ZAPRASZAM>>>WHO I AM? <<< ZAPRASZAM
PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
„Jedyną rzeczą, która umożliwia życie, jest ciągła i nieznośna niepewność, niewiedza, co zdarzy się dalej.”
PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
„Jedyną rzeczą, która umożliwia życie, jest ciągła i nieznośna niepewność, niewiedza, co zdarzy się dalej.”
Ursula K. Le Guin
- Lewa ręka ciemności
~21 luty~
Mimo, że przyglądałam mu się
jedynie parę sekund, to miałam wrażenie, że zajęło mi to co najmniej parę
godzin. Widząc, że kąciki jego ust unoszą się do góry szybko oderwałam od niego
wzrok. Mój oddech znów przyśpieszył. Zauważyłam, że Liam przez cały
czas nam się przygląda. Coś się we mnie zagotowało.
-Co to miało być?! – Podeszłam do
niego i złapałam za koszulę.
-Co niby? – Bezczelnie kłamał mi
prosto w twarz.
-Ta pieprzona gadanina na
koncercie!
-To cię aż tak bardzo ugryzło?
Słuchaj to nasz koncert możemy mówić co chcemy.
-Możecie. Nie zabraniam wam, ale
na przyszłość nie posyłajcie mi takich głupich spojrzeń, bo to do niczego nie
prowadzi i później nie ręczę za siebie. – Puściłam go i zwróciłam się do reszty zespołu starannie omijając
Niall’a. - Żeby nie było, że nie ostrzegałam.
-Hej! Dzieciaki co tu się dzieje?
– zapytał Jace, który wpadł do pomieszczenia jak huragan.
-Nic. – odezwał się Louis i
posłał chyba najsztuczniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Zdziwiło
mnie to, że Jonathan tego nie zauważył, w końcu znał ich o wiele dłużej ode
mnie.
-Mam dla was dobrą wiadomość.
-Jaką? – Ożywił się Harold.
-Idziemy na wesele. – Też mi
dobra wiadomość. Nienawidzę tego typu imprez i katorgą jest dla mnie kiedy
muszę się na tak owych pojawić. Chłopacy chyba mieli całkowicie odmienne
zdanie, bo zaczęli skakać i śmiać się jak nienormalni.
-Tak w ogóle to czyje? – zapytał
Zayn, kiedy się już uspokoili.
-Mojej siostry.
-To ty masz siostrę. – zapytałam
zdziwiona. Chyba dopiero w tym momencie zauważył moją obecność.
-Tak ma na imię Eve. Mieszka w
Menchesterze. Już wcześniej chciałem żebyś ją poznała, ale nie było takiej
okazji.
-Kiedy tak w ogóle to jest? –
zabrał głos Harold, chyba najbardziej ze wszystkich ekscytował się tym
wydarzeniem.
-Za dwa tygodnie.
-Dopiero teraz nam to mówisz?! –
wykrzyknął Curly.
-Przecież to sporo czasu.
-Właśnie, że nie. Musze kupić
sobie jakąś sukienkę, a sądząc, po tym ile mamy wolnego czasu za szybko to nie
pójdzie.
-Jutro zespół idzie na wywiad.
Dziewczyny jeszcze będą. Możecie wybrać się na zakupy.
***
Wbrew pozorom nasze zakupy nie
trwały całego dnia. Wszystkie bardzo szybko znalazłyśmy coś idealnego dla
siebie.
***
2 tygodnie później…
-Vicky dalej! Potrzebuję dostępu
do łazienki! – krzyczy Eleanor.
-Gówno mnie to obchodzi i nie nazywaj
mnie Vicky! – Ze złości zaczynają trzęść mi się ręce. Efektem czego jest
wyjechanie kreski. Jeszcze bardziej podbuzowana zmywam z siebie makijaż i
zaczynam go robić od nowa. Nie obchodzi mnie to, że Eleanor musi czekać. To jej
wina, więc teraz musi ponosić tego konsekwencje.
-Torii to nie jest śmieszne. Nie
mamy czasu, a ja nawet nie mogę skorzystać z toalety. Przecież możesz dokończyć
makijaż w pokoju.
-Nie mogę, bo taki mam kaprys. Na
dole jest jeszcze łazienka, w razie jakby twój chłoptaś cię nie poinformował.
-Czyżbym wyczuła nutkę zazdrości?
– pyta.
-Pff czego mam ci zazdrościć?
Tego, że fanki obrzucają cię błotem jeśli tylko się da? Nie dzięki.
