„Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym”
Cassandra Clare
- Miasto Kości
~21 wrzesień~
Naprawdę
przydałoby mi się choć trochę więcej snu. Kiedy budzik zadźwięczał oznajmiając,
że wybiła godzina 7:00 byłam bliska tego, aby wyrzucić go przez okno. Czułam
się jakbym spała zaledwie parę minut i tak też wyglądałam. Moje powieki były
tak zapuchnięte, że ledwo można było dostrzec spod nich szaroniebieskie oczy.
Cienie pod oczami jeszcze bardziej odznaczały się przez to, że moja skóra była
poszarzała. Kompletnie nie miałam siły zmierzyć się z tym wszystkim co mnie
czeka.
Z
zamykającymi się oczami ubieram ciemne jeansy i szarą koszulę w kratę. Włosy
pozostawiam rozpuszczone tak abym mogła w razie czego zakryć nimi moją twarz.
Schodzę na dół gdzie już tradycyjnie w kuchni razem z kubkiem kawy i gazetą w
ręce siedzi Jonathan. Na początku tak jak zawszę chcę się z nim przywitać, ale
po chwili przypomina mi się co stało się wczoraj. Ignoruję go choć czuję na
sobie jego wzrok. Robię sobie kanapkę i herbatę po czym kieruję się do salonu.
Włączam telewizor akurat trafia na jakieś talk- show, w którym wszyscy
przekrzykują się nawzajem. Zdecydowanie to nie dla mnie. Przełączam na pierwszy
lepszy program muzyczny. Mam nadzieję, że chociaż to w jakiś magiczny sposób
mnie przebudzi.
-Znów
zauważony! – oznajmia prowadząca program udając bardzo podekscytowaną. – Niall
Horan w pełni pary korzysta z dwóch tygodni wolnego, które zostały przyznane
zespołowi. Prawie co dwa dni można zobaczyć go w różnorodnych klubach. Nie
żałuje sobie wtedy alkoholu co wzbudza w fanach niepokój. Czyżby to był
początek jakiś większych problemów zdrowotnych Irlandczyka? Ciekawe, czy ma to
cos wspólnego z tym, że jego była dziewczyna straciła pamięć i wróciła do
Polski zostawiając go kompletnie samego. – Jej twarz od razu się zmienia na
bardziej smutną, a ja mam ochotę rzucić czymś w telewizor. –Miejmy tylko
nadzieję, że jego przyjaciele z zespołu podniosą go na duchu, być może dopiero
nowa dziewczyna sprawi, że życie chłopaka znów nabierze kolorów. Teraz
specjalnie na wasze życzenie piosenka One Direction – Best Song Ever.
Przed
oczami staję mi piątka chłopaków, którzy po chwili zaczynają śpiewać i szaleć.
Zachowują się jakby mieli po dziesięć lat, ale w pewien sposób jest to urocze,
bo zawsze trzeba pamiętać, że nie warto zapominać o tym, że każdy z nas gdzieś
tam głęboko nadal jest dzieckiem.
-Większych
bzdur dawno nie słyszałem. – odzywa się Jonathan, który nawet nie wiem kiedy
pojawił się w salonie.
-Czy to
naprawdę moja wina? – pytam zanim ugryzę się w język.
-Nie
możesz tak myśleć. Może Niall po prostu chcę się zabawić.
-Chyba
nawet sam w to nie wierzysz. – stwierdzam.
-Ale to
nie znaczy, że masz obwiniać się o wszystko co się stało. Na niektóre rzeczy
nie mamy wpływu.
-Dzwonisz
do nich chociaż czasami?
-Tak,
czasami nawet codziennie.
-Co u
nich słychać?
-U
chłopaków wszystko w porządku, nawet Lou się polepszyło, ale jak widać kłamali
jeśli chodzi o Nialla.
-To
znaczy, że nie rozmawiałeś z nim?
-On nie
chciał. Teraz nie wiem, czy to nie była tylko wymyślona przez nich bajeczka,
czy naprawdę nie może nawet znieść dźwięku mojego głosu. – Widzę na jego twarzy
zmartwienie. Wiem, że gdyby nadal był ich menagerem na pewno już dawno
pojawiłby się tam.
-Musze
już iść. – oznajmiam i zanoszę niezjedzone śniadanie do kuchni. Po włączeniu
telewizora od razu przeszedł mi apetyt.
~*~
-Niepotrzebnie
wczoraj krzyczałem. – oznajmia bez żadnego przywitania, czy wstępu Max.
-Fajnie,
że chociaż do tego się przyznałeś.
-Przepraszam.
-To nie
mi dałeś w twarz.
-Nie
mam mowy żebym zaczął z nim gadać.
-No co
ty nie powiesz? W takim razie do mnie też się nie odzywaj. Zachowałeś się tak
jakbyś wychowywał się w jakimś buszu. Chłopak chciał tylko pogadać, a ty od
razu na niego naskoczyłeś.
-On tobą manipuluję! Kiedy to zrozumiesz?
-On tobą manipuluję! Kiedy to zrozumiesz?
-Żegnam
pana mądralińskiego! – Odwracam się i wchodzę do klasy, która jest już prawie
pełna. Siadam na swoim miejscu i niemal modlę się o to, aby Max jednak się
przełamał. Choć nie mam pojęcia o co się pokłócili to marzę o tym, aby wszystko
wróciło do normy. Wiadomo, że od razu nie nazwą siebie przyjaciółmi, ale chyba
czas żeby sobie wybaczyli. Lekcja się rozpoczyna, a ja nadal nie potrafię się
skupić.
~*~
~25 wrzesień~
Dni
lecą mi bardzo szybko. Chyba to przez to, że w końcu dążę do jakiegoś
zamierzonego celu. To dziś są moje osiemnaste urodziny. Jestem już dorosła. Nie
mogę w to uwierzyć. Mogę jechać gdzie chcę, mogę robić co tylko mi się podoba i
nikt nie ma prawa mnie o to upomnieć.
Zaczęłam
ponownie rozmawiać z Maksymilianem. Nie mogę być pokłócona z nim w czasie
wdrążania mojego planu w życie. Po prostu sumienie gryzłoby mnie niesamowicie.
Jeśli chodzi o Damiana to kiedy siebie widzimy dyskretnie uśmiecham się do
niego co on szybko odwzajemnia, ale od czasu kłótni w moim domu nie odezwaliśmy
się do siebie ani słowem. Czasami mam wrażenie, że mój przyjaciel specjalnie
nie odstępuję mnie na krok. Dobrze wie, że prze pierwszej lepszej okazji na
pewno porozmawiałabym z Danem. Nadal nie udało mi się wyciągnąć od nikogo o co tak naprawdę chodzi, ale nie
przejmuję się tym już tak bardzo. Muszę poczekać zaledwie parę godzin i być
może w końcu mi się uda.
Przeżywam
ostatni dzień szkoły, czyli piątek. Zadowolona jak nigdy wychodzę z pospolitego
budynku. Na pożegnanie przytulam Maxa i Martę, którzy chcieli abym poszła z
nimi do kina. Oczywiście w innych warunkach przystałabym na to, ale nie dziś.
To kompletnie zawaliłoby mój plan.
W domu
pośpiesznie jem obiad w postaci zamówionej pizzy. Jonathana znów nie ma w domu.
Szuka pracy i w tym momencie na pewno jest na jednej z rozmów kwalifikacyjnych.
Wiem, że zasób pieniędzy na jego koncie starczyłby nam na bardzo długo, ale on
nie potrafi bezczynnie siedzieć w miejscu. Nieraz widzę smutek wypisany na jego
twarzy. Chciał zrobić dla mnie coś dobrego i porzucił pracę, którą kochał do
tego stopnia, że zostawił swoja narzeczoną. Chyba teraz stara się to
odpokutować, choć nie jest to dla niego łatwe. Wchodzę do mojego pokoju i
włączam muzykę, ale na tyle cicho, abym słyszała, czy przypadkiem ktoś nie
przyszedł do domu. Spod łóżka wyciągam niezbyt dużą walizkę, do której
pośpiesznie pakuję wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Wiem, że sama nie
byłabym w stanie udźwignąć niczego cięższego. Właśnie chowam swój portfel kiedy
odzywa się mój telefon. Okazuję się, że to Max.
-Jutro
idziemy na imprezę i nie ma żadnych wymówek. Musimy jakoś uczcić twoje
urodziny. – mówi nie dopuszczając mnie do głosu.
-OK. –
odpowiadam, bo dobrze wiem, że już jutro wcale mnie tu nie będzie. – Jak tam
randka?
-Wspaniała.
– Jego głos znów się zmienia. Dzieje się tak kiedy zaczyna mówić o czymś
związanym z Martą.
-W
takim razie nie przeszkadzam, do jutra.
-OK.
-A i
Max!
-Co?
-Kocham
cię.
-Ja
ciebie też. – Potem słyszę dźwięk przerwanego połączenia. Momentalnie nachodzą
mnie wątpliwości, czy aby na pewno dobrze zrobiłam? Na pewno okropnie będę
tęsknić. Zresztą po co o tym myślę. Przecież mój plan może nie wypalić i będę
musiała tutaj wrócić.
-Wdech,
wydech Torii. Nie możesz teraz się poddać. Pomyśl o tym, że jeśli nic nie
zrobisz to nadal będziesz żyła w niewiedzy. – mówię do siebie po czym zamykam
oczy. Naprawdę to pomaga. Po chwili wracam do dalszego pakowania się.
~*~
-Przyjęli
cię gdzieś? – pytam zaciekawiona robiąc kolację w postaci tostów.
-Wszędzie
przyjmowali mnie z otwartymi rękoma. Nie wiedziałem, że w Polsce jesteśmy tak
bardzo sławni. Chciałbym w końcu trafić na taką ofertę pracy, w której nie będę
patrzeć na moją przeszłość, ale to wydaję się być prawie niemożliwe. Mimo
wszystko ich warunki są nie do przyjęcia.
-Na
pewno w końcu znajdziesz coś przyzwoitego. – mówię.
-Pewnie
tak, ale kiedy to nastąpi?
-To
wszystko przeze mnie.
-Nie
prawda. To ja zaproponowałem przeprowadzkę i nawet przez chwilę nie obwiniałem
cię o to. To była moja decyzja.
-Gdybym
nie istniała nadal byłbyś w Londynie.
-I co z
tego? Fakt miałbym przy sobie chłopaków, ale na jak długo? Wolę mieć ciebie
przy sobie niż ich pięciu razem wziętych. W końcu jesteś moją prawdziwą córką.
