Obserwatorzy

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 6


„Strach to czasem brzydka rzecz. Nie pozwala ci doznawać najpiękniejszych chwil.Będzie Twoim przekleństwem, jeśli go nie pokonasz.” 
Federico Moccia - Trzy metry nad niebem


~29 wrzesień~
Perspektywa Nialla
Z poprzedniego wieczoru jedyne co pamiętam to to, że załamany wyszedłem z domu. Gdyby Victorii przypomniało się, że mnie nie ma zostawiłem liścik, w którym okłamałem ją pisząc, że jestem na próbie. Tak naprawdę połowę dnia spędziłem w pubie z ciągle zapełniającymi się kuflami piwa, a później poszedłem na imprezę. Miałem nadzieję, że jakimś cudem uda mi się poznać dziewczynę, która do tego stopnia zawróci mi w głowie, że zapomnę o niejakiej pannie Star. Niestety gdzieś w podświadomości wszystkie porównywałem właśnie do niej i wychodziły naprawdę blado. Zrezygnowany zacząłem okupywać bar, przy którym chyba spędziłem resztę wieczoru. Nawet nie wiem kiedy straciłem kontakt z rzeczywistością. Najważniejsze, że wróciłem do domu. Nie mam pojęcia jakim cudem ona leży w moich ramionach, ale staram się wykorzystać te chwilę najlepiej jak tylko mogę. Kto wie czy kiedykolwiek nastąpi okazja do bezkarnego przyglądania się jej.
Choć czuję okropny ból głowy, a w gardle suchość to nie staram się wyplątać z jej dość silnego uścisku. Nie potrafię napatrzeć się na to jak delikatni rozchyla swoje malinowe usta, które jeszcze nie tak dawno bez żadnych zahamowań mogłem całować kiedy tylko miałem na to ochotę, w dodatku byłem pewien, że wszystkie moje uczucia są odwzajemnione, a teraz? Żyję w strachu, bo wiem, że pewnego dnia wyjedzie, a w moim sercu znów zagości pustka, wiem, że to mnie zniszczy, ale przecież nie mogę jej trzymać przy sobie na siłę. Nie mógłbym znieść świadomości, że jest nieszczęśliwa. Muszę dać jej szansę na nowe życie. Nie ważne, że to będzie wiązało się z pożegnaniem jej i ogromnym bólem. Właśnie na tym polega bezgraniczna i najczystsza miłość. Robisz wszystko żeby drugiej osobie było dobrze nie zważając na to, że ty będziesz się czuł okropnie. Cieszę się, że chociaż przez jakiś czas mogłem być w prawdziwym związku. Nie takim, w którym liczy się jedynie kontakt fizyczny. Nasza miłość była przepięknym uczuciem i była na tyle trwała, że mimo, iż przestała tlić się u jednej osoby, to u mnie nadal jest aktywna.
Obserwuję jak delikatnie porusza się i mruczy coś pod nosem. Zaciska powieki po to tylko abym za chwilę mógł podziwiać jej szarobłękitne tęczówki. Zawsze mówiłem, że podobają mi się zielone i brązowe oczy. W moich marzeniach przeważnie pojawiała się ich posiadaczka, ale kiedy zobaczyłem Victorię i powoli zacząłem się w niej zakochiwać zrozumiałem, że nie ważny jest wygląd, a jedynie to co człowiek ma w środku. Szybko pokochałem szaroniebieski kolor i to właśnie on stał się moim faworytem.
-Dzień Dobry. – mówi dziewczyna lekko zachrypniętym głosem.
-Witaj. – odpowiadam lekko uśmiechając się na widok jej nadal zaspanej twarzy, której żaden szczegół nie jest mi obcy.
-Pewnie nic nie pamiętasz. – stwierdza zadziwiając mnie.
-Dokładnie. Może będziesz tak uprzejma i powiesz mi co się stało.
-Gdzieś byłeś i się upiłeś. Czekałam na ciebie, a kiedy wróciłeś doprowadziłam cię do salonu.
-Czekałaś na mnie? – Naprawdę w tej chwili chciałbym widzieć swój wyraz twarzy. Czyżby choć trochę zależało jej na mnie?
-Tak. Okropnie się martwiłam. Nie było cię 14 godzin 17 minut i 5 sekund. Zaczęłam się bać, że kiedy otworzę drzwi okaże się, że leżysz tam całkowicie poobijany, tak jak ostatnio. – Przejęcie i strach wyraźnie są wypisane na jej twarzy. Wcześniej w ogóle nie myślałem o tym, że kiedy uciekłem i wróciłem do nich mogłem wystraszyć ją swoim wyglądem. Tym bardziej, że byłem uznany za zmarłego.
-Przepraszam. Musiałem odreagować.
-Wiesz, że niektórzy odreagowują rzucając jakimiś rzeczami. To na pewno jest o wiele zdrowsze. Chyba jesteś na tyle duży, że nie muszę ci mówić jak bardzo alkohol szkodzi zdrowiu.
-Święta się odezwała. A ty niby nigdy się nie upiłaś.
-Oczywiście, że się upiłam, ale Niall ja się boję, że to się będzie powtarzać. Ja nie chcę żebyś siebie niszczył. Błagam zrób to dla mnie. – W tej chwili naprawdę miałem wrażenie, że doskonale wie o mocy swoich słów.
-Czy mi się wydaję, czy ty mnie lubisz? – Momentalnie jej wyraz twarz się zmienia na bardziej pogodny.
-Wczoraj zapytałeś mnie o to samo.
-Co odpowiedziałaś?
-Nie powiem. Trzeba było nie upijać się do takiego stopnia.
-Wtedy nie miałbym odwagi się o to zapytać.
-Jak to skoro właśnie to powiedziałeś, a nie wydajesz mi się pijany?
-Dobra poddaje się. Możesz powiedzieć mi chociaż o czy jeszcze mówiłem. Jeśli mam się palić ze wstydu to z czegoś o czym wiem.
-Wyznawałeś mi miłość. – mówi krótko i zadziwiająco lekkim tonem.
-Cholera. – szepcze i ze zdziwieniem czuję jak robi mi się gorąco, a moje policzki przybierają czerwony kolor. Oczywiście, żeby jeszcze pogorszyć sytuację Victoria zauważa to i szeroko się uśmiecha.
-Spokojnie nie ma się czego wstydzić. Wiem to wszystko od bardzo dawna. – Delikatnie gładzi mnie po twarzy, a ja mam wrażenie, że właśnie umarłem i trafiłem do prawdziwego raju. Nie chcę aby ta chwila się skończyła. Błagam niech traw wiecznie! – Na pewno cię suszy, a jak zwykle mam opóźniony zapłon i trzymam cię tu niepotrzebnie. – Mam ochotę zaprotestować, ale niby w jaki sposób mam ją zatrzymać. Nie powiem jej wprost, że najchętniej nie wypuszczałbym jej z ramion, bo już dość mocno się ośmieszyłem.
~*~
Perspektywa Victorii
Słysząc jakieś dziwne dźwięki dochodzące z łazienki szybko przyciszam telewizor. Okazuje się, że to biorący prysznic Niall zaczął śpiewać i to dość głośno. Jego barwa głosu jest ciepła i czysta dlatego nawet nie wiem kiedy z uśmiechem zamykam oczy i zaczynam wsłuchiwać się w słowa piosenki.

