Obserwatorzy

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 7



Co jeśli miałabym jeszcze jedną noc na pożegnanie?
Ale nie jesteś tutaj, aby wyłączyć światło, nie mogę zasnąć
Te cztery ściany i ja
Little Mix - These Four Walls 

~4 listopad~
Perspektywa Victorii
                Chyba naprawdę zaczynam lubić Nialla. Nie tak po prostu tylko w ten sam sposób co Maxa. Choć czasami w jego towarzystwie czuję się skrępowana i napięta, bo boję się, że za chwilę zrobi coś niestosownego to naprawdę bardzo mnie wspiera. Najgorsze jest to, że ja nie robię tego samego. Dopiero teraz na zajęciach artystycznych pierwszego dnia mojej obecności na kursie zdaję sobie z tego sprawę. Przynajmniej nie jest jeszcze za późno i mogę coś zmienić. Powinnam skupić się na tym co mówi kobieta po pięćdziesiątce, która chyba myśli, że zatrzymała się na dwudziestu latach. Na pewno mówi bardzo mądre rzeczy, ale co ja mogę poradzić na to, że moje myśli wiecznie odbiegają w jego strony?
6 godzin później…
                -Czy się nie pomylę kiedy powiem, że czuję coś naprawdę pysznego!!! – krzyczę wchodząc do domu i przy okazji ściągając płaszcz.
                -Czy pyszne to dopiero się okaże. – mówi blondyn wychodząc na korytarz. Posyłam w jego kierunku uśmiech. Przez te parę dni naprawdę się do niego przyzwyczaiłam. Choć wiem, że na pewno tym wszystko utrudniam to nie mogę powstrzymać się od przytulenia go. Od czasu naszego pierwszego uścisku, kiedy wyjeżdżałam do Polski nie potrafię zapomnieć o towarzyszącym mi wtedy uczuciu. To przejmujące bezpieczeństwo. Świat od razu staję się mniej przerażający. Tak też jest i tym razem. Nieświadomie zanurzam palce w jego blond włosach i zauważam, że są naprawdę miękkie. – Torii. – jęczy chłopak. Szybko od niego odskakuję. – Przysięgam, że kiedyś przez ciebie dostane zawału.
                -Przepraszam. – szepcze i zaczynam zastanawiać się co też takiego się ze mną dzieje.
                -Na pewno jesteś głodna. Co prawda to nic wielkiego, ale zawsze coś. – mówi wchodząc do kuchni. Podążam za nim. Okazuję się, że zrobił spaghetti. Jestem tak głodna, że gdyby nawet był to szpinak na pewno zjadałabym to z prędkością światła. Mimo to nie musze udawać mojego zachwytu. Danie jest wyśmienite.
                -Nigdy nie mówiłeś, że masz ukryty talent kucharski.
                -U mnie nie istnieje coś takiego. Jedyne co można powiedzieć o tym daniu to to, że jakimś cudownym cudem udało mi się nie przypalić makaronu.
                -Cudownym cudem?! – wybucham śmiechem ciesząc się, że akurat w ustach nie mam jedzenia.
                -Tak to tylko można określić.
                -Nie uwierzę, że jest aż tak tragicznie. Jadłeś to w ogóle?
                -Tak. Przepraszam, że zostawiłem dla ciebie tak mało, ale byłem naprawdę głodny. – Spoglądam na pełen talerz i unoszę brew.
                -Ty żartujesz?
                -Nie. Gdybyś jeszcze była głodna to mów. Spróbuję jeszcze coś dla ciebie przygotować.
                -Niall ja nie będę w stanie tego zjeść, a co dopiero mówić o jakichkolwiek dokładkach!
                -No tak zapomniałem jaki z ciebie niejadek.
                -Ja niejadek! Błagam cię!
                -Nie wiem jakim cudem jeszcze trzymasz się na nogach.
                -Lepiej nic już nie mów. Co robimy dziś wieczorem? – pytam.