-To
bardzo miłe. – stwierdzam zadziwiona.
-To
prawda. W życiu nawet nie marzyłem o tym, że będę mieć córkę, a tu proszę jaka
piękna niespodzianka.
-Dlaczego
nie związałeś się z inną kobietą? – pytam pod wpływem impulsu.
-Wcześniej
nie miałem na to czasu. Zdaję mi się, że gdzieś tam w podświadomości cały czas
pamiętałem o Amelii i po prostu nie wyobrażałem sobie żebym mógł być z kimś
innym.
-Więc
dlaczego w ogóle się do nas nie odzywałeś? Przecież skoro dostałeś taką ważną
pracę to mogłeś nas tam ściągnąć. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wiedziałeś
o moim istnieniu, ale skoro nadal zależało ci na mamie to dlaczego w ogóle nie
dałeś znaku życia?
-Przestałem
zwracać uwagę na to jak czas szybko płynie. Byłem tak zapracowany, że nie
zdawałem sobie sprawy z tego kiedy ostatnio się z nią kontaktowałem. Byłem
jakby w transie. Dopiero telefon od Magdy o śmierci Amelii otworzył mi oczy.
Nie wybaczę sobie tego do końca życia. Mogłem mieć was obie, ale zawaliłem.
-Tłumaczyłeś
mi to już kiedyś?
-Mniej
więcej. Zaraz czy coś ci się przypomniało? – widzę zaciekawienie na jego
twarzy.
-Nie
tylko poczułam tak jakbym miała deja vu.
-To już
jakiś postęp może jednak lekarze się mylili.
-Wolę nie
robić sobie nadziei. – urywam. – Pójdę już spać. Jestem zmęczona. – Mam
nadzieję, że nie zacznie podejrzewać, że coś jest nie tak. Muszę położyć się o
wiele wcześniej niż zwykle. Samolot mam o 6:00, ale postaram się wyjechać około
trzy godziny wcześniej.
Zanim
dochodzę do mojego pokoju zatrzymuję się przy jednych drzwiach. Gabinet mojej
mamy. Wcześniej w ogóle nie myślałam o tym, aby tam wejść. Niepewnie naciskam
klamkę drzwi. Nie wiem jak to wszystko dalej się potoczy i być może to ostatnia
okazja aby przyjrzeć się temu pomieszczeniu. Wchodzę do środka i mogłabym
przysiąc z ręką na sercu, że tutaj nadal unosi się jej zapach. Tak jakby nie
było jej zaledwie dzień i za chwilę miałby wrócić. Coś zaczyna mnie ściskać w
gardle, ale staram się to zignorować.
Ściany
mają odcień ciepłego, jasnego brązu. Znaczną część pokoju zajmuję ciemne i
masywne biurko oraz skórzany fotel za nim. Na środku podłogi rozciąga się
pokaźny dywan w najróżniejsze wzory. Jedna ściana zajęta jest przez półki z
książkami. Podchodzę do nich i delikatnie dotykam grzbietów. Zauważam, że
niektóre z nich są napisane w języku angielskim, a nawet niemieckim. Nie
wiedziałam, że moja matka tak dobrze zna te dwa języki. Jedno jest pewne była
naprawdę inteligentna. W pewnym momencie moją uwagę przykuwa jaskrawoczerwony
kolor, który w ogóle nie pasuję do otoczenia tych surowych książek. Biorę ją w
rękę i okazuję się, że to coś w rodzaju terminarzu. Wiem, że nie powinnam tam
zaglądać, bo to pewnie prywatna rzecz należąca do mojej matki, ale nie potrafię
się powstrzymać. Otwieram go gdzieś na środku i od razu widzę dobrze mi znane,
zawiłe pismo. Wzrokiem z większego ogarniam co tam się znajduję, a oczy
momentalnie rozszerzają mi się ze zdziwienia. To jest pamiętnik.
Dziś znów widziałam go w
telewizji. Nie zmienił się prawie wcale. Na jego twarzy przybyło jedynie parę
zmarszczek, a oczy nie świecą już tym samym młodzieńczym blaskiem co u
Victorii. Naprawdę zachowuję się jak jakaś nastolatka, ale nie potrafię o nim
zapomnieć. Dodatkowo przeszkadza mi w tym to, że jest naprawdę sławny.
Nieraz
mam nadzieję, że pewnego dnia wrócę z pracy i zobaczę go przed domem. Wiem, że
wtedy mimo wszystko wybaczyłabym mu. Gdyby nie moja najcudowniejsza pod Słońcem
córka już dawno zwariowałabym.
W tym momencie już nie potrafię
powstrzymać łez, które żłobią ścieżki na moich policzkach. Zamykam notatnik
wzdychając głęboko. Nie przyglądając się dłużej pokojowi wracam do siebie.
Jaskrawo czerwony przedmiot dołącza do mojego pamiętnika.
~*~
Nie wiem, czy tej nocy w ogóle
spałam. Jedyne czego jestem pewna to tego, że kiedy zadzwonił budzik już byłam
w pełni rozbudzona. Denerwowałam się okropnie. To była moja druga podróż
samolotem, a pierwsza, którą miałam przebyć samotnie. Jeśli coś się nie uda to
nie wiem co mam jeszcze wymyśleć.
Staram się zachowywać najciszej
jak tylko potrafię. Ubieram wcześniej uszykowane rzeczy i powoli po schodach
znoszę walizkę. Cieszę się, że żaden ze stopni nie skrzypi. W innym wypadku
pewnie już dawno zdradziłabym się. Delikatnie przekręcam kluczyk w drzwiach,
który cichym kliknięciem oznajmia, że zamek został otwarty. Wychodzę na dwór,
gdzie gdyby nie uliczne lampy nie widziałabym kompletnie nic. Wyciągam telefon
z tylnej kieszeni jeansów i wybieram numer taksówkarza.
~*~
Wybija godzina szósta, a ja
siedzę już w samolocie. Jestem gotowa. Psychicznie i fizycznie. Wiem, że robię
dobrze. Sam mówił, że gdybym czegoś potrzebowała to mam się do niego odezwać.
To właśnie teraz robię. Gdyby tak po prostu odepchnął mnie okazałby się zwykłą
świnią.
Zakładam słuchawki na uszy i
patrzę jak samolot powoli unosi się do góry, a wieżowce, które wcześniej
wydawały się być takie wielkie są jedynie małym punkcikiem. Już nie mogę się
cofnąć. Nie stchórzę tak jak moja matka.
~*~
Lot mija mi zadziwiająco szybko.
Tyle tylko, że teraz zaczynam się bać, że Jonathan niedługo zauważy moją
nieobecność. Postanawiam, że dla pewności nie będę włączała telefonu. Szybko
odnajduję swój bagaż i oddycham z ulgą. Zawsze boję się, ze gdzieś przepadnie,
a ja później będę miała problemy ze znalezieniem go. Ponownie tego dnia wzywam
taksówkę i po zaledwie paru minutach już siedzę w wygodnym samochodzie. Tym
razem czas dłuży mi się niemiłosiernie. Być może to wina korków, które niestety
nas spotkały. Chcę jak najszybciej być na miejscu i wiedzieć na czym stoję. W
razie czego zawszę mogę wynająć pokój w jakimś hotelu. Na szczęście
zabezpieczyłam się biorąc sporą gotówkę. Kiedy zaczynamy mijać znajome budynki
moje serce zaczyna szybciej bić. Pamiętam jak niedawno przejeżdżałam tą sama
drogą myśląc, że już nigdy tu nie wrócę. Mimo wszystko uśmiecham się do siebie.
Wychodzę z samochodu i niepewnie
staję przed imponujących rozmiarów domem. Pomyśleć, że mieszka w nim tylko
jedna osoba. Chociaż może już znalazł sobie kogoś, a ja bezczelnie wkraczam w
jego życie.
Nie mogę się zatrzymać, nie w tym momencie.
Delikatnie popycham uliczkę i znajduję się na jego posesji. Kółka
walizki delikatnie podskakują na kostce, ale mimo wszystko nie zwalniam tępa.
Boję się, że w każdej chwili obrócę się i po prostu odejdę. Po naciśnięciu
dzwonka na chwilę przymykam powieki. Oto nadchodzi chwila prawdy. Słyszę czyjeś
kroki za ścianą, a już po chwili drzwi uchylają się. Widzę w nich tego samego
blondyna, który prześladuję mnie już od dłuższego czasu. Z zawodem zauważam, że
nawet w małym stopniu nie udało mi się odtworzyć koloru jego tęczówek.
-Vicky. – szepcze jakby z zaciśniętym gardłem. Widzę niedowierzanie
wypisane na jego przystojnej twarzy. Chyba boi się, że za chwilę się rozpłynę.
-Mogę wejść? – pytam niepewnie.
-Oczywiście. – odpowiada błyskawicznie szerzej otwierając drzwi. Widząc,
że mam ze sobą walizkę bierze ją ode mnie i wprowadza do środka.
-Przepraszam, że tak ci się narzucam.
-Co ty mówisz? Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że znów cię widzę.
-Niall, ja mam do ciebie małą prośbę. Czy mogłabym na jakiś czas się u
ciebie zatrzymać?
-Ty mówisz serio? – pyta z niedowierzaniem. Po chwili na jego twarzy
pojawia się szeroki uśmiech. – Przecież, że możesz, ale co się stało? Coś z
Jonathanem?
-Nie tylko z nim. Nikt nie chcę powiedzieć mi prawdy o moim starym
życiu. Jesteś moją ostatnią deską ratunku. Mam nadzieję, że chociaż ty różnisz
się od tych ludzi, którzy niby są dla mnie ważni, ale nie robią nic, aby mi
pomóc.
-Powiem wszystko co tylko wiem, ale teraz proszę pozwól mi cię
przytulić.
Zdziwiona przyglądam mu się parę minut. Na moich oczach jego wcześniej
wesoła twarz zmienia się w bardziej przygnębioną. Na pewno zastanawia się co
też takiego w tej chwili myślę. Nie mogę pojąć tego jak za tak wielką przysługę
człowiek może prosić jedynie o uścisk.
Powoli zbliżam się do niego. Delikatnie zaplatam ręce w jego talii. Po
chwili budzi się ze swojego snu zamyślenia i zdziwienia i przyciąga mnie
jeszcze bliżej siebie. W tej chwili czuję prawdziwe deja vu. Znów jest tak
cudownie jak poprzednio. Nawet w ramionach Maxa nie jest tak miło. To daje
mi wiele do myślenia. Przymykam powieki i wsłuchuję się w przyśpieszone bicie
jego serca. Mam ochotę podziękować zegarom i samochodom, że akurat w tym
momencie postanowiły zamilknąć.
