Obserwatorzy

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 8 cz. I



 

"Jestem mała a świat jest duży
Ale nie boję się niczego" - 
 Avril Lavigne - How does it feel


~11 październik~
     Po otwarciu oczu poderwałam się gwałtownie. Zaraz zaraz, przecież to nie jest mój pokój. Gdzie ja jestem do cholery jasnej?! Dopiero po paru minutach uświadomiłam sobię, że to wszystko co uważałam za sen stało się na prawdę. Moja matka nie żyję. Mieszkam u ojca, którego nawet w minimalnym stopniu nie toleruję. To właśnie on wywiózł mnie z mojego rodzinnego miasta, zmuszając mnie w ten sposób do zostawienia przyjaciela i kobiety, którą znałam przez całe moje życie. Żeby jeszcze bardziej utrudnić mi życie jestem zmuszona widywać słynne One Direction, którego z całego serca nienawidzę.Życie jak z bajki po prostu.
                Nadal lekko zaspana biorę swoje legginsy moro, biały t-shirt z motywem czaszki oraz bordową bluzę. Z tymi ubraniami kieruję się do łazkienki. Ściągam wczorajsze rzeczy i biorę szybki prysznic.
                Po zrobieniu makijażu i związaniu włosów w klasyczny kucyk kieruję się do pokoju. Już od samego przebudzenia ulotki znajdujące się na szafce nocnej szydzą ze mnie. Najchętniej w ogóle nie chodziłabym do szkoły, pewnie jak większość nastolatków. Chyba normalne jest to, że nie chcę mi się uczyć, co można stwierdzić po moich ocenach, ale ja najbardziej boję się, że nie znajdzie się nikt kto przypadłby mi do gustu. Mam nadzieję, że w tutejszych szkołach artystycznych nie ma tylko bogatych ludzi, którzy od zawsze mają wszystko podane na tacy. Prawda jest taka, że nie trawię kiedy ktoś się wywyższa. Na pewno przez to powstałby niemały konflikt.
                Krzywiąc się biorę te kawałki papieru, które mają zachęcić mnie do podjęcia edukacji. Pierwsza w ogóle tego nie robi. Nie dość, że dominują tu odcienie szarości, to jeszcze na pierwszy plan wysunięte są trzy osoby ubrane w granatowe mundurki na ich twarzach widzę wymuszone uśmiechy. Nawet nie czytam co to za szkoła. Przechodzę do następnej oferty.
                Z tą szkołą jest już lepiej. Mimo to i tak wydaję mi się za bardzo ekskluzywna. Wszystko jest za bardzo zaplanowane. W ogóle mnie to nie kręci.
                Dopiero szósta z kolei oferta zdobywa moje serce. Człowiek nie musi czytać nagłówka, a już wie, że to szkoła artystyczna. Widać, że ktoś postarał się, aby ulotka wyglądała schludnie i ładnie, ale nie zrobił tego z przesadą. W prawym górnym rogu widać niezbyt dużą fotografię szkoły. Pod spodem widnieje napis głoszący, że to najlepsza szkoła artystyczna w Londynie. Czy tak jest? Nie mam pojęcia. Aby dowiedzieć się więcej patrzę do środka. Jest tam bardzo wiele ofert. Nie tylko plastycznych, które najbardziej mnie interesują, ale także dla aktorów, piosenkarzy, tancerzy i wielu, wielu innych. Chyba właśnie to decyduję w dużej mierze o moim wyborze.
                Zadowolona z siebie oddycham z ulgą. Po chwili czuję, że burczy mi w brzuchu. Odkąd tu przyjechałam nic jeszcze nie zjadłam. Z niechęcią wychodzę ze swojego pokoju, Jak tak dalej pójdzie to zemdleję, a tego za nic w świecie nie chcę. Mam tylko nadzieję, że ta banda rozpieszczonych gwiazdek jeszcze się tu nie zjawiła. Choć będę musiała ich często widywać, to moim jedynym pocieszeniem jest to, że tu nie mieszkają.