(…)
*Now she’s feeling so low since she went solo
Hole in the middle of my heart like a polo
And it’s no joke to me
So can we do it all over again?


If you’re pretending from the start like this,
With a tight grip, then my kiss
Can mend your broken heart
I might miss everything you said to me
And I can lend you broken parts
That might fit like this
And I will give you all my heart
So we can start it all over again
(…)
                Kiedy zrozumiałam o czym jest tekst piosenki momentalnie otworzyłam oczy. Właśnie w tym tkwi cały problem. Dlaczego wcześniej nie zauważyłam tak prostej rzeczy?
~*~
                -Niall, ja chciałabym cię o coś prosić. Jeśli się nie zgodzisz to trudno, ale muszę cię o to zapytać.
                -Słucham?
                -Słyszałam jak śpiewasz i słowa tej piosenki sprawiły, że coś sobie uświadomiłam. Niall ja chcę zacząć od nowa.
                -Nie do końca cię rozumiem.
                -Wczoraj dokładnie opisałeś mi jak to jest być zakochanym i czym w ogóle jest miłość. To było naprawdę coś niesamowitego i ja chciałabym mieć tego choć namiastkę.
                -Jeśli chcesz wyjechać to powiedz to wprost. Ja postaram się dać sobie radę.
                -Właśnie wręcz przeciwnie. Ja chciałam cię prosić o to, abyś pomógł mi przywołać te chwile, które już były. Fajnie gdyby one sprawiły, że całkowicie odzyskam pamięć, ale skoro nie to przynajmniej będę miała te chwilę, które ty mi dasz. Rozumiesz o co mi chodzi?
                -Niezbyt.
                -Chcę żebyśmy robili to co kiedyś. Przyjaźnili się, szczerze rozmawiali, wychodzili na zakupy. Chcę się poczuć tak jak dawniej. – Widzę jak jego twarz od razu jaśnieje, a ja wiem, że zrobiłam dobrze.
                -Wiesz, na początku musielibyśmy się nienawidzić. Znaczy tu bardziej chodzi o ciebie, bo ja nigdy nie żywiłem do ciebie takich uczuć.
                -Słyszałam, że nie było pomiędzy nami kolorowo, ale żeby aż tak?
                -Wierz mi dziewczyna, której wejdzie się podkreślam przez przypadek do łazienki jest zdolna do wszystkiego.
                -Jeśli powiesz, że byłam wtedy naga to uduszę cię.
                -Skądże, wcale nie byłaś naga. – mówi to poważnym tonem, ale unosi dwa skrzyżowane palce.
                -Nie wierzę! Kłamiesz!
                -Serio! Nawet nie śmiałbym kłamać. Skoro już wiesz dlaczego mnie nie lubiłaś, to może przeskoczmy już na etap przyjaźni.
                -O nie! Nie ma mowy! To by było wbrew temu co się zdarzyło naprawdę. Musiał być jeszcze jakiś powód mojej nienawiści.
                -Denerwowało cię to, że wiecznie byłem radosny i śmiałem się ze wszystkiego co choć w małym stopniu było śmieszne.
                -Przecież to jest chore, jak można kogoś za to nie lubić!
                -Dla kogoś kto serdecznie dość ma życia to było logiczne.
                -Było ze mną aż tak źle?
                -Dobrze to ukrywałaś.
                -Ale ty cudowny Niallu szybko to odkryłeś?
                -Oczywiście. – Na jego twarzy pojawia się jeden z piękniejszych uśmiechów na świecie.