                -Nie masz żadnych planów? – pyta zdziwiony. No tak. Nigdy nie zadawałam mu takich pytań. Przeważnie zamykałam się w pokoju i malowałam.
                -Nie.
                -Moglibyśmy gdzieś wyskoczyć, tylko trochę boję się reakcji fanów i paparazzi. To wszystko jest trochę za świeże.
                -Po prostu obejrzyjmy jakiś film.
                -Jestem jak najbardziej za.
~*~
                -Gdybyś się bała, to nie krępuj się tylko mów. – oznajmia chłopak.
                -Błagam cię! Czy ja wyglądam na kogoś kto boi się horrorów? Prędzej ty będziesz sikał w majtki niż ja zasłonie oczy.
                -Jeszcze zobaczymy. – mówi uśmiechając się. Wkłada płytę do odtwarzacza. Postawiliśmy na film pod tytułem „Obecność”. Bardzo zaciekawił mnie opis dlatego nalegałam abyśmy go obejrzeli.
                -Wiesz co zaczyna denerwować mnie to, że stale rozmawiamy o mnie. Chciałabym dla odmiany dowiedzieć się czegoś o tobie.
                -Nie ma tego wiele i na pewno nie jestem ciekawą osobą.
                -Mówi to słynny członek największego boybandu na świecie, na którego widok niektóre dziewczyny mdleją. Większej bzdury dawno temu nie słyszałam. Nie wiem powiedz jak to wszystko się zaczęło.
                -Chodzi ci o zespół?
                -Tak.
                -To było spontaniczne. Od zawsze wiedziałem, że w swoim życiu chcę poświęcić się muzyce. Pewnego dnia zobaczyłem reklamę, mówią o tym, że w Dublinie jest organizowane przesłuchanie do X-Factor. Stwierdziłem, że muszę spróbować. To była jedna z najlepszych decyzji jakie podjąłem w życiu.
                -Kiedy zobaczyłeś pierwszy raz chłopaków co o nich pomyślałeś? – pytam z wyraźnym zaciekawieniem.
                -Trochę mnie przerażali. Byli dla mnie całkowicie obcymi osobami, a to właśnie z nimi miałem współpracować. Kiedy zobaczyłem Louisa nie mogłem powstrzymać uśmiechu, choć na początku wydawał się być spokojny to od razu było widać, że niezły z niego numer…
                Film nadal był wyświetlany na ekranie, ale my nie zwracaliśmy na to uwagi. Wpadliśmy w trans i nawet krzyki nam nie przeszkadzały. Rozmawialiśmy o wszystkim. Kiedy pojawiły się napisy końcowe jeszcze długo nie rozstawaliśmy się. Bez wątpienia to była najpiękniejsza chwila w moim życiu. Tak naprawdę dopiero teraz poznałam prawdziwego Nialla Horana. Już się nie dziwię, że wcześniej zakochałam się w nim.
~5 listopad~
                W nocy znów nie mogłam spać. Cały czas myślałam o naszej wczorajszej rozmowie. Nie przypominam sobie takich bezsennych nocy. Chyba wcześniej nie miałam takich zmartwień. Kiedy na zegarku wybija godzina 8 przestaję wpatrywać się w sufit. Ubieram szlafrok i schodzę na dół. Wiedziałam, że za nic w świecie nie zobaczę tam Nialla, dla którego wstawanie o godzinie 11 jest normą. Mimo to kieruję się do kuchni i wyciągam wszystkie składniki, które są potrzebne do zrobienia naleśników. Włączam radio, w którym akurat leci piosenka One Direction. Już bez problemu rozpoznaję ich głosy.
You'll never love yourself half as much as I love you.
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,
Like I love you.
Ooh…
                Przymykam oczy, ponieważ czuję napływające do oczu łzy. Nie mam pojęcia kto napisał tą piosenkę, ale jest na pewno niesamowitym człowiekiem.
