„Strach to czasem brzydka rzecz. Nie pozwala ci doznawać
najpiękniejszych chwil.Będzie Twoim przekleństwem, jeśli go nie
pokonasz.”
Federico Moccia
- Trzy metry nad niebem
~29 wrzesień~
Perspektywa Nialla
Z poprzedniego wieczoru jedyne co pamiętam
to to, że załamany wyszedłem z domu. Gdyby Victorii przypomniało się, że mnie
nie ma zostawiłem liścik, w którym okłamałem ją pisząc, że jestem na próbie.
Tak naprawdę połowę dnia spędziłem w pubie z ciągle zapełniającymi się kuflami
piwa, a później poszedłem na imprezę. Miałem nadzieję, że jakimś cudem uda mi
się poznać dziewczynę, która do tego stopnia zawróci mi w głowie, że zapomnę o
niejakiej pannie Star. Niestety gdzieś w podświadomości wszystkie porównywałem
właśnie do niej i wychodziły naprawdę blado. Zrezygnowany zacząłem okupywać bar,
przy którym chyba spędziłem resztę wieczoru. Nawet nie wiem kiedy straciłem
kontakt z rzeczywistością. Najważniejsze, że wróciłem do domu. Nie mam pojęcia
jakim cudem ona leży w moich ramionach, ale staram się wykorzystać te chwilę
najlepiej jak tylko mogę. Kto wie czy kiedykolwiek nastąpi okazja do bezkarnego
przyglądania się jej.
Choć czuję okropny ból głowy, a w gardle suchość to nie staram się
wyplątać z jej dość silnego uścisku. Nie potrafię napatrzeć się na to jak
delikatni rozchyla swoje malinowe usta, które jeszcze nie tak dawno bez żadnych
zahamowań mogłem całować kiedy tylko miałem na to ochotę, w dodatku byłem
pewien, że wszystkie moje uczucia są odwzajemnione, a teraz? Żyję w strachu, bo
wiem, że pewnego dnia wyjedzie, a w moim sercu znów zagości pustka, wiem, że to
mnie zniszczy, ale przecież nie mogę jej trzymać przy sobie na siłę. Nie
mógłbym znieść świadomości, że jest nieszczęśliwa. Muszę dać jej szansę na nowe
życie. Nie ważne, że to będzie wiązało się z pożegnaniem jej i ogromnym bólem.
Właśnie na tym polega bezgraniczna i najczystsza miłość. Robisz wszystko żeby
drugiej osobie było dobrze nie zważając na to, że ty będziesz się czuł
okropnie. Cieszę się, że chociaż przez jakiś czas mogłem być w prawdziwym
związku. Nie takim, w którym liczy się jedynie kontakt fizyczny. Nasza miłość
była przepięknym uczuciem i była na tyle trwała, że mimo, iż przestała tlić się
u jednej osoby, to u mnie nadal jest aktywna.
Obserwuję jak delikatnie porusza się i mruczy coś pod nosem. Zaciska
powieki po to tylko abym za chwilę mógł podziwiać jej szarobłękitne tęczówki.
Zawsze mówiłem, że podobają mi się zielone i brązowe oczy. W moich marzeniach
przeważnie pojawiała się ich posiadaczka, ale kiedy zobaczyłem Victorię i
powoli zacząłem się w niej zakochiwać zrozumiałem, że nie ważny jest wygląd, a
jedynie to co człowiek ma w środku. Szybko pokochałem szaroniebieski kolor i to
właśnie on stał się moim faworytem.
-Dzień Dobry. – mówi dziewczyna lekko zachrypniętym głosem.
-Witaj. – odpowiadam lekko uśmiechając się na widok jej nadal zaspanej
twarzy, której żaden szczegół nie jest mi obcy.
-Pewnie nic nie pamiętasz. – stwierdza zadziwiając mnie.
-Dokładnie. Może będziesz tak uprzejma i powiesz mi co się stało.
-Gdzieś byłeś i się upiłeś. Czekałam na ciebie, a kiedy wróciłeś
doprowadziłam cię do salonu.
-Czekałaś na mnie? – Naprawdę w tej chwili chciałbym widzieć swój wyraz
twarzy. Czyżby choć trochę zależało jej na mnie?
-Tak. Okropnie się martwiłam. Nie było cię 14 godzin 17 minut i 5
sekund. Zaczęłam się bać, że kiedy otworzę drzwi okaże się, że leżysz tam
całkowicie poobijany, tak jak ostatnio. – Przejęcie i strach wyraźnie są
wypisane na jej twarzy. Wcześniej w ogóle nie myślałem o tym, że kiedy uciekłem
i wróciłem do nich mogłem wystraszyć ją swoim wyglądem. Tym bardziej, że byłem
uznany za zmarłego.
-Przepraszam. Musiałem odreagować.
-Wiesz, że niektórzy odreagowują rzucając jakimiś rzeczami. To na pewno
jest o wiele zdrowsze. Chyba jesteś na tyle duży, że nie muszę ci mówić jak
bardzo alkohol szkodzi zdrowiu.
-Święta się odezwała. A ty niby nigdy się nie upiłaś.
-Oczywiście, że się upiłam, ale Niall ja się boję, że to się będzie
powtarzać. Ja nie chcę żebyś siebie niszczył. Błagam zrób to dla mnie. – W tej
chwili naprawdę miałem wrażenie, że doskonale wie o mocy swoich słów.
-Czy mi się wydaję, czy ty mnie lubisz? – Momentalnie jej wyraz twarz
się zmienia na bardziej pogodny.
-Wczoraj zapytałeś mnie o to samo.
-Co odpowiedziałaś?
-Nie powiem. Trzeba było nie upijać się do takiego stopnia.
-Wtedy nie miałbym odwagi się o to zapytać.
-Jak to skoro właśnie to powiedziałeś, a nie wydajesz mi się pijany?
-Dobra poddaje się. Możesz powiedzieć mi chociaż o czy jeszcze mówiłem.
Jeśli mam się palić ze wstydu to z czegoś o czym wiem.
-Wyznawałeś mi miłość. – mówi krótko i zadziwiająco lekkim tonem.
-Cholera. – szepcze i ze zdziwieniem czuję jak robi mi się gorąco, a
moje policzki przybierają czerwony kolor. Oczywiście, żeby jeszcze pogorszyć
sytuację Victoria zauważa to i szeroko się uśmiecha.
-Spokojnie nie ma się czego wstydzić. Wiem to wszystko od bardzo dawna.
– Delikatnie gładzi mnie po twarzy, a ja mam wrażenie, że właśnie umarłem i
trafiłem do prawdziwego raju. Nie chcę aby ta chwila się skończyła. Błagam
niech traw wiecznie! – Na pewno cię suszy, a jak zwykle mam opóźniony zapłon i
trzymam cię tu niepotrzebnie. – Mam ochotę zaprotestować, ale niby w jaki
sposób mam ją zatrzymać. Nie powiem jej wprost, że najchętniej nie
wypuszczałbym jej z ramion, bo już dość mocno się ośmieszyłem.