~*~
-Cholera jasna. – niemal wykrzykuję i upuszczam paczkę chipsów cebulowych. – Niall, czy ty jesteś jakiś upośledzony? Po co go tu wpuściłeś? – pytam się wskazując na mojego ojca, który nawiasem mówiąc wcale nie jest podekscytowany, czy chociażby w małym stopniu zadowolony z tego, że mnie widzi. No Victorio, czas przygotować się do wojny.
-Nie wiedziałem, że to on. – mówi chłopak spuszczając głowę.
-Pakuj się młoda damo wracamy do domu.
-Nie zaciągniesz mnie tam nawet siłą. – mówię z zaciśniętymi zębami. Nienawidzę kiedy ktoś odzywa się do mnie tak władczym tonem.
-Chyba nie chcesz do końca życia siedzieć Niallowi na głowie. – Widzę, że stara się znaleźć mój słaby punkt.
-Oczywiście, że nie chcę, ale to nie zmienia faktu, że nie wracam do domu.
-Wiesz Max na ciebie czeka.
-Jakoś nie zauważyłam, aby specjalnie chciał się ze mną skontaktować. Poza tym ma Martę, ja mu do szczęścia nie jestem potrzebna. Przestań w końcu wymyślać te śmieszne argumenty, bo i tak nic nimi nie zdziałasz. Nie wracam. Koniec, kropka, the end. Jestem już dorosła i mogę robić to co chcę.
-To, że jesteś dorosła nie zmienia faktu, że nadal jestem twoim ojcem. Przemyśl to. Będę w naszym starym domu. – Specjalnie podkreśla, że obecnie już tam nie mieszkamy. – Jeśli tylko zmienisz zdanie to przyjdź tam. Będę czekał. Jeśli nie to na pewno znów się tu pojawię.
-I co mi zrobisz. Znów zaczniesz wymyślać, że wszyscy bardzo za mną tęsknią? Wierz mi wcale nie jestem wrażliwa na takie rzeczy.
Dalej mnie nie słuchając odwraca się i idzie w kierunku wyjścia. Z ulgą wypuszczam powietrze. Mam nadzieję, że nie było widać tego jak bardzo przejęłam się jego niespodziewaną wizytą. Ten człowiek niejeden raz udowadniał, że jeśli czegoś bardzo chcę to najczęściej to dostaję. Boję się, że nie wygram tej bitwy.
-Cholera musimy coś wymyśleć. – mówię kiedy Niall z wystraszoną miną wraca do salonu. Ciszę przerywa jedynie śmiech ludzi dochodzący z telewizora oraz tykający zegar, który jeszcze niedawno był dla mnie obiektem ogromnego zainteresowania. – Masz może jakiś pomysł? – pytam. Widząc jego bladą twarz czuję lęk. – Niall? Wszystko w porządku? O co chodzi?
-To nic takiego. Po prostu bardzo mnie zaskoczył.
-Przecież wiesz, że nie pojadę.
                -On jest w stanie wymyśleć coś co skłoni cię do zmiany zdania.
                -Niemożliwe. Pamiętaj, że to właśnie po nim odziedziczyłam ten upór. W końcu znalazł swój swojego. Zresztą nie rozmawiajmy już o tym. Ważne, że sobie poszedł, bo powoli zaczął tak mnie wkurzać, że bliska byłam rzucenia się na niego. Nie wiesz przypadkiem gdzie mogłabym znaleźć jakąś pracę dorywczą.
                -Nie ma takiej opcji. Nie będziesz pracować. Ja mam dość pieniędzy, wystarczy dla nas dwóch.
                -Niall, ja tak nie mogę. Już nie chodzi o to, że strasznie źle czuję się z tym, że zwaliłam ci się na głowę, to nie mogę wiecznie być od ciebie uzależniona. Jestem już dorosła. Muszę być odpowiedzialna. Nie chcę żeby potem w przyszłości okazało się, że nie dam sobie z niczym rady.
                -OK, ale pod warunkiem, że będziesz się jeszcze kształcić. Nie spędzisz reszty życia pracując jako kelnerka, czy sprzątaczka.
                -Tylko, że ja nie wiem co chciałabym robić w życiu.
                -Ale za to ja wiem.
                -Nie uważasz, że to trochę pokręcone? Czasami wydaję mi się, że ty znasz mnie lepiej niż ja siebie.
                -Być może to prawda, ale pamiętam, że zawsze powtarzałaś, że najchętniej przyszłość związałabyś z malowaniem. Tu w Londynie masz nieograniczone możliwości.
                -To by było piękne. – stwierdzam rozmarzona.
                -No i widzisz. Kiedyś przypadkiem znalazłem parę kursów, które trwają bodajże 3 lata, ale dają ci certyfikat, który upoważnia cię do tego, że możesz zamieszczać swoje prace, w różnego rodzaju galeriach.
                -Przypadkiem znalazłeś? – Uśmiecham się do niego szeroko.
                -No dobra. Kiedy mi o tym powiedziałaś zacząłem trochę szperać w Internecie.
                -Bo chciałeś mnie zatrzymać przy sobie.
                -Wychodzi na to, że nie tylko ja cię tak dobrze znam. – Spogląda na mnie jakby lekko zawstydzony.
~*~
                Po zaledwie czterech godzinach snu budzę się. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę dłużej spać, choć jestem naprawdę wyczerpana. Wczorajszego wieczoru przekopałam chyba cały Internet z ofertami prac. Na szczęście udało mi się znaleźć parę perełek.
                -Niall?
                -Tak kochanie?
                -Nie rozpędziłeś się przypadkiem za bardzo? – pytam unosząc brew. Nie wiem dlaczego ale bardzo mnie ugryzło to w jaki sposób mnie nazwał.
                -Mieliśmy zacząć od nowa.
                -Tak, ale nie w taki sposób. Chodziło mi o to, aby otrzymać od ciebie cząstkę mojego dawnego życia. Ani przez chwilę nie myślałam o tym, że moglibyśmy do siebie wrócić. Wiem, że być może miałeś nadzieję, ale to w ogóle nie wchodzi w grę.
                -Tak. Wiem. Nic z tego nie będzie, ale przecież mówienie do siebie w taki sposób to nic wielkiego. – mówi ze spuszczoną głową.
                -Może dla ciebie tak, ale ja mam całkowicie odmienne zdanie.
                -OK. Przepraszam. Chciałaś coś ode mnie? 
                -Próbowałam cię namalować. Udało mi się, ale chyba trochę odbiega to od oryginału. Chciałabym spróbować jeszcze raz.
                -Skoro tak bardzo ci na tym zależy. – stara się zdobyć na poważny ton, ale na jego twarzy pojawia się cień uśmiechu.
                Idziemy do „mojego” pokoju. Chłopak siada na łóżku. Wśród moich obrazów znajduję ten, który przedstawia jego twarz. Muszę przyznać, że nie wyszło źle. Z wyjątkiem oczu, których barwa jest taka piękna, a mimo to nie mogę za nic w świecie jej uchwycić.
                Na początek próbuję go naszkicować. Posłusznie siedzi nieruchomo, w ogóle nie odzywając się. Widzę jak śledzi to co robię. Muszę przyznać, że trochę mnie to krępuję. Po chwili okazuję się, że rysowanie go jest trudniejsze kiedy mam go przed sobą niż gdy robiłam to z pamięci. Wzdycham głęboko.
                -Co jest? – pyta cicho.
                -Coś źle mi wychodzi. Nie wiem dlaczego. Nie mogę uchwycić linii twojej szczęki. – Znów próbuję to zrobić. Niestety z marnym skutkiem. – Mam pomysł. – Odkładam szkicownik i podchodzę do niego. Widzę jak jego oczy odrobinę rozszerzają się ze zdziwienia, a on zastyga w oczekiwaniu. – Mogę cię dotknąć? – pytam unosząc dłoń. Niektórym to pytanie może wydawać się śmieszne, ale w tamtej chwili czułam się tak zażenowana, że nie panowałam nad tym co robię i mówię. Chłopak skinieniem głowy pozwala mi na to. Niepewnie unoszę dłonie i delikatnie kładę je na jego policzkach. Czuję jego delikatny zarost. Zaczynam gładzić linię jego szczęki. Badam jej każde załamanie, tak abym mogła przenieść je na papier. Potem przenoszę się na skronie, które też bardzo ciężko było mi namalować. Czuję się jak zahipnotyzowana, ale kiedy budzę się z czaru zauważam, że oboje mamy przyśpieszone oddechy. Moje policzki pokrywają się różem kiedy szybko od niego odskakuję.
                Jak gdyby nigdy nic wracam do szkicownika. Po drodze robię parę głębokich wdechów, aby się uspokoić i przy okazji pomyśleć: Co tam właśnie do cholery się stało?
~*~
        -Gotowe. – szepcze uśmiechając się do siebie. To było naprawdę trudne. Pierwszy obraz wyrzuciłam. Nie mogłam patrzeć na to jak kolor jego oczu jest całkowicie odmienny. Postawiłam na ołówek, któremu nie były potrzebne barwy.
                -Mogę zobaczyć? – pyta chłopak, który przez całą godzinę nie dekoncentrował mnie tylko siedział cicho.
                -Oczywiście. – Podaję mu szkicownik.
                -WOW!!! To wygląda jak zdjęcie. Każdy szczegół, w dodatku te cienie. Twój talent jest tak ogromny, że gdybyś tylko spróbowała go zignorować nie dałbym ci spokoju.
                -Tylko to potrafię robić, więc musze się na tym skupić.
