UWAGA MEGA DŁUGI!!!
WAŻNA NOTKA POD SPODEM!!!
~12 wrzesień~
WAŻNA NOTKA POD SPODEM!!!
„Rozstanie boli tak bardzo dlatego, że nasze dusze stanowią jedno.
Może zawsze tak było i może na zawsze tak pozostanie. Może przed tym
wcieleniem żyliśmy po tysiąc razy i w każdym życiu siebie
odnajdowaliśmy. I może za każdym razem z tego samego powodu nas
rozdzielano. Co oznaczałoby, że dzisiejsze pożegnanie równa się
pożegnaniu sprzed dziesięciu tysięcy lat i stanowi preludium przyszłego
pożegna...”
Nicholas Sparks
- Pamiętnik
~12 wrzesień~
Ostatni
karton spakowany, a ja gotowa do odjazdu. Jak się czuję? Nie potrafię określić
tego jakimś sensownym słowem. Mam wrażenie, że jestem wyprana z emocji. Gdzieś
w podświadomości wiem, że niedługo wrócę do domu, do Maxa i Magdy, ale nie
czuję podekscytowania ani bezgranicznego szczęścia. To jest naprawdę dziwne.
***
Wiem,
że z tym domem wiąże się wiele przeżyć, których co prawda nie pamiętam, ale
mimo to nie mogę powstrzymać się od ciągłego gapienia w budynek, w którym
podobno mieszkałam parę miesięcy. Widzę jak leniwym krokiem zbliża się do nas
czwórka chłopaków. Na próżno można szukać uśmiechów na ich twarzach. Przez
ostatnie parę dni, które spędziliśmy w Londynie starali się być jak najczęściej
z nami. Nigdy w życiu nie zapomnę wyrazu ich twarzy, kiedy Jace powiedział o
swojej decyzji. Sprawił im ból, a to było w pewnym sensie moją winą, dlatego
najbardziej jak potrafiłam starałam się być dla nich miła. Najgorsze wyrzuty
sumienia gryzą mnie przez Nialla. Bezgraniczny smutek w jego oczach po tym jak przyznałam
się, że chcę wracać do Polski codziennie nawiedza mnie w koszmarach. Po tym
feralnym wieczorze nie widziałam go ani razu. Nawet dziś nie przyszedł się
pożegnać, co dodatkowo mnie dobija.
-Tori?
– odzywa się Louis.
-Tak?
-On
raczej nie przyjdzie. – szepcze.
-Nie
obchodzi mnie to, czy przyjdzie, czy też nie. Mam to gdzieś. – słyszę jak mój
głos momentalnie twardnieje. Oczywiście to co powiedziałam było zaledwie
stekiem bzdur, którymi starałam się zakryć mój żal, który na pewno aż za
wyraźnie miałam wypisany na twarzy.
-Ostatnia
walizka zapakowana. – oznajmia mój ojciec. – Zostawiam wam klucze do domu.
Jutro o 13 przyjedzie kurier, któremu dacie kartony.
-OK. –
odzywa się Harry, a w jego oczach błyszczą łzy.
Deszcz
przybiera na sile, ale my i tak stoimy w miejscu i milczymy. Nikt nie chcę się
odezwać, bo boi się przerwać tą chwilę.
-Jace!
Nie jedź! – Harold nie wytrzymuję, a z jego oczy tryskają długo hamowane łzy. –
Gdzie będziemy się teraz spotykać? Bez ciebie zespół nie będzie już tym samym.
-Harry,
spokojnie. Przecież nie jadę na drugi koniec świata. – odzywa się Jonathan
siląc na wesoły ton.
-Nawet
gdybyś przeprowadził się do innego miasta to byłoby za daleko.
-Vicky.
– słyszę czyiś donośny głos z prawej strony. Nigdy w życiu nikt w taki sposób
nie wypowiedział mojego imienia. Przynajmniej nie pamiętam tego. Od razu robi
mi się cieplej na sercu. Obracam się w tamtą stronę i widzę całkowicie
przemokniętego blondyna, który szybkim krokiem zmierza w naszym kierunku.
Patrzy tylko na mnie, tak jakby widok mojej twarzy w jakiś magiczny sposób
miałby utrzymać go przy życiu. Wokół nie słychać nic oprócz monotonnego
bębnienia deszczu, kiedy chłopak staję przede mną. Chwilę zajmuję mu wyrównanie
oddechu. – Ja chciałbym tylko… Czy mogę cię przytulić? – pyta. Tak po prostu.
Zwykły uścisk. Skoro choć tyle mogę dla niego zrobić.
-Tak. –
szepcze, a mój głos jest dziwnie ochrypnięty. Robi dwa kroki i jest tak blisko
mnie, że czołem niemal mogłabym dotknąć jego klatki piersiowej. Spoglądam na
jego twarz i już wiem, że zrobiłam dobrze zgadzając się. Choć nie uśmiecha się
to sądząc po jasnej barwie jego oczu jest szczęśliwy. Przybiegł tu pewnie z
myślą, że mu odmówię. Widzę ostrożność w jego ruchach tak jakby robił coś o
wiele poważniejszego. Zdążyłam już przyzwyczaić się do tego, że właśnie w taki
sposób się zachowuję. Tak jakby bał się, że mnie spłoszy. W końcu jego ręce
delikatnie lądują na moich ramionach, potem nachyla się nade przyciąga do
siebie, tak, że jestem wtulona w jego tors. Od razu moje przemoczone ciała
ogarnia dziwne ciepło, które promieniuje z jego ciała. Przecież to niemożliwe,
tak samo jak ja jest cały mokry. Czuję jego przyjemny zapach, który wprawia
mnie w spokój. Kiedy na swojej szyi czuję jego ciepły oddech rozluźniam się i
przymykam powieki. Pod wpływem impulsu przyciągam go do siebie jeszcze bliżej.
Tak, że pomiędzy naszymi ciałami nie ma ani milimetra wolnej przestrzeni. Czuję
jak jego pierś unosi się, a po chwili słyszę jak wzdycha.
-Jeśli
tylko będziesz potrzebowała mojej pomocy to dzwoń, albo pisz. Mój numer masz
zapisany.
-Grzebałeś
w mojej komórce?!
-Nie.
Musisz pamiętać o tym, że znamy się dłużej niż pamiętasz.
-No
tak. Trochę dziwne byłoby to gdybyśmy byli parą, a nie mielibyśmy swoich
numerów.
-Wiesz,
pisanie listów jest romantyczniejsze.
-Mieszkasz
tak blisko, że nawet nie musiałabym kupować znaczka.
-Zawsze
pozostaje poczta gołębiowa.
-Muszę
ci przypomnieć, że mamy XXI wiek.
-Wiesz
będę okropnie tęsknił. – szepcze.
-Przykro
mi.
-Dlaczego?
-To
wszystko przeze mnie.
-Nigdy
tak nie myśl. Nie wolno ci. Może to był jakiś znak, że nie powinniśmy być
razem? Niewątpliwie dla ciebie to szansa na rozpoczęcie nowego życia.
-Wcale
tego nie chcę.
-Może i
nie chcesz, ale przez tych parę dni uświadomiłem sobie, że to dla ciebie
prawdziwe błogosławieństwo. W twoim życiu zdarzyło się coś strasznego przez co
przestałaś wierzyć w siebie. Dodatkowo robiłaś naprawdę straszne rzeczy ze
swoim ciałem.
-Wiem,
że mi pomogłeś.
-Co?
-Jonathan
mi powiedział.
-Ale…
-Dziękuję.
– przerywam mu w połowie zdania. – Za wszystko. Mam nadzieję, że twoje życie
ułoży się jak najlepiej i będziesz szczęśliwy. – Nie mogę powstrzymać śmiechu.
– Przecież ja cię nawet nie znam.
-Tori.
Musimy jechać. – słyszę głos mojego ojca, który sprowadza mnie na ziemie.
Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że od dobrych paru minut stoję w
objęciach całkowicie obcego chłopaka, z którym kiedyś byłam naprawdę blisko.