                Niepewnie wchodzę do kuchni, tam już siedzi mój ojciec. Piję kawę i czyta gazetę. Normalnie scena jak z reklamy. Na dodatek przy kuchni krząta się jakaś kobieta, która spokojnie mogłaby grać rolę mojej matki. Brakuję jeszcze tego, abym z szerokim uśmiechem na twarzy podbiegła do ojca pocałowała go w policzek tą czynność powtarzając z moją matką i głośno krzycząc „Dzień Dobry!!!”. Niestety lub stety rzeczywistość jest inna. Ta dziwna kobieta nie jest moją matka, a ten facet co prawda jest moim ojcem, ale nigdy w życiu nie podbiegnę do niego z głośnym powitaniem. Muszę wytrzymać z nim równy rok, potem nasze drogi rozejdą się. Na zawszę.
-Witaj Victorio! – posyła mi uśmiech. – jak się spało?
-Dobrze. – odpowiadam niechętnie i wymownie spoglądam na kobietę z średniej długości rudymi włosami oraz dużymi oczami. Myliłam się myśląc, że może być moją matką. Kobieta ma bardzo drobną budowę ciała i nie wygląda na więcej niż 35 lat.
-To jest Clarissa nasza kucharka i sprzątaczka. –mówi. Kiwam głową na powitanie w stronę kobiety, a ta uśmiecha się do mnie szeroko i wraca do swojej czynności. –usiądź za chwilę będzie śniadanie. - nie mogę znaleźć pretekstu, aby nie wykonać jego polecenia, dlatego robię to. Nastaję okropna cisza. Nienawidzę takich chwili. W myślach modlę się, aby ten czas szybciej leciał. Wpadam na pewien genialny pomysł.
-Czy mogę pani pomóc? – pytam. Nie mam zamiaru czekać tak bezczynnie. Jestem samodzielna i przeważnie sama przygotowywałam swoje posiłki.
-Oczywiście. – mówi kobieta łagodnym, ale lekko piskliwym głosem. Podaję mi deskę, nóż oraz pięć pomidorów.
-Po co tego tyle?
-Będziemy mieć gości. – zabiera głos Jace.
-Tylko nie mów, że tych bałwanów! – jeszcze tego brakowało, abym musiała z samego rana ich oglądać.
-Chyba trochę za bardzo jesteś do nich uprzedzona. Jestem pewien, że kiedyś w końcu ich polubisz. Choć czasami trochę wariują, to dobrzy z nich chłopacy, a co najważniejsze są sobą i jeszcze im sodówka nie uderzyła do głowy.
-Nie wydaje mi się. – postanawiam, że wyżyję się na biednych pomidorach, bo jeszcze napadnę na te gwiazdeczki kiedy tylko się tu zjawią. Po pół godzinie wszystko jest gotowe, a ja słyszę odgłosy dochodzące od wejścia do domu. Czyli nikt nie nauczył ich, że trzeba pukać, albo czują się tu jak u siebie w domu. Mija parę minut, a ja widzę te ich przystojne, ale znienawidzone przeze mnie twarze.
-Witaj piękna! – krzyczy Harold.
-Spadaj brzydalu! – odpowiadam.
-Uuuuuu – krzyczą jego przyjaciele, a on nie wygląda na zadowolonego.
-To ci pojechała. – mówi mulat.
-Nie martw się Hazzuś, dla mnie jesteś najpiękniejszy na świecie. – mówi brunet ubrany w paski. Czy on nie ma innych rzeczy tylko bluzki w czarne paski i czerwone spodnie?
-Wiesz inne dziewczyny uważają, że jestem śliczny. – mówi.
-Może i tak gdyby nie to co masz na głowie.
-To są moje seksowne loczki, które są sławne i kochane na całym świecie. Nie masz prawa ich obrażać.
-Żyję w wolnym kraju i mogę robić co chcę. – zgasiłam go tym. Wpatrywał się we mnie zmrużonymi oczami. Mrugnęłam do niego i usiadłam na swoim miejscu obok blondyna, który już coś upychał do buzi. Widząc tyle jedzenia stałam się jeszcze bardziej głodna. Tak samo jak mój sąsiad dopadłam się do jedzenia. Dopiero kiedy napełniłam swój żołądek zobaczyłam, że pięć par oczu się we mnie wpatruję.