-Co ci się stało?
-A co cię to w ogóle obchodzi?!
Nie jesteś moją przyjaciółką żebym ci się zwierzała, tak w ogóle to już
mogłabyś się zamknąć, bo przez ciebie nie mogę zrobić prostej kreski.
-Wiem, że łatwo wszystkich o coś
oczerniać. Wtedy człowiek czuję się bez winy. – Miałam krzyknąć, że te swoje
mądrości może sobie wsadzić głęboko w d… , ale usłyszałam stukot jej obcasów.
Wywnioskowałam, że dała mi spokój.
Po paru minutach udało mi się
uzyskać zamierzony efekt. Ze swojej dopasowanej czarnej sukni strzepnęłam jakiś
przybłąkany okruszek. Dobrze zdaję sobie sprawę, że wesele to dla niektórych
wesołe wydarzenie i ubierają się na kolorowo. Dla mnie to nie miało znaczenia.
Czułam się jakbym miała iść na pogrzeb.
Wchodzę do
niezbyt dużego pokoju, który został mi przydzielony. Ku mojej niechęcie
zdążyłam poznać ciotkę Margaret, która była kuzynką mojego ojca. To właśnie u
niej się zatrzymaliśmy. Po swoim zmarłym dwa lata wcześniej mężu otrzymała
niemały spadek. Miała około 50 lat. Była niska, przez co jej niezbyt szczupła
sylwetka jeszcze bardziej się uwydatniała. Nie była brzydka. Miała duże brązowe
oczy oraz tego samego koloru krótkie włosy. Chyba nie byłam jedyną osobą, którą
irytuję. Wszyscy byli jej wdzięczni za to, że nas przygarnęła, ale unikali jej
jak ognia. Swoimi wywodami na temat ukochanych kotów mogła zmarudzić
człowiekowi co najmniej 3 godziny.
-Jedziemy! – krzyczy Jace.
Wychodzę z pokoju i krętymi
schodami kieruję się na dół. Po drodze widzę nienawistne spojrzenie Harolda
skierowane w moją stronę. Przez ostatnie dwa tygodnie stałam się niezłą jędzą.
Gorszą niż na początku naszej znajomości. Chyba tylko Louis’owi i Niall’owi nie
zaszłam jeszcze za skórę. Ten pierwszy nie stwarzał mi żadnych powodów do tego,
a do drugiego nadal się nie odzywałam.
-Ślicznie wyglądasz Victorio. –
mówi mój ojciec. Stara się naprawić sytuacje, która panuję wokół nas.
Nieskutecznie.
-Pfff… tak jakby twoja opinia
mnie obchodziła. – Przewracam oczami.
-Wszyscy są? – Ignoruję moje
słowa i rozgląda się wokół. – W takim razie jedziemy.
Wsiadamy do mini busa, który
Jonathan niedawno kupił. Wielokrotnie już nam się przydał. Moja radość jest nie
do opisania, kiedy mogę siedzieć sama.
Tak naprawdę od ostatnich dwóch
tygodni jestem tak samotna jak nigdy wcześniej. Nie odzywam się nawet do Max’a,
który nieustannie do mnie wydzwania. Chcę mieć tylko święty spokój! Nic więcej!
Wysiadamy przed kościołem.
Menager wcześniej poinformował nas, że paparazzi nie mają zielonego pojęcia o
naszej obecności na tym weselu, więc możemy być spokojni. Odkąd zaczęła się
trasa koncertowa chłopaków fotoreporterzy nie dają nam odporu. Jace zmuszony
był do tego, aby wyjawić, że jestem jego córką, ponieważ już robili wielkie
domysły z którym z chłopaków mogę być. Pojawiły się też takie wersje, w której
jestem z każdym. Tyle tylko, że co parę tygodni ich sobie wymieniam. Osobiście
uważam, że to jest obrzydliwe.
Widzę tłumy uśmiechniętych ludzi.
Są tak szczęśliwi, że mam wrażenie, że za chwilę zacznę wymiotować tęczą.
Najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z busa. Zamknęłabym oczy, aby tego nie
widzieć, ale wtedy znów ujrzałabym jego twarz. Nie mogłam ryzykować.
Wysiadam wraz z innymi.
W ogóle tu nie pasuję.
Jakoś daję radę przetrwać
zapoznawanie z najróżniejszymi ciotkami, wujkami, kuzynami i kuzynkami. Po
wszystkim nie pamiętam ani jednego z nich.