~*~
Perspektywa Victorii
Słysząc jakieś dziwne dźwięki dochodzące z łazienki szybko przyciszam
telewizor. Okazuje się, że to biorący prysznic Niall zaczął śpiewać i to dość
głośno. Jego barwa głosu jest ciepła i czysta dlatego nawet nie wiem kiedy z
uśmiechem zamykam oczy i zaczynam wsłuchiwać się w słowa piosenki.
(…)
*Now she’s feeling so low since she went solo
Hole in the middle of my heart like a polo
And it’s no joke to me
So can we do it all over again?
If you’re pretending from the start like this,
With a tight grip, then my kiss
Can mend your broken heart
I might miss everything you said to me
And I can lend you broken parts
That might fit like this
And I will give you all my heart
So we can start it all over again
Hole in the middle of my heart like a polo
And it’s no joke to me
So can we do it all over again?
If you’re pretending from the start like this,
With a tight grip, then my kiss
Can mend your broken heart
I might miss everything you said to me
And I can lend you broken parts
That might fit like this
And I will give you all my heart
So we can start it all over again
(…)
Kiedy
zrozumiałam o czym jest tekst piosenki momentalnie otworzyłam oczy. Właśnie w
tym tkwi cały problem. Dlaczego wcześniej nie zauważyłam tak prostej rzeczy?
~*~
-Niall,
ja chciałabym cię o coś prosić. Jeśli się nie zgodzisz to trudno, ale muszę cię
o to zapytać.
-Słucham?
-Słyszałam
jak śpiewasz i słowa tej piosenki sprawiły, że coś sobie uświadomiłam. Niall ja
chcę zacząć od nowa.
-Nie do
końca cię rozumiem.
-Wczoraj
dokładnie opisałeś mi jak to jest być zakochanym i czym w ogóle jest miłość. To
było naprawdę coś niesamowitego i ja chciałabym mieć tego choć namiastkę.
-Jeśli
chcesz wyjechać to powiedz to wprost. Ja postaram się dać sobie radę.
-Właśnie
wręcz przeciwnie. Ja chciałam cię prosić o to, abyś pomógł mi przywołać te
chwile, które już były. Fajnie gdyby one sprawiły, że całkowicie odzyskam
pamięć, ale skoro nie to przynajmniej będę miała te chwilę, które ty mi dasz.
Rozumiesz o co mi chodzi?
-Niezbyt.
-Chcę
żebyśmy robili to co kiedyś. Przyjaźnili się, szczerze rozmawiali, wychodzili
na zakupy. Chcę się poczuć tak jak dawniej. – Widzę jak jego twarz od razu
jaśnieje, a ja wiem, że zrobiłam dobrze.
-Wiesz,
na początku musielibyśmy się nienawidzić. Znaczy tu bardziej chodzi o ciebie,
bo ja nigdy nie żywiłem do ciebie takich uczuć.
-Słyszałam,
że nie było pomiędzy nami kolorowo, ale żeby aż tak?
-Wierz
mi dziewczyna, której wejdzie się podkreślam przez przypadek do łazienki jest
zdolna do wszystkiego.
-Jeśli
powiesz, że byłam wtedy naga to uduszę cię.
-Skądże,
wcale nie byłaś naga. – mówi to poważnym tonem, ale unosi dwa skrzyżowane
palce.
-Nie
wierzę! Kłamiesz!
-Serio!
Nawet nie śmiałbym kłamać. Skoro już wiesz dlaczego mnie nie lubiłaś, to może
przeskoczmy już na etap przyjaźni.
-O nie!
Nie ma mowy! To by było wbrew temu co się zdarzyło naprawdę. Musiał być jeszcze
jakiś powód mojej nienawiści.
-Denerwowało
cię to, że wiecznie byłem radosny i śmiałem się ze wszystkiego co choć w małym
stopniu było śmieszne.
-Przecież
to jest chore, jak można kogoś za to nie lubić!
-Dla
kogoś kto serdecznie dość ma życia to było logiczne.
-Było
ze mną aż tak źle?
-Dobrze
to ukrywałaś.
-Ale ty
cudowny Niallu szybko to odkryłeś?
-Oczywiście.
– Na jego twarzy pojawia się jeden z piękniejszych uśmiechów na świecie.
~*~
-Cholera jasna. – niemal wykrzykuję i upuszczam paczkę chipsów
cebulowych. – Niall, czy ty jesteś jakiś upośledzony? Po co go tu wpuściłeś? –
pytam się wskazując na mojego ojca, który nawiasem mówiąc wcale nie jest
podekscytowany, czy chociażby w małym stopniu zadowolony z tego, że mnie widzi.
No Victorio, czas przygotować się do wojny.
-Nie wiedziałem, że to on. – mówi chłopak spuszczając głowę.
-Pakuj się młoda damo wracamy do domu.
-Nie zaciągniesz mnie tam nawet siłą. – mówię z zaciśniętymi zębami.
Nienawidzę kiedy ktoś odzywa się do mnie tak władczym tonem.
-Chyba nie chcesz do końca życia siedzieć Niallowi na głowie. – Widzę,
że stara się znaleźć mój słaby punkt.
-Oczywiście, że nie chcę, ale to nie zmienia faktu, że nie wracam do
domu.
-Wiesz Max na ciebie czeka.
-Jakoś nie zauważyłam, aby specjalnie chciał się ze mną skontaktować.
Poza tym ma Martę, ja mu do szczęścia nie jestem potrzebna. Przestań w końcu
wymyślać te śmieszne argumenty, bo i tak nic nimi nie zdziałasz. Nie wracam.
Koniec, kropka, the end. Jestem już dorosła i mogę robić to co chcę.
-To, że jesteś dorosła nie zmienia faktu, że nadal jestem twoim ojcem.
Przemyśl to. Będę w naszym starym domu. – Specjalnie podkreśla, że obecnie już
tam nie mieszkamy. – Jeśli tylko zmienisz zdanie to przyjdź tam. Będę czekał.
Jeśli nie to na pewno znów się tu pojawię.
-I co mi zrobisz. Znów zaczniesz wymyślać, że wszyscy bardzo za mną
tęsknią? Wierz mi wcale nie jestem wrażliwa na takie rzeczy.
Dalej mnie nie słuchając odwraca się i idzie w kierunku wyjścia. Z ulgą
wypuszczam powietrze. Mam nadzieję, że nie było widać tego jak bardzo przejęłam
się jego niespodziewaną wizytą. Ten człowiek niejeden raz udowadniał, że jeśli
czegoś bardzo chcę to najczęściej to dostaję. Boję się, że nie wygram tej
bitwy.
-Cholera musimy coś wymyśleć. – mówię kiedy Niall z wystraszoną miną
wraca do salonu. Ciszę przerywa jedynie śmiech ludzi dochodzący z telewizora
oraz tykający zegar, który jeszcze niedawno był dla mnie obiektem ogromnego
zainteresowania. – Masz może jakiś pomysł? – pytam. Widząc jego bladą twarz
czuję lęk. – Niall? Wszystko w porządku? O co chodzi?