                Po paru minutach smażenia, czuję na swoich biodrach czyjeś ręce. Podskakuję w miejscu i już mam brać patelnie w ręce kiedy ten ktoś się odzywa.
                -Spokojnie to tylko ja. – mówi Horan. Nachyla się nade mną i całuję w policzek. Mam nadzieję, że nie słyszy tego jak moje serce mocno wali.
                -Już nie śpisz? – pytam lekko drżącym głosem.
                -Kiedy poczułem te piękne zapachy nie mogłem się nie obudzić. – Siada przy stole.
                -Kto powiedział, że to właśnie dla ciebie? – Unoszę lekko brwi, a on spogląda na mnie z miną kota ze Shreka, tyle tylko, że jego oczy są błękitne tak jak ocean w czasie burzy, a to działa na mnie niezależnie od sytuacji. – OK. Żartowałam, dostaniesz trochę, tylko przestań tak na mnie patrzeć.
                -Niby jak? – Uśmiech na jego twarzy potwierdza to, że wszystko było zamierzone.
                -Już ty dobrze wiesz i nawet mnie nie okłamuj, bo jeszcze się rozmyślę.
                -Sorki. Pięknie dziś wyglądasz.
                -Podlizywania też nie toleruje.
                -Ale to prawda. – Nie wiem jakim cudem, ale już po wyrazie jego twarzy potrafię odgadnąć, że mówi prawdę.
                -Niech ci będzie. – stwierdzam nadal przyglądając mu się badawczo. – Dziękuję. – szepcze w międzyczasie nakładając naleśniki na talerz i kładąc go przed nim. – W radiu leciała wasza piosenka.
                -Tak?! Jaka?
                -Nie znam jej tytułu, ale zapamiętałam jedno zdanie: „Nigdy nie pokochasz siebie tak mocno jak ja kocham ciebie.”
                -To „Little Things”.
                -Jest piękna. Kto napisał tekst?
                -Ed Sheeran.
                -Czy możesz powtórzyć!!!!
                -Ed Sheeran.
                -I ty mówisz to tak spokojnie?!
                -No prawda. – uderza się w czoło. – Zapomniałem, że jesteś jego fanką.
                -I to jaką fanką!
                -Kiedyś załatwię ci z nim spotkanie.
                -No co ty! Lepiej nie! Nie będę wiedziała jak się przy nim zachować.
                -Spokojnie. On jest taki jak my. Przyjaźni się z Harrym, więc to równy gość.
                Po chwili słyszymy jakieś hałasy dochodzące z dworu. Ich częstotliwość nasila się kiedy drzwi zostają otwarte.
                -O nie. – jęczy Niall. Za to ja się uśmiecham. Po dosłownie minucie do kuchni zaglądają cztery uśmiechnięte twarze.
                -Czy ja czuję naleśniki? – pyta Zayn.
                -Nie to tylko twoja wyobraźnia! – krzyczy Niall przysuwając sobie talerz jeszcze bliżej.
                -Spokojnie. Wystarczy, że dorobię jeszcze trochę ciasta i dla wszystkich coś się znajdzie. – mówię.
                -Ale większość będzie dla mnie? – upewnia się blondyn.
                -Oczywiście. – Uśmiecham się do niego pocieszająco.
                -My zawsze wiemy kiedy przyjść. – odzywa się Liam i razem z resztą siada przy stole. Natomiast ja biorę się za robienie kolejnych naleśników.
                Po około godzinie w końcu mogę odpocząć. Jestem z siebie zadowolona, że udało mi się ich nakarmić. Oczywiście nie obyło się bez kłótni o jedzenie, które prowokował Niall. Co chwilę jęczał, że wszyscy dostają więcej naleśników od niego. Czasami jego argumenty były tak zabawne, że nie wybuchałam niepochamowanym śmiechem.