Powoli odsuwam się do niego, a na jego twarzy pojawia się grymas, który próbuję
zamaskować smutnym uśmiechem. Moje serce przyśpiesza kiedy odwracam się do
niego plecami. Jeszcze ostatni raz spoglądam na resztę zespołu, która stara się
lekko do mnie uśmiechnąć i wsiadam do samochodu mocząc siedzenie. Nie spoglądam
na nich już nigdy. Przyglądam się moim dłoniom, a po policzku spływa jedna
samotna łza.
***
Samolot
startuję, a ja mocno zaciskam dłonie na pasie. To mój pierwszy raz kiedy lecę
samolotem. Obiecałam sobie, że nie spojrzę za okno, bo na pewno to na jakiej
wysokości jestem jeszcze bardziej mnie przerazi. Mimo to nie potrafię się
powstrzymać. Chcę zapamiętać jak najwięcej się da z mojego pobytu w Londynie.
Nawet te momenty, w których czułam pustkę. To ogromne miasto mimo, że zasłania
je lekka warstwa smogu jest naprawdę piękne. Niektóre budynki szczególnie
wyróżniają się spośród tych mniejszych, a czerwone autobusy są naprawdę miłym
kontrastem w porównaniu z szarą i pochmurną pogodą. Ludzie wielkości mrówek
poruszają się w bardzo szybkim tempie. Wszyscy gdzieś się śpieszą nie zdając
sobie sprawy, że gdzieś tam na górze przygląda im się całkowicie obca
dziewczyna, która ma wrażenie, że jej życie jest jednym wielkim koszmarem, z
którego niedługo się obudzi.
***
-Dlaczego
jesteś taka smutna? – pyta Max kiedy siedzimy już w samochodzie. Jego mina jest
dokładnym przeciwieństwem mojej.
-Podróż
była męcząca. – mruczę pod nosem.
-Myślisz,
że mnie okłamiesz? Znam cię na wylot, więc nie wciskaj mi kitów. O co chodzi?
-Sama
nie wiem. – Pocieram boleśnie pulsujące skronie. – Chyba przyzwyczaiłam się do
Londynu.
-W
ciągu paru tygodni?
-Myślę,
że tak.
-Wiesz
co? Mi się zdaję, że tylko twój mózg nie pamięta niektórych rzeczy ale ciało
tak.
-Do
czego zmierzasz? – pytam podejrzliwie, bo wiem, że to nie koniec jego wniosków.
-Tęsknisz.
– stwierdza krótko.
-Niby
za kim? – Wybucham sztucznym śmiechem.
-Za
chłopakami. Nie pamiętasz ich to fakt, ale gdzieś tam nadal jest sympatia do
nich.
-Wiesz,
że jedno nie łączy się z drugim.
-Zdaję
sobie z tego sprawę, dlatego musisz mi zaufać, bo jestem jedną z osób, które
znają cię najlepiej na świecie.
-Hmmm.
Ciekawe, a możesz wymienić mi te osoby, bo jakoś ich nie kojarzę.
-Twoja
mama, ja oraz Niall. – odpowiada takim tonem jakby to była najbardziej
oczywista rzecz na świecie.
-Niall?
– pytam zdziwiona.
-W
końcu nie był twoim chłopakiem bez powodu. Wcześniej byliście naprawdę dobrymi
przyjaciółmi. Śmiało mógłbym powiedzieć, że tak samo jak my. Horan
jest naprawdę dobrym obserwatorem i bez trudu zorientował się co z tobą się
dzieję. Na pewno zauważyłaś, że jest bardzo uczuciowy, dlatego starał się ci
pomóc.
-…
i przypadkiem zakochaliśmy się w sobie. Wiesz, że to brzmi jak jakieś tanie
romansidło?
-Z
pozoru tak, ale to wszystko nie było takie proste. Minęło trochę czasu zanim
przestałaś traktować go jak tylko przyjaciela.
-Taaa
gdzieś już to słyszałam. Błagam przestań o nim mówić, bo na dziś mam już dość
atrakcji związanych z nim.
-Co
takiego się stało?
-Nawet
nie pytaj. – Kładę głowę na jego ramieniu i przymykam oczy. Chciałabym zasnąć,
ale ból nie pozwala mi na to.
Po
pół godzinie jesteśmy już na ulicy, którą znam nawet lepiej niż własną kieszeń.
To właśnie tutaj stawiałam swoje pierwsze kroki i wypowiadałam słowa. To tutaj
się wychowałam. W końcu dla odmiany coś co nie jest mi obce. Od razu zaczynam
się czuć lepiej, tak jakby to miejsce było właśnie tym, w którym powinnam się
znajdować. Jego zasadniczą różnicą jest to, że Słońce świeci z o wiele większą
siłą, a kwiaty są bardziej okazałe i kolorowe.
Po
wyjściu z samochodu staję przed drewnianym domem, który był chyba najbardziej
przytulnym zakątkiem na ziemi. W tej chwili choć jest pod opieką Magdy to
widać, że brakuję w nim życia, którym każdy człowiek napędza swoje parę metrów
kwadratowych. Nie wiem dlaczego, ale boję się dotknąć furtki i po prostu wejść
na posesje. Chyba nadal nie potrafię uwierzyć, że wreszcie tu jestem i
pomyśleć, że jeszcze rano byłam w całkowicie innym kraju.
Sądząc
po minie Jonathana w przeciwieństwie do mnie wcale nie czuję się tutaj dobrze.
Nie dziwię mu się, bo nigdy tutaj nie był i pewnie nawet nie wie, w którym dokładnie
miejscu Warszawy się znajduję. Dodatkowo przez wiele lat nie był w Polsce, na
pewno jest zagubiony.
-No
to chyba czas zacząć mówić po polsku. – stwierdzam.
-Chyba
tak. – Te dwa słowa sprawiają, że jeszcze bardziej uświadamiam sobie, że wcale
się nie myliłam. W jego wymowie pozostały naleciałości z języka angielskiego.
W
czasie kiedy wypakowujemy wszystkie walizki pojawia się Magda, która
bezceremonialnie wręcza nam klucze, a potem wita się z nami przytulając każdego
z osobna.
-Strasznie
się cieszę, że jednak ponownie będę mieć sąsiadów. – mówi z szerokim uśmiechem
na, który zadziwiająco często gości na jej twarzy. – Chyba nie będziemy tu tak
stać bez końca. – odzywa się po chwili.
-Raczej
nie.
-W
takim razie prowadź Tori. – odzywa się Max.
Niepewnie
podchodzę do furtki i otwieram ją, towarzyszy temu ciche skrzypnięcie. Zdobywam
się na to aby postawić krok dalej i następny, i następny, i następny. Dochodzę
do budynku i znów bardzo powoli wspinam się po paru stopniach, które prowadzą
do drzwi. W rękach mocno ściskam pęk kluczy, który sprawia mi ból uciskając
moją skórę. Mimo to nie zwracam na to uwagi. Jestem maksymalnie skupiona na
dębowych i masywnych drzwiach, które mam przed sobą. Moja dłoń lekko drży,
kiedy odnajduję prawidłowy klucz i przekręcam go w zamku, który wydaję z siebie
ciche kliknięcie. Teraz już pewniejszym ruchem otwieram drzwi. Wiem, że ten
moment mnie nie ominie i chcę go mieć jak najszybciej za sobą. Wchodzę do
środka gdzie unosi się znajomy zapach, który ponownie przypomina mi o tym, że
to jest moje miejsce na Ziemi. Wszystko jest takie jakie pozostało w mojej
pamięci. Masywne schody pną się do góry, na wejściu jest mała komódka, w której
wcześniej znajdowały się nasze buty, wysoki kwiat w doniczce, który jest bardzo
podobny do palmy zwiędnął, ale nadal jest w tym samym miejscu. Na małym
stoliczku w rogu korytarza stoją zdjęcia. Szybko odwracam od nich wzrok, bo
czuję jak do moich oczy napływają łzy.