-To nic takiego. Po prostu bardzo mnie zaskoczył.
-Przecież wiesz, że nie pojadę.
-On jest w stanie wymyśleć coś
co skłoni cię do zmiany zdania.
-Niemożliwe. Pamiętaj, że to
właśnie po nim odziedziczyłam ten upór. W końcu znalazł swój swojego. Zresztą
nie rozmawiajmy już o tym. Ważne, że sobie poszedł, bo powoli zaczął tak mnie
wkurzać, że bliska byłam rzucenia się na niego. Nie wiesz przypadkiem gdzie
mogłabym znaleźć jakąś pracę dorywczą.
-Nie ma takiej opcji. Nie
będziesz pracować. Ja mam dość pieniędzy, wystarczy dla nas dwóch.
-Niall, ja tak nie mogę. Już nie
chodzi o to, że strasznie źle czuję się z tym, że zwaliłam ci się na głowę, to
nie mogę wiecznie być od ciebie uzależniona. Jestem już dorosła. Muszę być
odpowiedzialna. Nie chcę żeby potem w przyszłości okazało się, że nie dam sobie
z niczym rady.
-OK, ale pod warunkiem, że
będziesz się jeszcze kształcić. Nie spędzisz reszty życia pracując jako
kelnerka, czy sprzątaczka.
-Tylko, że ja nie wiem co
chciałabym robić w życiu.
-Ale za to ja wiem.
-Nie uważasz, że to trochę
pokręcone? Czasami wydaję mi się, że ty znasz mnie lepiej niż ja siebie.
-Być może to prawda, ale
pamiętam, że zawsze powtarzałaś, że najchętniej przyszłość związałabyś z
malowaniem. Tu w Londynie masz nieograniczone możliwości.
-To by było piękne. – stwierdzam
rozmarzona.
-No i widzisz. Kiedyś
przypadkiem znalazłem parę kursów, które trwają bodajże 3 lata, ale dają ci
certyfikat, który upoważnia cię do tego, że możesz zamieszczać swoje prace, w
różnego rodzaju galeriach.
-Przypadkiem znalazłeś? –
Uśmiecham się do niego szeroko.
-No dobra. Kiedy mi o tym
powiedziałaś zacząłem trochę szperać w Internecie.
-Bo chciałeś mnie zatrzymać przy
sobie.
-Wychodzi na to, że nie tylko ja
cię tak dobrze znam. – Spogląda na mnie jakby lekko zawstydzony.
~*~
Po zaledwie czterech godzinach
snu budzę się. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę dłużej spać, choć jestem
naprawdę wyczerpana. Wczorajszego wieczoru przekopałam chyba cały Internet z
ofertami prac. Na szczęście udało mi się znaleźć parę perełek.
-Niall?
-Tak kochanie?
-Nie rozpędziłeś się przypadkiem
za bardzo? – pytam unosząc brew. Nie wiem dlaczego ale bardzo mnie ugryzło to w
jaki sposób mnie nazwał.
-Mieliśmy zacząć od nowa.
-Tak, ale nie w taki sposób.
Chodziło mi o to, aby otrzymać od ciebie cząstkę mojego dawnego życia. Ani
przez chwilę nie myślałam o tym, że moglibyśmy do siebie wrócić. Wiem, że być
może miałeś nadzieję, ale to w ogóle nie wchodzi w grę.
-Tak. Wiem. Nic z tego nie
będzie, ale przecież mówienie do siebie w taki sposób to nic wielkiego. – mówi
ze spuszczoną głową.
-Może dla ciebie tak, ale ja mam
całkowicie odmienne zdanie.
-OK. Przepraszam. Chciałaś coś
ode mnie?
-Próbowałam cię namalować. Udało
mi się, ale chyba trochę odbiega to od oryginału. Chciałabym spróbować jeszcze
raz.
-Skoro tak bardzo ci na tym
zależy. – stara się zdobyć na poważny ton, ale na jego twarzy pojawia się cień
uśmiechu.
Idziemy do „mojego” pokoju.
Chłopak siada na łóżku. Wśród moich obrazów znajduję ten, który przedstawia
jego twarz. Muszę przyznać, że nie wyszło źle. Z wyjątkiem oczu, których barwa
jest taka piękna, a mimo to nie mogę za nic w świecie jej uchwycić.
Na początek próbuję go
naszkicować. Posłusznie siedzi nieruchomo, w ogóle nie odzywając się. Widzę jak
śledzi to co robię. Muszę przyznać, że trochę mnie to krępuję. Po chwili
okazuję się, że rysowanie go jest trudniejsze kiedy mam go przed sobą niż gdy
robiłam to z pamięci. Wzdycham głęboko.
-Co jest? – pyta cicho.
-Coś źle mi wychodzi. Nie wiem
dlaczego. Nie mogę uchwycić linii twojej szczęki. – Znów próbuję to zrobić.
Niestety z marnym skutkiem. – Mam pomysł. – Odkładam szkicownik i podchodzę do
niego. Widzę jak jego oczy odrobinę rozszerzają się ze zdziwienia, a on zastyga
w oczekiwaniu. – Mogę cię dotknąć? – pytam unosząc dłoń. Niektórym to pytanie
może wydawać się śmieszne, ale w tamtej chwili czułam się tak zażenowana, że
nie panowałam nad tym co robię i mówię. Chłopak skinieniem głowy pozwala mi na
to. Niepewnie unoszę dłonie i delikatnie kładę je na jego policzkach. Czuję
jego delikatny zarost. Zaczynam gładzić linię jego szczęki. Badam jej każde
załamanie, tak abym mogła przenieść je na papier. Potem przenoszę się na
skronie, które też bardzo ciężko było mi namalować. Czuję się jak
zahipnotyzowana, ale kiedy budzę się z czaru zauważam, że oboje mamy
przyśpieszone oddechy. Moje policzki pokrywają się różem kiedy szybko od niego
odskakuję.
Jak gdyby nigdy nic wracam do
szkicownika. Po drodze robię parę głębokich wdechów, aby się uspokoić i przy
okazji pomyśleć: Co tam właśnie do cholery się stało?
~*~
-Gotowe. – szepcze uśmiechając się do
siebie. To było naprawdę trudne. Pierwszy obraz wyrzuciłam. Nie mogłam patrzeć
na to jak kolor jego oczu jest całkowicie odmienny. Postawiłam na ołówek,
któremu nie były potrzebne barwy.
-Mogę zobaczyć? – pyta chłopak,
który przez całą godzinę nie dekoncentrował mnie tylko siedział cicho.
-Oczywiście. – Podaję mu
szkicownik.
-WOW!!! To wygląda jak zdjęcie.
Każdy szczegół, w dodatku te cienie. Twój talent jest tak ogromny, że gdybyś
tylko spróbowała go zignorować nie dałbym ci spokoju.
-Tylko to potrafię robić, więc
musze się na tym skupić.
-Zapomniałaś jeszcze o jednym.