-Co? – zapytałam. – już nawet jeść nie mogę?
-Nie no oczywiście, że możesz, ale nie wiedzieliśmy, że masz aż taki apetyt. – powiedział Nick?
-Jestem głodna i tyle. Widzę, że brakuję wam dobrych manier. Najpierw wchodzicie do czyjegoś domu bez pukania, a później gapicie się na mnie jak jem.
-Jesteśmy naprawdę niegrzecznymi chłopcami. – mówi mulat.
-No może oprócz Liama. On jest tym odpowiedzialnym. – mówi blondyn. Ta fajnie jeszcze jakbym wiedziała, który to jest ten Liam.
-Odezwał się naprawdę niemoralny człowiek. – mówi rolnik. (znów ubrany w kratę) Czyżby to on był ten Liam?
-Od czego chcesz zacząć w czasie zwiedzania. – pyta brunet z niebieskimi oczami. No tak kompletnie zapomniałam, że mam z nimi zwiedzać Londyn. Tylko czy wytrzymam z nimi tak długo?
-Obojętnie. – odpowiadam.
-Czyli najpierw idziemy do Big Bena. – mówi Lama, bo chyba tak ma na imię rolnik.
-Nie, najpierw do Nando’s!!! – krzyczy blondyn, a ja martwię się o stan mojego ucha.
-Niall przecież dopiero co zjedliśmy śniadanie, kiedy wszystko zwiedzimy to pójdziemy do tego twojego Nando’s.
-Louis, ale obiecujesz?
-Tak. – mówi Zouis?
-W takim razie możemy już iść. – rzekł Liam. Wprost nie wierze, że udało mi się w końcu zapamiętać imię, któregoś z nich. Spokojnie mogę być z siebie dumna.
-Najpierw musimy się spytać Tori, czy już jest gotowa aby wyjść. – odzywa się Harold z zapewne zamiarem podlizania mi się.
-Tylko przyjaciele mogą tak do mnie mówić. Dla ciebie nadal jestem Victorią.
-Sorry, myślałem, że już jesteśmy przyjaciółmi Victorio.
-Dla mnie przyjaciel to nie osoba, którą poznałam parę dni temu. Przyjaźń buduję się miesiącami, a czasami latami. Nie każdy może zdobyć moje zaufanie, czyli nigdy może nie zacieśnić ze mną więzi na tyle, abym mogła nadać mu taki tytuł. Między innymi dlatego mam tylko jednego przyjaciela, ale przynajmniej jestem pewna, że jest on prawdziwy i zawsze mogę na nim polegać. Natomiast ty w ogóle nie wiesz nic o mnie, a już śmiesz nazywać siebie moim przyjacielem. Nie sądzisz, że to głupie. – zauważyłam ich zdziwione spojrzenia spoczywające na mnie. Odkąd tu przyjechałam nigdy jeszcze aż tak bardzo się nie rozgadałam.
-To było bardzo inteligentne. – powiedział Jonathan.
-WOW, no to mu pojechałaś. Harry lepiej się więcej do niej w ten sposób nie odzywaj, bo znów cię zgasi. Hahah już cię lubię dziewczyno! – odparł mulat.
-Szkoda tylko, że bez wzajemności. – wymownie na niego spoglądam. – wezmę tylko aparat i możemy już iść.
                Nie czekając na ich zgodę wstaję i kieruję się do mojego pokoju. Do dość dużych rozmiarów czarnej ozdabianej ćwiekami torby wkładam telefon, portfel i kochaną lustrzankę, która zaraz po malowaniu jest moją drugą pasią. Czasami kiedy nie wiem co mam malować, po prostu przeglądam zdjęcia, które udało mi się zrobić i od razu znajduję materiał godny do odtworzenia na płótnie.
                Sama nie wiem, czy cieszyć się z tego wypadu na miasto, czy też nie. Z jednej strony bardzo chcę zobaczyć te przepiękne widoki, o których myślę przez większość czasu odkąd tu przyjechałam. Z drugiej strony będę zmuszona robić to wszystko z tymi nienormalnymi ludźmi, którzy na każdym kroku robią coś co niemożliwie mocno mnie irytuję. Na dodatek nie jestem w stanie zapamiętać ich durnych imion.