-Ohhh Jace nie wiedziałam, że
masz córkę. Na dodatek tak wyrośniętą. – odzywa się, któraś z moich krewnych.
-Po prostu byłam wpadką i nie
miał odwagi się tym pochwalić. Co mu się dziwić. Najwyraźniej wstydził się
tego.
-Victorio musimy porozmawiać. – Widzę
jak zaciska zęby. Łapię mnie za ramię i ciągnie kawałek dalej od tłumu. –
Proszę cię. Chociaż dziś zachowuj się.
-Bo co nie dostanę kieszonkowego?
-Tu nie o to chodzi. Dawno nie
widziałem mojej rodziny. Na dodatek chcę aby cię polubili.
-Ale mi na tym nie zależy. OK?
-Proszę cię…
Nie słucham go dłużej. Bez słowa
odchodzę. Z daleka widzę One Direction i ich dziewczyny. Śmieją się i żartują.
Są szczęśliwi. Beze mnie. Już mnie nie potrzebują. Jedynie Niall stoi smutny.
Wpatruję się w coś za Haroldem. Staję oniemiała kiedy mogę dostrzec jego
profil. Później oglądam go od góry do dołu. Garnitur sprawił, że wygląda
bardziej dorośle. Bardzo spodobał mi się w tym wydaniu.
Potrząsam głową zdenerwowana. Nie
powinnam o tym myśleć.
Po chwili widzę nadjeżdżającą
limuzynę. Wychodzi z niej para młoda. Kiedy widzę dziewczynę w wieku około 25
lat zamieram. Wygląda prawie identycznie jak mój ojciec. Ma te same oczy, ten
sam kolor falowanych włosów spiętych w koka, tą samą śniadą cerę. Jedynie
uśmiech różni ją od brata. Jest identyczny jak mój.
Pan młody to przystojny brunet z
lekkim zarostem i olśniewającym uśmiechem, dzięki któremu widać śnieżnobiałe
zęby. Trochę przypomina mi Zayn’a.
Następni szczęśliwi aż do bólu.
Goście jak w transie wchodzą za
nimi do kościoła. Nie mam wyjścia idę za nimi. Jak na złość siadam obok
Harolda. Od razu widzę jego zirytowany wzrok. Mam ochotę pokazać mu język, ale
od razu przypominam sobie, że jestem w kościele, na dodatek wszystko jest uwieczniane
przez kamerę.
Uroczystość jest nudna jak flaki
z olejem. Momentami mam wrażenie jakbym za chwilę miała zasnąć. Kompletnie nie
rozumiem kobiet, które uroniły parę łez. Normalne założenie obrączek i po
sprawie. Nie rozumiem po co tyle szumu.
Po wyjściu z kościoła od razu idę
w kierunku busa. Nie chcę patrzeć na to jak ludzie rzucają ryżem, czy monetami
mając przy tym niezły ubaw.
Po dobrych piętnastu minutach
szopka się kończy. Wsiadam do auta. Wiem, że najgorsze dopiero przede mną. Bite
12 godzin siedzieć na tyłku i patrzeć na szczęście innych. Mam nadzieję, że w końcu
mimo hałasu uda mi się zasnąć, tak aby przespać choć połowę imprezy.
Niestety nie mam innego wyjścia i
musze zająć miejsca przy stoliku razem z One Direction i moim ojcem. Jak na
złość naprzeciwko mnie siedzi Niall. Czy ktoś tam na górze naprawdę mnie nie
lubi? Żeby tylko na niego nie spojrzeć rozglądam się po wnętrzu. Szybko
zauważam, że to miejsce spokojnie mogłoby znajdować się w zamku. Mimo, że jego
wystrój był skromny to bardzo bogaty. Największe wrażenie zrobiły na mnie
żyrandole składające się z miliona drobnych kryształków. Jednym słowem bardzo
mi się tu podoba.
Jedzenie było strasznie wymyślne.
Wielu potraw nigdy w życiu nie widziałam na oczy. Spróbowałam trochę pieczeni i
odstawiłam sztućce. Mimowolnie zauważyłam, że Niall nawet nie tknął jedzenia.
To było do niego w ogóle nie podobne.
Później przyszedł czas na
wzniesienie toastu. Duszkiem wypiłam całą lampkę szampana. Odkryłam, że upicie
się to dobry plan.
Po wszystkim muzyka zaczęła grać.
Ludzie zaczęli wstawać z miejsc.