Kieruję
się dalej delikatnie dotykając ściany sprawdzając, czy w jej strukturze nic się
nie zmieniło. Dochodzę do kuchni, w której blat jest lekko zakurzony, a zegarek
nad piekarnikiem wesoło mruga zwiastując, że ktoś niedawno ponownie podłączył
tu prąd. W salonie kanapy nie ożyły w cudowny sposób i nie przemieściły się, tak
samo nie zmieniły swojego jasnobrązowego koloru. Nie przyglądając się temu
dłużej szybko wspinam się po schodach. Chcę zobaczyć mój pokój. Wbiegam do
niego zdyszana tak jakby ktoś chciał mnie wyprzedzić i zamknąć do niego drzwi
machając bezczelnie przed moimi oczami kluczem. Jego ściany są ciemnofioletowe,
a nad łóżkiem widnieje uśmiechnięty jeż, którego namalowałam całkowicie
spontanicznie. W rogu stoi łóżko bez jakichkolwiek prześcieradeł, czy kołder.
Niedaleko stoi szafa niewielkich rozmiarów oraz wieża z różnymi płytami
piętrzącymi się na niej. Na biurku leżą już zaschnięte farby. Siadam na łóżku i
chowam twarz w dłoniach. Choć wszystko jest na swoim miejscu to to miejsce jest
całkowicie inne bez niej, a ja jestem zagubiona do granic możliwości.
***
W nocy
przez długi czas nie mogę zasnąć. Kiedy już rezygnuję z ciągłego przewracania
się z boku na bok zaczynam wpatrywać się w sufit, który jest tak nudny, że
powinno mnie to uśpić, jednak tak się nie dzieje. Leżę tak parę godzin nie
myśląc o niczym innym jak o suficie. W pewnym momencie wpadam na pewien szalony
i kompletnie pokręcony pomysł. Idę do szafy, w której powinna znajdować się
resztka farby, którą jest tak jaskrawa, że widać ją w ciemności. Jak dobrze, że mój sufit już został pomalowany na czarny kolor. Na moje
szczęście farba nie zdążyła jeszcze zaschnąć. Do ręki biorę mały pędzelek oraz
stołek, na który po chwili się wspinam. Z łatwością dosięgam do sufitu i maluję
na nim nieduże kropki. Całą czynność powtarzam wielokrotnie, aż cała górna ściana
pokryta się małymi kleksami. Choć w pokoju unosi się nieprzyjemny zapach farby
to jestem niezwykle zadowolona z efektów. Ponownie kładę się do łóżka i
uśmiecham do siebie. Nie każdy ma przywilej posiadania gwiazd w swoim pokoju.
***
~14 wrzesień~
-Tylko
błagam bądź dla niej miła. Jest bardzo delikatna i szybko możesz ją wystraszyć.
-Jezu
opanuj się. Mówisz to już chyba po raz setny! Będę się zachowywać normalnie.
-Właśnie
chodzi mi o to, żebyś nie zachowywała się normalnie.
-Co?
Przecież we wszystkich filmach mówią, że trzeba być sobą.
-Tak,
ale nie w twoim przypadku. Nie to jest naprawdę zły pomysł. Zadzwonię do niej i
odwołam spotkanie. Na pewno coś walniesz co ją zszokuje. – Widzę
zakłopotanie na jego twarzy i już wiem, że muszę w jakiś sposób je załagodzić.
-Nie
będziesz mógł bez końca jej przede mną kryć. Kiedyś dojdzie do naszego
spotkania, na przykład w szkole. Lepiej żeby każdy z nas był na to
przygotowany. Teraz powinnam śmiertelnie się na ciebie obrazić, bo niemal
wprost nazwałeś mnie wredną suką, ale zważając na ekstremalne warunki przymknę
na to oko. Może nie wiesz, ale kiedy chcę to potrafię być miła.
-Ale ty
nie rozumiesz, ona jest taka krucha.
-Opanuj
się, bo na mózg ci pada!!! Tak już wiem. Ona jest jak nietykane jajo, a ja mam
być dla niej miła. Koniec sprawy.
-Wcale
nie jest jak niedotykane jajo.
-No
pewnie, przecież ty to wiesz najlepiej. – Spoglądam na niego wymownie.
-Jesteś
niemożliwa. – ciężko wzdycha.
-Przecież,
wiem.
Po
przejściu paru metrów prawie dochodzimy do kawiarni, w której jesteśmy
umówieni. Już z tej odległości widzę drobną postać, której blond włosy są
rozwiewane na wszystkie strony.
-To
ona. – szepcze podekscytowany chłopak tak jakby widział przed sobą ósmy cud
świata. Zauważam świecące iskierki w jego oczach i uśmiecham się do siebie. Na
tym właśnie polega przyjaźń. Nie zazdrościsz drugiej osobie, cieszysz się z jej
szczęścia, ale także wspierasz ją w cierpieniu oczekując tego samego.
-No
wiesz. Domyśliłam się.
-Pamiętaj…
-… bądź
miła, ona jest krucha jak skorupka jajka. – przerywam mu w połowie zdania.
-To
porównanie jest niezbyt trafne.
-Ale
najlepiej podsumowuję to co ty wygadywałeś. Co chwilę powtarzałeś, że jest taka
delikatna, że jednym ruchem można ją przewrócić.
-Nie
chodziło mi o rzeczy fizyczne, tylko emocjonalne.
-Weź
się uspokój, bo właśnie cię zauważyła. – szepcze, a na twarz przywołuję szeroki
uśmiech, który nie ma w sobie krzty fałszerstwa, jest szczery do granic
możliwości. Nie ważne jaka byłaby na pewno będę miała do niej szacunek skoro
była w stanie rozkochać w sobie samego Maksymiliana. Kiedy napotyka wzrok na
jej twarzy widzę zakłopotanie, które po chwili przeradza się w nieśmiały
uśmiech. Przyglądam się temu jak rozanielony Max podchodzi do niej i składa na
jej ustach pocałunek.
-To
jest właśnie Marta. – Obejmuję ją lekko w pasie. – Marta, oto Victoria.
-A
werble gdzie? – pytam lekko marszcząc brwi.
-Jakie
werble?
-Dlaczego
przy przedstawianiu mnie nie było werbli!? Przecież to historyczna chwila!
-Nie
zwracaj na nią uwagi kochanie. Czasami jej odbija. – szepcze do ucha blondyny.
Dopiero teraz zauważam parę piegów, które zdobią jej nos. Od razu w mojej
głowie pojawia się obraz o wiele młodszej dziewczynki z dwoma warkoczykami i
tak samo lekko zadartym nosem. Pamiętam ją ze szkolnych korytarzy.
-Wszystko
słyszałam! Zresztą ty lepiej się nie odzywaj, bo tylko mi przeszkadzasz. Nawet
nie mogę się przedstawić.
-Przecież
przed chwilą zrobiłem to za ciebie.
-Wcale
się o to nie prosiłam! Jestem Victoria, możesz na mnie mówić Torii, tylko nie
Vicky. – Wyciągam w jej stronę rękę, którą delikatnie ujmuje.
-Ja
jestem Marta. Miło mi cię poznać. – Jej głos jest bardzo delikatny. Dopiero
teraz wiem, dlaczego Max co chwilę powtarzał to słowo.
-Kobiety.
– szepcze pod nosem chłopak.
Szybkim
ruchem strzepuję jego rękę z talii Marty i biorę ją pod ramie. Zostawiając
zdziwionego Maksymiliana idziemy w stronę kawiarni.
-Sorry,
za tą trochę dziwną sytuację, ale nie mam w tym wprawy.
-W
czym? – pyta zdziwiona.
-W
poznawaniu dziewczyn mojego przyjaciela.
-Jak
to?
-To ty
nie wiesz? Jego najdłuższy związek trwał dwa tygodnie. Nie chodzi o to, że jest
podrywaczem, który gdzieś ma uczucia innych. Po prostu bardzo długo szukał tej
jedynej.
-Czyli,
że… - Zdziwiona przytyka rękę do ust.
-Nie
mów, że się nie domyśliłaś.
-Nie,
ja po prostu myślałam, że jestem dla niego kolejną zwykłą dziewczyną. Nawet
przez myśli mi to nie przyszło.
-Wierz
mi lub nie, ale to co zobaczyłam na jego twarzy kiedy znalazłaś się w zasięgu
naszego wzroku jest nie do opisania. Jedyne czego jestem pewna to właśnie tego,
że jest w tobie zakochany do szaleństwa. Znam go wiele, wiele lat i jeszcze
nigdy nie zachowywał się w taki sposób. Gdybyś tylko usłyszała co mówił w
drodze do tego miejsca.