                Mój zapał gaśnie kiedy schodząc na dół słyszę jakieś hałasy. No tak nawet przez chwilę nie potrafią z szanownymi tyłami spokojnie usiedzieć. Już przed salonem wiem co jest powodem ich kłótni. Nie potrafią zdecydować, gdzie najpierw mamy iść.
-Przecież wyraźnie ci mówiłem, że kiedy wszystko zwiedzimy to pójdziemy do Nando’s.
-Ale ja chcę teraz. Już jestem głodny.
-To idź do lodówki i coś zjedz. Musisz zrozumieć, że nie wszyscy są głodni i nie mają ochoty siedzieć w jakiejś restauracji tylko dlatego, że twój żołądek ma niewyobrażalną pojemność.
-To nie jest żadna „jakaś” restauracja Louis. To Nando’s najlepsza na świecie restauracja. Myślę, że jak najbardziej jest godna zobaczenia, a jej przysmaki spróbowania. Victorii na pewno by się tam spodobało.
-A skąd ty możesz wiedzieć co się spodoba Victorii. Czy ty nie widzisz jak ona się zachowuję. To nie jest kolejna normalna i miła dziewczyna. Nie łudź się, że się z tobą zaprzyjaźni. Wielokrotnie dawała nam do zrozumienia, że nas nienawidzi. Po prostu nie ma z kim zwiedzić Londynu i przez to z nami idzie. Ale nie ty musisz upierać się przy swoim. – nie wiedziałam, że ten brunet bez przerwy ubierający się w bluzki w paski i czerwone spodnie jest w stanie tak wybuchnąć gniewem. Widząc jego łagodne niebiesko-zielone tęczówki zmieniające się w pełne gniewu byłam pod niemałym wrażeniem. Reszta chłopaków chyba też, bo żaden z nich nie wypowiedział ani słowa na dodatek widząc mnie niektórzy z nich zrobili się czerwoni jakby błąd każdego członka ich zespołu był ich wspólnym błędem. No tak, z pewnością miałam nie usłyszeć tych słów, które wypowiedział pasiasty.
-Nie mów tak Lou, to nie prawda. – kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić kiedy zobaczyłam, że ten sam głodomor, który cały czas się śmieje i do wszystkiego jest optymistycznie nastawiony płacze. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w błękitne tęczówki, których barwa była jeszcze bardziej widoczna przez
łzy, które się w nich znajdowały. Chłopak dopiero po chwili zauważył moją obecność i lekko zawstydzony otarł łzy.
-Oh Niall nie przejmuj się nim. Po prostu się zdenerwował i zaczął pleść bzdury. – powiedział Liam przytulając go. Nie minęła sekunda zanim reszta przyłączyła się do nich. Nawet pasiasty, który błagał o wybaczenie. Natomiast ja stałam i ze zdziwieniem wpatrywałam się w nich. Podziwiałam to jacy są zgrani. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tak głębokiej i bezinteresownej przyjaźni, nawet u mnie i Max’a. Mimo tego, że nadal
uważałam ich za rozkapryszone gwiazdki to nie uważałam ich już za osoby, które nie mają uczuć. Tym co przed chwilą miało miejsce w malutkim stopniu przekonali mnie do siebie. Co nie znaczy, że od razu stałam się ich ogromną fanką i za chwilę będę prosić o autografy i zdjęcia. Nic z tych rzeczy, po prostu mają takiego prawie niewidocznego plusa ode mnie.
-Już się pomacaliście? To teraz możemy na reszcie iść? – zapytałam. Przypominając im w ten sposób o mojej obecności. Uśmiechnięci odczepili się od siebie i po kolei zaczęli wychodzić. – to gdzie najpierw?
-Do Nando’s! – wykrzyknął blondyn.
-A ten znów zaczyna. – uderzając się w czoło wymruczał brunet.
-Idźmy w końcu do tego Nano’s, czy jak mu tam to będzie spokój. – powiedziałam.