-Dziękuję. – szepczę.
-To ja dziękuję.
-Za co? – pytam.
-Za to, że jesteś.
-Dziękujesz mi za to, że jestem egoistką? Nie zjawiłam się tutaj,
ponieważ szkoda mi ciebie. Chciałam znaleźć odpowiedzi na moje pytania.
-I tym właśnie sposobem uszczęśliwiłaś mnie. Słowami nie da się opisać
tego jak bardzo tęskniłem.
-Niall…-szepcze, bo jakimś dziwnym sposobem boję się zranienia go. – Nie
możesz tak robić. Musisz przestać o mnie myśleć. Stara „ja” już nigdy nie
wróci. Nie możesz patrzeć wstecz, bo szczęście przeleci ci koło nosa.
-To, że nie pamiętasz części swojego życia nie znaczy, że stałaś się
całkowicie kimś innym. Gdyby nie parę defektów w życiu nie pomyślałbym, że coś
się stało.
-Mimo to nie możesz się do mnie przywiązywać. Nie mam pojęcia jak długo
tu zostanę. Zresztą kiedyś i tak umrę, więc siłą rzeczy odejdę. Prędzej lub
później, ale zniknę.
-Nie znikniesz. Zawsze będziesz tutaj. – Łapie moją dłoń i kładzie ją na
swoim sercu. Czuję jak radośnie podskakuję. Nigdy wcześniej nie myślałam, że
ludzki puls może być tak fascynujący. Mimo wszystko odsuwam się od niego.
Przyjechałam tu tylko po to aby odpowiedział na moje pytania. Nie mogę robić mu
nadziei i tak dość już namieszałam w jego życiu.
-Może oprowadzisz mnie? – zmieniam temat.
-A no tak! Przepraszam. Mam parę pokoi gościnnych, będziesz mogła wybrać
ten który spodoba ci się najbardziej.
-Nie przyjechałam tu na wieczność. Obojętne jest mi to jaki pokój
dostanę. Chcę po prostu obejrzeć mieszkanie.
-OK. w takim razie zaczynajmy. To jak widzisz jest korytarz. – Zaczynam
rozglądać się po bardzo przestrzennym i jasnym pomieszczeniu w kształcie
kwadratu. Jego ściany są białe, a podłoga wykonana z solidnego dębowego drewna.
Następnie kierujemy się do innego pokoju, który okazuję się być salonem. Bardzo
wielkim nawiasem mówiąc. Niewidzialną linią podzielony jest na dwie części. W
jednej znajduję się skórzana czarna skórzana kanapa, naprzeciwko niej niski i
niewielki dębowy stolik. Całość dopełnia wielki telewizor plazmowy
rozpościerający się na ścianie. Druga część pełni funkcje jadalni. Duży stół
jest zdecydowanym centrum, spod niego wystaję ciemnobrązowy dywan. Później
przychodzi czas na kuchnię. Tak samo jak reszta jest wykonana w stylu
nowoczesnym. Ściany znów są bardzo jasne, niemal śnieżnobiałe. Dla odmiany i
kontrastu meble są w kolorze czerwonym.
Kiedy wchodzimy po schodach zauważam przejęcie wypisane na twarzy chłopaka.
Najwyraźniej moja opinia na temat jego domu jest dla niego bardzo ważna.
Górny korytarz okazuję się być węższy, ale za to dłuższy. Tutaj także
dominuję biel. Na ścianach wiszą liczne nagrody i zdjęcia zespołu. Nie potrafię
nie zatrzymać się przy fotografii, na której chłopacy są o wiele młodsi. O ile
się nie mylę to uwiecznienie ich jednego z wielu występów w X-Factor. Patrząc
wstecz w tym momencie spokojnie mogłabym nazwać ich mężczyznami. Uśmiecham się
do blondyna, który bez słowa na mnie czekał i wyruszamy w dalszą wędrówkę.
Najpierw zwiedzamy jego pokój. Z ulgą zauważam, że chociaż tutaj na ścianie
pojawił się jakiś kolor, a mianowicie zielony. Nie zgniły, czy butelkowy tylko
ten odcień, którym nasycona jest świeża trawa. Na próżno tutaj szukać dużej
ilości mebli. Centralną część pomieszczenia zajmuję białe dwuosobowe łóżko,
dokładnie naprzeciwko niego znajduję się telewizor, ale o wiele mniejszy od
tego, który znajduję się na dole. Przy jednej ze ścian znajduję się szafa.
Staram się zignorować to, że na szafce nocnej stoi moje zdjęcie. Wmawiam sobie,
że to tylko moje halucynację, ale gdzieś tam w podświadomości doskonalę wiem,
że się mylę.
Następne pokoje są tak bardzo kolorowe, że koduję sobie w głowie, aby w
przyszłości sprawdzić czy przypadkiem nie ma tu wszystkich kolorów tęczy. Każdy
urządzony jest w całkowicie odmienny sposób.
-Skoro sama nie chcesz wybierać, to sądzę, że ten spodoba ci się
najbardziej. – odzywa się chłopak przed otwarciem drzwi. Rzeczywiście miał
rację. Podoba mi się i to do tego stopnia, że nie wiem co powiedzieć. Niby nic.
Zwykły pokój, ale klimat, który w nim panuję zapiera mi dech w piersiach. Jego
ściany są niebieskie, ale przez jego środek biegnie zawiły biały wzorek, który
jest tak delikatny, że spokojnie mógłby uchodzić za pajęczą sieć. Łóżko jest
chyba największe ze wszystkich pokoi, w dodatku ma koronkowy baldachim. W rogu
stoi toaletka z lustrem, a obok jej średnich rozmiarów komoda. Prawie w
ostatniej chwili zauważam samotnie stojącą sztalugę, a na niej naciągnięte
płótno. Na ten widok ręce zaczynają mnie świerzbić. Najchętniej już wzięłabym
się do pracy. Zaraz! Czy ten pokój czasami nie został przygotowany specjalnie
dla mnie? Wszystko jest wprost idealne i dobrane pod mój gust. Dodatkowo po co
komuś kto nie potrafi malować i nie interesuję się tego rodzaju sztuką
sztaluga. Być może to tylko moje wyobrażenia wynikające ze zmęczenia po
podróży, ale to jest naprawdę dziwne.
-Idealny. – mówię krótko.
-Wiedziałem, że ci się spodoba. Jeśli chcesz to możesz poczekać, ja
pójdę po twoją walizkę.
-OK.
Kiedy znika za drzwiami i słyszę jego kroki rozlegające się na schodach
delikatnie tak jakbym nie chciała uszkodzić śnieżnobiałego materiału siadam na
łóżku. Jest zadziwiająco miękkie, ale nie na tyle, że człowiek nie potrafi się
w nim wyspać, bo najnormalniej w świecie zapada się w nim. Po paru minutach
przede mną staję chłopak z niedużą walizką, którą mi wręcza.
-Pewnie jesteś głodna. Szczerze powiedziawszy nie mam za wiele produktów
w lodówce, ale coś się wymyśli. – Na początku chciałam zaprzeczyć i powiedzieć,
że jedyne czego potrzebuję to chwila na odpoczynek. Jednak od razu przypominam
sobie, że dziś jeszcze nic nie jadłam. Dodatkowo jak na zawołanie coś zaczyna
ssać mnie w żołądku i wiem, że niedługo zacznie mi burczeć w brzuchu.
Posłusznie schodzę za nim na dół. Rozsiadam się w jadalni i staram się skupić
na jakimś programie informacyjnym. Jednak moje myśli zaprzątnięte są czymś
innym. Nie mogę uwierzyć, że jak na razie wszystko idzie zgodnie z moim planem.
Wiem, że nie do końca wyszłam na prostą, ale najważniejsze jest to, że gdzieś w
połowie nie zawróciłam. –Przepraszam, że tylko to, ale nie jestem jakimś
zdolnym kucharzem, a wolę niczego nie zepsuć. – oznajmia chłopak wracając z
parującym talerzem jajecznicy.
-Ważne, że jest to coś ciepłego i nadającego się do zjedzenia.
-Przepraszam powinienem od razu coś dla ciebie zrobić. Wiem co to znaczy
głód.
-W porównaniu do ciebie jestem w stanie wytrzymać parę minut czując
głód. Nie mdleję.
-Ej! Ja też nie mdleję.
-No dobra, ale lamentujesz i to okropnie.
-Nie prawda.
-Jesteś pewien. Za chwilę mogę poradzić się chłopaków.
-OK. wygrałaś.
-Masz szczęście. W innym przypadku mogłaby się polać krew.
-Zaczynam się ciebie bać. – Udaję przerażoną minę, która wygląda
przekomicznie. Dodatkowo odmładza go o parę dobrych lat i wygląda po prostu
słodko. Na moje usta powoli wkrada się uśmiech, dlatego szybko odwracam wzrok.
-Gdyby dzwonił Jonathan to udawaj, że wcale mnie tu nie ma. –
mówię prosto z mostu, bo boję się, że za chwile odezwie się telefon, a ja nie
będę nic mogła zrobić.
-Uciekłaś? – pyta zdziwiony.
-Naprawdę myślisz, że puściłby mnie samą. Czasami zachowuję się tak
jakbym znów miała pięć lat. Mam tego po prostu dość. On nie może dowiedzieć się
o tym, że tu jestem, bo na pewno po mnie wróci, a ja nie chcę przebywać wśród
ludzi, którzy nic więcej nie robią oprócz zatajania przede mną prawdy.
-Ty naprawdę nic się nie zmieniłaś. – mówi delikatnie uśmiechając się.
-Każdy mi to powtarza, a ja przeważnie odpowiadam…
-„…to, że straciłam pamięć nie oznacza, że utraciłam siebie.” – przerywa
cytując moje słowa.
-Skąd, ty?
-Znam cię lepiej niż ci się wydaję.
-Teraz to ja zaczynam się bać.
-Nie ma czego. Kto jak kto, ale na pewno ja nie wykorzystam różnych
informacji przeciwko tobie.
-Dziękuję. – szepcze wpatrując się w widelec, który aktualnie trzymam w
ręce.
-Znów? Za co.
-Za to wszystko co dla mnie
robisz. Przecież wcale nie musisz.
-Nie muszę, ale chcę, a poza tym to nic wielkiego.
-Przecież, że ukrywanie przed swoim menagerem, że masz pod swoim dachem
jego córką nie jest niczym trudnym.