                -Zapomniałaś jeszcze o jednym.
                -O czym?
                -O tym, że potrafisz grać.
                -Ja? Na czym?
                -Na nerwach. – Wybucha śmiechem. Naprawdę myślałam, że chodzi mu o jakiś instrument.
                -Ty gnido!!! – krzyczę i uderzam go w ramię.
                -Błagam! Nie bij! Będę już grzeczny. – Spogląda na mnie z niewinną miną, a w jego oczach zaczynają lśnić łzy.
                -Matko! Jak ty to robisz?
                -Niby co?
                -Płaczesz na zawołanie.
                -Nie prawda. – Jego mina staję się bardziej niewinna co jak sądzę oznacza, że doskonale wie o czym mówię. – Mogę zobaczyć resztę? – Głową wskazuję na przedmiot, którzy trzyma. Zastanawiam się chwilę. O ile pamiętam nikt nie miał dostępu do moich szkiców. Nie licząc tych pojedynczych, które oglądała moja mama, Max i czasami Magda. Mimo to zgadzam się. Sama wcześniej nie miałam odwagi obejrzeć go.
                -Niall tylko nie zdziw się jak zemdleje, albo będę się dziwnie zachowywać, ale tam znajduję się więcej rzeczy niż pamiętam, że malowałam.
                -Czy mam to rozumieć tak, że coś namalowałaś, ale nie wiesz co.
                -Dokładnie.
                -OK. w takim razie zaczynajmy.
                -Tylko od początku.
                -Nie ma sprawy. – Zamieram w oczekiwaniu, kiedy jego ręka sięga do kartek i otwiera pierwszą stronę. Okazuję się, że to nie kto inny jak moja mama. Szeroko uśmiechająca się do mnie. Doskonale pamiętam kiedy to namalowałam. Akurat kupiłam nowy szkicownik i nie miałam pojęcia co namalować. Pobiegłam do mamy, akurat była w kuchni i wstawiała ciasto do piekarnika. Stwierdziła, że i tak będzie musiała czekać godzinę, więc z przyjemnością zapozuję mi. Na wspomnienie tego wiosennego dnia coś ściska mnie w gardle. Nadal nie do końca dochodzi do mnie to, że jej już nie ma.
                -Wszystko w porządku? – pyta Niall.
                -Tak. Jest OK. – Zdobywam się na uśmiech i wzdycham głęboko. – Proszę. Następne.
                Następna kartka przedstawia dziewczynę o delikatnych rysach i czarnych włosach. Na sobie ma białą sukienkę bez ramiączek z jej pleców wyrastają skrzydła bardzo przypominające te należące do motyla. Ten obrazek zauważyłam na którymś z zeszytów w sklepie po powrocie do domu musiałam to narysować.
                Później widzę kwiatek i malutką dziewczynkę ze szpiczastymi uszami wychodzącą z niego. Przypomina elfa, ale wiem, że to Calineczka. Włączyłam telewizor i akurat ją zobaczyłam. Nie wiem czemu, ale bardzo mi się spodobała. Od razu sięgnęłam po szkicownik.
                Kartka idzie w ruch, a przede mną pojawia się twarz Maksymiliana ubranego w garnitur. Kiedy wykonywałam ten obraz musiałam bardzo się śpieszyć, bo spóźnilibyśmy się na rozpoczęcie roku.
                Po obejrzeniu paru następnych dzieł wstrzymuję oddech. Wiem, że reszta będzie mi kompletnie obca i nieznana. Rozpoznam w nich mój styl, ale nic poza tym. Najpierw widzę oczy. Szare i błyszczące. Widziałam je już nie raz, ani nie dwa. Najczęściej w jego oczach pojawiało się to kiedy widział Martę.
                Później widzę potężne pnie drzew oraz pojedyncze wystające korzenie. To miejsce również jest mi bardzo dobrze znane. To właśnie tam najczęściej rysowałam i spotykałam się z Maxem. Mój park.
                Widząc kolejny szkic czerwienie się lekko. Widnieje na nich bardzo przybliżony obraz ust należących do Nialla. Słyszę jak chłopak uśmiecha się. Na następnej kartce możemy zobaczyć jego oczy, a jeszcze dalej nos, a nawet włosy. W końcu dochodzimy do momentu gdzie jego twarz ukazana jest w całości. Do końca szkicownika nie ma niczego innego jak jego. Zaczynam powoli zastanawiać się, czy naprawdę go kochałam, czy nie miałam na jego punkcie obsesji.
                -Najwyraźniej bardzo lubiłaś mnie malować. – stwierdza chłopak zamykając przedmiot i podając mi go. Gdyby tylko widział te wszystkie obrazy, które próbowałam stworzyć już po powrocie do Polski pomyślałby, ze oszalałam.
                -Chyba tak. – mówię.
                -Czasami zastanawiam się, czy naprawdę mnie kochałaś. – mówi smutnie.
                -Dlaczego?
                -Wszystko co robiłaś właśnie na to wskazywało, ale nigdy tego nie powiedziałaś.
                -Nie wiedziałam. Tylko dlaczego? Przecież te wszystkie obrazy i w ogóle.
                -Jesteś naprawdę bardzo skomplikowaną osobą. – Uśmiecha się do mnie.
                -Raczej popieprzoną.
                -Nie. Ty po prostu bałaś się. Myślałaś, że popełnisz ten sam błąd co z Damianem. Uważałaś na to aby nie powiedzieć nie prawdy. Nie chciałaś wyznawać tak silnych uczuć niewłaściwej osobie.
                -To wszystko jest tak skomplikowane, że chyba zacznę się modlić o powrót pamięci.
                -Może i jest trudno, ale przynajmniej nie pamiętasz tego wszystkiego. Cieszę się, że już nie cierpisz.
                -Ja nie cierpię! A niby to ciągłe dopytywanie się o rzeczy, które przecież powinnam wiedzieć! Każdego wieczoru kiedy idę spać myślę co też takiego złego zrobiłam, że tak się to wszystko potoczyło, ale oczywiście nie dostaje odpowiedzi. Przecież niczego nie pamiętam! – Wychodzę trzaskając drzwiami. Nie wiem jak było wcześniej, ale na pewno nie tak źle jak wcześniej.
~30 wrzesień~
Perspektywa Victorii
                Przestaję już zwracać uwagę na to, że pada deszcz, a ja jestem już cała mokra. Przynajmniej nie widać głupich łez, które nawet nie wiem kiedy zaczęły wzbierać w moich oczach. Zdenerwowana mocno nakładam kaptur na głowę i przyśpieszam kroku. Idę do parku, obok którego przejeżdżaliśmy jadąc na lotnisko. Nic nie poradzę, że takie miejsca pełne zieleni sprawiają, że czuję się spokojniejsza. Nawet teraz kiedy niektóre liście zmieniły już barwę.
                Siadam na mokrej ławce. Zresztą nie robi mi to już większej różnicy. Wszystko jest wilgotne. Wyciągam z kieszeni telefon i mocno uderzając w ekran wybieram numer telefonu, który w moim poprzednim życiu, którego nie pamiętam na pewno w życiu nie wybrałabym.
                -Vicky. Jak dobrze, że dzwonisz. Martwię się o ciebie, a Max nie chcę mi powiedzieć gdzie jesteś.
                -Daruj sobie OK. Masz ogromne szczęście, że nic nie pamiętam, ale powinieneś od razu powiedzieć mi prawdę. To było bezczelne wykorzystywać moją tragedie do własnych celów. Właśnie w taki sposób chcesz zdobyć moje zaufanie? Chyba już raz przekonałeś się, że kłamstwo ma krótkie nogi.
                -Oczywiście, że chciałem ci powiedzieć, ale nie od razu. Musiałem być pewien, że znów jesteśmy przyjaciółmi.
                -Tak się nie da! Czy ty to kiedyś pojmiesz! Gdybym od ciebie dowiedziała się wszystkiego, to na pewno starałabym się zrozumieć, a w tej chwili nie wiem, czy naprawdę chcesz naszej przyjaźni, czy czasem znów nie chcesz mnie wykorzystać. Ot tak, dla rozrywki.
                -Przecież wiesz, że ja nigdy…
                -Jakoś wcześniej nie miałeś żadnych hamulców. Już nie mówię o tym, że byliśmy parą, ale także przyjaciółmi, którzy znają się od zawsze.
                -Ja to naprawię. Nie wiem jeszcze jak, ale na pewno.
                -Zobaczymy. – Rozłączam się i wzdycham. Czuję jak po mojej twarzy płyną kropelki wody. Jak na złość przybyły nowe chmury, które sprawiły, że niebo jest jeszcze bardziej ponure.
                -Wiedziałem, że tu będziesz. – po paru minutach odzywa się jakiś głos.
                -Co? Skąd? – pytam zdziwiona widząc blondyna.
                -Już raz nam się tak zgubiłaś. Byłaś w parku. Co prawda to nie ja wtedy cię znalazłem, ale najważniejsze, że to przydało się. Chyba bardzo lubisz takie miejsca? – Bardziej stwierdził niż zapytał. Bez wątpienia znał mnie lepiej niż ja sama siebie.
                -Przecież wiesz.
                -Jeśli jutro będzie ładna pogoda to zabiorę cię do pewnego pięknego miejsca, które pewnie pamiętasz.
                -Skoro zabrałeś mnie tam wcześniej to jakim cudem mam je pamiętać.