-Może
uchylisz rąbek tej tajemnicy? – Widzę uśmiech pojawiający się na jej twarzy.
-Cały
czas powtarzał, że mam się zachowywać kulturalnie. Tak jakbym była jakimś
potworem. Mówiłam mu, że jeśli tylko chcę to potrafię być miła, ale on
swoje.
-Mi też
mówił, że mam się spodziewać najgorszego. Kompletnie nie mam pojęcia dlaczego.
-Czyli
wykonałam swoje zadanie?
-Celująco.
-Nie
mogę uwierzyć w to, że jedne z najważniejszych kobiet mojego życia chciały mnie
opuścić. – słyszymy za sobą lekko zdyszany głos Maxa, który po chwili wpycha
się w środek i bierze nas pod rękę.
-Możesz
wymienić resztę tych kobiet? – pytam. – Robię to, żebyś ty nie musiała go
wypytywać. – szepczę w stronę Mart, choć doskonalę wiem, że chłopak wszystko
słyszy.
-Jest
jeszcze moja mama i babcia.
-I
ciocia Tekla, i ciocia Kunegunda, i ciocia Genowefa!!! – Moje usta zostają
zamknięte przez rękę bruneta.
-Zachowuj
się! Jesteś w miejscu publicznym. – Wiem, że stara się zdobyć na poważny ton,
ale uniemożliwia mu to zaraźliwy śmiech Marty.
-Wy
też! Nie można tak chichotać! To zakłóca ogólny porządek!
-Ta
akurat. Wdech, wydech i wchodzimy. – mówi Nóżkiewicz.
***
-Ale
padniesz kiedy powiem ci co Max zrobił w pierwszej klasie! – mówię dławiąc się
śmiechem.
-Czy ja
myślę o tym samym co ty? – pyta udając zszokowanego chłopak. – Lepiej nie, bo
Marta będzie jeszcze zazdrosna.
-Oooo!
Tym bardziej chcę się dowiedzieć! – krzyczy podekscytowana i roześmiana
dziewczyna.
-Kiedyś
po szkole Max przyszedł do mnie z kartonowym pudełkiem. Myślałam, że są tam
zabawki, dlatego chciałam mu je zabrać i obejrzeć je dokładnie, ale nie
pozwolił mi na to. Stwierdził, że muszę zdobyć świeczkę i zapałki. Byłam
okropnie ciekawa co też takie przede mną chowa, dlatego ukradkiem przyniosłam
potrzebne rzeczy. Zachowywaliśmy się bardzo cicho, bo miałam zabronione
bawienie się ogniem. W końcu lekko drżącymi dłońmi Max zapalił świeczkę położył
ją na podłodze i klęknął przede mną. Wyciągnął przed siebie kartonowe pudełko,
kiedy je otworzył okazało się, że w środku jest jego własno ręcznie zrobiony
pierścionek, podkreślam, że z drutu. Potem zapytał, czy za niego wyjdę, a ja
odpowiedziałam, że to nie jest pierścionek z brylantem, dlatego się nie zgadzam.
Dzień wcześniej oglądaliśmy w film, w którym była właśnie taka scena, tylko, że
z udziałem dorosłych. Ale wyobraź sobie jak to musiało przekomicznie wyglądać!
– mówię i w końcu wybucham powstrzymywanym śmiechem.
-Jak
mogłeś mi to zrobić. Myślałam, że jestem tą jedyną. – odzywa się lodowatym
tonem Marta, a ja momentalnie zamieram. Przecież to tylko głupia opowieść o
dziecinnych zabawach. Dziewczyna podnosi się z miejsca. Na szczęście Max
utrzymuje trzeźwy rozum i szybko łapie ją za dłoń uniemożliwiając jej ucieczkę.
-Skarbie,
przecież wiesz. Kocham cię. – ostatnie słowa wypowiada z taką czułością, że w
moich oczach pojawiają się łzy. Dziewczynie brakowałoby rozumu gdyby w tej
chwili go zostawiła. Kompletnie zdezorientowana patrzę jak jej twarz diametralnie
się zmienia i zaczyna się śmiać.
-Naprawdę
myślałam, że się nie nabierzecie. – mówi próbując złapać oddech pomiędzy
napadami śmiechu. – Gdybyście tylko widzieli swoje miny!
-Szczerze
to wyobrażam sobie jak wyglądałam. Boże jeszcze nigdy nikt tak bardzo mnie nie
wystraszył! Niewątpliwie masz talent aktorski.
-Nie no
co ty!
-To
prawda. Teraz uspokój naszego Romea, bo chyba nadal jest w szoku, albo co
gorsza to stan przed zawałowy.
Widzę
jak dziewczyna lekko gładzi go po policzku uśmiechając się szeroko. Nie mam
wątpliwości, że Max jest dla niej naprawdę ważny.
-Też
cię kocham. – szepcze, co sprawia, że nasz Śpiący Królewicz od raz się przebudza. Marta delikatnie muska
jego wargi, a ja chyba jestem szczęśliwsza od tej dwójki.
-Sorry
gołąbeczki, ale ja już będę się zbierać. – mówię.
-Dlaczego?
Przecież nie jest jeszcze późno. Zostań z nami. – mówi blondynka.
-Chcę
wam dać trochę prywatności. Może dla ciebie to nie jest różnica, ale ten
chłopak jest tak napalony, że wolę usunąć się z jego widoku. – Widząc ich
zmieszane miny uśmiecham się szeroko. – Wyluzujcie! Tylko żartowałam. Marta
naprawdę możesz być spokojna, kto jak kto, ale Max się na ciebie nie rzuci.
Chociaż nie wiadomo co tam siedzi w tym jego małym móżdżku.
-Wielkość
mózgu nie odzwierciedla inteligencji człowieka. – stwierdza Maksymilian
zadowolony, że cokolwiek zapamiętał z lekcji biologii.
-O jaki
mądry się znalazł. Dobra nie ważne. Zmywam się. – Podchodzę do dziewczyny i
przytulam ją. – Dbaj o niego. – szepcze.
-Masz
to jak w banku. – odpowiada.
-Choć
tu wielkoludzie. – mówię do chłopaka.
-Bardzo
chętnie, ale wiesz, trochę się boję reakcji MOJEJ DZIEWCZYNY.
-Już
tak bardzo nie musisz podkreślać tych słów. Wszyscy doskonale o tym wiemy. –
Wspinam się na palcach i obejmuję go. – A nie mówiłam?
-Co?
-Jeśli
chcę to potrafię być miła.
Wychodzę
na dwór gdzie owiewa mnie chłodne już prawie jesienne powietrze. Dzisiejszy
dzień jak najbardziej mogę zaliczyć do udanych. Spędziłam czas z moim
najlepszym przyjaciel i poznałam jego dziewczynę, która jak najbardziej
zasługuję na jego miłość. Nie kiedy ostatnio miałam tak dobry humor. Dobrze, że
choć na chwilę zapomniałam o Londynie i wiecznie nurtujących mnie pytaniach.
Niestety muszę wrócić do rzeczywistości, która wcale nie jest tak kolorowa jak
moje farby.
-Tak. – szepcze spoglądając w jego kierunku.
Drogi
Pamiętniku!
Kochany
Pamiętniku!
Pamiętniku!
~14 wrzesień~
Narracja 3-cio osobowa…
Biorąc butelkę wódki miał
nadzieję, że w jakiś magiczny sposób choć na chwilę zapomni. Mylił się i to
bardzo. Po wypiciu prawie całej cieczy przestał myśleć logicznie, ale ona nadal
siedziała w jego głowie.
-Vicky,
ja chyba wiedziałem to od początku. Mówiłaś, że kiedy tylko skończysz
osiemnaście lat wrócisz do Polski, ale miałem nadzieję, że w jakiś sposób uda
mi się namówić cię na zmianę zdania. Kiedy się we mnie zakochałaś byłem już
spokojniejszy, ale to było tylko złudzenie. Od zawsze mieliśmy być
rozdzielenie. W ogóle to, że się spotkaliśmy było jakimś cholernym błędem, ale
wiesz co? Wcale nie żałuję tego co muszę przeżywać teraz, tutaj, bez ciebie.
Chwilę spędzone z tobą były najpiękniejszym darem jaki mógłbym dostać…
On
wcale nie oszalał, przecież w mówieniu do zdjęcia nie ma nic dziwnego.