Jeszcze nie można zapomnieć o tym, że wszystko trzeba utrzymać w tajemnicy
przed mediami. W dodatku nawijanie jej o tym co już było jest naprawdę fascynującym
zajęciem.
-Przesadzasz. Już kiedyś się ukrywaliśmy i gdybym nie zrobił jednej
rzeczy pewnie tak szybko nikt by się o nas nie dowiedział.
-Mówisz o śpiewaniu dla mnie piosenki na scenie przed tysiącami ludźmi?
-Tak dokładnie o tym. Kto ci o tym powiedział?
-Dzięki temu dowiedziałam się, że byłeś moim chłopakiem. Wszyscy naokoło
mówili, że byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
-Bo byliśmy.
-Chyba nawet potrafię to sobie wyobrazić. – mówię zanim ugryzę się w
język.
-Naprawdę? – pyta chłopak z głosem przepełnionym nadzieją.
-Uhu. – mruczę pod nosem i udaję wielkie zainteresowanie jajecznicą.
Minuty dłużą się niemiłosiernie, a wokół nas jest tylko cisza raz po raz
przerywana jakimiś bezsensownymi reklamami. Jest okropnie niezręcznie. Obydwoje
to czujemy, ale żadne z nas nie podejmuję się, aby to przerwać. Czasami czuję
na sobie jego wzrok, ale udaję, że wcale tego nie zauważam. Wtedy byłoby
jeszcze gorzej. W końcu zjadam posiłek
do końca.
-Ja już pójdę spać. Jeszcze raz dzięki. – odzywam się w końcu.
-Nie ma za co. – Łapie talerz w tym samym momencie co ja. – Idź odpocząć
ja się tym zajmę.
-OK. To do jutra. – Wychodzę, ale znów wiem, że przygląda mi się. Chyba
dawno nie czułam się tak dziwnie. Będę musiała przyzwyczaić się do tego
wszystkiego, bo dopóki nie zwrócę mu uwagi (to na pewno prędzej czy później
nastąpi) na pewno nadal będzie to robił.
~Perspektywa Jonathana~
W tym samym czasie…
Bardzo długo zastanawiałem się czy wejść do jej pokoju. Już dawno wybiła
godzina 16.00, a jej jak nie było tak nie ma. W ogóle nie reaguję na
jakiekolwiek próby dostatnia się do środka. Być może coś jej się stało, a ja
zwlekam z tym, bo myślę, że przypadkiem naruszę jej własność prywatną. Chyba
nigdy nie przyzwyczaję się do tego jak mam się w stosunku do niej zachowywać.
Nie dość, że samo posiadanie córki jest dla mnie nowością to trzeba też zwrócić
uwagę na jej temperament i na to, że straciła pamięć.
Ku mojemu zdziwieniu okazuję się, że drzwi cały czas były otwarte. Po
wejściu od razu wiem, że nikogo nie ma w środku, ale coś każę mi wejść głębiej.
Po podłodze wala się parę płyt i kartek, a łóżko jest niezaścielone. Jedno jest
pewne stan pokoju w tej chwili idealnie odzwierciedla jej charakter. Niby od
niechcenia spoglądam na birko, a w oczy rzuca mi się śnieżnobiała koperta. Moje
serce zaczyna szybciej bić. Doskonale wiem co to może znaczyć. Na środku
pochyłym pismem jest Jonathan. Lekko trzęsącymi się dłońmi otwieram kopertę.
Warszawa,
dn. 25.09.2013r
Hej!
Miałam nic
nie pisać, ale stwierdziłam, że raczej
nie chcę żebyś umarł na zawał.
Wystarczy, że nie mam jednego rodzica. Będę się
streszczać, bo trochę szkoda
mi atramentu w długopisie. Wyjeżdżam, ale
nie powiem gdzie, bo na pewno będziesz chciał mnie ściągnąć z powrotem.
Jestem już dorosła.
Pewnie nawet nie wiedziałeś o tym, że dziś są moje
urodziny. To znaczy na pewno czytasz to dzień później…
zresztą nie ważne. Nie
szukaj mnie. Dam sobie radę. Dłużej nie
mogę pytać się i nie
dostawać odpowiedzi. Nie jestem jakaś ułomna,
ani nie mam pięciu lat, że można
przekupić mnie lizakiem. Może kiedyś tam
wrócę, ale sama nie wiem co będę robić dalej.
Jak na razie muszę zdobyć
odpowiedzi.
Victoria
Star
Moja reakcja jest całkowicie odbiega od stereotypu. Zaczynam się
śmiać. To było całkowicie do przewidzenia. Wiadomo nie od dziś, że Victoria nie
da za wygraną, ale nie wiedziałem, że tak krótko wytrzyma w niewiedzy.
Myślałem, że jest trochę bardziej cierpliwa. Tylko skoro wiedziałem jak to
wszystko się potoczy, to dlaczego nie zrobiłem czegoś żeby temu zapobiec?
Perspektywa Victorii
~27 wrzesień~
Budząc się od razu czuję na swojej twarzy ostatnie promienie słońca.
Poprzedniego wieczoru nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Chyba nawet lubię kiedy
jestem tak zmęczona, że nie jestem zdolna myśleć o niczym innym jak tylko łóżku
i ciepłej pierzynie.
Wychodząc na korytarz słyszę dochodzące z dołu odgłosy telewizora.
Czyli już nie śpi. Całe szczęście.
-Hej! – mówię, a on podskakuję w miejscu. Pewnie wcześniej mnie nie
zauważył.
-Cześć. – Od razu odwraca się w moją stronę i posyła mi uśmiech. –
Zrobię ci śniadanie. – oznajmia wstając z kanapy.
-Nie jestem głodna.
-To się nie liczy. Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.
Nie sprzeczając się z nim dłużej siadam przed telewizorem i zaczynam
bawić się pilotem. Mógłby już w końcu wrócić. Spoglądam na ekran i okazuję się,
że jak zwykle nie ma tam nic wartego mojej uwagi. Po paru minutach znów widzę
blondyna, który stawia przede mną talerz z kanapkami.
-Przecież ja tyle nie zjem. – mówię zdziwiona widząc to co znajduję
się na moim talerzu.
-To tylko tak strasznie wygląda. Na pewno dasz radę. W razie co to
ci pomogę.
Biorę jedną kanapkę do ręki i wiem, że nie będę w stanie nawet jej
przełknąć. Nie chodzi o to, że wygląda nieapetycznie, wręcz przeciwnie. Tylko
dopóki nie wyjaśnię sprawy, przez którą tu przyjechałam czuję, że nie będę w
stanie normalnie funkcjonować. Myślę jak to wszystko ubrać w słowa i przyglądam
się Horanowi, który jest naprawdę zainteresowany tym co dzieje się w telewizji.
Przygryzam wargę, a on w tym samym momencie odwraca się w moją stronę. Na
początku kąciki jego ust lekko się unoszą, ale po chwili opadają.
-Coś się stało? – pyta wyraźnie zaniepokojony. Chyba nawet nie
zdawałam sobie sprawy z tego, że jestem
tak bardzo tym przejęta. W dodatku myślałam, że jestem gotowa na poznanie
prawdy. Nie wiedziałam, że to wszystko będzie takie skomplikowane.
-Mogę o coś spytać?
-Widzę, że strasznie cię dręczy. Pamiętaj. Możesz pytać o wszystko
co tylko chcesz.
-Dlaczego Max i mój ojciec nie lubią Damiana? Co on takiego zrobił?
Maksymilian mówił, że tutaj chodzi o mnie. Proszę nie udawaj, że nie wiesz o co
chodzi, bo dobrze wiem, że to nie prawda.
-Vicky… - wzdrygam się słysząc zdrobnienie mojego imienia. Gdyby
ktoś inny je wypowiedział na pewno miałabym do niego pretensje, ale Niall robi
to w tak wyjątkowy sposób, że nie potrafię zwrócić mu uwagi. – Wy byliście parę.
– Te słowa uderzają we mnie zapierając dech w piersiach. Przecież to jakiś stek bzdur! Jak? Że niby my?! Razem?! Wszystko w
mojej głowie aż krzyczy od pytań, ale na zewnątrz jestem opanowania i czekam na
dalsze wyjaśnienia. – Nie wiem dokładnie jak długo to trwało i czy naprawdę się
kochaliście, ale on po pewnym czasie zranił cię. – Kończy, ale wiem, że jest
coś jeszcze, tyle tylko, że on nie chcę mi powiedzieć.
-Niall, powiedz w jaki sposób mnie zranił. – mówię łagodnym tonem.
-Nakryłaś go w łóżku z inną. – Choć sama perspektywa tego, że byłam
z Damianem wydaję się być dziwnie nierealna to i tak czuję ból. Nawet nie
wyobrażam sobie co musiałam czuć wcześniej kiedy doświadczyłam tego uczucia w
pełni i pamiętałam każdą chwilę spędzona razem. Teraz wiem tylko o
wydarzeniach, które miały miejsce w czasie naszej przyjaźni, a i tak czuję się
źle.
-Kontynuuj.
-To był koniec waszego związku. Przestaliście się spotykać.
-Co było dalej?
-Żyliście osobno. – mówi dobitnie.
-Nie o to mi chodzi. W jaki sposób to odbiło na mnie piętno? –
Momentalnie widzę jak jego tęczówki się zmieniają. Człowiek potrafi utrzymać
kamienną twarz, ale oczy zawsze go zdradzą. Ten smutek widziałam już parę razy.
Wtedy kiedy pytał się, czy naprawdę straciłam pamięć, kiedy Jonathan mówił, że
wyjeżdżamy i w momencie naszego pożegnania. Zawsze ja sprawiałam, że czuł się
nieszczęśliwy i w tym momencie miałam ogromne wyrzuty sumienia. Niczemu nie
zawinił, a jedynym błędem w jego życiu było poznanie mnie.
-Przestałaś wierzyć w siebie. Okaleczałaś się i wpadłaś w bulimię. –
szepcze.
-To wszystko przez niego? – pytam.
-Tak. – Przed oczami staję mi roześmiana twarz mojego przyjaciela.
Nadal dziwne wydaję mi się to, że mógłby mnie skrzywdzić i to tak dobitnie, że
gdyby to nadal się ciągnęło mogłabym się pożegnać z tym światem. – Wiem, że teraz
to dziwnie brzmi, ale wszystko co ci teraz powiedziałem dowiedziałem się od
ciebie.
W tej chwili nie wiem co zrobić. Jest poranek godzina 9:00, a ja
czuję się tak jakbym nie spała od paru dni. Tak bardzo chciałam dowiedzieć się
prawdy, ale w teraz zaczynam tego żałować. Mimo wszystko chyba dobrze, że
jednak doszło do tego. Wiem, że ta sprawa nigdy nie dałaby mi spokoju, a poza
tym gorsza jest niewiedza niż najgorsze kłamstwo.