-O czym?
-O tym, że potrafisz grać.
-Ja? Na czym?
-Na nerwach. – Wybucha śmiechem.
Naprawdę myślałam, że chodzi mu o jakiś instrument.
-Ty gnido!!! – krzyczę i uderzam
go w ramię.
-Błagam! Nie bij! Będę już
grzeczny. – Spogląda na mnie z niewinną miną, a w jego oczach zaczynają lśnić
łzy.
-Matko! Jak ty to robisz?
-Niby co?
-Płaczesz na zawołanie.
-Nie prawda. – Jego mina staję
się bardziej niewinna co jak sądzę oznacza, że doskonale wie o czym mówię. –
Mogę zobaczyć resztę? – Głową wskazuję na przedmiot, którzy trzyma. Zastanawiam
się chwilę. O ile pamiętam nikt nie miał dostępu do moich szkiców. Nie licząc
tych pojedynczych, które oglądała moja mama, Max i czasami Magda. Mimo to
zgadzam się. Sama wcześniej nie miałam odwagi obejrzeć go.
-Niall tylko nie zdziw się jak
zemdleje, albo będę się dziwnie zachowywać, ale tam znajduję się więcej rzeczy
niż pamiętam, że malowałam.
-Czy mam to rozumieć tak, że coś
namalowałaś, ale nie wiesz co.
-Dokładnie.
-OK. w takim razie zaczynajmy.
-Tylko od początku.
-Nie ma sprawy. – Zamieram w
oczekiwaniu, kiedy jego ręka sięga do kartek i otwiera pierwszą stronę. Okazuję
się, że to nie kto inny jak moja mama. Szeroko uśmiechająca się do mnie.
Doskonale pamiętam kiedy to namalowałam. Akurat kupiłam nowy szkicownik i nie
miałam pojęcia co namalować. Pobiegłam do mamy, akurat była w kuchni i
wstawiała ciasto do piekarnika. Stwierdziła, że i tak będzie musiała czekać
godzinę, więc z przyjemnością zapozuję mi. Na wspomnienie tego wiosennego dnia
coś ściska mnie w gardle. Nadal nie do końca dochodzi do mnie to, że jej już
nie ma.
-Wszystko w porządku? – pyta
Niall.
-Tak. Jest OK. – Zdobywam się na
uśmiech i wzdycham głęboko. – Proszę. Następne.
Następna kartka przedstawia
dziewczynę o delikatnych rysach i czarnych włosach. Na sobie ma białą sukienkę
bez ramiączek z jej pleców wyrastają skrzydła bardzo przypominające te należące
do motyla. Ten obrazek zauważyłam na którymś z zeszytów w sklepie po powrocie
do domu musiałam to narysować.
Później widzę kwiatek i malutką
dziewczynkę ze szpiczastymi uszami wychodzącą z niego. Przypomina elfa, ale
wiem, że to Calineczka. Włączyłam telewizor i akurat ją zobaczyłam. Nie wiem
czemu, ale bardzo mi się spodobała. Od razu sięgnęłam po szkicownik.
Kartka idzie w ruch, a przede
mną pojawia się twarz Maksymiliana ubranego w garnitur. Kiedy wykonywałam ten
obraz musiałam bardzo się śpieszyć, bo spóźnilibyśmy się na rozpoczęcie roku.
Po obejrzeniu paru następnych
dzieł wstrzymuję oddech. Wiem, że reszta będzie mi kompletnie obca i nieznana.
Rozpoznam w nich mój styl, ale nic poza tym. Najpierw widzę oczy. Szare i
błyszczące. Widziałam je już nie raz, ani nie dwa. Najczęściej w jego oczach
pojawiało się to kiedy widział Martę.
Później widzę potężne pnie
drzew oraz pojedyncze wystające korzenie. To miejsce również jest mi bardzo
dobrze znane. To właśnie tam najczęściej rysowałam i spotykałam się z Maxem.
Mój park.
Widząc kolejny szkic czerwienie
się lekko. Widnieje na nich bardzo przybliżony obraz ust należących do Nialla.
Słyszę jak chłopak uśmiecha się. Na następnej kartce możemy zobaczyć jego oczy,
a jeszcze dalej nos, a nawet włosy. W końcu dochodzimy do momentu gdzie jego
twarz ukazana jest w całości. Do końca szkicownika nie ma niczego innego jak
jego. Zaczynam powoli zastanawiać się, czy naprawdę go kochałam, czy nie miałam
na jego punkcie obsesji.
-Najwyraźniej bardzo lubiłaś
mnie malować. – stwierdza chłopak zamykając przedmiot i podając mi go. Gdyby
tylko widział te wszystkie obrazy, które próbowałam stworzyć już po powrocie do
Polski pomyślałby, ze oszalałam.
-Chyba tak. – mówię.
-Czasami zastanawiam się, czy
naprawdę mnie kochałaś. – mówi smutnie.
-Dlaczego?
-Wszystko co robiłaś właśnie na
to wskazywało, ale nigdy tego nie powiedziałaś.
-Nie wiedziałam. Tylko dlaczego?
Przecież te wszystkie obrazy i w ogóle.
-Jesteś naprawdę bardzo
skomplikowaną osobą. – Uśmiecha się do mnie.
-Raczej popieprzoną.
-Nie. Ty po prostu bałaś się.
Myślałaś, że popełnisz ten sam błąd co z Damianem. Uważałaś na to aby nie
powiedzieć nie prawdy. Nie chciałaś wyznawać tak silnych uczuć niewłaściwej
osobie.
-To wszystko jest tak
skomplikowane, że chyba zacznę się modlić o powrót pamięci.
-Może i jest trudno, ale
przynajmniej nie pamiętasz tego wszystkiego. Cieszę się, że już nie cierpisz.
-Ja nie cierpię! A niby to
ciągłe dopytywanie się o rzeczy, które przecież powinnam wiedzieć! Każdego
wieczoru kiedy idę spać myślę co też takiego złego zrobiłam, że tak się to
wszystko potoczyło, ale oczywiście nie dostaje odpowiedzi. Przecież niczego nie
pamiętam! – Wychodzę trzaskając drzwiami. Nie wiem jak było wcześniej, ale na
pewno nie tak źle jak wcześniej.
~30 wrzesień~
Perspektywa Victorii
Przestaję już zwracać uwagę na
to, że pada deszcz, a ja jestem już cała mokra. Przynajmniej nie widać głupich
łez, które nawet nie wiem kiedy zaczęły wzbierać w moich oczach. Zdenerwowana
mocno nakładam kaptur na głowę i przyśpieszam kroku. Idę do parku, obok którego
przejeżdżaliśmy jadąc na lotnisko. Nic nie poradzę, że takie miejsca pełne
zieleni sprawiają, że czuję się spokojniejsza. Nawet teraz kiedy niektóre
liście zmieniły już barwę.
Siadam na mokrej ławce. Zresztą
nie robi mi to już większej różnicy. Wszystko jest wilgotne. Wyciągam z kieszeni
telefon i mocno uderzając w ekran wybieram numer telefonu, który w moim
poprzednim życiu, którego nie pamiętam na pewno w życiu nie wybrałabym.