***
~20 wrzesień~
Perspektywa Victorii
Nie mogłam spać w nocy. Nie
chodzi o to, że jak większość dziewczyn w pierwszy dzień szkoły nie wiedziałam
w co mam się ubrać. To było moim najmniejszym problemem. Okropnie się bałam i
gdyby nie świadomość tego, że będzie ze mną Max nie wiem czy bym to przetrwała.
Wiem, że wcześniej nie miałabym problemu z zawitaniem w szkole. Jak zwykle
ignorowałabym większość ludzi i tyle. Tylko, że parę spraw zmieniło się. Można
powiedzieć, że stałam się sławna, choć nawet tego nie pamiętam. To, że bez
problemu mogłam znaleźć moje zdjęcia z Niallem w Internecie dowodzi, że na
całym świecie ludzie wiedzą o moim byłym związku. Na pewno ta informacja nie
ominęła też mojego kraju.
-Bardzo
się denerwujesz? – pyta Jonathan.
-Trochę.
-Widzę,
że nie tylko trochę. Jak chcesz to możemy odłożyć to na jutro. Wynajmę
ochroniarza żebyś czuła się bezpieczna.
-Tu nie
chodzi o to, że ktoś się na mnie rzuci. Oni na pewno o wszystkim wiedzą, a
problem tkwi w tym, że ja nie wiem prawie nic. Tylko powierzchowne fakty.
-Na
pewno nikt nie będzie sprawiał ci przykrości. – mówi poważnym tonem.
-Co za
to też zapłaciłeś? Zrozum, że nie wszystko można kupić. – Bez dalszego
prowadzenia tej rozmowy wychodzę na dwór i od razu szczelniej owijam się
szalem. Po drodze wchodzę po Maxa, który jest mega szczęśliwy z mojego powrotu.
-Dopiero
teraz czuję, że naprawdę wróciłaś. Wcześniej miałem wrażenie jakbyś wpadła
jedynie z wizytą.
-Jak na
razie nie planuję nigdzie się wybrać.
-Powrotu
do Polski nie planowałaś, a mimo to jesteś. Z tobą nigdy nic nie wiadomo.
-Nie
mam po co tam wracać.
-Ja
jednak sądzę, że masz.
-Ciekawe
do kogo? Hmmm niech pomyślę! Na pewno chodzi ci o mojego byłego chłopaka,
którego w ogóle nie pamiętam! Masz rację ogromnie za nim tęsknie i tylko
składam kieszonkowe na bilet żeby jak najszybciej być przy nim!
-Twój
sarkazm jest czasami powalający.
-Co
słychać u Marty? Dawno jej nie widziałam.
-Zaledwie
dwa dni temu. To naprawdę nie jest dawno.
-Ojej,
a ty się z nią widzisz codziennie i co?!
-Ej, bo
będę zazdrosny.
-O nie!
Co to to nie! Pamiętaj mam chłopaka w Londynie, który tylko czeka, aż cudownym
sposobem odzyskam pamięć.
-A no
tak zapomniałem.
Po paru
minutach dochodzimy do dość dużego, szarego i pospolitego jak tylko się da
budynku, który powszechnie nazywany jest szkołą. Lekcje jeszcze się nie
rozpoczęły dlatego niektórzy dopiero wchodzą do środka, a inni po prostu
zaczerpują świeżego powietrza. Od razu w oczy rzuca mi się wysoki chłopak, na
którego czoło opada parę ciemnoblond kosmyków, jego nos zdobią okulary przeciwsłoneczne,
za którym kryją się błękitne oczy. Widzę, że się zmienił, ale nie wiem jak
mogłam kompletnie zapomnieć o moim drugim najlepszym przyjacielu. Zanim się
obejrzę biegnę już w jego stronę. Po chwili zauważa mnie i ściąga swoje
okulary, jego oczy są lekko rozszerzone ze zdziwienia, a ja bezceremonialnie
wpadam w jego ramiona. Przez chwilę tylko ja go przytulam, dopiero później
odzyskuje władzę mięśni i odwzajemnia to.
-Torii
odsuń się od niego. – słyszę stanowczy i zdenerwowany głos Maxa.
-Dlaczego?
– pytam zdziwiona. – Przecież to Damian.
-Właśnie,
dlatego, że to Damian.
-Przecież
to nasz przyjaciel.
-To
nasz były przyjaciel. Lepiej się od niego odsuń, bo później będziesz tego
żałować.
-Czyli
to prawda, że straciła pamięć? – pierwszy raz odzywa się Damian. Jego głos tak
samo jak twarz zmienił się, ale zachował tą charakterystyczną ciepłą barwę.
-Tak,
ale ani waż się do niej zbliżyć.
-Dlaczego
taki jesteś? – pyta blondyn.
-Dlaczego
taki jestem? Czy ty ze mnie kpisz?! Już ty najlepiej wiesz co zrobiłeś!
-Co
zrobił? – pytam całkowicie zdezorientowana. Damian i Max bez przerwy się
kłócili byłam do tego przyzwyczajona, ale ich tony głosów nie były aż tak
ostre i zacięte.
-Nie
pomyślałeś, że to dobry moment żeby wszystko naprawić? – pyta Damian
kontynuując rozmowę tak jakby mnie nie usłyszeli.
-Nigdy
nie nastąpi taki moment.
-Nie
zachowuj się jak dziecko. To stało się dawno i wiem, że to był mój błąd. Już
dość długo nie byliśmy wszyscy razem. Mam dość tej wrogości, chcę mieć was z
powrotem przy sobie.
-Takie
bajeczki to możesz opowiadać w przedszkolu, ale nie nam. – głos Maxa jest pełen
jadu. Ściska mnie za ramie zmuszając do osunięcia się od blondyna. – Idziemy,
bo spóźnimy się na lekcję.
-O co
wam chodziło? – Widzę jak chłopak zaciska powieki, po to by je otworzyć, bierze
parę głębokich wdechów, aby się uspokoić i spogląda na mnie.
-Nic
takiego, po prostu się pokłóciliśmy, ty wzięłaś moją stronę i wtedy nasza
paczka się rozpadła. To była naprawdę drobnostka, ale wszystko popsuła. – Po
jego głosie mogłam rozpoznać, że coś jest nie tak, ale nie miałam już siły
dopytywać się co to takiego.
-Ale on
przecież chcę to naprawić. Dlaczego nie spróbujemy?
-Bo to
już nigdy nie będzie to samo.
~*~
Cała
moja klasa przygląda mi się uważnie. To dziwne uczucie kiedy widzisz kogoś,
kogo nigdy więcej w życiu nie miałaś zobaczyć. Choć ja i tak mam wrażenie, że
nie widziała ich zaledwie parę miesięcy, dla nich o ile się nie mylę to był
rok. Mojej uwadze nie ucieka to, że niektórzy z nich zmienili się i
wydorośleli. Policzki chłopaków zdobi nieznaczny zarost, a dziewczyny noszą
szpilki. Choć w ogóle nie tęskniłabym za moją klasą to mimo wszystko dobrze
jest ich widzieć ponownie. Przypomina mi to, że jednak nie wszystko zmieniło się
tak bardzo. Najgorsze jest to, że do niektórych twarzy nie potrafię przypasować
imion. Tak jakbym nigdy ich nie poznała. To kolejny znak, że nie pamiętam
czasów z Liceum. Chyba nawet wiedziałam to już wcześniej kiedy weszłam do
środka nie wiedziałam, w którą stronę mam się ruszyć. Dodatkowo nadal wkurzony
Max nie ułatwiał mi tego.
-Witamy
Victorie z powrotem u nas. – odzywa się pani Kowalska, siwowłosa nauczyciela od
fizyki, która podobno jest moją wychowawczynią. W jej głosie nie słychać ani
nutki wesołości czy podekscytowania już wiem, że wcale nie należałam do jej
pupilków.
-Cześć.
– słyszę od niektórych cichy szept. Miałam nadzieję, że na tym etapie nadmierne
zainteresowanie moją osobą zniknie. Niestety myliłam się. Wszyscy nadal się we
mnie wpatrywali. Wiedziałam, że to nie wynika z tego, że zmieniłam się. Na
pewno widzieli w Internecie informacje dotyczące mnie i Nialla. Chyba pierwszy
raz nie cieszy mnie fakt, że w Polsce jest dostęp do Internetu, w
przeciwieństwie do tego co sądzą ludzie innych narodowości.