-Dobrze się czujesz? Jesteś okropnie blada.
-Tak, wszystko OK. – kłamię. – Po prostu muszę pobyć trochę sama. –
Powoli podnoszę się. Mam wrażenie, że za chwilę przewrócę się.
-Jesteś pewna? – pyta ponownie.
-Tak. – szepcze, ale mój głos i tak się załamuje. Lekko się chwiejąc
idę w stronę schodów. Od razu uświadamiam sobie, że samotność pośród czterech
ścian wcale mi nie pomoże. Poczuję się jeszcze gorzej nie potrzebnie
rozdrapując zrośnięte już rany. Ku mojemu i chłopaka zdziwieniu odwracam się na
pięcie i niemal do niego podbiegam wtulając się w jego pierś. W tym samym
momencie łzy zaczynają płynąc po moich policzkach. Niall zaczyna lekko mnie
kołysać, co nieznacznie mnie uspokaja.
-Już dobrze. – szepcze wprost do mojego ucha. – Pamiętaj, że to
tylko przeszłość, a ty możesz zacząć wszystko od nowa.
-Ale ja nie potrafię nie myśleć o tym co było. Wszyscy naokoło o tym
wiedzą tylko nie ja. To jest okropnie nieznośne. – mówię łamiącym się głosem.
-Musisz się uspokoić. Nie potrzebnie się denerwujesz. Zrobię ci
herbaty. – oznajmia.
-NIE! – niespodziewanie wykrzykuję i wtulam się w niego mocniej. –
Nie zostawiaj mnie. Błagam.
-Przepraszam. – szepcze. – Nie opuszczę cię.
Po paru minutach delikatnie ciągnie mnie w stronę kanapy. Z lekkim
wahaniem sadza mnie sobie na kolanach. W innych okolicznościach na pewno
zaczęłabym wyzywać go od zboków, ale teraz czuję, że potrzebuję czyjejś
obecności, a tylko on jest pod ręką. Opieram się o niego i czuję na swojej
talii jego dłonie. Po chwili odgarnia włosy z mojej twarzy i delikatnie całuję
mnie w czoło. Nieśmiało przyznaję przed sobą, że to sprawia, że czuję się
inaczej. Lepiej.
~28 wrzesień~
-Tori chłopacy dziś przyjdą. – oznajmia Niall w pewnym momencie.
-Co?! – mówię zdziwiona. – Przecież obiecałeś. – odzywam się
oskarżycielskim tonem.
-Tak wiem, ale nie będziemy mogli tego ukrywać w
nieskończoność.
-Przecież nie będę tu mieszkać wiecznie. Musisz liczyć się z tym, że w
każdym momencie mogę się stąd wyprowadzić. – Przerywam mu i choć powinnam czuć
wyrzuty sumienia na widok jego smutnej miny to tak nie jest. Wiem, że go ranię,
ale nie mogę mu dawać złudnej nadziei na to, że wszystko w końcu wróci do
normy, bo tak się nie stanie.
-Już wcześniej chcieli tutaj wpaść i wolę żeby stało się to wtedy kiedy
o tym wiemy. Widząc ich przed drzwiami swojego domu nie będę potrafił wymyśleć
czegoś sensownego, a poza tym oni tylko wyglądają na takich nierozgarniętych.
Jeśli coś obiecują to tego dotrzymują. Poza tym to moi przyjaciele muszę im
ufać.
-Ale ja nie. – odzywam się krótko.
-Kiedyś im ufałaś.
-Niemożliwe.
-Na początku też mi się tak zdawało. Cały czas nazywałaś nas zadufanymi
w sobie gwiazdami i przy każdej okazji dogryzałaś nam. W końcu reszta przestała
być dla ciebie miła i starała się cię ignorować, tylko Harry nie był na tyle
silny i wiecznie się z tobą kłócił.
-A co z tobą? – pytam zaciekawiona, bo zauważyłam, że mówił ogólnie, nie
o jednostce.
-Ja nigdy nie dałem za wygraną.
-Dokładniej. O co chodzi?
-Już kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem wiedziałem, że surowość na twojej
twarzy to tylko i wyłącznie maska, której możesz się pozbyć. Z biegiem czasu
zdałem sobie sprawę, że sama nie potrafisz tego zrobić i chciałem ci pomóc, ale
wtedy zacząłem cię poznawać i stało się.
-Co? – pytam choć wiem, że on wcale nie chcę dokończać tego zdania.
-Zakochałem się, ale minęło jeszcze sporo czasu zanim się o tym
dowiedziałaś.
-Jak to jest być zakochanym? – pytam i widzę jak jego oczy rozszerzają
się ze zdziwienia. Przecież nie powiedziałam niczego aż tak bardzo szokującego.
Najbardziej nierealne jest to, że jego oczy lśnią od powstrzymywanych łez. – Co
się stało?
-Nic, po prostu już wcześniej zadałaś mi to pytanie.
-Jak to? Przecież podobno byłam z Damianem.
-To, że jest się z kimś nie oznacza, że darzy się go tak silnym
uczuciem. – stwierdza.
-W takim razie skoro masz już w tym wprawę, to odpowiesz na moje
pytanie?
-Wtedy nie odpowiedziałem ci.
-Dlaczego?
-Wtedy już cię kochałem, ale na początku bałem się powiedzieć jak się
czuję w twojej obecności. Kiedy prawie się na to zebrałem zaczęłaś mówić o tym
jak to było kiedy chodziłaś z Damianem. Starałem się ukryć ból, ale nie wiem
czy mi wyszło.
-Co wtedy powiedziałam?
-Uwielbiałaś z nim przebywać. Kochałaś dostawać od niego SMS-y na
dobranoc. Wcześniej przez bardzo długi czas byliście przyjaciółmi dlatego
wiedzieliście o sobie wszystko. Nie musieliście zadawać sobie zbędnych pytań i
to najbardziej ci się podobało. Nie wiedziałaś czy tak bardzo go
wyidealizowałaś, czy naprawdę był tak dobrym aktorem, bo później okazał się
zwyczajnym dupkiem.
( Część II. Rozdział 2 Perspektywa Victorii)
( Część II. Rozdział 2 Perspektywa Victorii)
-Te właśnie słowa tak bardzo cię zabolały? Przecież to nic wielkiego?
-Nie mogłem znieść myśli, że jakikolwiek inny facet mógłby na ciebie
spojrzeć, a co dopiero mówić o innych rzeczach.
-Więc powiedz jak ty czułeś się kiedy byłeś zakochany.
-Wbrew pozorom opisanie tego uczucia nie jest łatwe. Wszyscy myślą, że
to jedynie ogranicza się do kontaktu fizycznego. Oczywiście to jest też ważne w
związku, ale w samym zakochaniu, kiedy jeszcze nie mogłem pozwolić sobie nawet
na dotknięcie ciebie także byłem szczęśliwy. W ogóle nawet nie marzyłem o tym
abyś to odwzajemniła. To byłoby zbyt piękne, ale kiedy powiedziałaś te dwa
słowa to byłem już pewien. Mógłbym być nikim, bezdomnym człowiek, który walczy
o przetrwanie do następnego dnia, ale gdybym miał cię przy sobie wierzę, że
zniósłbym to wszystko, bo wiedziałbym, że nie mogę umrzeć. Za bardzo boję się,
że nie spotkam cię po tej drugiej stronie.
-Cieszę się, że zakochałam się właśnie w tobie. Jesteś niesamowity i mam
nadzieję, że w końcu znajdziesz kogoś kto też cię uszczęśliwi.
-Ja nie muszę szukać. Już znalazłem. – oznajmia. Nie musze się pytać o
kogo mu chodzi. Wiem doskonale jak brzmi odpowiedź, ale nie chcę aby została
wypowiedziana na głos.
-To dzwonisz po tych chłopaków? – pytam. Muszę w jakiś sposób zmienić
temat.
-Tak, oczywiście. – Budzi się z transu i łapie za telefon.
-Proponuję, abyś na razie nic im nie mówił. Mogą czegoś nie zrozumieć i
zadzwonić po Jonathana. Lepiej będzie jeśli wyjaśnimy wszystko na miejscu.
-OK.
***
Niby za bardzo nie przejmuję się tym spotkaniem, ale na plecach czuję
dreszczyk strachu. Nie mam pojęcia z czego to wynika. W końcu Niall zapewniał
mnie, że nie zadzwonią do Jonathana, a co jeśli tak bardzo mnie znienawidzili
za to, że odebrałam im menagera, iż będą chcieli odesłać mnie z powrotem.
Nigdzie nie zostało napisane, ze wszyscy są tak pozytywnie do mnie nastawieni
jak Irlandczyk.
Po chwili słyszę zadziwiająco ciche przekrzykiwanie się w ich wykonaniu.
Jakoś bardzo nie dziwi mnie to, że w ogóle nie pofatygowali się z użyciem
dzwonka. Niall spogląda na mnie ostatni raz i wychodzi do nich. Od razu rozmowy
cichną. Tym razem jestem zatrwożona. Skoro dołączył do nich następny powinni
być jeszcze bardziej rozemocjonowani, a jest wręcz przeciwnie.
-Mamy gościa. – oznajmia Niall poważnym tonem.
-Kto to? – pyta Zayn.
-Sami zobaczcie.
Po korytarzu rozlegają się kroki, które stają się coraz głośniejsze. W
końcu do salonu wchodzi piątka chłopaków. Paru z nich staję z lekko otwartymi
buziami i patrzy się na mnie tak jakbym co najmniej zmartwychwstała. Jedynie
Harry jest zdolny do poruszania się i podbiega do mnie przyciąga w swoje
ramiona lekko podduszając. Mimo to nie protestuję, ani nie wydaję żadnego
innego głosu. Nie spodziewałam się, że właśnie on zachowa się tak, a nie
inaczej. Od razu widać, że moje stosunki z nim były inne niż z Niallem.
Irlandczyk traktował mnie z pewną ostrożnością i troską, tak jakby bał się, ze
za chwilę mogę zniknąć, natomiast Harry nie przejmował się tym. Dał się ponieść
emocją.
-Boże! To wy wróciliście!? – wykrzykuję Louis i przyłącza się do
uścisku. Mam wrażenie, że jego uśmiech jest w stanie rozjaśnić tą ponurą
wrześniową pogodę.