-To się nazywa Nando’s, a w przyszłości Niallo’s! – przepraszam bardzo, czy on potrafi normalnie mówić, a nie tylko krzyczeć?
-Szczerze, to wątpię, abyś był na tyle sławny, aby nazwali restaurację z tradycją twoim imieniem.
-A ja jestem innego zdania.
-Ta żyj chłopczyku w swoim świecie, tylko nie zdziw się jak się obudzisz i rozczarujesz.
-Jezu przestańcie już. Idziemy, czy nie? – mówi Liam. Czyli moje przypuszczenia co do tego, że wszystkich ustawia okazały się słuszne. Pan perfekcyjny się znalazł.
-Taaaa do Nando’s!!!!!!!!!!
-Jeszcze raz usłyszę słowo Nando’s z twoich ust to nie wytrzymam i wybuchnę.
-Ciekawe jaki wielki zrobiłabyś hałas. – uśmiecha się pokazując przy tym aparat na zębach.
-Lepiej już nic nie mówi. – wymijam go i wychodzę na dwór.
      Narzekając na Polską jesień zrobiłam ogromny błąd. Tu było o wiele gorzej. Padało częściej, czego najbardziej nienawidziłam. W swoim kartonie z rysunkami i szkicami na próżno można szukać wizerunku deszczu. Nienawidzę kiedy ta przezroczysta i zimna ciecz zaczyna spadać na moją głowę, przez co wyglądam jak zmokła kura. Na dodatek cały mój starannie rano wykonany makijaż spływa.
                Na szczęście teraz nie pada deszcz tylko wieje dokuczliwy wiatr. Mimo to wolę go milion razy bardziej, ponieważ nie wyrządzi mojemu wyglądowi takich wielkich strat. Idę za tą całą hołotą do ich samochodu. Tak okazuję się, że wszyscy się w nim nie pomieścimy.
-Victoria może usiąść na moich kolanach, nie mam nic przeciwko.
-Szkoda tylko Haroldzie, że Victoria ma coś przeciwko. - mówię.
-Haroldzie!!!! O ja nie mogę!!!!!! – blondyn najpierw drze się w niebogłosy, a później wybucha jeszcze głośniejszym śmiechem, który rani moje biedne bębenki. Kręcąc głową patrzę jak chłopak nadal nie może
się uspokoić i robi się coraz bardziej czerwony.
-Mam propozycję nie do odrzucenia. Zostawmy tego oto nieudacznika i jedźmy, wtedy będzie więcej miejsca.
-Nigdzie się nie ruszam bez Niall’a. – mówi Liam.
-A ja bez Liam’a. – rzekł mulat.
-A ja bez Zayn’a. – zabiera głos pasiasty.
-A ja bez Louis’a. – odzywa się Harold.
-Matko co za zgrana rodzinka! No to jak niby mamy jechać? Nie dość, że nie ma miejsca, to jeszcze ten tu na głowę dostaję.
-Chyba jednak będziesz musiała usiąść mi na kolanach. – mówi z zadziornym i jego zdaniem pewnie seksownym uśmiechem Lockers.
-Jednak się nie skuszę.
-Może jakoś się zmieścimy. Przecież Victoria to taka chudzina, że pewnie damy radę. – mówi mulat.
-OK. możemy spróbować. – rzekł Liam.
                Jak na jakiś znak, którego ja o dziwo nie zauważyłam wszyscy wbiegają do samochodu. Zostawiając mnie zdezorientowaną i zmarzniętą na chodniku.
-Dalej wsiadaj!!! – jak zwykle krzyczy blondyn dosłownie upychając dwóch chłopaków siedzących obok niego, aby zrobić mi miejsce. Łapię się za głowę. Z trudem wsiadam do samochodu i cudem zamykam drzwi. Siedzimy w niewyobrażalnym ścisku. Co chwilę jakiś chłopak żałośnie jęczy, że nie może oddychać. W końcu nie wyrabiam i za chyba tysięcznym razem walę blondyna w głowę, krzycząc aby się zamknął. Resztę także uprzedzam, że jeśli się nie przymkną to podzielą jego los. O dziwo to działa. Już do końca podróży panuje kompletna cisza, która przerywana jest tylko przez ruch ulicznych samochodów. Bez wątpienia to będzie trudny rok.