                -Bo byłaś tam zanim mnie poznałaś.
                -Nie rozumiem.
                -Wszystko ci wytłumaczę później. Teraz choć, bo znów się rozchorujesz.
                -Wtedy byłam chora?
                -I to bardzo. Jeśli się nie mylę to tydzień nie wychodziłaś z łóżka. Czuliśmy się za to odpowiedzialni, dlatego przynosiliśmy ci najróżniejsze czekoladki i upominki, ale po pewnym czasie tak cię to irytowało, że zakazałaś nam wstępu do pokoju.
                -Szczerze? Bez problemu potrafię wyobrazić sobie co takiego robiliście. Na sto procent to właśnie ty wyżerałeś wszystkie czekoladki. – Wstaję z ławki i podchodzę do niego. Okrywa mnie kocem, którego wcześniej nie zauważyłam.
                -No widzisz. Jednak nie tylko ja tak dobrze cię znam. Przepraszam za to co było wcześniej.
                -Już mi przeszło, więc spoko.
                -Cieszę się.
~*~
                ~3 listopad~
                -Niall to pierwszy dzień. Nie mogę iść sobie na wagary. – mówię siedząc w jego samochodzie. Początkowe plany były takie, że zawiezie mnie na kurs malarski, ale później stwierdził, że bardziej przyda mi się wycieczka w inne miejsce.
                -Właśnie robię o to co mnie prosiłaś. – stwierdza lekko się uśmiechając.
                -Chciałam abyś mnie zawiózł na kurs, a nie gdzieś tam. – Wskazuje ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.
                -Jeszcze wcześniej chciałaś abym pokazał ci namiastkę tego co przeżyliśmy. Właśnie pierwszego dnia twojej nauki w tutejszym Liceum zabrałem cię na wagary.
                -Naprawdę! Kto by pomyślał, że z ciebie taki numer!!! Serio przez większość czasu myślałam, że jesteś potulny jak baranek.
                -Wierz mi to tylko pozory. – Na jego ustach pojawia się łobuzerski uśmiech.
                -Odkrycie roku! – krzyczę śmiejąc się.
                -Gdybyś tylko pamiętała co my robiliśmy w… Dobra nie ważne.
                -Skoro zacząłeś to teraz musisz skończyć!!!
                -Naprawdę nie chcesz tego wiedzieć. Byłabyś naprawdę zła.
                -Ale kiedyś powiesz?
                -Nie obiecuję, ale być może tak.
                -Ale chyba możesz powiedzieć mi gdzie jedziemy.
                -To jest niespodzianka.
                -Wiesz, że…
                -Tak, wiem. Nienawidzisz niespodzianek.
                -Czasami mnie przerażasz.
                -Ale w głębi serca okropnie mnie kochasz.
                -Taaa jasne. Chciałbyś!
                -Tak. Bardzo chciałbym. – mówi jak najbardziej poważnym tonem, a ja momentalnie milknę.
~*~
                -Nienawidzę cię! – krzyczę.
                -Tak wiem skarbie. – szepcze mi do ucha.
                -To ewidentnie pretekst do tego, aby trochę mnie pomacać.
                -A co zabronisz mi tego? – znów jego słowa wpadają wprost do mojego ucha, a ciepły oddech owiewa mój policzek.
                -Ty, ty, ty… - mówię z zaciśniętymi zębami.
                -Co? Ja, ja, ja…
                -Nienawidzę cię!
                -Mówiłaś to parę sekund temu. Doskonale o tym wiem.
                -Gdybym tylko nie miała zawiązanych oczu to na pewno dałabym ci popalić.
                -Aż zaczynam się bać.
                -Ściągnij to ze mnie!
                -Nie!
                -Błagam!
                -To popsuję niespodziankę.
                -To sprawi, że dostanę nerwicy.
                -Chciałaś swojego dawnego życia to je masz.
                -Przecież możemy pominąć parę szczegółów.
                -Nie. Nie możemy.
                -Daleko jeszcze?
                -Właściwie to już jesteśmy na miejscu.
                -To dlaczego nie ściągnąłeś ze mnie tego czegoś?! – zaczynam szarpać jedwabny materiał.
                -Spokojnie, bo tylko pogorszysz sytuację. Robię to wszystko, bo uwielbiam patrzeć jak się złościsz. Zmieniasz się w prawdziwą wojowniczkę.
                -Fajnie, a teraz zdejmij to ze mnie, bo mogę przypadkiem nie trafić w twoją twarz. – Słyszę jego śmiech i czuję jego zgrabne palce szmerające mnie po tylnej części głowy. W końcu materiał opuszcza moją głowę. Nagła jasność oślepia mnie. Przez co mija parę minut zanim przyzwyczaję do niej wzrok. Kiedy zauważam to wszystko co znajduję się wokół mnie staję oniemiała i zapewne moja buzia jest otwarta. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to potężny anioł, który pokryty jest cienką warstewką mchu. Dalej znajduję się lampa, która zapewne już dawno przestała działać. Później zauważam spróchniałą ławkę. Uroku temu miejscu dodają bardzo gęste drzewa, które obecnie ozdobione są różnokolorowymi liśćmi. Niewątpliwie to kiedyś był park i na pewno już wcześniej tu byłam. Najdziwniejsze jest to, że nie pamiętam kiedy dokładnie. – Wytłumacz mi. – mówię kiedy przypomnę sobie o tym, że wcześniej wspominał o tym, że mogę pamiętać to miejsce. Kiedy zaczyna mówić zamieniam się w słuch.
~*~
                -To wszystko jest zdrowo pokręcone. – stwierdzam.
                -Tak, wiem. – odpowiada chłopak.
                -Ale tutaj naprawdę jest przepięknie. – mówię wzdychając i uśmiechając się do siebie. – W ogóle jak znalazłeś to miejsce.
                -Wtedy też się o to pytałaś. Kiedy mieliśmy parudniową przerwę chłopacy czasami jechali do swoich domów. Irlandia jest trochę dalej, więc nie opłacało mi się wyjeżdżać. Zostawałem sam w Londynie, gdzie jeszcze nie miałem zbyt wielu przyjaciół i tak przypadkowo znalazłem to miejsce.
                -Dziwne, że tyle ludzi przechodzi obok tego miejsca, a nawet nie wie o jego istnieniu.
                -Tak jest lepiej.
                -Dlaczego?
                -Niektóre miejsca są za piękne, aby człowiek je zmieniał. Jestem pewny, że gdyby ktokolwiek dowiedział się o nim coś by zaczął tu kombinować. Wtedy wszystko straciłoby swój urok.
                -Ciekawa jestem jak to wygląda zimą. Na pewno przepięknie.
                -O tak. Nie martw się przyjedziemy tu jeszcze.
~*~
                Widząc twarz mojego ojca wzdrygam się lekko. Nie żartował mówiąc, że nie odpuści. Ciekawa jestem z czym będę musiała się dziś zmierzyć.
                -OK. wygrałaś. – Tego na pewno się nie spodziewałam. – Zostajemy w Londynie.
                -Doskonale wiem, że ja zostaję, ale ty?
                -Nie rób cyrków tylko wracaj do domu.
                -Co jeśli się nie zgodzę?
                -Nie nadwerężaj mojej cierpliwości i tak dość już ci ustąpiłem.
                -Fajnie, że zostajesz. Chłopacy na pewno będą zadowoleni, a teraz musisz już iść, bo mam trochę materiału do nadrobienia. – Oczywiście, że kłamię. Nie byłam na dzisiejszych zajęciach, dlatego nie mam w ogóle czego przerabiać.
                -Młoda damo, proszę się spakować, raz dwa.
                -NIE. Zostaje tu! Koniec, kropka!
                -Nie będziesz obciążała Nialla.
                -Skoro jego obciążam to znaczy, że ciebie też. Powinieneś się cieszyć, że w końcu przestałam siedzieć ci na głowie.
                -To młody człowiek. Musi się wyszaleć, a nie zajmować tobą.
                -Czy ty w ogóle słyszysz co mówisz. Mam 18 lat! Nie potrzebuję niańki. Sama doskonale daję sobie rade. Jedyne czego potrzebuję to małego pokoju. Niall nie musi trzymać mnie za rękę.
                -Mimo to powinnaś wrócić do mnie.
                -Niall czy przeszkadza ci moja obecność w tym domu? Tylko odpowiedz szczerze! – zwracam się do chłopaka, który jeszcze ani razu nie odezwał się. Pewnie stwierdził, że to rozmowa pomiędzy mną, a moim ojcem, więc nie należy się wtrącać.
                -Oczywiście, że nie. – odpowiada, a jego głos jest przepełniony pewnością. Zapytałam go tylko ze względu na to, że wiedziałam jaka będzie jego odpowiedź.
                -O widzisz!
                -Dobra. Niech ci będzie, ale jest jeden warunek. Musisz meldować się u mnie przynajmniej co trzy dni.
                -OK. – mówię uśmiechając się. Zauważam, że jego twarz łagodnieje.