-Nie do końca. – mówię. Przy okazji staram się wyplątać z ich ramion. Muszę
zachować zdrowy rozsądek i najpierw wszystko im wytłumaczyć, zanim nastąpi
katastrofa. Wiem, że ich radość pewnie wynika z tego, iż mają nadzieję, na to,
że za chwilę zobaczą Jonathana, ale cóż poradzić. – Jace nadal jest w Polsce.
Uciekłam z domu, chociaż nie wiem czy można to tak nazwać, w końcu jestem już
pełnoletnia. Zresztą nie ważne. Po prostu wyjechałam bez jego wiedzy, bo zdaję
sobie sprawę z tego, że na pewno nie pozwoliłby mi na to.
-Dlaczego uciekłaś? – pyta Liam marszcząc brwi.
-Pytałam go i Maxa o moje stare życie, ale praktycznie nie dostawałam
odpowiedzi. Miałam nadzieję, że chociaż Niall mi pomoże.
-Kiedy już dostaniesz wszystkie informacje to po prostu znów wyjedziesz?
– pyta Zayn z zaciśniętymi zębami, nie wiem dlaczego ten fakt go tak bardzo
zdenerwował.
-Chyba tak. – mówię jak gdyby nigdy nic. W końcu taka jest prawda. Nie
będę mówić, że zostanę tutaj tylko dlatego, że byłam kiedyś z Niallem.
-Ty… - syczy, a w jego oczach mogę dostrzec złość w czystej postaci.
-Przestań. – przerywa mu blondyn. – To nie jej wina.
-Właśnie, że jej. Przestań w końcu ją bronić. – Uderza pięścią w stół, a
ja podskakuję w miejscu.
-Zayn, lepiej wyjdź zapalić. – oznajmia Harry spokojnym głosem, tak
jakby nie chciał jeszcze bardziej go denerwować.
-Tak zrobię. – mówi i już po chwili go nie ma.
-Powie mi ktoś o co dokładnie chodzi. Chyba, że należycie do tych ludzi,
którzy wolą nic mi nie mówić, bo przecież tak jest prościej, a biedna
dziewczyna akurat miała pecha, że straciła pamięć.
-To działo się w teraźniejszości, więc nie masz co się martwić, że tego
nie pamiętasz, po prostu nie było cię w Londynie. – oznajmia Louis spoglądając
na Harry’ego. W jego wzroku widzę coś dziwnego. Tak jakby ta dwójka miała
tajemnice.
-W takim razie co to takiego? – pytam zniecierpliwiona uderzam w oparcie
paznokciami.
-Nie, błagam… - jęczy Niall.
-On tęsknił. Bardzo. – mówi krótko Liam, zanim Niall zdąży zakryć jego
twarz.
-Przecież już mi to mówiłeś, to nie jest żadna tajemnica. – zwracam się
do blondyna pytająco unosząc brew.
-Tak, wiem. – Spuszcza głowę, tak jakby nie chciał już na mnie patrzeć.
-Tylko o to chodziło Zaynowi?
-Tylko? – pyta Harry.
-Rzeczywiście to trochę dziwnie zabrzmiało, ale ja myślałam, że tutaj
chodzi o coś bardzie drastycznego. To może ja do niego pójdę i wszystko wyjaśnię.
-Nie ma mowy on cię tam rozszarpie. – mówi podenerwowany Niall.
-Nie przesadzaj. Nie mam zamiaru dalej znosić jego krzywych spojrzeń.
–Nie zwracając uwagi na jego dalsze protesty zakładam kurtkę i wychodzę na
dwór. Robi się już szarawo, ale bez problemu mogę zauważyć dobrze
zbudowaną, męską sylwetkę oraz tlący się słabym światłem papieros. Z lekkim
wahaniem podchodzę do niego. W tej chwili naprawdę boję się, że serio może mnie
rozszarpać.
-Chyba wiem o co ci chodzi. – mówię.
-Oh brawo! Proszę o oklaski, dla panny Star, która w końcu zorientowała
się w czym rzecz! – jego głos jest przepełniony sztucznym entuzjazmem.
-Wiem, że to nie fair. Ponownie tu przyjeżdżam. Można powiedzieć, że
wykorzystuję go i wracam. Ale zrozum, że nie mogę z nim mieszkać do końca
życia. Nie potrafię udawać, że jestem w nim zakochana, skoro nawet nie wiem czy
go lubię.
-To po co tu przyjeżdżałaś?! Robisz mu tylko niepotrzebną nadzieję.
-Wcale, że nie.
-Może nawet o tym nie wiesz, ale kiedy dziś go zobaczyłem wiedziałem, że
coś się zmieniło. Był szczęśliwszy, bo ty tu jesteś. Nawet nie chcę myśleć w
jakim stanie będzie, kiedy znudzisz się swoją śmieszną grą w pytania i
odpowiedzi.
-Ty naprawdę uważasz mnie za bezduszną egoistkę?! W ogóle nie myślisz o
tym co ja czuję! Jestem cholernie zagubiona! O swoim życiu nie wiem praktycznie
nic, w dodatku wszyscy ukrywają przede mną prawdę, albo serwują mi jakąś
wygodną wymówkę! Ale nie, przecież ja tylko przyjechałam tu po to, aby poznęcać
się nad jakimś blondynem, który jest moim eks, a wiesz co jest najlepsze, że w
ogóle go nie pamiętam! Ale jazda! Nie?
-Zaraz, czy ty właśnie powiedziałaś, że wszyscy naokoło cię okłamują, a
ty ufasz tylko Niallowi? – wyraźne zdziwienie jest wypisane na jego twarzy.
Gasi papierosa i czeka na moją odpowiedź.
-Coś w tym stylu. Po prostu mam co do niego przeczucia, że nigdy mnie
nie oszukał. – Jeszcze chwilę przygląda mi się badawczo, a potem
niespodziewanie kąciki jego ust unoszą się lekko ku górze.
-Tylko błagam postaraj się go nie zranić. – Później nie czekając na mnie
wchodzi do środka, a ja nie mam pojęcia co też takiego sprawiło, że jego humor
od razu tak bardzo się zmienił.
~*~
-Torii skarbie. Nic ci nie jest? – Po wejściu od razu słyszę zatroskany
głos Nialla. Zgrabnie omija Zayna i od razu znajduję się obok mnie. Naprawdę
staram się zignorować to w jaki sposób mnie nazwał, ale nie potrafię opanować
marszczenia brwi.
-Boże za kogo ty mnie masz!? Nie jestem damskim bokserem. Poza tym
wszystko sobie już wyjaśniliśmy. Bez przemocy. – odzywa się mulat.
-Co jej powiedziałeś! – krzyczy w odpowiedzi.
-To nasza tajemnica. – mówi czarnowłosy wiedząc, że tym jeszcze bardziej
zdenerwuję już dość zestresowanego Irlandczyka. Nawiasem mówiąc właśnie
trzęsącymi dłońmi delikatnie ujmuję moją twarz i przygląda jej się mrużąc oczy.
Tak jakby chciał zobaczyć, czy czasami nie znajdują się na niej jakiś siniaki,
czy zadrapania.
-Niall wyluzuj. Nic mi nie jest. Już jest wszystko OK. – mówię
najbardziej łagodnym głosem na jaki mnie stać. Boję się, że za chwilę dostanie
zawału.
-Jeśli ten bydlak choć cię tknął… - mówi przez zaciśnięte zęby, kiedy
niespodziewanie mu przerywam.
-Niall do cholery jasnej! – podnoszę głos, bo wiem, że nic innego na
niego nie podziała. – Nie jestem dzieckiem, o które na każdym kroku musisz się troszczyć!
W dodatku mogę rozmawiać z kim chcę i nawet mogę spotykać się z innym facetem,
a ty nie masz tu nic do gadania. Zrozum w końcu, że moja obecność tutaj nie
znaczy, że będę przy tobie zawsze. Nie pamiętam cię! Wszystkie informacje,
które mam o tobie wynikają z tego co usłyszałam od ciebie, albo innych. Nic nie
będzie już takie samo! I kurwa w końcu się uspokój, bo już mam dość tego
twojego biadolenia! – Po mojej dość nerwowej przemowie nastała cisza po burzy.
Przez chwilę miałam wrażenie, że każdy z nich boi się choć ruszyć, aby nie stać
się moją słowną ofiarą. Natomiast Niall patrzył na mnie oczami wielkości
pięciozłotówek, co sprawiało, że momentalnie zaczęłam żałować tego co
powiedziałam. Na pewno sprawiłam mu ból, a jedyne co chciałam zrobić to dobitnie
powiedzieć, żeby się uspokoił. Oczywiście znów musiałam wszystko spieprzyć. –
Przepraszam. – szepcze, ale wiem, że to dużo nie zdziała.
-Cieszę się, że to właśnie ty powiedziałaś to na głos. Nie ktoś inny. –
Tyle w temacie. Po paru minutach chłopacy postanowili włączyć się.
-Jak to na Nialla przystało pewnie nie macie nic w lodówce, więc myślę,
że damy radę obejrzeć film bez popcornu, czy przekąsek. – mówi Louis siląc się
na wesoły ton.
Później parę osób siada na kanapie, a reszta na podłodze. Atmosfera
nadal jest napięta, ale większość stara się ją rozwiać.
Po zakończonym filmie mówię, że jestem już zmęczona i pójdę spać. Wiem,
że chłopacy pewnie chcieli już się zbierać, ale skoro mogą na osobności
porozmawiać z Niallem, rezygnują z tego. Wiem, że swoim wybuchem popsułam moje
relacje z chłopakiem. Nie mam pojęcia jak to wszystko się dalej potoczy.
~*~
W domu panuję dziwny spokój. Na początku myślę, że Niall nadal śpi, ale
kiedy wchodzę do kuchni pierwsze co zauważam to złożona na pół, śnieżnobiała kartka,
na której pochyłym pismem jest coś napisane. Podchodzę do stołu z mocno bijącym
sercem, a co jeśli wyjechał na jakiś czas i jedyne co zostawił to ten list. Nie
wiem czy sama dałabym sobie tutaj radę. Wiem, że wcześniej myślałam, że skoro
jestem dorosła to stanę się niezależna. Niestety myliłam się. Musi minąć trochę
czasu zanim zapoznam się ze wszystkim.
Droga
Victorio!
Nie
chciałem cię budzić. To by było bez sensu. Chcę tylko powiedzieć, że pojechałem
na wywiad. Wrócę bardzo późno. Uzupełniłem zapasy w lodówce w razie gdybyś
zgłodniała.
Do zobaczenia.
Niall.