******************************************************************** 
Siemano!
Wstawiając poprzedni rozdział w ogóle nie spodziewałam się aż takiej pozytywnej reakcji. Nawet nie wiecie jaką ogromną radość sprawiliście mi dodając te strasznie miłe komentarze. Jak chora psychicznie szczerzyłam się do siebie. Dobrze, że nikt tego nie widział, bo od razu wsadziliby mnie do psychiatryka, a tam pewnie nie za bardzo mogłabym pisać. Tak w ogóle to postaram się do końca pisać to opowiadanie, bo chyba uświadomiłam sobie, że czasami zdarzają się gorsze chwile w pisaniu i być może to się zmieni. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wiem, że ten rozdział jest trochę nudnawy, ale musiałam go podzielić na dwie części, bo inaczej to miałby z 25 stron i wtedy to już chyba nikomu nie chciałoby się tego czytać. Dlatego obiecam, że w następnym rozdziale będzie się działo o wiele, więcej. Mam to już ułożone w głowie, ale czy to wypali, to nie mam pojęcia. A ja jak zwykle się rozpisuję. Jeszcze muszę wam przekazać dla niektórych być może radosną nowinę. W mojej głowie narodził się pomysł na nowego bloga z opowiadaniem też o 1D, ale jeszcze go nie założę, bo teraz za bardzo nie mam czasu, te wszystkie egzaminy, na dodatek niedługo mam bierzmowanie, dlatego prawdopodobnie w czasie przerwy w maju go założę, ale nic nie obiecuję. Oczywiście jeśli tylko będziecie chcieli, bo skoro nie to chyba nie ma sensu jeśli nikt go nie będzie czytał. Sorry miałam się nie rozpisywać, ale inaczej nie potrafię. Mam nadzieję, że dotarliście do końca mojego monologu :))