-Obiecuję, że po ciebie wrócę i
wtedy zatańczymy. – stwierdził Jace odchodząc. Lekko uniosłam spojrzenie i
okazało się, że Niall również został na swoimi miejscu. Po prostu wspaniale!
Zaczęłam się modlić, żeby ruszył dupę i poszedł po kogoś do tańca. Przecież nie
wytrzymam tyle czasu starając się ominąć jego wzrok.
Skupiłam się na tym co się dzieje
na parkiecie. Liam razem z Daniell tańczyli powoli i byli zamknięci w szczelnym
uścisku choć muzyka, wcale do tego nie pasowała. Lou i Eleanor wykonywali
najdziwniejsze wygibasy jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Perrie przytulała
się do boku Zayn’a, który rozmawiał z jakimś brunetem mniej więcej w moim
wieku. Natomiast Harold stał przy mini barze i swoim wzrokiem świdrował ładną
blondynkę, która była już czerwona jak burak. Nawet Jace dobrze się bawił.
Aktualnie tańczył z ciotką Margaret.
Niewiele myśląc sięgnęłam po
wódkę i wlałam ją sobie do literatki. Wypiłam ją całą krzywiąc się przy tym.
Dwie godziny później…
W końcu jakaś dziewczyna odważyła
się i podeszła do Niall’a. Ten oczywiście zgodził się na taniec. Miałam wrażenie,
że tak samo jak ja miał dość tego milczenia i napięcia. Choć czułam ulgę, to
strasznie przeszkadzało mi ukłucie, które poczułam w moim sercu.
Znów dolałam sobie wódki, od
której już delikatnie szumiało mi w uszach.
-Czy mogę panią prosić? – usłyszałam
głos Louis’a.
-Nie.
-No dalej nie bądź taka. Ile
można siedzieć na miejscu? Już pewnie boli cię tyłek. – Słysząc ostatnie słowa
byłam bliska do roześmiania się.
-Niech ci już będzie. – Ujęłam
jego dłoń i pozwoliłam wyciągnąć się na parkiet.
Na szczęście nie chciał się nade
mną znęcać i tańczyliśmy powoli bez zbędnych dodatków.
-Eleanor się nie gniewa. –
stwierdził.
-Przecież nawet jej nie
przeprosiłam.
-Torii o co w tym wszystkim
chodzi? Przecież już było dobrze.
-Nie pomyślałeś, że mam dość
udawania?
-Coś mi się nie zdaję, że
udawałaś.
-Po prostu tak mi jest lepiej.
-Czy ty siebie słyszysz? Lepiej
ci być jędzą niż miłą dziewczyną, która ma przyjaciół i od razu po przebudzeniu
wie, że jej życie ma jakiś sens? Nie mów, że nie chcesz być szczęśliwa, bo
wszyscy ludzie właśnie do tego dążą. Przypomnij sobie nasze wygłupy. Nie było
fajnie?
Nie odpowiedziałam nic.
Oczywiście, że było fajnie.
Dobiegł koniec piosenki. Byłam
przygotowana, że odprowadzi mnie na miejsce i wróci do El. Przynajmniej miałam
taką nadzieję. Jak na jeden dzień dość niewygodnych pytań.
Zrobił coś czego w życiu bym się
nie spodziewała.
-Odbijamy! – krzyknął. Nie
zdążyłam nawet zaprotestować, a wylądowałam na czyimś torsie popchnięta przez
Tomlinsona. Przeraziłam się, kiedy poznałam aż za dobrze znany mi zapach.
Staliśmy tak przez moment bojąc się nawet oddychać. W końcu zabrzmiała spokojna
MUZYKA
Niall objął mnie w pasie. Bardzo
chciałam uwolnić się z jego uścisku, ale nie potrafiłam. Nie umiałam
zrezygnować z tego ciepła i zapachu, który koił moje nerwy. Nadam wtulona
splotłam dłonie na jego karku, a głowę oparłam na ramieniu.