                -Czy ty z powrotem jesteś naszym menagerem? – pyta ostrożnie Niall.
                -Tak. – odpowiada mój ojciec.
                -Yeeeaaahhh!!! – krzyczy blondyn i rzuca się na Jonathana, który przytula go do siebie i delikatnie się uśmiecha. Z nutką zazdrości zauważam, że w ogóle nie spokrewniony chłopak jest dla niego bliższy niż ja.
~*~
                -Przy okazji mogłabyś zadzwonić do Maxa. Okropnie się o ciebie martwi. – mówi i wychodzi. Jestem okropna egoistką. Kiedy spotykają mnie jakieś trudności przestaję zwracać uwagę na otaczający mnie świat. Liczy się tylko to, aby rozwiązać problem. Dochodzi do tego, że nie daję znaku życia mojemu najlepszemu przyjacielowi. Postanawiam, że pomyślę o tym później. Na razie czas cieszyć się naszym sukcesem.
                -Udało się! – krzyczę skacząc w miejscu. Widzę jak chłopak uśmiecha się. Podbiegam do niego i pod wpływem impulsu wskakuję na jego biodra przytulając się do niego mocno. Momentalnie słyszę jak jego oddech przyśpiesza. Odsuwam się tak, abym mogła spojrzeć na jego twarz. Jest blady jak trup i wpatruje się we mnie oczami wielkości pięciozłotówek. – Niall co się dzieje? – pytam zaniepokojona.
                -Ja… Ty… Jesteś trochę za blisko. – szepcze i dopiero wtedy uświadamiam sobie w jakiej pozie jesteśmy i co też takiego zrobiłam. Czuję jak moje policzki przybierają czerwoną barwę i szybko się od niego odsuwam.
                -Robiłam to wcześniej? – pytam.
                -Nie i właśnie dlatego nie wiedziałem jak to na mnie działa. – mówi z lekka zadyszką tak jakby przebiegł truchtem jakiś odcinek.
                -To ja lepiej pójdę zadzwonić do Maxa.
                Nawet nie spoglądając na milczącego blondyna wspinam się po dwa stopnie po schodach i dochodzę do mojego pokoju. Łapię za telefon i najpierw go włączam. Już nie potrzebuje zabezpieczenia przed niechcianymi połączeniami od ojca. Wybieram odpowiedni numer telefonu i wsłuchuję się w jednostajny dźwięk mając nadzieję, że nie obraził się na mnie śmiertelnie.
                -Torii, czy to ty?! – słyszę jego zaniepokojony głos.
                -Tak. – Chcę zacząć przepraszać go, ale nie daje mi powiedzieć nic więcej.
                -Wszystko w porządku? Jesteś cała? Jeśli chcesz to wsiadam do samolotu i niedługo będę u ciebie.
                -Spokojnie. Wdech i wydech. Nie musisz tu przyjeżdżać . U mnie wszystko w jak najlepszym porządku. Wcześniej nie dzwoniłam, bo dzieję się tu okropnie dużo i nie mam sił na opowiadanie tego wszystkiego.
                -Niestety teraz musisz. Inaczej będę do ciebie wydzwaniał aż do skutku. To nienormalne! Jesteś niezrównoważona psychicznie! Uciekać z domu tylko dlatego, że nikt nie chcę odpowiedzieć na twoje pytania.
                -Tylko!? Ty chyba sobie żartujesz! Dla mnie to znaczy bardzo wiele! Na pewno łatwiej byłoby gdybym zaczęła nowe życie, nie wiem może tak byłoby nawet lepiej, ale nie potrafię tak. Wokół ludzie mówią o mnie rzeczy, o których ja nie mam zielonego pojęcia. Chcę znać choć ich część! Skoro ty i Jonathan nie chcieliście mi pomóc to musiałam szukać tej pomocy gdzie indziej!
                -O ile się nie mylę to znalazłaś ją u Nialla. Pewnie u niego mieszkasz, a on ma nadzieję, że wszystko wróci do normy, że znów go pokochasz. Naprawdę jesteś żałosna jeśli sądzisz, że robi wszystko bezinteresownie.
                -Doskonale wiem o jego uczuciach, ale już sobie dokładnie wszystko wytłumaczyliśmy! Na pewno nie robi tego oczekując czegoś w zamian! On jest inny…
                -Tylko uważaj, bo naprawdę się w nim zakochasz.
                -A chociaż to co, by się takiego stało?!
                -Damian na pewno byłby niezadowolony.
                -Czy ty naprawdę musisz rozdrapywać rany! Było, minęło. Mnie to już nie boli. Koniec sprawy. Poza tym ten związek był błędem. Lepiej jest kiedy jesteśmy przyjaciółmi.
                -Może i to już jest przeszłość, ale ja nigdy nie zapomnę wyrazu twojej twarzy kiedy przyszłaś do mojego domu po tym jak nakryłaś go na zdradzie. Nie da się wymazać z pamięci takich rzeczy.
                -Najwyraźniej da się. Ja jestem na to doskonałym przykładem! – Złość wzbiera we mnie ze zdwojoną siłą. – Zresztą, nie chce mi się już z tobą rozmawiać! – Rozłączam połączenie i rzucam telefon na łóżko. Na szczęście nie odbija się od niego i nie spada. Zdenerwowana zaczynam zrzucać wszystkie rzeczy, które leżały na jednej z szafek. To nie pomaga dlatego podchodzę do moich kosmetyków. Niestety coś, a raczej ktoś krępuję moje ruchy. Przez chwilę się szarpię, a po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. Chyba dawno nie byłam na tyle zła, abym musiała na różne sposoby to rozładować.
                -Ciii… Spokojnie. – szepcze głos tuż przy moim uchu. Nadal trzyma mnie w żelaznym uścisku. – Wszystko jest już dobrze. – Jego głos jest tak łagodny, że mimo woli ustępuję. Jestem tak wyczerpana, że ledwo mam siłę na płacz. Gdyby nie jego silne ramiona na pewno już dawno osunęłabym się na ziemie. Potem czuję jak delikatnie mnie unosi. Siada na łóżku i sadza mnie sobie na kolanach. Wtulam się w niego bardzo mocno. Natomiast on zaczyna kołysać naszymi ciałami. Po paru minutach odzywa się. – Chcesz o tym porozmawiać. To na pewno ci pomoże.
                -Już nawet Max mnie nie rozumie. – mówię z zaciśniętym gardłem.
                -Spokojnie na pewno potrzebuję na to trochę więcej czasu. Wszystko będzie dobrze.
                -Boję się, że nie.
                -Gdyby tak się stało, to przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. Rozumiem cię.
                -Niall, ale na pewno nie oczekujesz czegoś w zamian.
                -Pomyśl, czy kiedykolwiek przez cały czas kiedy przyjaźniłaś się z Maxem chciałaś od niego wdzięczności za to, że w czymś mu pomagasz?
                -Nie.
                -No właśnie. W takim razie jak ja mógłbym od ciebie żądać czegoś takiego.
                -Dziękuję. – Całuję go w policzek i czuję jak momentalnie sztywnieje. – Mam tego więcej nie robić? – pytam.
                -Zawsze tak na to reagowałem. Nie mogę się przyzwyczaić do tego, że nie mogę zrobić nic więcej. Lepiej trzymajmy dystans, bo w pewnym momencie mogę zrobić coś co na pewno ci się nie spodoba.
Perspektywa Nialla
                Sam nie wiem co czuję. W głowie mam mętlik. Okropnie cieszę się, że mam przy sobie Victorie, ale z drugiej strony strasznie cierpię. Nie tak łatwo jest zapomnieć o tych wszystkich chwilach spędzonych razem. Najgorsze jest to, że dotyk, który ona uważa za niewinny dla mnie jest zaproszeniem na coś więcej. Czasami niemal w ostatniej chwili uświadamiam sobie, że przecież nie mogę skosztować jej ciemnoczerwonych ust. Tak samo dzieje się teraz, kiedy wskoczyła na moje biodra. Jedyne o czym myślałem to o tym, aby przyprzeć ją do ściany i zacząć namiętnie całować. Jestem z siebie dumny, że mimo wszystko udało mi się od tego powstrzymać. Co prawda atmosfera później stała się nieznośnie napięta, ale przynajmniej zapobiegłem katastrofie. Później kiedy wtuliła się we mnie z całej siły moje serce zaczęło bić niebezpiecznie mocno. Na szczęście w takiej chwili jedyne o czym myślę to o tym, aby przestała się smucić. Niestety składa pocałunek na moim policzku, a moje opanowanie szlak zaczyna trafiać.
                Czasami kiedy w nocy nie mogę spać myślę o niej. Wiem, że wiecznie nie będzie tu mieszkać. Okropnie się boję tej chwili kiedy podziękuje mi za pomoc i odejdzie. Nie wiem co wtedy zrobię. Obecnie budzę się z myślą o tym, że znów ją dziś zobaczę, a później? Czy moje życie nadal będzie miało sens? Na szczęście mam jeszcze chłopaków i fanów dla których jestem ważny, ale uwaga Victorii jest dla mnie sto razy ważniejsza. To ona jest tą jedyną osobą, która sprawia, że wszystko nabiera kolorów. Miałem ogromne szczęście, że ją spotkałem.
                Nadal ją kocham. Nie wiedziałem, że to jest możliwe, ale moje uczucie jeszcze bardziej wzrosło.