-Vicky. Jak dobrze, że dzwonisz.
Martwię się o ciebie, a Max nie chcę mi powiedzieć gdzie jesteś.
-Daruj sobie OK. Masz ogromne
szczęście, że nic nie pamiętam, ale powinieneś od razu powiedzieć mi prawdę. To
było bezczelne wykorzystywać moją tragedie do własnych celów. Właśnie w taki
sposób chcesz zdobyć moje zaufanie? Chyba już raz przekonałeś się, że kłamstwo
ma krótkie nogi.
-Oczywiście, że chciałem ci
powiedzieć, ale nie od razu. Musiałem być pewien, że znów jesteśmy
przyjaciółmi.
-Tak się nie da! Czy ty to
kiedyś pojmiesz! Gdybym od ciebie dowiedziała się wszystkiego, to na pewno
starałabym się zrozumieć, a w tej chwili nie wiem, czy naprawdę chcesz naszej
przyjaźni, czy czasem znów nie chcesz mnie wykorzystać. Ot tak, dla rozrywki.
-Przecież wiesz, że ja nigdy…
-Jakoś wcześniej nie miałeś
żadnych hamulców. Już nie mówię o tym, że byliśmy parą, ale także przyjaciółmi,
którzy znają się od zawsze.
-Ja to naprawię. Nie wiem
jeszcze jak, ale na pewno.
-Zobaczymy. – Rozłączam się i
wzdycham. Czuję jak po mojej twarzy płyną kropelki wody. Jak na złość przybyły
nowe chmury, które sprawiły, że niebo jest jeszcze bardziej ponure.
-Wiedziałem, że tu będziesz. –
po paru minutach odzywa się jakiś głos.
-Co? Skąd? – pytam zdziwiona
widząc blondyna.
-Już raz nam się tak zgubiłaś.
Byłaś w parku. Co prawda to nie ja wtedy cię znalazłem, ale najważniejsze, że
to przydało się. Chyba bardzo lubisz takie miejsca? – Bardziej stwierdził niż
zapytał. Bez wątpienia znał mnie lepiej niż ja sama siebie.
-Przecież wiesz.
-Jeśli jutro będzie ładna pogoda
to zabiorę cię do pewnego pięknego miejsca, które pewnie pamiętasz.
-Skoro zabrałeś mnie tam
wcześniej to jakim cudem mam je pamiętać.
-Bo byłaś tam zanim mnie
poznałaś.
-Nie rozumiem.
-Wszystko ci wytłumaczę później.
Teraz choć, bo znów się rozchorujesz.
-Wtedy byłam chora?
-I to bardzo. Jeśli się nie mylę
to tydzień nie wychodziłaś z łóżka. Czuliśmy się za to odpowiedzialni, dlatego
przynosiliśmy ci najróżniejsze czekoladki i upominki, ale po pewnym czasie tak
cię to irytowało, że zakazałaś nam wstępu do pokoju.
-Szczerze? Bez problemu potrafię
wyobrazić sobie co takiego robiliście. Na sto procent to właśnie ty wyżerałeś
wszystkie czekoladki. – Wstaję z ławki i podchodzę do niego. Okrywa mnie kocem,
którego wcześniej nie zauważyłam.
-No widzisz. Jednak nie tylko ja
tak dobrze cię znam. Przepraszam za to co było wcześniej.
-Już mi przeszło, więc spoko.
-Cieszę się.
~*~
~3 listopad~
-Niall to pierwszy dzień. Nie
mogę iść sobie na wagary. – mówię siedząc w jego samochodzie. Początkowe plany
były takie, że zawiezie mnie na kurs malarski, ale później stwierdził, że
bardziej przyda mi się wycieczka w inne miejsce.
-Właśnie robię o to co mnie
prosiłaś. – stwierdza lekko się uśmiechając.
-Chciałam abyś mnie zawiózł na
kurs, a nie gdzieś tam. – Wskazuje ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Jeszcze wcześniej chciałaś abym
pokazał ci namiastkę tego co przeżyliśmy. Właśnie pierwszego dnia twojej nauki
w tutejszym Liceum zabrałem cię na wagary.
-Naprawdę! Kto by pomyślał, że z
ciebie taki numer!!! Serio przez większość czasu myślałam, że jesteś potulny
jak baranek.
-Wierz mi to tylko pozory. – Na
jego ustach pojawia się łobuzerski uśmiech.
-Odkrycie roku! – krzyczę
śmiejąc się.
-Gdybyś tylko pamiętała co my
robiliśmy w… Dobra nie ważne.
-Skoro zacząłeś to teraz musisz
skończyć!!!
-Naprawdę nie chcesz tego
wiedzieć. Byłabyś naprawdę zła.
-Ale kiedyś powiesz?
-Nie obiecuję, ale być może tak.
-Ale chyba możesz powiedzieć mi
gdzie jedziemy.
-To jest niespodzianka.
-Wiesz, że…
-Tak, wiem. Nienawidzisz niespodzianek.
-Czasami mnie przerażasz.
-Ale w głębi serca okropnie mnie
kochasz.
-Taaa jasne. Chciałbyś!
-Tak. Bardzo chciałbym. – mówi
jak najbardziej poważnym tonem, a ja momentalnie milknę.
~*~
-Nienawidzę cię! – krzyczę.
-Tak wiem skarbie. – szepcze mi
do ucha.
-To ewidentnie pretekst do tego,
aby trochę mnie pomacać.
-A co zabronisz mi tego? – znów
jego słowa wpadają wprost do mojego ucha, a ciepły oddech owiewa mój policzek.
-Ty, ty, ty… - mówię z
zaciśniętymi zębami.
-Co? Ja, ja, ja…
-Nienawidzę cię!
-Mówiłaś to parę sekund temu.
Doskonale o tym wiem.
-Gdybym tylko nie miała
zawiązanych oczu to na pewno dałabym ci popalić.
-Aż zaczynam się bać.
-Ściągnij to ze mnie!
-Nie!
-Błagam!
-To popsuję niespodziankę.
-To sprawi, że dostanę nerwicy.
-Chciałaś swojego dawnego życia
to je masz.
-Przecież możemy pominąć parę
szczegółów.
-Nie. Nie możemy.
-Daleko jeszcze?
-Właściwie to już jesteśmy na
miejscu.
-To dlaczego nie ściągnąłeś ze
mnie tego czegoś?! – zaczynam szarpać jedwabny materiał.
-Spokojnie, bo tylko pogorszysz
sytuację. Robię to wszystko, bo uwielbiam patrzeć jak się złościsz. Zmieniasz
się w prawdziwą wojowniczkę.