                Siadam na krześle, które pośpiesznie przyniósł mi Harry i wzdycham. Niall spogląda na swój talerz, na którym leżą ostatnie trzy naleśniki podsuwa go do mnie, a ja w zamian uśmiecham się do niego. Zauważam, że od razu zapanowało milczenie. Wszyscy na zmianę spoglądają to na mnie to na chłopaka.
                -Co jest? – pytam zdziwiona ich nagłą zmianą nastrojów.
                -Czy wy przypadkiem… - zaczyna Liam, ale urywa.
                -Co przypadkiem?
                -On chciał się spytać czy nie jesteście razem. – mówi szybko Zayn.
                -Dlaczego tak sądzicie? – pytam uśmiechając się do nich rozbawiona. To na pewno utrzymuje ich w napięciu.
                -No, bo Niall byle komu nie odstępuję jedzenia. – mruczy pod nosem Louis. Dopiero teraz zauważyłam, że jest dziwnie zamyślony i milczący. – Przecież wiadomo nie od dziś, że Victoria jest wyjątkiem. Zawsze tak było.
                Spoglądam na blondyna, który jest zaczerwieniony po końce uszu. Uśmiecham się do niego, ale on nie zauważa tego, ponieważ uparcie wpatruje się w swoje ręce. Pod stołem kopie go w nogę. Szybko unosi głowę i widzi mój uśmiech.
                -Nie ma się czego wstydzić. – szepcze tak, aby żaden z chłopaków tego nie usłyszał. Horan kiwa tylko głową i nadal milczy.
                -Co będziemy robić? – pyta Harry.
                -Idziemy do kina? –Mam już dość ciągłego siedzenia w domu.
                -Nie wiem, czy to dobry pomysł. – mówi ostrożnie Liam.
                -Nie mogę wiecznie się kryć. Porobią parę zdjęć i po sprawie. Może w końcu się uspokoją. – stwierdzam.
                -Torii ma racje. Nie można tak robić. – odzywa się Zayn.
                -W takim razie idziemy. – Uśmiecham się zadowolona.
                -Tylko na co?
                -Obojętnie. – mówi Niall nadal dziwnie smutny. Znów szturcham go nogą, ale to nic nie daję. Dopiero kiedy łapie go za rękę spogląda na mnie, a lekki uśmiech wkrada się na jego usta. Uff udało się.
~*~
                Na szczęście auto Harry’ego jest na tyle wielkie, że wszyscy bez problemu mieścimy się w nim. Siadam obok Louisa i już po 10 minutach zauważam, że coś jest bardzo nie tak. Chłopak cały czas trwa w jednej pozycji, a co dopiero mówić o otwarciu buzi. Czuję się tak jakbym siedziała obok całkowicie obcej osoby. Prawda, że nie pamiętam tego żebyśmy jakoś szczególnie się przyjaźnili, ale czuję, że na pewno nie był dla mnie zwykłym znajomym.
                Po wyjściu z samochodu wszyscy opuszczają głowy. Gdyby założyli kaptury byłoby to jeszcze bardziej podejrzane. Wątpię, że ten pierwszy sposób zadziała, ale zawsze trzeba próbować.
                Zauważam, że Louis zostaje w tyle dlatego zwalniam kroku, aby mógł mnie dogonić. W końcu zrównuje swój krok razem z moim. Spoglądam na niego. Wydaję się być nieobecny.
                -Lou co się dzieje? – pytam po chwili nie wytrzymując. Odwraca twarz w moją stronę.
                -Skąd wiesz?
                -To widać od razu. – mówię,
                -Oprócz Harry’ego nikt się nie zorientował.
                -No i co z tego? To właśnie o niego chodzi? – Kiwa tylko głową. – Gdybyś tylko chciał o tym pogadać to śmiało wbijaj do mnie. – Uśmiecham się do niego lekko, co szybko odwzajemnia. Już mam dogonić resztę chłopaków, bo zauważyłam jak Niall co chwila zerka w moją stronę, kiedy Tomlinson łapie mnie za ramie.