Jak to się u mnie często zdarza znów zmieniłam wygląd bloga. Tylko teraz powiedzcie mi, czy pole tekstowe jest równe z nagłówkiem, bo u mnie na netbook'u jest krzywo, ale tak jest na każdym blogu, więc teraz nie wiem. Strasznie nie chce mi się włączać kompa.

Kocham Was!!! :****************************

PS: Przy niektórych komentarzach prawie płakałam. 
PS2: Jeśli chcecie to możecie bohaterom lub mi zadawać pytania na moim asku, który jest podany w zakładce pytania. 

Dobra nie zanudzam was. 

BYE 

15 komentarzy:

  1. świetny rozdział! ;*
    zajebisty nowy wygląd bloga *,*
    jeśli chodzi o nowego bloga to z chęcią będę go czytała tak jak ten i poprzedni ;)
    normalnie kocham to jak piszesz! ;**
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. nooo więc Siemkaaaaa
    świetny rozdział, kochana :) Bardzo, ale to bardzo bardzo mi się podoba ;p
    OO widać, że zmieniłaś wygląd bloga :) Moim zdaniem jest świetny ;p
    Hhehe ta kłótnia pomiędzy główną bohaterką, a Harrym. Bezcenne po prostu :)
    Niallo`s ? Tak, to było? No niewątpliwe ;p Niall będzie mieć swoją własną restaurację :)
    Świetnie piszesz ;) Zazdroszczę Ci talentu... W sposób jaki to wszystko opisujesz, jest po prostu zajebisty :) Chciałabym tak pisać, jak Ty xd
    Już nie mogę doczekać się następnego ;p
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste, kocham twoje opowiadania kochana :).
    Mam nadzieję, że Victoria będzie z Niall'em :D.
    ♥.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, cudownyyy *_* fajny wygląd bloga, tylko troszkę krzywo jest, ale to nic :) rozdział zajebisty, nic dodać nic ująć. Ah ten Niall głodomorek xd mam nadzieję że Victoria w końcu przekona się do chłopców ;> a jeśli chodzi o założenie nowego bloga, to jestem jak najbardziej za! ;P czekam z niecierpliwością na następny, dużo weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jak Ty to robisz. Jesteś fanką 1D, a tak świetnie idzie Ci pisanie z perspektywy kogoś, kto ich nienawidzi. Nie wiem czy ja bym tak umiała.
    W ogóle przekomiczne jest to, jak Tori nie umie zapamiętać ich imion. Szczerzę się jak głupia za każdym razem jak to czytam. ;)
    Rozdział jest genialny, naprawdę! I want more <3

    OdpowiedzUsuń
  6. I znów na komie, uh. Hehe, a wszyscy myślą, że się geagrafii uczę. xd Cytat sprzed chwili: 'może zrób sobie przerwę, bo siedzisz nad tym atlasem od godziny?' :D Oh yeah. xd
    Wracając do rozdziału - ge-nial-ny. ;) Niallowe napady głupawki cały czas mnie rozwalają. 'Niall's'? Wtf?! xd I niech mi ktoś powie, że on nie ma 10 lat. xdAle to jak się rozpłakał, a potem zbiorowy hug. Awww. <3 Jak słodko. ;)
    'Lama' tu już serio myślałam, że mi rozerwie twarz od gigantycznego banana na twarzy. :D I powiedz mi, jak ja się mam gegry uczyć, no?
    O Zaynie za duż nie było, trochę mi tego zabrakło. A 'Harold' już mnie wkurza (pozytywnie, o ile można być pozytywnie wkurzonym), taki perfekcyjny, idealny, genialny, the most, the best, first. On, on, on. I to tak strasznie wkurza Tori (za długie ma imię, żeby pisać je w całości) ! :D Tak różne charaktery, tak sprzeczne, ale w rzeczywistości żyć bez siebie nie mogą. ;) A ja bez nich, hahah.
    Szczerze mówiąc, to ja już nie wiem, z kimma być Tori. Albo Harry, albo Louis, albo Niall - takich 'kandydatów' widzę w tym opowiadaniu. Niby Lou ma dziewczynę, ale tam. :D Najbardziej widzę ją z Niallem, ale Ty skupiasz się na Harrym, więc sama już nie wiem. ;)
    Wow, ale się rozpisałam. Hahah, jestem w szoku. xd Teraz serio chyba pouczę się na tą gegre, bo opròcz niej mam jeszcze kartkówke z wosu. Przed tymi egzaminami jest taka masakra... a po nie zapowiada się lepiej.
    Dobra, nie będę Ci się tu wyżalać. Powiem Ci tylko, że wiem, co czujesz, bo jestem na tej samej (czyli straconej) pozycji.
    I znowu się zapomniałam.
    W każdym razie życzę powodzenia na testach (no jakże by inaczej) i dużo weny do pisania rozdziału. Czekam na następny. ;)
    Pozdrawiam. xx ~ ruda mycha

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi sie nowy wygląd bloga.Rozdział był cudowny Uwielbiam twoje opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, jestem za drugim opowiadaniem...