-Fajnie, a teraz zdejmij to ze
mnie, bo mogę przypadkiem nie trafić w twoją twarz. – Słyszę jego śmiech i
czuję jego zgrabne palce szmerające mnie po tylnej części głowy. W końcu
materiał opuszcza moją głowę. Nagła jasność oślepia mnie. Przez co mija parę
minut zanim przyzwyczaję do niej wzrok. Kiedy zauważam to wszystko co znajduję
się wokół mnie staję oniemiała i zapewne moja buzia jest otwarta. Pierwsze co
rzuca mi się w oczy to potężny anioł, który pokryty jest cienką warstewką mchu.
Dalej znajduję się lampa, która zapewne już dawno przestała działać. Później
zauważam spróchniałą ławkę. Uroku temu miejscu dodają bardzo gęste drzewa,
które obecnie ozdobione są różnokolorowymi liśćmi. Niewątpliwie to kiedyś był
park i na pewno już wcześniej tu byłam. Najdziwniejsze jest to, że nie pamiętam
kiedy dokładnie. – Wytłumacz mi. – mówię kiedy przypomnę sobie o tym, że
wcześniej wspominał o tym, że mogę pamiętać to miejsce. Kiedy zaczyna mówić
zamieniam się w słuch.
~*~
-To wszystko jest zdrowo
pokręcone. – stwierdzam.
-Tak, wiem. – odpowiada chłopak.
-Ale tutaj naprawdę jest
przepięknie. – mówię wzdychając i uśmiechając się do siebie. – W ogóle jak
znalazłeś to miejsce.
-Wtedy też się o to pytałaś.
Kiedy mieliśmy parudniową przerwę chłopacy czasami jechali do swoich domów.
Irlandia jest trochę dalej, więc nie opłacało mi się wyjeżdżać. Zostawałem sam
w Londynie, gdzie jeszcze nie miałem zbyt wielu przyjaciół i tak przypadkowo
znalazłem to miejsce.
-Dziwne, że tyle ludzi
przechodzi obok tego miejsca, a nawet nie wie o jego istnieniu.
-Tak jest lepiej.
-Dlaczego?
-Niektóre miejsca są za piękne,
aby człowiek je zmieniał. Jestem pewny, że gdyby ktokolwiek dowiedział się o
nim coś by zaczął tu kombinować. Wtedy wszystko straciłoby swój urok.
-Ciekawa jestem jak to wygląda
zimą. Na pewno przepięknie.
-O tak. Nie martw się
przyjedziemy tu jeszcze.
~*~
Widząc twarz mojego ojca
wzdrygam się lekko. Nie żartował mówiąc, że nie odpuści. Ciekawa jestem z czym
będę musiała się dziś zmierzyć.
-OK. wygrałaś. – Tego na pewno
się nie spodziewałam. – Zostajemy w Londynie.
-Doskonale wiem, że ja zostaję,
ale ty?
-Nie rób cyrków tylko wracaj do
domu.
-Co jeśli się nie zgodzę?
-Nie nadwerężaj mojej
cierpliwości i tak dość już ci ustąpiłem.
-Fajnie, że zostajesz. Chłopacy
na pewno będą zadowoleni, a teraz musisz już iść, bo mam trochę materiału do
nadrobienia. – Oczywiście, że kłamię. Nie byłam na dzisiejszych zajęciach,
dlatego nie mam w ogóle czego przerabiać.
-Młoda damo, proszę się
spakować, raz dwa.
-NIE. Zostaje tu! Koniec,
kropka!
-Nie będziesz obciążała Nialla.
-Skoro jego obciążam to znaczy,
że ciebie też. Powinieneś się cieszyć, że w końcu przestałam siedzieć ci na
głowie.
-To młody człowiek. Musi się
wyszaleć, a nie zajmować tobą.
-Czy ty w ogóle słyszysz co
mówisz. Mam 18 lat! Nie potrzebuję niańki. Sama doskonale daję sobie rade.
Jedyne czego potrzebuję to małego pokoju. Niall nie musi trzymać mnie za rękę.
-Mimo to powinnaś wrócić do
mnie.
-Niall czy przeszkadza ci moja
obecność w tym domu? Tylko odpowiedz szczerze! – zwracam się do chłopaka, który
jeszcze ani razu nie odezwał się. Pewnie stwierdził, że to rozmowa pomiędzy
mną, a moim ojcem, więc nie należy się wtrącać.
-Oczywiście, że nie. –
odpowiada, a jego głos jest przepełniony pewnością. Zapytałam go tylko ze
względu na to, że wiedziałam jaka będzie jego odpowiedź.
-O widzisz!
-Dobra. Niech ci będzie, ale
jest jeden warunek. Musisz meldować się u mnie przynajmniej co trzy dni.
-OK. – mówię uśmiechając się.
Zauważam, że jego twarz łagodnieje.
-Czy ty z powrotem jesteś naszym
menagerem? – pyta ostrożnie Niall.
-Tak. – odpowiada mój ojciec.
-Yeeeaaahhh!!! – krzyczy blondyn
i rzuca się na Jonathana, który przytula go do siebie i delikatnie się
uśmiecha. Z nutką zazdrości zauważam, że w ogóle nie spokrewniony chłopak jest
dla niego bliższy niż ja.
~*~
-Przy okazji mogłabyś zadzwonić
do Maxa. Okropnie się o ciebie martwi. – mówi i wychodzi. Jestem okropna
egoistką. Kiedy spotykają mnie jakieś trudności przestaję zwracać uwagę na
otaczający mnie świat. Liczy się tylko to, aby rozwiązać problem. Dochodzi do
tego, że nie daję znaku życia mojemu najlepszemu przyjacielowi. Postanawiam, że
pomyślę o tym później. Na razie czas cieszyć się naszym sukcesem.
-Udało się! – krzyczę skacząc w
miejscu. Widzę jak chłopak uśmiecha się. Podbiegam do niego i pod wpływem
impulsu wskakuję na jego biodra przytulając się do niego mocno. Momentalnie
słyszę jak jego oddech przyśpiesza. Odsuwam się tak, abym mogła spojrzeć na
jego twarz. Jest blady jak trup i wpatruje się we mnie oczami wielkości
pięciozłotówek. – Niall co się dzieje? – pytam zaniepokojona.
-Ja… Ty… Jesteś trochę za
blisko. – szepcze i dopiero wtedy uświadamiam sobie w jakiej pozie jesteśmy i
co też takiego zrobiłam. Czuję jak moje policzki przybierają czerwoną barwę i
szybko się od niego odsuwam.
-Robiłam to wcześniej? – pytam.
-Nie i właśnie dlatego nie
wiedziałem jak to na mnie działa. – mówi z lekka zadyszką tak jakby przebiegł
truchtem jakiś odcinek.
-To ja lepiej pójdę zadzwonić do
Maxa.
Nawet nie spoglądając na
milczącego blondyna wspinam się po dwa stopnie po schodach i dochodzę do mojego
pokoju. Łapię za telefon i najpierw go włączam. Już nie potrzebuje
zabezpieczenia przed niechcianymi połączeniami od ojca. Wybieram odpowiedni
numer telefonu i wsłuchuję się w jednostajny dźwięk mając nadzieję, że nie
obraził się na mnie śmiertelnie.