-Już
spokój! To, że panna Star wróciła do nas nie oznacza, że nie będziemy
kontynuować zajęć.
-Już
niedługo to może być pani Horan. – słyszę słowa wychodzące z ust pięknej
brunetki, której włosy falami opadają na ramiona. Nie mam pojęcia skąd wziął
się stereotyp głupiej blondynki, skoro ona zachowuję się właśnie tak. Nie wiem
kim jest, ale na pewno wcześniej nie pałałyśmy do siebie pozytywnymi uczuciami.
Niektórzy wybuchają śmiechem tak jakby usłyszeli kawał roku. Nauczycielka
skutecznie przywołuje ich do porządku strasząc kartkówką. Ostatni raz wymieniam
się z dziewczyną ostrym spojrzeniem i staram się skupić na lekcji.
~*~
-Max
wiesz kim jest ta brunetka? – pytam siedząc w stołówce pokazując w kierunku
dziewczyny.
-Co
pewnie zdążyła już powiedzieć coś głupiego?
-Wcześniej
też tak było?
-Tak.
Zawsze wszystkiego ci zazdrościła. Kiedyś się we mnie podkochiwała, ale zawsze
ją odtrącałem. Wtedy wszystko się zaczęło. Cały czas sądziła, że jesteśmy
razem. Po tylu latach kiedy widziała mnie z niemałą liczbą dziewczyn nadal ma
jakiś żal, że nigdy się z nią nie spotykałem. Najpierw była wkurzona przez to,
że miałaś ze mną takie dobre kontakty, a później o to, że potrafiłaś jej się
przeciwstawić.
-Ej, bo
będę zazdrosna! – odzywa się Marta. – Nienawidzę kiedy mówisz o tych wszystkich
dziewczynach, które miałeś, w dodatku teraz będę jeszcze gorzej czuła się w
obecności Alex, bo będę myślała, że mi ciebie odbierze.
-Oh
skarbie. – Max wielokrotnie zwracał się do mnie w taki sposób, ale jeszcze
nigdy w życiu nie słyszałam w jego głosie tak wielkiej czułości. Nie byłam o to
zazdrosna, po prostu wiedziałam, że jego miłość do mnie była nieco inna. – Nie
masz czego się obawiać. Nie ważne, że miałem tyle dziewczyn, ważne jest to, że
żadnej z nich nie kochałem. Oczywiście oprócz ciebie. – Delikatnie obejmuje ją
ramieniem i przyciąga do siebie całując w czoło. Dziewczyna spogląda na niego
rozgwieżdżonymi oczami. Piękniejszego widoku jeszcze nigdy w życiu nie
widziałam. W pewnym momencie ich usta zaczynają się do siebie zbliżać, a ja
odwracam wzrok. Chcę dać im odrobinę prywatności. W tym samym momencie
napotykam wzrok Damiana. Przez chwilę wpatrujemy się w siebie bez słowa. Kąciki
moich ust delikatnie unoszą się do góry. Nie mam pojęcia co też takiego chłopak
zrobił, że Max tak bardzo go nienawidzi, ale przecież to jest nadal mój
przyjaciel. Chłopak odwzajemnia uśmiech i z kieszeni wyciąga telefon pokazując
mi go. Kiwam potwierdzająco głową, że go rozumiem. Mija chwila zanim do moich
uszu dochodzi dobrze znany mi dźwięk oznajmujący, że dostałam SMS-a.
Musimy porozmawiać. U ciebie o 18?
-Tak. – szepcze spoglądając w jego kierunku.
~*~
Wraz z wybiciem godziny 18 słyszę dzwonek do drzwi. Zbiegam z góry uprzedzając mojego ojca.
-Ja
otworzę, to pewnie do mnie! – Otwieram drzwi i przed sobą widzę uśmiechniętą
twarz Damiana. Dopiero teraz zauważam, że jego policzki są bardziej pociągłe, a
jego sylwetka bardziej umięśniona.
-Witaj
piękna. – mówi.
-Przestań,
tylko wchodź. – Zamykam drzwi i odwracam się. Zauważam, że mój ojciec bez słowa
przygląda się chłopakowi, który wyraźnie jest zdenerwowany. – Tato to jest
Damian, mój przyjaciel.
-Ten
Damian? – pyta, a z jego głosu można wyczytać nutkę wrogości.
-Nie
przypominam sobie, żebym ci o nim mówiła.
-Widziałem
wasze wspólne zdjęcia. – stwierdza, a ton jego głosu jest już odrobinę
spokojniejszy.
-To my
się zmywamy. – mówię i pod wpływem impulsu łapię chłopaka za rękę i ciągnę do
góry. Jeszcze przez długi czas czuję za sobą wzrok Jonathana. Wchodzimy do
mojego pokoju, a Damian rozglądają się i lekko uśmiecha.
-Dużo
się tutaj zmieniło. Gwiazdy na suficie fajny pomysł.
-Efekt
bezsenności.
-W
ogóle gdzie moje maniery. Jak się czujesz? To wszystko pewnie spadło na ciebie
jak grom z jasnego nieba.
-Jestem
strasznie rozkojarzona. Przeważnie jest tak, że człowiek sam o sobie wie
najwięcej, ale w moim przypadku jest odwrotnie.
-Nie
prowadziłaś żadnego pamiętnika, albo dziennika? – pyta.
-Przecież
to dziecinada, która pojawia się tylko w amerykańskich filmach o pustych
nastolatkach, które muszą przelać swoje żale dotyczące tego, że
najprzystojniejszy chłopak w szkole nawet nie chce na nie spojrzeć. To
definitywnie nie jest dla mnie.
-Ale
teraz sprawa byłaby trochę ułatwiona. Mogłabyś wszystko przeczytać.
-Rzeczywiście.
Masz rację. Przy okazji mam nadzieję, że ty w końcu mi to wytłumaczysz.
Dlaczego Max i mój tata krzywo na ciebie patrzą. Nie przypominam sobie żebyś
zrobił coś nie tak.
-Max ci
nie powiedział? – pyta, a jego oczach widzę lekką obawę.
-Mówił,
że się pokłóciliście, ale ja wzięłam jego stronę i tak się wszystko skończyło.
-Tak
właśnie było. – spuszcza głowę.
-O co
wam poszło?
-Nie
mogę ci powiedzieć prawdy, bo mnie znienawidzisz, a ja nie chcę tego. Zrobiłem
błąd, ale teraz mam idealną sytuację aby go naprawić. Nie mogę tego zmarnować.
-I
sądzisz, że okłamując mnie zdobędziesz moje zaufanie? Jeśli tak to grubo się
mylisz!
-Powiem
ci, ale nie teraz. Muszę obiecać mi, że nadal będziemy przyjaciółmi.
-Oczywiście,
że tak, ale ty musisz obiecać, że kiedyś mi powiesz.
-Co tu
się dzieje?! – Niespodziewanie do mojego pokoju wchodzi Max. Na jego twarzy
wypisana jest furia w czystej postaci.
-Co ty
tu robisz? – pytam.
-Jak
mogłaś go tutaj wpuścić?! – mówi przez zaciśnięte zęby.
-Najpierw
odpowiedz na moje pytanie.
-Nie
możesz się z nim spotykać. Przecież już ci mówiłem.
-Że ty
masz do niego jakiś uraz to nie znaczy, że ja też.
-Wierz
mi, tu właśnie chodzi o ciebie. – szepcze nadal wściekły. – Jak śmiesz w ogóle
do niej przychodzić!? – zwraca się do Damiana, który mruży powieki.
-Sama
mnie zaprosiła. – oznajmia bez skrupułów. Max spogląda na mnie pytająco.
-To
prawda. – mówię.
-Na
pewno w jakiś sposób ją do tego zmusiłeś!
-Uspokój
się. Przecież chciałem z nią tylko porozmawiać. Nic więcej, a ty robisz z tego
od razu wielkie halo!
-Już ja
widzę tą twoją TYLKO rozmowę. Na pewno wciskałeś jej kity, że jesteś niewinny.