                -Wiesz co w tobie najbardziej uwielbiam? – Kiwam przecząco głową. – To, że mimo, iż nas nie pamiętasz, to czasami mam wrażenia, że tak nie jest. Zdaje mi się, że tylko twój mózg został uszkodzony, ale twoje ciało nadal pamięta. – Przypominam sobie to co działo się z moim sercem rano kiedy Niall się do mnie zbliżył. – Mam racje prawda? – Kiwam potwierdzająco głową i czuję jak do moich oczu napływają łzy. To wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane. –Nie płacz, bo Niall to zauważy. Spotkajmy się jutro o 11 w parku.
                -OK.
~*~
                -Wszystko w porządku? – pyta Niall kiedy wchodzimy do środka. Kiwam potwierdzając głową i zdobywam się na uśmiech, ale tak naprawdę myślami jestem daleko.
                Chłopacy wybierają jakąś komedie romantyczną. Wiem, że to ze względu na mnie. Film się rozpoczyna, a ja patrzę na ekran, ale i tak nie wiem co się na nim rozgrywa. Analizuję wszystko co się ze mną działo odkąd zobaczyłam Nialla.
                Zaczęło się od tego kiedy otwarłam drzwi, a on był tak słaby, że nie mógł utrzymać się na nogach. Doskonale pamiętam co wtedy czułam. Moją pierwszą reakcją była chęć rzucenia się na kolana i błaganie go, aby nie umierał. Na szczęście racjonalne myślenie wzięło górę i udało mi się zawołać Jonathana.
                Później kiedy bez powodu się do mnie uśmiechał odwzajemniałam to. Choć powinnam być zła. Powinnam uznać, że ze mną flirtuję. Powinnam od razu powiedzieć mu, że straciłam pamięć w ramach odwetu. Nie zrobiłam tego. Jedynie czułam przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele.
                W momencie kiedy Jace powiedział, że wyjeżdżamy zdenerwował się i wybiegł. Chciałam zrobić to samo, ale po co? Przecież nadal nie był dla mnie nikim ważnym. Może i czułam lekkie wyrzuty sumienia, ale raczej nie to mną kierowało.
                Już wtedy kiedy przytulił się do mnie na pożegnanie powinnam zorientować się, że coś jest nie tak. Nie mogłam się od niego odsunąć. To było silniejsze ode mnie.
                Później nastąpił czas kiedy śnił mi się. To aż krzyczało, że coś się dzieje. Być może w podświadomości zauważałam to, ale starałam się o tym zapomnieć, bo było to co najwyżej dziwne.
                Nawet teraz kiedy siedzi obok mnie i śmieje się z jakiejś sceny od razu czuję się lepiej. Po prostu jestem bardziej szczęśliwa. Ale co jeśli to tylko moja wyobraźnia? Czuję się winna, że mu się narzucam i niemal chcę ponownie się w nim zakochać, aby jakoś wynagrodzić mu to co teraz przeżywa? Sama nie wiem co czuję.
~6 listopad~
                -Hej. – mówię i siadam obok bruneta. Zauważam, że pewnie tak jak ja nie mógł spać w nocy. Ma podkrążone oczy, a trzydniowy zarost zdobi jego szczękę.
                -Witaj. – odpowiada z lekkim uśmiechem. – Jak się czujesz?
                -Ja już nic nie wiem. – Chowam twarz w dłoniach. Obiecałam sobie, że będę silna, ale w tym momencie łzy zaczynają napływać do moich oczu. Chciałabym być twarda jak wtedy kiedy jeszcze nie straciłam pamięci.
                -Na pewno z biegiem czasu wszystko ci się poukłada.
                -Właśnie tego boję się najbardziej. – szepcze. – Ja nie wiem czy potrafię kochać w taki sposób jaki on chce.