    Blackerose:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietny rozdzial :D Ladny wyglad :) Oczywiscie ze chcemy kolejne opowiadanie i ciesze sie ze postanowilas kontynuowac to :D Kocham twojego bloga <3 Zycze powodzenia na testach i weny do kolejnego rozdzialu :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebisty rozdział.!
    Wygląd bloga także świetny :) jestem ciekawa twojego pomysłu na nowego bloga.
    Pozdrawiam.
    Olcia :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Aww rozdział cudowny ! <3
    Tori,Tori,Tori.. ostra i zadziorna, umie przygadać i to jest w niej właśnie fajne. To jak opisujesz jej przemyślenia jest godne podziwu, bo mogę się w nią wczuć , wyobrazić sobie jej sytuację itd.
    Odtworzyłam sb w pamięcie obraz Hazzy, który się spiździł po tym, kiedy mu to "Victoria" przygadała i chyba jest jedną z nielicznych dziewczyn, które opierały się jego wdziękom ;)
    Słuchałam sobie wesoło Little Mix-How Ya Doin , a tu nagle zdjęcie Horana takie smutne :c I oczywiście żarłok tylko o Nandos , rozwaliło mnie to jak Zayn powiedziała,że już lubi Tori, a ona,że bez wzajemności xD
    Kocham to opowiadanie, wszystkie twoje są cudowne , masz głowę pełną wspaniałych pomysłów i piszesz cudownie. Czytam wiele opowiadań i niektóre są długie, ale nużące , bo tak też się zdarza, ale twoje takie nie jest ;* Jestem oczywiście za 2 opowiadaniem i życzę duuużo powodzenia i mądrej główki na tych testach <3
    Czekam na CD z niecierpliwością :)
    P.s
    Oświadczam,że ten komentarz i opinia w nim zawarta na temat bloga jest w 100000000000% prawdziwa, bo po tym co napisałaś w poprzednim rozdziale,że wiesz że miłe komentarze nie są prawdziwe to miałam ochotę cię zabić,przydusić i po prostu.... nie ważne.
    ozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny, cudowny, przepiękny, mrraśny ten rozdział bejb <3
    Zakochalam się w twoim ( chyba pierwszym) blogu o Melanie i Niall'u. Chyba już o tym wiesz, ale mniejsza o to. Dziś słuchałem all about us *.* dzięki tobie poznałam ta piosenkę!!! Za każdym razem gdy ją słyszę pocą mi się oczy xD przypominają mi się te niesamowite chwile Mel i blondaska^^ od tamtego czasu po prostu cie pokochalam! Z ogromną chęcią przeczytam każde twoje opowiadanie, nie ważne o czym bedzie, i tak mnie zachwyci, bo ty je pisalas.
    Mam tez taką prośbę... Czy w tym opowiadaniu, w przełomowym momencie również dodasz jakąś piosenkę? Uwielbiam powspominac sobie stare historie, a te piosenki pomagają mi je odtworzyć nawet bez ich ponownego czytania :3
    Troszkę się rozpisalam, w zasadzie o tym rozdziale prawie nic nie napisałam... No wiec podsumomujac twoje wypociny, powiem, ze był naprawdę NIEZIEMSKI!!!
    Pozdrowionka, wenki i kolejnych, tak pięknych opowiadań jak to!!!
    Ada :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Koooooooocham tooo!
    Dziewczyno ogarnij się!
    Uwielbiam Cię i to jak piszesz!
    Nie mogłabym żyć bez tego bloga!
    Jest zaaaaaaaaaaaaaaajebisty *-*

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana uwielbiam jak piszesz dziewczyno! Tez mam bierzmowanie wiem ci sie nie dziwie:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ochhhhhhh musiałam uważać żeby nie obudzić całego domu moim śmiechem O.o jest cuuuudne to jak Tori znów tonie w niebieskich teczowkach Nialla.... Chciałabym być na jej miejscu i moc wpatrywac sie w jego oczy w nieskończoność... Och sorki, trochę sie rozmarzylam O.o a i zapowiadają sie przygody z klasą! <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, to bardzo wiele dla mnie znaczy xx