Przecież masz ku temu idealne warunki! Nie wierzę, że chcesz wykorzystać to, że
straciła pamięć! Przecież to okrutne.
-Nie
okłamałem jej. Chcę tylko, żeby wszystko wróciło do normy.
-Już od
dawna nie ma do czego wracać! – Niespodziewanie uderza go pięścią. Chłopak
krzywi się tylko, ale w jego tęczówkach widzę wypisany ból. – Lepiej zejdź mi z
oczy, bo przysięgam, że cię zabiję. - mówi z zaciśniętymi zębami.
-To
jeszcze nie koniec. – Hardo spogląda mu w oczy i wychodzi.
-Co ty
w ogóle sobie wyobrażasz?!!!! – krzyczę na niego. – Chciałam tylko porozmawiać,
a ty oczywiście się wtrącać ze swoimi uprzedzeniami.
-To nie
są moje uprzedzenia! On zrobił ci krzywdę, ale oczywiście, że tego nie
pamiętasz.
-Sądzisz,
że to moja wina?! Że niby sama się o to prosiłam? Nie! Nie chciałam tego i
nadal nie chcę! Wszystko byłoby o wiele łatwiejsze gdyby nie ten pieprzony
wypadek! Ty chcesz się nazywać moim przyjacielem!?
-Przecież
nie mówię, że to twoja wina. Stało się! Trudno. Czasu nie da się cofnąć. Staram
się ci pomóc, ale ty olewasz to!
-W
takim razie łaskawie powiedź mi jaką niby krzywdę zrobił mi Dan! Może wtedy
przestanę z nim się potajemnie kontaktować!
-Nie
mogę ci powiedzieć.
-Dlaczego?
Bo co?! Wcale nie jest aż tak bardzo winny jak mówisz?!
-Boję
się, że nie uwierzysz, że mógł zrobić takie świństwo. Mi też zajęło to
strasznie długo.
-Nie
ważne, czy uznam to za prawdę, chcę żebyś to powiedział.
-Lepiej
jest jeśli tego nie pamiętasz. Wcześniej to prawie cię zniszczyło. Nie mogę
doprowadzić do powtórki!
-Chyba
przyda wam się ochłonąć. – mówi Jonathan, który stoi przy drzwiach już dobrych
parę minut przysłuchując się naszej rozmowie.
-To ty
po niego zadzwoniłeś! Prawda! – krzyczę.
-Tak,
wiedziałem, że coś jest z nim nie tak, ale nie znałem całej prawdy.
-Czyli
teraz nawet on wie! Tylko nie ja! Osoba, której to się najbardziej tyczy!
-Tori
ja naprawdę nie mogę.
-Wiecie
co. IDŹCIE W CHOLERĘ!!! – wydarłam się. – Wynocha z mojego pokoju! Już!!!! – Z
kamiennym wyrazem twarzy przyglądam się jak powoli zamykają drzwi mojego
pokoju. Potem siadam na łóżku, a łzy powoli zaczynają lecieć po moich
policzkach. Staram się je zatrzymać, ale to wydaję się być jedynym sposobem na
to, aby w jakiś sposób rozładować złość, która buzuję w moich żyłach. Naprawdę
nie mam ochoty roznieść mojego pokoju. W tej chwili najchętniej przytuliłabym
kogoś. Od razu przypomina mi się sytuacja, kiedy byłam zamknięta w ramionach
Nialla. Chciałabym poczuć to znów. W tej chwili. Mówił, że jeśli będzie mi źle
to mam do niego dzwonić. Jestem naprawdę bardzo bliska do zrobienia tego, ale
przypomina mi się, że jest dla mnie prawie obcą osobą. To byłoby niezwykle
dziwne. Zresztą pewnie jest zajęty. Dodatkowo co niby miałabym mu powiedzieć? „Ej wiesz co? Nikt nie chcę wyznać mi prawdy,
a ty jesteś jedyną osobą, która przyszła mi do głowy. No i wiesz co tak przy
okazji to kolor twoich oczy bezustannie mnie prześladuję. Nie mam pojęcia kim
naprawdę jesteś, ale nie potrafię o tobie zapomnieć.” Na pewno uznałby mnie
za wariatkę.
~*~
Byłam prawie z siebie dumna. Otwarcie przyznałam, że wspomnienia tego chłopaka prześladują mnie.
Myślałam, że to choć trochę mi pomoże, a stało się dokładnie odwrotnie. Nie
ważne czy moje powieki były uniesione, czy też zamknięte widziałam jego, a
dokładniej ten błękit, który czynił go tak bardzo wyjątkowym, że to było niemal
nierealne. Podrywam się z miejsca, w którym spędziłam już dobre parę minut.
Lekko
trzęsącymi się dłońmi dopadam sztalugę i zaczynam wyciągać wszystkie możliwe
farby jakie posiadam. Będę musiała włożyć wiele wysiłku, aby uzyskać idealny,
albo chociaż przybliżony odcień. Na początku zaczynam od naszkicowania jego
twarzy. Tylko na moment zamykam oczy i już biorę się do pracy. Malowanie jego
twarzy sprawia, że zapominam o tym wszystkim co aktualnie mnie trapi jedyne co
mnie niepokoi to to, że doskonale znam każde załamanie na jego szczęce, czy też
proporcje twarzy. Najdziwniejsze jest to, że Maxa znam
tak długo, a jeszcze nigdy nie malowałam go z taką precyzją. Wskazówki zegara
przesuwają się o zaledwie parę centymetrów, a ja stoję przed niemal ludzką
twarzą. Jeszcze tylko kolor tęczówek. Wzdycham głośno i zaczynam mieszać różne
farby. Po godzinie kiedy ze złości niemal zaczynam wszystkim rzucać uświadamiam
sobie, że to nie ma sensu. Jego oczy raz są ciemniejsze, a następne jaśniejsze.
Raz się świecą, a później nie. Tego nie da się namalować, nawet aparat nie może
oddać tego uroku. To trzeba widzieć na żywo. W rękę biorę pędzelek zanurzony w
jednym z kolorów. Umieszczam go na płótnie i najchętniej porównałabym, czy
bardzo różni się od oryginału.
Otwieram
okno, aby wywietrzyć pomieszczenie i wychodzę do łazienki. Biorę szybki, ale
ciepły prysznic, który sprawia, że zaczynam być odrobinę spokojniejsza. To
wszystko jest tak pokręcone, że czasami mam wrażenie, że to tylko sen, który
powstał z dziwnych zlepków tego co dzieje się naprawdę. Wracam do pokoju i
wzdrygam się na widok jego twarzy. Wygląda jak prawdziwy.
Dopiero
teraz zauważam, że w domu panuję niezwykła cisza. Spoglądam na zegarek i widzę,
że właśnie wybiła godzina pierwsza w nocy. Tak bardzo byłam pochłonięta
rozmyślaniami oraz malowaniem, że w ogóle przestałam zwracać uwagę na mijający
czas. Mimo to, że godzina jest już późna, a ja jutro muszę iść do szkoły nie
kładę się do łóżka. Wiem, że i tak nie zasnę. Chodzę bezczynnie po pokoju w tę
i z powrotem. Mam wrażenie, że cały czas stoję w miejscu i nie robię niczego,
aby ruszyć na przód. Nie mogę tak dalej!
Łapię
pierwszy lepszy zeszyt i zaczynam pisać w nim pochyłym i niedbałym pismem.
Zeszycie!
Tak właśnie będę cię nazywać.
Zeszytem, bo tym właśnie
jesteś. Wiem, że wcześniej uważałam to za
okropnie głupie i w ogóle nie przydatne, ale
gdybym nie popełniła tego błędu
dzisiaj nie zaczęłabym świrować.
Naprawdę martwię się o swoje
zdrowie psychiczne. Jak tak dalej pójdzie to naprawdę trafię do
psychiatryka.
Wiecznie czuję, że nie
dowiedziałam się niczego
o moim przeszłym życiu. Aż mnie
ponosi. To jest wbrew naturze. Skoro wszystko zapomniałam to
bliskie osoby powinny chociaż w skrócie opowiedzieć mi o
wszystkim. Od lekarza nie dostałam żadnego
zastrzeżenia. Mogę
dowiadywać się różnych
rzeczy z przeszłości, a to
nie będzie szkodziło mojemu
zdrowiu.