Pamiętam łzy spływające po twojej twarzy,
Gdy powiedziałam: "Nigdy nie pozwolę ci odejść"
Gdy te wszystkie cienie niemalże zgasiły twoje światło
Pamiętam jak powiedziałeś: "Nie zostawiaj mnie tu samego"
Lecz to wszystko już umarło, odeszło i przeminęło dzisiejszej nocy
Gdy powiedziałam: "Nigdy nie pozwolę ci odejść"
Gdy te wszystkie cienie niemalże zgasiły twoje światło
Pamiętam jak powiedziałeś: "Nie zostawiaj mnie tu samego"
Lecz to wszystko już umarło, odeszło i przeminęło dzisiejszej nocy
Po prostu zamknij oczy
Słońce chyli się ku zachodowi
Będzie dobrze
Nikt cię teraz nie skrzywdzi
Przyjdź, światło poranka
Ty i ja będziemy całkowicie bezpieczni
Słońce chyli się ku zachodowi
Będzie dobrze
Nikt cię teraz nie skrzywdzi
Przyjdź, światło poranka
Ty i ja będziemy całkowicie bezpieczni
Dzięki piosence i nie tylko
poczułam się naprawdę bezpiecznie. Złe wspomnienia z przeszłości zostały
zapomniane. Zamknęłam oczy.
Piosenka powoli dobiegała do
końca. Nadal kołysaliśmy się w jej rytmie. Bałam się, że za chwilę się obudzę,
że okaże się, iż to był tylko sen. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie.
Usłyszałam ostatni takt piosenki
i ogarnął mnie strach. Wiedziałam, że za chwilę wypuści mnie ze swoich objęć.
Nie chciałam tego.
Nastał koniec, ale my nadal
trwaliśmy w tej samej pozie. Już nie poruszaliśmy się. Dla kogoś z zewnątrz
pewnie wyglądało to na uścisk.
Czułam jak nasze serca biją tak
samo mocno. Zaciągnęłam się jego zapachem, tak aby starczył mi na najbliższe
dni.
Jego uścisk powoli rozluźniał
się. Chciałam krzyczeć, że ma tego nie robić, że przepraszam go za wszystko,
ale mój głos odmówił mi posłuszeństwa. Zamiast tego zrezygnowana puściłam jego
kark. Odsunęłam się i mało brakowało, a zadrżałabym z chłodu, który mnie ogarnął
kiedy nie czułam jego ciepła na swoim ciele. Jego dłonie nadal lekko przylegały
do mojej talii. Stanęłam tak, że bez przeszkód mogłam widzieć jego twarz.
Błękit jego oczu zahipnotyzował mnie do tego stopnia, że nie wiedziała jak się
nazywam. Dawno nie przyglądałam mu się tak bezkarnie. Zawsze wymienialiśmy
tylko krótkie spojrzenia. Nigdy nie byłam na tyle blisko, aby zauważyć ledwie
widoczną bliznę zdobiącą jego skroń. Moje serce waliło tak, że mimo dość
głośnej muzyki mogłam je usłyszeć.
Przed oczami znów stanęły mi
wydarzenia, które stały się dwa tygodnie temu, kiedy kompletnie straciłam nad
sobą panowanie. Zamieniłam się w zwierzę, które na swojej drodze psuje
dosłownie wszystko. Akurat trafiło na biednego blondyna. Tyle tylko, że to co
się stało zmieniło coś we mnie. Nie miałam pojęcia co, ale to sprawiło, że
zaczęłam dostrzegać nawet najmniejsze szczegóły. Takie np. jak Niall delikatnie
trzyma widelec podczas spożywania posiłku. Wszystko tyczyło się jego. Kiedy
zamykałam oczy widziałam jego twarz. Czasami starałam się nie zasypiać, bo nie
chciałam znów czuć tego okropnego uczucia, które niemal pchało mnie w jego
ramiona. Bałam się, że znów stracę kontrolę, pobiegnę do niego i stanie się
kolejna katastrofa.
Jego dłoń powoli powędrowała na
mój policzek. Ledwo go dotknął, to było zaledwie muśniecie. Zaczęłam jeszcze
szybciej oddychać. A co jeśli za chwilę mnie pocałuję?
Wyrwałam się z jego lekkiego
uścisku i zaczęłam przepychać się przez tańczące pary. Dziwiło mnie to czemu
wcześniej żadna z nich przypadkiem na nas nie wpadła.
Czułam jak coś ściska mi gardło.
Wybiegłam na dwór. Panuję tam grobowa cisza przerywana jedynie odgłosami
wydawanymi przez świerszcze. Siadam na ławce i wybuchłam płaczem. Nie wiem już
sama kim na prawdę jestem. Czy Victorią, która dla wszystkich jest opryskliwa i
wredna, która nie może zapomnieć o ranach, które zostały zadane jej duszy w
przeszłości, czy Vicky starającą się być miłą, a przede wszystkim dążąca do
szczęści. Dziewczyną, która najbardziej ceni przyjaźń.