Odetchnęła z ulgą, ale nie potrafiłam zignorować tego, że wiadomość
została napisana w niemal oficjalny sposób. Gdyby nie tekst głoszący: Droga
Victorio i wzmianka o jedzeniu pomyślałabym, że on tego nie napisał. Chyba nikt
wcześniej tak bardzo go nie zranił. Powinnam smażyć się w piekle.
~*~
Siedzę skulona na kanapie dokładnie: 4 godziny 28 minut i 39 sekund.
Nialla nie ma już: 14 godzin 17 minut i 5 sekund.
Nadal nie pojawił się, ani nie dał znaku życia.
Nadal wpatruję się w ten przeklęty zegarek.
Każde nawet szurnięcie, czy przejeżdżający samochód sprawiają, że
dostaję palpitacji serca. Nie chodzi o to, że boję się jakiegoś przestępcy, czy
włamywacza. Bardziej obawiam się, że za chwilę zjawi się tu ktoś z policji i
powie, że znów został uprowadzony, albo pobity i leży w szpitalu. Jeszcze
gorzej byłoby gdybym zastała go za drzwiami tak samo zmasakrowanego jak
ostatnio. Nie wiem co zrobiłabym w takiej sytuacji. Poprzednio był chociaż przy
mnie Jonathan, a teraz? Jestem sama jak palec i chyba jedynymi osobami, na
których mogę polegać jest czwórka chłopaków, którzy nawet nie wiem jak daleko
mieszkają.
Podskakuję na dźwięk przekręcanego klucza w zamku. No nareszcie!
Podrywam się z miejsca i chwieję lekko. Przez tych parę godzin moje mięśnie
zdążyły już nieźle zesztywnieć.
-Jak długo miałam na ciebie czekać. – mówię widząc sylwetkę chłopaka,
która dopiero co odwraca się do mnie. Słyszę brzęk upadających kluczy. Czekam
mając nadzieję, że chłopak je podniesie, ale tak się nie dzieje. – Niall?
Wszystko w porządku? – pytam zaniepokojona. Po omacku odnajduję włącznik do światła
i wtedy wszystko zaczynam rozumieć. Irlandczyk patrzy na mnie mętnym wzrokiem
chwiejąc się lekko. Bez wątpienia jest pijany. – Próba tak? – mówię zakładając
ręce na biodra. – I co ja mam teraz z tobą zrobić?
-Po co na mnie czekałaś. Przecież mnie nie pamiętasz. – Jego język lekko
się plącze, ale bez problemu mogę go zrozumieć.
-Czy to właśnie była przytyka do tego co mówiłam wczoraj? – Robię chwile
przerwy, ale nie otrzymuje odpowiedzi. - Słuchaj przeprosiłam już OK? Trochę
mnie poniosło, ale to nie znaczy, że jestem bez serca. Martwiłam się o ciebie.
-Ta jasne. – Mimo wszystko chyba dobrze wie, że to co mówię jest prawdą,
bo kąciki jego ust delikatnie się unoszą.
-Słuchaj. Nie wiem czy dam radę pomóc ci wejść po schodach, ale do
salonu nie jest tak strasznie daleko, więc… - Podchodzę do niego i od razu
uderza we mnie ostra woń alkoholu, którą staram się zignorować. Niezgrabnie
łapie go pod ramię i staram się jakoś pomóc w utrzymaniu równowagi.
-Naprawdę się martwiłaś? – pyta.
-Oczywiście.
-Czyli chociaż trochę mnie lubisz?
-Pewnie, że cię lubię. Myślę, że nawet po pewnym czasie moglibyśmy się
zaprzyjaźnić. – mówię szczerze. Chyba jeszcze nikt oprócz Maxa nie zrobił dla
mnie tak wiele jak on.
-Wiesz, już to kiedyś przerabialiśmy.
-Z tego co słyszałam to podobno tak. Już niedaleko. – mówię słysząc jego
ciche jęknięcie.
-Skoro nic nie może być takie jak kiedyś to przynajmniej chciałbym żebyś
mieszkała w Londynie, albo gdzieś niedaleko, abym mógł cię widywać. Wiem, że to
nie zależy ode mnie i nie powinnaś zwracać na to uwagi, ale byłbym naprawdę
szczęśliwy. W dodatku wtedy moglibyśmy być prawdziwymi przyjaciółmi. – Jego
głos jest przepełniony nadzieją, a ja widząc to jaki jest niewinny jestem
pewna, że w tym momencie byłabym w stanie zostać w Londynie tylko dlatego, że
on chcę.
-Nie wiem jak to wszystko się potoczy, ale nie mówię nie.
-Fajnie. – odpowiada. Widzę na jego twarzy radość. Jedno zdanie, a
sprawiło, że od razu stał się weselszy.
-OK. Usiądź. Za chwilę przyniosę ci poduszkę i kołdrę. – Delikatnie
puszczam go i biegnę do góry. Wchodzę
do jego pokoju bez pytania, ale wcale nie czuję się jak intruz, co bardzo mnie
dziwi. W środku panuję względny porządek, ale nie taki żeby można było
powiedzieć, że nikt tu nie mieszka. Moje zdjęcie nadal tkwi na szafce
nocnej. Wyglądam tak jakbym była najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Mimo tego,
że mam na sobie bardzo ostry makijaż to uśmiecham się szeroko do obiektywu. Tak
na pewno nie wygląda osoba, która jest chora na bulimie i samookaleczanie się.
Chyba Niall rzeczywiście potrafi zdziałać cuda.
Zbiegam na dół, gdzie chłopak siedzi cały czas w tej samej pozycji. W
ogóle się nie rusza. Wydaję się być nieobecny. Ze zdziwieniem zauważam, że w
jego oczach lśnią łzy.
-Niall? Co jest? – pytam lekko przerażona.
-To nic takiego. – szepcze. Rzucam wszystko co trzymałam w rękach i
klękam przy nim.
-Przecież widzę, że coś się dzieję. Pamiętaj, że możesz być ze mną
szczery.
-Ja nie wiem jak dłużej wytrzymam. Okropnie cieszę się, że jesteś, ale
brakuję mi twojej bliskości, twoich pocałunków. To tak jakby ktoś wcześniej
uchylił mi kawałek nieba tylko po to, aby teraz mi je zabrać.
-Nie mówię, że możesz mnie całować, ale moje ciało nie jest świętością.
Kiedy naprawdę chcesz możesz mnie przytulić. – mówię łagodnym głosem.
Momentalnie jego twarz rozjaśnia się, a ja wiem, że gdyby nie to, że w jego
organizmie znajduję się spora dawka alkoholu pewnie nigdy nie powiedziałby tego
na głos. -Połóż się. Wiem, że nie jest tu jakoś specjalnie wygodnie, a miejsca
jest mało, ale w tej sytuacji nie mogę na to nic poradzić. – Posłusznie
wykonuję moje polecenia, a ja okrywam go pierzyną, tak czule jak robią to matki
ze swoimi dziećmi.
-Choć do mnie. – mówi niespodziewanie.
-Niall, ja…
-Przecież cię nie zjem. Jestem tak pijany, że nie czuję nawet głodu.
-Przecież się nie zmieścimy. – Staram się jak mogę aby jakoś się z tego
wykręcić. Nie wiem w jaki sposób, ale chłopak przesuwa się tak, że spokojnie
znajduję się dla mnie trochę wolnego miejsca.
-Proszę. – szepcze. Mimo tego, że jest ciemno to wiem, że jego tęczówki
pojaśniały, a on teraz patrzy na mnie z miną zbitego psa. Od razu czuję się tak
jakby przeżywała deja vu. Na pewno już kiedyś to na mnie wypróbował. Z lekkim
skrępowaniem kładę się obok niego. To, że jakoś się zmieściłam nie oznacza, że
miałam wiele wolnej przestrzeni. Niemal przylegam do niego całym ciałem. Czuję
jego przenikające ciepło i to jak jego pierś unosi się w przyśpieszonym tempie.
Niespodziewanie obejmuje mnie ramieniem i przyciąga jeszcze bliżej siebie.
W efekcie zaczynam doskonale słyszeć rytm jego serca. Mimo tego, że nadal czuję
nutkę woni pochodzącą od niego to i tak czuje się niesamowicie bezpieczna.
Momentalnie wszystkie moje niepewności i problemu uleciały. Jeśli przed
wypadkiem właśnie tak czułam się w jego towarzystwie to nie dziwię się dlaczego
zakochałam się w nim. Chłopak całuję mnie w czoło, a po moim ciele przechodzi
przyjemny dreszcz. – Kocham cię. – szepcze. Zdziwiona wciągam gwałtownie
powietrze. Nigdy wcześniej nie powiedział tego na głos.
-Dlaczego? – pytam, a mój głos niczym echo rozchodzi się po domu.
-Tego nie da się tak po prostu wytłumaczyć. Nie można określić tego
uczucia tylko jednym słowem. Człowiek pewnego dnia budzi się i od razu myśli o
tej jedynej osobie i wie, że to właśnie dzięki niej nie krzywi się na dźwięk
budzika. Chcesz dla niej wszystkiego co najlepsze. Jesteś w stanie poświęcić
naprawdę wiele. Niepotrzebne czynności, które wcześniej były dla ciebie bardzo
ważne przestają tracić swoją moc. Liczy się tylko ona i jej szczęście. Nie
potrafisz skupić się na niczym, to z pozoru może wydawać się wadą, ale wcale
tak nie jest. Czujesz się jak nowo narodzony i cieszysz się z drobnych rzeczy,
których znaczenie jest przecież tak wielkie. Słońce świeci jaśniej, a śpiew
ptaków dochodzi do ciebie z większą siłą. Każda chwila wydaję się być
cenniejsza, życie już nie jest tak monotonne jak dawniej. Widok ukochanej osoby
jest jak urodzinowy tort, a uśmiech na jej twarzy nie może się równać z
żadnym nawet najpyszniejszym daniem pod słońcem. Jednym słowem dzięki temu
uczuciu wiesz, że żyjesz. Masz świadomość, że w przyszłości nie będziesz sam,
że ta jedna jedyna osoba cię nie opuści. Miłość potrafi niszczyć, ale warto
przecierpieć tych parę trudnych chwil aby dostać nagrodę.
-Miłość chyba jest fajna.
-Owszem i to jak.
-Chciałabym pamiętać jak to jest.
-Ale co?
-Jak to jest być zakochanym.