Chyba jeszcze gorsze jest to, że bez
przerwy myślę o nim.
Moim niby chłopaku, którego w ogóle nie pamiętam.
Znaczy teraz tak, ale nie wiem jak pierwszy raz się
spotkaliśmy. Tak naprawdę to nie
mam pojęcia jaki naprawdę jest.
To wszystko uleciało z mojej pamięci, wraz
z moją miłością do
niego, która ponoć wcześniej
istniała i była
naprawdę silna. Szkoda, że takie
uczucie się zmarnowało. We
współczesnym świecie z
lampą można szukać czegoś
takiego. Zresztą co ja w ogóle wygaduję!?
Przecież w ogóle nie wiem jak to było. Muszę tylko
polegać na tym co mówił Max, a
być może on wszystkiego nie wiedział. Zresztą nieważne.
Dziwne jest to, że myśl o nim
wprawia mnie w uczucie spokoju. Mój oddech się
wyrównuję, a ręce
przestają drżeć. Tak
jakby mózg zapomniał, ale ciało nie do
końca.
Mimo to wiem, że świruję. Przecież właśnie
zwierzam się jakiemuś głupiemu
zeszytowi. Mam nadzieję, że to
pomoże, a teraz już naprawdę muszę się położyć. Zasnę starając się nie
zwracać uwagi na to, że jedyne
co widzę to te jego zajebiste tęczówki.
Victoria
Star
~*~
To
się stało. Już wczoraj przed tym jak zasnęłam podjęłam decyzję. Od razu
poczułam ulgę. Najważniejsze, że zaczęłam coś robić.
***************************************************************************************************
Mam nadzieje, że udało wam się dotrwać do tego momentu. Chyba jeszcze nigdy na tym blogu nie pojawił się dłuższy rozdział ;)
Zauważyłam, że większości z was ta historia już się znudziła, dlatego jeśli dam radę to następne rozdziały będą miały właśnie taką długość.
Założyłam nowego bloga: TAKEN
świetny, boski, nie ma słów żeby opisać! :)
OdpowiedzUsuńjeszcze to ostatnie zdanie, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! <3
o matko *___*
OdpowiedzUsuńpierwsza część... jak ona się z nimi żegnała ryczałam ;c jak małe dziecko ! Tyle przeszli, Tyle przetrwali ale nie bo głupia Tori miała kaprys wrócić do Narni super -.- dziewczyno ogarnij sie i wracaj do niego !
zajebisty rozdział czekam na następny... owszem dłuższego to tu chyba jeszcze nie było, a dziwiłam się czemu tak długo nie dodajesz.. teraz już wiem czemu :)
do następnego weny życzę kochana :**
OMG! NO NIE WIERZĘ WŁASNYM OCZOM!!!! NOWY ROZDZIAŁ !!!!! O JEZU. I TO JESZCZE TAAAKI CIEKAWY. NIE NO. MASZ TALENT CZŁOWIEKU!!! KOCHAM TWOJE BLOGI I TO JAK PISZESZ!! ZNAKOMICIE OPISUJESZ EMOCJE BOHATERÓW. NO ALE WEŹ. JA CHCĘ, ABY ONA JUŻ ODZYSKAŁA TĄ CHOLERNĄ PAMIĘĆ!!!! OHHHHHHHHH .. WGL MYŚLAŁAM, ŻE MNIE SZLAG TRAFI GDY VICTORIA ROZMAWIAŁA Z DAMIANEM NO!!!! ONA TAK NIE MOŻE!!!!! I NIECH WGL KTOŚ JEJ NARESZCIE POWIE CO TAKIEGO ZROBIŁ JEJ DAMIAN!!!!! ZANIM DOJDZIE DO JAKIEGOŚ ZAŁAMANIA CZY COS! OHHHHHH.
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ! <3
*KOMENTARZ PISANY POD NATŁOKIEM EMOCJI*
Świetny rozdział nie spodziewałam się tego :) Strasznie długi ale to jeszcze lepiej :)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie nigdy mi sie nie znudzi ! Swietny rozdzial ;)
OdpowiedzUsuńMam pytanie: Co ile dni bedziesz dodawala rozdzial na tym blogu ?
Pozdrawiam
xx
Okay, od dłuższego czasu (bardzo, bardzo dłuższego czasu, a praktycznie kilka razy na dzień) codziennie wchodziłam na Twojego bloga i zawsze tliła się we mnie taka mała nadzieja, że w końcu zobaczę ten upragniony widok w postaci nagłówka do rozdziału 4. Nawet nie wiesz ile mnie to kosztowało, aby nie rozsadzić pokoju, kiedy tylko zauważyłam tą zmianę i jeszcze dopisek, że rozdział jest długi :)
OdpowiedzUsuńWprawdzie to muszę się przyznać, że bardzo Ci zazdroszczę, że umiesz pisać tak obszerne rozdziały, ponieważ u mnie to zazwyczaj wychodzi taka kaszana i wszystko kończy mi się na co najmniej 1500 wyrazach, choć na chama gdzieś coś dopisuję, rozbudowuję itp. To cholernie frustrujące.
I może jeszcze dochodzi to do tego, że moje shipper'skie serducho znacznie urosło (jeżeli jest to w ogóle jeszcze możliwe) od pewnego czasu i czytanie/pisanie fanfiction, w których pary są 100% hetero mi już tak świetnie nie wychodzi jak przedtem.
Oczywiście również dziwne jest to, że kiedy tylko widzę nową notkę u Ciebie to nagle rzucam wszystko i czytam, zapominając, że przecież czytając coś innego niż Larry nie sprawia mi już takiej ogromnej frajdy.
Nie wiem jak to robisz, ale po prostu mnie oczarowałaś Ty Czarownico jedna. :)
I Twój talent oczywiście ;)
Świetny czekam na next :)
OdpowiedzUsuńZNUDZIŁA HISTORIA?! POSTRADAŁAŚ ZMYSŁY ?! kochamy tą historię, a długość rozdziału bardzo mnie ucieszyła ^^ jestem ciekawa jak Tori zareaguje jak się dowie o Damianie, jeśli wgl ktoś ją w końcu poinformuje co sie zdarzyło między nimi D: mam nadzieję, że nie to co ostatnio, a jak tak to Nialler ją pocieszy ^^ pozostaje czekać na kolejny rozdział, więc życzę weny :D
OdpowiedzUsuńCiekawe opowiadanie :D w dwa wieczory pochłonęłam wszystkie rozdziały i czekam na więcej :) !
OdpowiedzUsuńRozbudziłaś we mnie chęć napisania swojego opowiadania! :) Dzięki i czekam na kolejne rozdziały, bo wszystkie części pochłonęłam w dwa wieczory i już nie mogę się doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńSuper :-D
OdpowiedzUsuńStrasznie długi, opisałaś w niej tyle różnych wątków, że można się pogubić. Jestem ciekawa czy Vicky odzyska pamięć,czy chociaż otworzy się na Niall'a. Jeden sms i Irlandczyk będzie w Polsce :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością wyczekuje nowego rozdziału! :*
Super rozdział <3 Czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny i nie mogę się doczekać następnego :D Mam nadzieję,że niedługo się pojawi haha :) A i mam pytanie czy już wiesz ile będzie rozdziałów części III?? :) I czy będzie Victoria z Niallem?? :D
OdpowiedzUsuńBoski rozdział !! Ciekawe czy napisze do Nialla i co będzie z nią i z Damianem ;d Wolę żeby była z Niallem ale jak uważasz ;P pisz dalej
OdpowiedzUsuńJak ja kocham to opowiadanie! pisz szybko błagam :)
OdpowiedzUsuńWow :) Niezmiernie mnie zaciekawiłaś tym opowiadaniem ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na następne losy bohaterów :)
Gdybyś miała chwilę wolnego to zapraszam do siebie ♥
http://to-win-dreams-fanfiction.blogspot.com/
Mi ta historia się nigdy nie znudzi ale takimi długimi rozdziałmi nie pogardzę :D Rozdział genialny, mam nadzieję że Vicky znów zakocha się w Niall'u :) / Lulu
OdpowiedzUsuń