****************************************************************************
Siemano ludziska!!!
Nie wierze, że za tydzień będę musiała iść do szkoły!!! Dlaczego wakacje lecą tak szybko?!
Tak w ogóle to jak wam minęły? Moje z pewnością są o wiele lepsze niż poprzednie :)
Tak sobie pomyślałam, że z okazji zakończenia wakacji zrobię wam niespodziankę, ale wejdzie ona w życie tylko wtedy kiedy ładnie skomentujecie ten rozdział, mówiąc ładnie nie mam na myśli tego, że macie mnie wychwalać pod niebiosa, ale żeby mniej więcej każdy kto to przeczyta skomentował.
To by było na tyle. Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar cieszyć się tymi ostatnimi dniami wolności :)))
Pozdrawiam :***
Torii się wścieka xD biedny Liam... Oo wesele,ciekawe... Strasznie w tym rozdziale wkurza mnie Vicky,chyba nie tylko mnie...El też padła ofiarą złości Torii...Niall <3 tak bardzo się stara,a Victoria go rani...Mam nadzieję,że wszystko szczęśliwie się skończy...Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3 genialny rozdział ! *.*
OdpowiedzUsuńRozdział jest jak zwykle zajebist*, jest mi trochę szkoda Niall' a ale mam nadzieje że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńCo do wakacji to tez jestem mega wkurzona że został tylko tydzień, i minęły mi świetnie.
Już nie mogę doczekać sie next'a <3 :*
Torii! Ogarnij się wreszcie! Kocham Xx.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńWięcej weny!
OdpowiedzUsuńVicky jest okropna,dziwie sie ze taka opryskliwa gowniara nie doceniajaca tego co ma moze podobac sie Niallowi. Powinna zostac sama jak palec i byc tak potraktowana jak traktuje innych. Moze zrozumialaby jak rani bliskich. Doslownie rozpieszczony bachor. Jeszcze nigdy tak bardzo nie irytowala mnie glowna postac w jakimkolwiek blogu fanfiction jak w twoim. Nie wiem jakim cudem oni maja jeszcze do niej cierpliwosc. Chyba tylko ze wzgledu na Jace. Nie krytykuje. Lubie to jak piszesz w swoj specyficzny sposob. Masz do tego talent. Ale na dzien dzisiejszy ezygnuje z dalszego czytania. Glowna bohaterka az sie prosi zeby znienawidzic to opowiadanie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRozpieszczony bachor? Widać anonimku, że nie masz pojęcia o osobowości aspołecznej jak i o chorobach, które tyczą się Tori, m.in samookaleczanie :`) Z łaski swojej nie wypowiadaj się na jej temat, jeżeli ch*j wiesz :) Pozdrawiam, Flooded.
UsuńZachowanie Tori fenomenalne, ja chcę więcej agresji w niej :D Rozdział cudowny i nie mogę sie doczekać co to za niespodzianka :3 Chyba jestem jedyną fanką agresora Vicky XD
UsuńJa zazwyczaj się nie udzielam, ale ty anonimku się prosisz. Jeśli tak krytykujesz to może sam/a napiszesz coś lepszego i nam pokażesz? Ja chętnie poczytam ;)
UsuńFlooded - każdy ma prawo mieć inne wrażenie prawda? być może się mylę, ale tak właśnie odbieram Vicky. Zluzuj, ja wiem, że jest to tylko opowiadanie, ty natomiast zbyt bardzo to przeżywasz. Takim twoim komentarzykiem próbujesz podlizać dupcię autorce, która i tak ma was gdzieś ;) Również pozdrawiam, i pamiętaj, że każdy ma prawo do własnego zdania. No tak, rzeczywiście mało wiem o takich chorobach, tak, tak, zwłaszcza że jest to teraz na 'językach'.
UsuńMia R - nie proszę się o nic ;p Na początku podkreśliłem, że nie krytykuje, jedynie co to wyraziłem swoje zdanie na temat głównej bohaterki, a to chyba nic złego. Nie napisałem także, że autorka tego opowiadania źle piszę, więc dlaczego sugerujesz że mam napisać coś lepszego i ci to pokazać? Błędne odczytywanie mojego zdania, oraz intencji. Poza tym jest wręcz odwrotnie, Starlight [o ile dobrze to napisałem] piszę naprawdę dobrze, ma swój styl, język jest przyjemny, wręcz prosty, co powoduje, że opowiadanie czyta się w porządku.