-Torii, czy to ty?! – słyszę
jego zaniepokojony głos.
-Tak. – Chcę zacząć przepraszać
go, ale nie daje mi powiedzieć nic więcej.
-Wszystko w porządku? Jesteś
cała? Jeśli chcesz to wsiadam do samolotu i niedługo będę u ciebie.
-Spokojnie. Wdech i wydech. Nie
musisz tu przyjeżdżać . U mnie wszystko w jak najlepszym porządku. Wcześniej
nie dzwoniłam, bo dzieję się tu okropnie dużo i nie mam sił na opowiadanie tego
wszystkiego.
-Niestety teraz musisz. Inaczej
będę do ciebie wydzwaniał aż do skutku. To nienormalne! Jesteś niezrównoważona
psychicznie! Uciekać z domu tylko dlatego, że nikt nie chcę odpowiedzieć na
twoje pytania.
-Tylko!? Ty chyba sobie
żartujesz! Dla mnie to znaczy bardzo wiele! Na pewno łatwiej byłoby gdybym
zaczęła nowe życie, nie wiem może tak byłoby nawet lepiej, ale nie potrafię
tak. Wokół ludzie mówią o mnie rzeczy, o których ja nie mam zielonego pojęcia.
Chcę znać choć ich część! Skoro ty i Jonathan nie chcieliście mi pomóc to
musiałam szukać tej pomocy gdzie indziej!
-O ile się nie mylę to znalazłaś
ją u Nialla. Pewnie u niego mieszkasz, a on ma nadzieję, że wszystko wróci do
normy, że znów go pokochasz. Naprawdę jesteś żałosna jeśli sądzisz, że robi
wszystko bezinteresownie.
-Doskonale wiem o jego
uczuciach, ale już sobie dokładnie wszystko wytłumaczyliśmy! Na pewno nie robi
tego oczekując czegoś w zamian! On jest inny…
-Tylko uważaj, bo naprawdę się w
nim zakochasz.
-A chociaż to co, by się takiego
stało?!
-Damian na pewno byłby
niezadowolony.
-Czy ty naprawdę musisz
rozdrapywać rany! Było, minęło. Mnie to już nie boli. Koniec sprawy. Poza tym
ten związek był błędem. Lepiej jest kiedy jesteśmy przyjaciółmi.
-Może i to już jest przeszłość,
ale ja nigdy nie zapomnę wyrazu twojej twarzy kiedy przyszłaś do mojego domu po
tym jak nakryłaś go na zdradzie. Nie da się wymazać z pamięci takich rzeczy.
-Najwyraźniej da się. Ja jestem
na to doskonałym przykładem! – Złość wzbiera we mnie ze zdwojoną siłą. –
Zresztą, nie chce mi się już z tobą rozmawiać! – Rozłączam połączenie i rzucam
telefon na łóżko. Na szczęście nie odbija się od niego i nie spada.
Zdenerwowana zaczynam zrzucać wszystkie rzeczy, które leżały na jednej z
szafek. To nie pomaga dlatego podchodzę do moich kosmetyków. Niestety coś, a
raczej ktoś krępuję moje ruchy. Przez chwilę się szarpię, a po moich policzkach
zaczynają płynąć łzy. Chyba dawno nie byłam na tyle zła, abym musiała na różne
sposoby to rozładować.
-Ciii… Spokojnie. – szepcze głos
tuż przy moim uchu. Nadal trzyma mnie w żelaznym uścisku. – Wszystko jest już
dobrze. – Jego głos jest tak łagodny, że mimo woli ustępuję. Jestem tak
wyczerpana, że ledwo mam siłę na płacz. Gdyby nie jego silne ramiona na pewno
już dawno osunęłabym się na ziemie. Potem czuję jak delikatnie mnie unosi.
Siada na łóżku i sadza mnie sobie na kolanach. Wtulam się w niego bardzo mocno.
Natomiast on zaczyna kołysać naszymi ciałami. Po paru minutach odzywa się. –
Chcesz o tym porozmawiać. To na pewno ci pomoże.
-Już nawet Max mnie nie rozumie.
– mówię z zaciśniętym gardłem.
-Spokojnie na pewno potrzebuję
na to trochę więcej czasu. Wszystko będzie dobrze.
-Boję się, że nie.
-Gdyby tak się stało, to
przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. Rozumiem cię.
-Niall, ale na pewno nie
oczekujesz czegoś w zamian.
-Pomyśl, czy kiedykolwiek przez
cały czas kiedy przyjaźniłaś się z Maxem chciałaś od niego wdzięczności za
to, że w czymś mu pomagasz?
-Nie.
-No właśnie. W takim razie jak
ja mógłbym od ciebie żądać czegoś takiego.
-Dziękuję. – Całuję go w
policzek i czuję jak momentalnie sztywnieje. – Mam tego więcej nie robić? –
pytam.
-Zawsze tak na to reagowałem.
Nie mogę się przyzwyczaić do tego, że nie mogę zrobić nic więcej. Lepiej
trzymajmy dystans, bo w pewnym momencie mogę zrobić coś co na pewno ci się nie
spodoba.
Perspektywa Nialla
Sam nie wiem co czuję. W głowie mam mętlik.
Okropnie cieszę się, że mam przy sobie Victorie, ale z drugiej strony strasznie
cierpię. Nie tak łatwo jest zapomnieć o tych wszystkich chwilach spędzonych
razem. Najgorsze jest to, że dotyk, który ona uważa za niewinny dla mnie jest
zaproszeniem na coś więcej. Czasami niemal w ostatniej chwili uświadamiam
sobie, że przecież nie mogę skosztować jej ciemnoczerwonych ust. Tak samo
dzieje się teraz, kiedy wskoczyła na moje biodra. Jedyne o czym myślałem to o
tym, aby przyprzeć ją do ściany i zacząć namiętnie całować. Jestem z siebie
dumny, że mimo wszystko udało mi się od tego powstrzymać. Co prawda atmosfera
później stała się nieznośnie napięta, ale przynajmniej zapobiegłem katastrofie.
Później kiedy wtuliła się we mnie z całej siły moje serce zaczęło bić
niebezpiecznie mocno. Na szczęście w takiej chwili jedyne o czym myślę to o
tym, aby przestała się smucić. Niestety składa pocałunek na moim policzku, a
moje opanowanie szlak zaczyna trafiać.
Czasami kiedy w nocy nie mogę
spać myślę o niej. Wiem, że wiecznie nie będzie tu mieszkać. Okropnie się boję
tej chwili kiedy podziękuje mi za pomoc i odejdzie. Nie wiem co wtedy zrobię.
Obecnie budzę się z myślą o tym, że znów ją dziś zobaczę, a później? Czy moje
życie nadal będzie miało sens? Na szczęście mam jeszcze chłopaków i fanów dla
których jestem ważny, ale uwaga Victorii jest dla mnie sto razy ważniejsza. To
ona jest tą jedyną osobą, która sprawia, że wszystko nabiera kolorów. Miałem
ogromne szczęście, że ją spotkałem.