-Fajnie. – stwierdza krótko. Później już się do siebie nie odzywamy. On
powoli zasypia, a ja analizuję to co powiedział. Jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam,
aby ktoś tak pięknie opisywał miłość. Skoro tak właśnie ona wygląda to chyba
zacznę rozumieć tych wszystkich ludzi, który są tak szczęśliwi, że czasami mam ochotę nimi potrząsnąć po to tylko aby wrócili na ziemie.
Cieszę się, że choć jeden raz ja będę pamiętać wszystko, a on pozostanie w niewiedzy.
Cieszę się, że choć jeden raz ja będę pamiętać wszystko, a on pozostanie w niewiedzy.
*****************************************************************
Jak zwykle cały rozdział nie podoba się, ale za to ten fragment pod koniec, w którym Niall mówi o miłości do Victorii wyszedł dokładnie tak jak to sobie wyobrażałam dlatego jestem z siebie dumna ;)
Mam nadzieje, że jakoś dotrwaliście do końca tego obszernego rozdziału.
OMG kocham te rozmiary rozdziałów, rozdział genialny, końcówka niedopisania, jesteś geniuszem, po prostu uwielbiam twoje opowiadania *-*
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie to z rozdzial jest taki dlugi i ze jest znowu u Nialla musza byc razem !!
OdpowiedzUsuńO Boże ! Uciekła od ojca żeby przylecieć do Nialla ! Może i tylko żeby się dowiedzieć o swojej przeszłości ale jednak uciekła ! Oni są cudowni, rozdział jest cudowny a ta końcówka w której Niall jest pijany to już poprstu chyba jeden z ulubionych fragmentów tego opowiadania ! Pewnie mogłabym jeszcze dużo tutaj pisać ale nie znam słów które mogłyby opisać ten zajebisty rozdział ! Uwielbiam cię ! Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością bo kurde jestem ciekawa czy Vicky wspomni Horanowi o tym co jej powiedział. OMG ciekawe co sobie Niall pomyśli jak się obudzi koło Star na kanapie ! Jezu nie wytrzymam xD jak czytałam ten rozdział to miałam takiego banana na twarzy ze mama mi sie pytała co tam tak czytam że sie tak cieszę xD
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i Szczęśliwego Nowego Roku (chociaż mam taką malutką nadzieję że dodasz jeszcze przed 2014r) / Lulu
Spokojnie mogę przyznać, że "pożarłam" ten rozdział jednym gryzem. Mam ochotę porządnie Cię wyściskać za to, że zamiast zrobić z tego 2-3 rozdziały opublikowałaś to naraz. Odbieram ten rozdział jako jedno wielkie BUM! W najśmielszych snach nie myślałam, że Victoria z własnej woli poleci do Londynu. A wszystko to co działo się dalej wywołało jeszcze większy szok. Ale chyba właśnie to lubię w twoich opowiadaniach. Nieprzewidywalność!
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie bardzo mi się podoba i jestem ciekawa jak wykorzystasz tę przewagę :)
Do następnego! :*.
Piękny *-* i bardzo bardzo bardzo dlugi
OdpowiedzUsuńjest po prostu mega! *.*
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na następny :)
Kiedy następny??
OdpowiedzUsuńO bosz... Jakie to cudowne...
Chciałabym mieć takiego chłopaka ja Nialluś!! W ogóle chciałabym być z Niallem. Jak na mnie to się rozpisałam... Ale raz się żyje w końcu nie??
Srututtu... Mnie się tam podobał, nie ma co narzekać XD
OdpowiedzUsuńChoć nie mam pojęcia czy powinnaś brać moją opinie pod uwagę, zwarzywszy na to, że wszystko co ty napiszesz zawsze będzie do mnie dobitnie trafiło i jakoś nigdy chyba nie będę mogła wypowiedzieć się o Twojej stylistyce i samym pomyśle źle. Więc wiesz... XD
Ja coś już tak przeczuwałam, że Vicky ma zamiar polecieć do Londynu, ale nigdy bym raczej nie pomyślała, że zrobiła to tylko dlatego, ponieważ chciała poznać prawdę i zwróciła się z tym jeszcze do Niall'a.
To znaczy... Miałam podejrzenia, że do Niall'a (huh! i to jak trafne! xD), ale bardziej sądziła, że może poczuła w sobie jakąś małą iskierkę tęsknoty i to dlatego,
nie pomyślałam nawet, że chodzi jej o same wspomnienia...
Alee, co ja tam mogę XD
Żaden ze mnie detektyw nie jest xd
Przepraszam za błędy, ale na szybko dodaje ten komentarz, bo czas nieubłaganie mnie goni, a ja powinnam dodać rozdział, który jest nienapisany/skasowany eh...
Papapa :*
OMG jejku rozdział jest taki pełen napięcia ..... nie wiem jak to określić. W każdym bądź razie jest na pewno przecudowny i niesamowity!! XoXo
OdpowiedzUsuńAwww <3 Cudowny.
OdpowiedzUsuńMarze o tym by byli juz razem albo chociaz raz sie pocalowali.... :-D
Ogólnie mówiąc od bardzo dawna czytam to opowiadanie. Zostawiłam łącznie może hmm ze 2 komentarze (brak czasu) ale tym razem postanowiłam mimo wszystko cokolwiek napisać. Zacznę od tego, że uwielbiam Cię za to opowiadanie. Prawie codziennie tu zaglądam w oczekiwaniu na kolejny rozdział. Stał się moim takim jakby nałogiem. W sumie historia Victorii przypomina troszeczkę moją historię, pomijając fakt, że poprzedni chłopak mnie nie zdradził, tylko "zapomniał" o mnie... Rozdział jest świetny. Bardzo podobają mi się ostatnie Twoje rozdziały. Są długie za co wielki +. Mam taką sobie nadzieję, że koniec tej historii nigdy nie nastąpi chodź wiem , że to i tak prędzej czy później będzie miało miejsce. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Masz talent do pisania , serio ;) Pozdrawiam =)
OdpowiedzUsuńWeszłam sobie dziś na tego bloga żeby zobaczyć ilu masz obserwatorów (tak z czystej ciekawości). Wchodzę i patrzę, o! Nowy rozdział! I jeszcze jeden, i chyba jeszcze jeden. O.o Wchodzę na bloggera, sprawdzam - nic się nie pokazuje. Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale nie wiedziałam, że publikowałaś. :/
OdpowiedzUsuńPod którymś z tych nowych dla mnie postów napisałaś, że ta historia zaczyna powoli nas nudzić. Większej bzdury nie słyszałam! Owszem, jest dłuuuuga jak na fan fiction, ale ani razu nie pomyślałam o tym, że stała się nużąca. Wręcz przeciwnie! Ale z długości rozdziałów akurat jestem zadowolona.. :D
Strasznie się cieszę, że Victoria poleciała do Londynu. Jej obecność sprawia, że Niall z powrotem budzi się do życia, a przynajmniej próbuje. Co prawda kiepsko wyszło z tym schlaniem się, ale co tam - wybaczę mu :D
Czuję, że przed blondasem jeszcze sporo pracy, ale jestem pewna, że uda mu się rozkochać w sobie Torii na nowo. Mimo utraty pamięci ufa tylko jemu, czuje się przy nim bezpieczna - to dobry znak, co chyba zauważył też Zayn. ;)
Generalnie rozdział super, nie wiem czemu Ci się nie podoba! Ale fakt, końcówka najlepsza!
Pozdrawiam, do następnego i jeszcze raz przepraszam. :/ Nie wiem czemu nic mi się nie pokazuje, już całego bloggera ogarnęłam...
matko kocham Cię <3
OdpowiedzUsuńciesze się że sprowadziłaś ją do niego, tak bardzo mi go szkoda mam nadzieje że ona go tylko nie wykorzysta że może jednak to uczucie wróci do niej i oby tak dalej może na prawde coś się wydarzy i wróci do Londynu na stałe, do chłopców, do niego <3
przez te całe święta nawet człowiek nie miał czasu żeby zaglądnąć ;< nawet nie spodziewałam się że tak szybko dodasz następny TAK DŁUGI ( *____* ) , niesamowity rozdział <3
do następnego :**
JAK SIĘ CZUJESZ GDY KTOŚ SPAMUJE CI W KOMENTARZACH?!
OdpowiedzUsuńNIE LUBISZ TEGO, PRAWDA? PO TO MASZ ZAKŁADKĘ 'SPAM'
ALE ODPOWIEDZ NA MOJE PYTANIE!
CZEMU TY TO ROBISZ, SPAMUJESZ U KOGOŚ POD ROZDZIAŁEM.
WEŹ SIĘ ZASTANÓW CZASEM, KOTKU. :)
Sorry.
UsuńNie zauważyłam jej i dlatego umieściłam spam pod rozdziałem.
Wierz mi, że zawsze umieszczam reklamy blogów tam gdzie ich miejsce. Ewentualnie jeśli nigdzie nie mogę znaleźć tej zakładki to umieszczam pod rozdziałem, bo najwyraźniej ta osoba nie ma nic przeciwko. Skąd to wiem? Jeśli ktoś sobie tego nie życzy to jest to napisane gdzieś z boku. Oczywiście, że nieraz mogę nie zauważyć tego. Trudno mój błąd.
Jeszcze raz przepraszam.
To jest takie cudowne że aż głowa boli ;)
OdpowiedzUsuńJezu! Jakie to jest piękne! *-* Tak cudownie opisujesz emocje bohaterów!!! Po prostu to jest CU DOW NE!!!!!! Nie mam nawet na to słów. Jak czyta się coś tak idealnego to normalnie cię zatyka. Powiem tylko wielkie WOW.
OdpowiedzUsuńŚwietny! Wiesz...., ja gdzieś tam nadal mam nadzieję że Tori wróci pamięć. Jeszcze raz, Szczęśliwego nowego roku
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że Cię kocham? ;D Kocham Ciebie, twój styl pisania, twojego bloga... wszystko, co Ciebie dotyczy ;D
OdpowiedzUsuń+ Otrzymałaś ode mnie nominacje do Liebster Awards. :) Więcej inf. u mnie w zakładce "Liebster Awards"
http://now-i-know-i-am-not-alone.blogspot.com/
Kocham twój styl pisania ! Najlepsze było to jak Niall opisywał miłość.
OdpowiedzUsuńI podoba mi się to że rozdziały są długie. ten rozdział jest chyba najlepszy z najlepszych serio ! ciekawe czy zostanie i czy będą razem
czekam na następny rozdział
Biedny Niall, dlaczego Tori nie może sobie wszystkiego przypomnieć? Chcę by oni byli razem, pasują do siebie. Długość rozdziału jak najbardziej mi odpowiada ;) Rozdział był świetny, zresztą zawsze taki jest :) -M
OdpowiedzUsuń