Zanim coś napiszecie wielce obrończynie, przeczytajcie mój komentarz kilka razy, dopiero wtedy snujcie z nich wnioski.
Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśniliście i przestaniecie się kłócić, bo najnormalniej w świecie przez takie duperele nie warto.
UsuńŚwietny !!!
OdpowiedzUsuńOjejć! To się porobiło! Przez te wakacje nie miałam czasu przeczytać, a tym bardziej skomentować twoich rozdziałów za co Cię bardzo przepraszam! ; )
OdpowiedzUsuńRozdział jeat fantastyczny i ogólnie całość jest tak pięknie opisana, że chwilami do oczu napływały mi łzy, których na szczęście udało mi się nie uronić (ha! ; ) ).
Haha, ciotka Margaret mnie rozśmieszyła, a zwłaszcza ten fragment mówiący, że mogła opowiadać o swoich kotach 3 godziny.
Taniec Niall'a i Tori. Cuuudo! Ale dlaczego Tori nie może schować swojej dumy do kieszeni i po prostu go szczerze przeprosić?!
Czekam na następny rozdział i życzę Ci udanej końcówki wakacji. ; )
Rozdział zajebisty :)) mam nadzieję że Vicky w końcu zrozumie że kocha Niall'a. To jak on się stara dla niej i gjamgamga. Jesteś dobra w pisaniu bo po przeczytaniu rozdziału odczuwa się miłość Niall'a tak że aż brakuje mi takiej osoby jak on <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńNa początek bardzo Cię przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale nie miałam nawet czasu przeczytać chociażby jego jednej linijki. Dopiero teraz to nadrobiłam. ; )
OdpowiedzUsuńRozdział jest Fantastyczny i ogólnie wszystko genialnie opisałaś, opisy były tak realistyczne, że momentami do oczu napływały mi łzy, których na szczęście nie uroniłam. Rozdział wywołał we mnie falę współczucia dla Nialla, całego One Direction, Eleanor i ojca Tori.
Opis ciotki Margaret, nie wiem dlaczego, ale sam w sobie mnie rozbawił, a część o kotach kojarzy mi się z amerykańskimi filmami, gdzie stare panny rozczulają się nad swoimi pupilami i zamęczają swoich sąsiadów opowieściami o nich.
Niall i Tori.....para doskonała, jak dla mnie! Ich taniec i to jak Tori się czuła podczas niego, sam daje do myślenia, że dziewczyna naprawdę czuje coś głębszego do Horanka. Cóż, niestety duma Tori nie pozwala jej przeprosić. Niestety! ; )
Czekam na kolejny rozdział i życzę Ci udanej końcówki wakacji! ; )
Liczę na to, że Niall i Torii będą razem. Muszą być!! Haha ;P
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty, ale moim zdaniem po wakacjach powinny być jeszcze dwa tygodnie wolnego ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudownyt, aż sama uroniłam kilka łez... Nie wiem czemu, ale zawsze jakos tak zżywan się z główną bohaterką.
Może to dla tego, że najczęściej są one odzwierciedleniem mnie samej?
No nic.
Ciesz się z ostatniego tygodnia.
Chyba każdemu się należy ;)
No có, rozdział jest świetny, tak wiem, powtarzam się, ale taka jest prawda. Kurczę, Tori chyba na prawdę zakochała się w Niall'u...mam nadzieję, że jakoś się między nimi ułoży oraz że Tori przestanie być taką zołzą. Życzę duuuużo weny ;)
OdpowiedzUsuńTori, Tori..ten twój nieznośny charakterek. :D
OdpowiedzUsuńNie chcę się rozpisywać, bo sporo by mi to zajęło, dlatego krótko mówiąc denerwuje mnie już ta sytuacja pomiędzy tą dwójką, mam nadzieję, że jakoś to fajnie rozegrasz. Całkiem świetny pomysł z tym weselem, wreszcie coś odmiennego. Jestem ciekawa, co wymyślisz dalej.
Rozdział dobry. :)
Omg
OdpowiedzUsuńTo jest ...niesamowite !!!