24 komentarze:

  1. *____* (<----- wyraża więcej niż 100 słów)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie, Niall nie wie co zrobi jak Victoria odejdzie, a ja nie wiem co zrobię jak ono się skończy :c Fajnie, że Tori zostaje, ciekawe co z tego wyniknie, może przypomni sobie wszystko albo zakocha się w nim jeszcze raz *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Z deszczu pod rynnę. Osobno źle.Razem jeszcze gorzej. Oby "to" się szybko wyjaśniło. jeśli Vicky się w nim znów nie zakocha, to ja nie wiem co będzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu!!! Nawet nie wyobrażasz sobie jak ja mocno kocham to opowiadanie <3 Błagam pisz szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko kocham to !!!!! Niech Torii dostanie nagłego olśnienia już nie mogę się doczekać następnego rozdziału pisz szybko proszę *___*

    OdpowiedzUsuń
  6. nie spodziewałam się że tak szybko dodasz... święta i te sprawy :D
    rozdział jak zawsze... mam nadzieje że wszystko sie im w końcu wyjaśni i jej uczucia się zmienią no i wrócą do siebie, na to czekam... znając Ciebie wszystko jest możliwe, nie wiadomo czym nas zaskoczysz :D
    do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwww<3
    To opowiadanie jest boskie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cuuuuuuuudo. ♥
    Zazdroszczę Ci, wiem mówię to po raz 1939302018483, ale no zazdroszczę! Piszesz tak genialnie, w dodatku stać Cię na takie długie rozdziały. Nie wiem kiedy znajdujesz na to czas, jesteśmy w tym samym wieku, w 1 klasie szkoły średniej, ja nie mam czasu nawet pomyśleć o swoich blogach dobrze, a Ty ciągle piszesz. Nie, żeby mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie! :3
    Jej, mam wrażenie, że ona albo odzyska pamięć, albo ponownie się w nim zakocha. Są tacy słodcy. ♥
    Poza tym sama mówiła, że ufa tylko jemu, chce żeby to właśnie on pokazał jej jak żyła w Londynie, to o niego tak strasznie się martwiła, to jego chciała rysować, to do niego, a to się przytula, a to coś. :)
    Mam wrażenie, że każdy kolejny rozdział jest lepszy i dojrzalszy. Choć nie wiem jak to możliwe!