Nadal ją kocham. Nie wiedziałem,
że to jest możliwe, ale moje uczucie jeszcze bardziej wzrosło.
*____* (<----- wyraża więcej niż 100 słów)
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, Niall nie wie co zrobi jak Victoria odejdzie, a ja nie wiem co zrobię jak ono się skończy :c Fajnie, że Tori zostaje, ciekawe co z tego wyniknie, może przypomni sobie wszystko albo zakocha się w nim jeszcze raz *-*
OdpowiedzUsuńZ deszczu pod rynnę. Osobno źle.Razem jeszcze gorzej. Oby "to" się szybko wyjaśniło. jeśli Vicky się w nim znów nie zakocha, to ja nie wiem co będzie.
OdpowiedzUsuńJezu!!! Nawet nie wyobrażasz sobie jak ja mocno kocham to opowiadanie <3 Błagam pisz szybko :*
OdpowiedzUsuńMatko kocham to !!!!! Niech Torii dostanie nagłego olśnienia już nie mogę się doczekać następnego rozdziału pisz szybko proszę *___*
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się że tak szybko dodasz... święta i te sprawy :D
OdpowiedzUsuńrozdział jak zawsze... mam nadzieje że wszystko sie im w końcu wyjaśni i jej uczucia się zmienią no i wrócą do siebie, na to czekam... znając Ciebie wszystko jest możliwe, nie wiadomo czym nas zaskoczysz :D
do następnego <3
Awwww<3
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest boskie!
Cuuuuuuuudo. ♥
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, wiem mówię to po raz 1939302018483, ale no zazdroszczę! Piszesz tak genialnie, w dodatku stać Cię na takie długie rozdziały. Nie wiem kiedy znajdujesz na to czas, jesteśmy w tym samym wieku, w 1 klasie szkoły średniej, ja nie mam czasu nawet pomyśleć o swoich blogach dobrze, a Ty ciągle piszesz. Nie, żeby mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie! :3
Jej, mam wrażenie, że ona albo odzyska pamięć, albo ponownie się w nim zakocha. Są tacy słodcy. ♥
Poza tym sama mówiła, że ufa tylko jemu, chce żeby to właśnie on pokazał jej jak żyła w Londynie, to o niego tak strasznie się martwiła, to jego chciała rysować, to do niego, a to się przytula, a to coś. :)
Mam wrażenie, że każdy kolejny rozdział jest lepszy i dojrzalszy. Choć nie wiem jak to możliwe!
I mam prośbę. Ten cholerny blogger nadal wyświetla mi, że ostatni wpis dodałaś 3 tygodnie temu. Mogłabyś mnie jakoś informować o nowych postach? Nie wiem, na moim blogu w spamie/ pytaniach na przykład. Byłabym wdzięczna. :)
Rozdział jest piękny <3 serce mi się kraja jaj czytam perspektywę Nialla :( Niech ona sobie wszystko przypomni błagam ! Jest mi go strasznie szkoda. Ale ogółem to sprawia że chce się czytać dalej. Jestem mega ciekawa co będzie dalej. Życzę ci weny, weny i dobrego samopoczucia bo to też chyba wpływa na chęć pisania xD / Lulu
OdpowiedzUsuńPs. Jeszcze raz napiszę że rozdział jest niesamowity ! Uwielbiam cię dziewczyno <3
Boski ! Uwielbiam to opowiadanie ☆____☆
OdpowiedzUsuńI Love it <3 <3
OdpowiedzUsuńGenialny! Zabrakło mi języka w gębie. Czasem jak czytam twoje opowiadania, to odchodzi mi chęć na pisanie swojego, bo wiem że nigdy nie dorównam tobie.
OdpowiedzUsuńGenialny:)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
To. Jest. Boskie !!! <3
OdpowiedzUsuńNo, to wreszcie się zebrałam, aby Ci sibunąć jakiś komentarz XD
OdpowiedzUsuńI od razu przepraszam, że tak późno, ale miałam już dawno wstawić na "Dangerous Darkness", a się trochę z nim zasiedziałam :)
No co ja mogę, jak ja nic nie mogę? Normalnie się rozpływam pod dziełami, które wychodzą spod Twoich rąk :**
Daj, podziel się, albo w ogóle zamień, bo chciałabym pisać tak jak ty XD
Tak lekko :)
Wszystko fajne, spójne, przyjemnie i płynnie się czyta :)
Tylko po rękach całować xx
no po prostu nie moge wyjsc z podziwu,tyle akcji wj ednym rozdziale przytulasy,calusy awwww czekam na kolejny rozdzial i moment kiedy Vicki odzyska pamiec ;DD
OdpowiedzUsuńUuu ale się cieszę,że w końcu napisałaś co czuje i myśli Niall :D Teraz tylko czekam z niecierpliwością co będzie dalej :) Rozdział jak najbardziej udany i fajny ;) i oczywiście czekam na to kiedy Vicki odzyska pamięć :P
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D Od wczoraj czytam twojego bloga i już przeczytałam bo strasznie mnie wciągnął :) Czekam na następny rozdział ;]
OdpowiedzUsuńHej. Wpadłam na tego blogi przypadkiem. W ogóle nie spodziewałam się że mnie zaciekawi, ot kolejny blog, kolejnej autorki. Kiedy je czytam wszystkie są do siebie podobne. Przeczytałam pierwsze kilka rozdziałów. Po chwili chciałam wyłączyć tą stronę. I tak zrobiłam. Włączyła tv ale cały czas myślami byłam na tym blogu. Wciągnął mnie do tego stopnia że cały czas w mojej głowie było pytanie ´ co działo się dalej? ´. Po chwili znowu tu weszłam i czytałam. Akcja naprawdę mnie wciągnęła, a twoje pomysły są oryginalne. Teraz bardzo rzadko można trafić na blogi którego autorka ma ogromny talent do pisania. Przeżywała emocje bohaterów i wyobrażałem sobie że widze całą akcje tak jakbym stała obok. Główna bohaterka którą sama wykreowałaś jest bardzo ciekawą postacią i ma wyjątkowy charakter. Skończyłam tego blogi czytać przed chwilą i nadal nie mam dosyć. Troche się rozpisałam i do tego pisze z telefonu więc już kończę. Pozdrawiam i życzę weny. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńsuper rozdzial czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńOMG!!! GENIALNE!!! Czekam na nn z niecierpliwością, uwielbiam Twoje opowiadania. Na 1 rozdział Taken też czekam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, żałuje, że wcześniej nie znalazłam tego bloga, uwielbiam Twoje opowiadania i Twój sposób pisania :)
OdpowiedzUsuńZapraszam:
http://same-mistake-again-1d.blogspot.com/
jeeejć no to już 2 tydzień i nic nie ma cholercia... tęsknie za tym opowiadaniem dodaj następny prosze <3
OdpowiedzUsuńCUDOWNY!!! Kiedy następny?? <3+ Zapraszamy na naszego bloga ;) http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/?m=0
OdpowiedzUsuń