Taniec Niall'a i Vicky
awwww *.*
aż się gorąco w pokoju zrobiło
No rozdział jak zwykle świetny. Kiedy będą razem, boże.... Super piszesz :) Podziwiam Cię :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie wiem czemu, ale bardzo podoba mi się Tori i jej zachowanie. Może dlatego, że nie lubię przesłodzonych historii. Wydaje mi się, że to właśnie jej postać nadaje to coś twojej opowieści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Świetny rozdział, jak zwykle bardzo przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Niall'a i Vicky ♥
Weny i czekam na następny ;*
Ps. nominowałam cię do Liebster Award. Więcej u mnie w zakładkach ;)
http://i-wish-i-knew-the-answer.blogspot.com/
śliczny rozdział :) mam nadzieję że między nimi się ułoży i sie pogodzą :)
OdpowiedzUsuńNie komentowałam, ponieważ mnie nie było, ale już jestem i muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobała ta strasznie wredna Vicky XD Ale to co zrobiła te jakby 2 tyg wcześniej totalnie mnie zaszokowało O: Myślałam, że mam zwidy i literki się poprzestawiały w dziwne zdania XD Normalnie taka z niej dzika bestia XD Czekam na niespodziankę i rozdziały. Życzę weny c:
OdpowiedzUsuńJezu, jaki śliczny. <3
OdpowiedzUsuńTak ładnie wszystko opisałaś, to wesele i taniec z Niall'em. Aż mnie nosi kiedy są tak blisko siebie, jest wręcz magicznie, a Tori ucieka. Ja wiem, że Ty to wszystko robisz żeby było ciekawiej, żeby przedłużyć i potrzymać nas w niepewności, ale kuźwa ja już nie daję rady! :D Chcę żeby byli razem, żeby wreszcie było git! :D
Do następnego x + mnóstwo weny życzę! :)
O M G. Niall and Victoria <3 Kocham ich normalnie!! Te podchody.. Żadne nie przyzna się, że kocha ;3
OdpowiedzUsuń+zapraszam do sb: opowiadanie-by-biedroneczek.blogspot.com
Kocham <3
OdpowiedzUsuńNiech Niall i Tori będę razem :3
Ciężko mi się czyta, że blondyn jest smutny :(
Czekam na nn.
Pozdrawiam :*
Olcia :D
Kochana rozdział jest świetny ciekawy i co najlepsze długi i super się go czyta masz naprawdę wielki talent w pisaniu i nie przestawaj tego robić :*
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opowiadanie! Jest po prostu MEGA *.*
OdpowiedzUsuńJesteś świetna w tym co robisz, nie zmarnuj tego ;)
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ♥
Przeczytane !!!
OdpowiedzUsuńMega !!<3 czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuń~Justi
Rozdział jak zwykle świetny <3 + Zapraszam do mnie : http://one-direction-is-my-hero.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWakacje.... minęły zdecydowanie za szybko ledwo co je poczułam a tu już koniec :C ale były UDANE :D
OdpowiedzUsuńoj Tori Tori ile można no serce mi się kraje jak można być tak bezdusznym tańczyli, byli przytuleni do siebie, czemu uciekła ? mogła zostać dać się pocałować i już wszystko byłoby lepiej ale nie bo musiała uciec... wyczuwam tchórza :D nie to żeby coś ale oni już muszą być razem nie mogę się doczekać tego momentu .
byle do następnego rozdziału, Kocham <3
Boooże dziewczyno, kochaaam tego bloga <333
OdpowiedzUsuńJej, naprawdę masz niesamowity talent do pisania. Od wczoraj przeczytała wszystkie rozdziały w twoim blogu i muszę przyznać, że naprawdę jest niesamowity i dalej będę go czytać. Życzę dużo weny. /@aviswing
OdpowiedzUsuń"Pamiętam łzy spływające po twojej twarzy,
OdpowiedzUsuńGdy powiedziałam: "Nigdy nie pozwolę ci odejść"
Gdy te wszystkie cienie niemalże zgasiły twoje światło
Pamiętam jak powiedziałeś: "Nie zostawiaj mnie tu samego"
Lecz to wszystko już umarło, odeszło i przeminęło dzisiejszej nocy
Po prostu zamknij oczy
Słońce chyli się ku zachodowi
Będzie dobrze
Nikt cię teraz nie skrzywdzi
Przyjdź, światło poranka
Ty i ja będziemy całkowicie bezpieczni..."
Przepiękne !!! <3
Kurcze dział jest wspaniały.
Nie powiem brakuje mi milej Vicki.
Ta, która stworzyła barierę nie jest sobą..
Ach na pewno odmieni siebie - po prostu będzie sobą.
Trzymam kciuki za Nialla i Torii.
Pozdrawiam.