    I mam prośbę. Ten cholerny blogger nadal wyświetla mi, że ostatni wpis dodałaś 3 tygodnie temu. Mogłabyś mnie jakoś informować o nowych postach? Nie wiem, na moim blogu w spamie/ pytaniach na przykład. Byłabym wdzięczna. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest piękny <3 serce mi się kraja jaj czytam perspektywę Nialla :( Niech ona sobie wszystko przypomni błagam ! Jest mi go strasznie szkoda. Ale ogółem to sprawia że chce się czytać dalej. Jestem mega ciekawa co będzie dalej. Życzę ci weny, weny i dobrego samopoczucia bo to też chyba wpływa na chęć pisania xD / Lulu
    Ps. Jeszcze raz napiszę że rozdział jest niesamowity ! Uwielbiam cię dziewczyno <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski ! Uwielbiam to opowiadanie ☆____☆

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny! Zabrakło mi języka w gębie. Czasem jak czytam twoje opowiadania, to odchodzi mi chęć na pisanie swojego, bo wiem że nigdy nie dorównam tobie.

    OdpowiedzUsuń
  12. No, to wreszcie się zebrałam, aby Ci sibunąć jakiś komentarz XD
    I od razu przepraszam, że tak późno, ale miałam już dawno wstawić na "Dangerous Darkness", a się trochę z nim zasiedziałam :)
    No co ja mogę, jak ja nic nie mogę? Normalnie się rozpływam pod dziełami, które wychodzą spod Twoich rąk :**
    Daj, podziel się, albo w ogóle zamień, bo chciałabym pisać tak jak ty XD
    Tak lekko :)
    Wszystko fajne, spójne, przyjemnie i płynnie się czyta :)
    Tylko po rękach całować xx

    OdpowiedzUsuń
  13. no po prostu nie moge wyjsc z podziwu,tyle akcji wj ednym rozdziale przytulasy,calusy awwww czekam na kolejny rozdzial i moment kiedy Vicki odzyska pamiec ;DD

    OdpowiedzUsuń
  14. Uuu ale się cieszę,że w końcu napisałaś co czuje i myśli Niall :D Teraz tylko czekam z niecierpliwością co będzie dalej :) Rozdział jak najbardziej udany i fajny ;) i oczywiście czekam na to kiedy Vicki odzyska pamięć :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rozdział :D Od wczoraj czytam twojego bloga i już przeczytałam bo strasznie mnie wciągnął :) Czekam na następny rozdział ;]

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej. Wpadłam na tego blogi przypadkiem. W ogóle nie spodziewałam się że mnie zaciekawi, ot kolejny blog, kolejnej autorki. Kiedy je czytam wszystkie są do siebie podobne. Przeczytałam pierwsze kilka rozdziałów. Po chwili chciałam wyłączyć tą stronę. I tak zrobiłam. Włączyła tv ale cały czas myślami byłam na tym blogu. Wciągnął mnie do tego stopnia że cały czas w mojej głowie było pytanie ´ co działo się dalej? ´. Po chwili znowu tu weszłam i czytałam. Akcja naprawdę mnie wciągnęła, a twoje pomysły są oryginalne. Teraz bardzo rzadko można trafić na blogi którego autorka ma ogromny talent do pisania. Przeżywała emocje bohaterów i wyobrażałem sobie że widze całą akcje tak jakbym stała obok. Główna bohaterka którą sama wykreowałaś jest bardzo ciekawą postacią i ma wyjątkowy charakter. Skończyłam tego blogi czytać przed chwilą i nadal nie mam dosyć. Troche się rozpisałam i do tego pisze z telefonu więc już kończę. Pozdrawiam i życzę weny. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  17. super rozdzial czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG!!! GENIALNE!!! Czekam na nn z niecierpliwością, uwielbiam Twoje opowiadania. Na 1 rozdział Taken też czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział, żałuje, że wcześniej nie znalazłam tego bloga, uwielbiam Twoje opowiadania i Twój sposób pisania :)

    Zapraszam:
    http://same-mistake-again-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. jeeejć no to już 2 tydzień i nic nie ma cholercia... tęsknie za tym opowiadaniem dodaj następny prosze <3

    OdpowiedzUsuń
  21. CUDOWNY!!! Kiedy następny?? <3+ Zapraszamy na naszego bloga ;) http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, to bardzo wiele dla mnie znaczy xx