                -Już raz pokazałaś, że jednak tak. Choć wtedy nawet ja nie byłem pewien, czy jesteś zdolna do czegoś takiego. Najlepiej zapomnij o tym co ci powiedziałem, Zachowuj się tak jak dawniej.
                -Nie wiem czy dam rade. Ja nawet boję się na niego spojrzeć, bo wiem, że bez żadnego powodu uśmiechnę się, a to już będzie znak, że coś dziwnego się dzieje.
                -Na pewno ci się uda. Jesteś córką Jonathana. Masz to we krwi.
                -Dzięki za przypomnienie o moim żałosnym ojcu, do którego już dziś muszę się stawić.
                -Słyszałem o jego regułach. Musisz go zrozumieć, że nie chce cię stracić. Po to jest taki twardy.
                -Nie ważne. Zaczęliśmy wybiegać poza temat. Lou co się dzieje między tobą, a Harrym?
                -Obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz.
                -Obiecuję. – szepcze i trochę obawiam się tego co za chwilę usłyszę.
                -Harry pocałował mnie.
                -I co? – pytam z bijącym sercem.
                -Odwzajemniłem to. 
                -Czy ty wcześniej nie wiedziałeś, że jesteś… - urywam nie wiedząc, czy mogę kontynuować.
                -W życiu nie pomyślałbym, że lubię chłopaków. Byłem z Eleanor i ją kochałem. Wszystko było w porządku, ale kiedy teraz wszystko przeanalizuję to już nie jestem tego taki pewien. Nie zawsze do końca byłem fair. Nieraz umawiałem się z nią na randkę, ale wymyślałem, że mam próbę. Wtedy spędzałem czas z Harrym. Nie dochodziło do niczego wielkiego. Byłem święcie przekonany, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że Hazz zawsze był dla mnie kimś wyjątkowy. Nie wiem, czy pocałowałem go dlatego, że chciałem, czy z tęsknoty. Jeśli czuję do niego coś więcej to na pewno pokomplikuje pewne sprawy, ale jeśli się okaże, że to tylko jednorazowa sytuacja, to na zawsze może zaszkodzić naszej przyjaźni. Mam tylko nadzieję, że on nie jest we mnie zakochany. Boję się, cholernie się boję!
                -Myślałam, że tylko ja mam poważne problemy sercowe, a tu wychodzi na to, że ktoś ma gorzej ode mnie.
                -Wiesz co? W ogóle mi nie pomagasz! – Chowa twarz w dłoniach.
                -Sorry. Nie wiem co mam ci powiedzieć. Chyba tak samo jak ja musisz czekać, albo po prostu szczerze porozmawiać z Harrym.
                -Czuję się jakbyśmy przez to stali się dla siebie obcymi osobami. – niemal szepcze. Pomiędzy nami zapada cisza. Nie wiem w jaki sposób mogłabym mu pomóc. Nigdy w życiu nie miałam styczności z kimś homoseksualnym, czy nawet bi. Pewnie moja mama wiedziałaby. W końcu jest, to znaczy była psychologiem.
                Opieram się o ławkę i rozglądam dookoła. Wcześniej byłam tak przejęta tym spotkaniem, że nie zauważałam tego co mnie otacza. Uwielbiam ten moment jesieni kiedy wszystkie liście nadal są na drzewach, ale już zdążyły zmienić swoją barwę. Wtedy czuję się jak w jakimś magicznym miejscu. Gdzieniegdzie widać biegające dzieci ubrane już w trochę cieplejsze ubrania. Jakiś mężczyzna około czterdziestki siedzi przy fontannie i czyta gazetę. Niedaleko nas znajduję się kolejna ławka ze starszym małżeństwem, które o czymś rozmawia uśmiechając się do siebie czule. Przyglądam im się chwilę. Niewiele osób w ich wieku nadal jest w sobie tak bardzo zakochanym. Chciałabym aby mnie spotkał taki sam los.
                -Takie siedzenie w niczym nam nie pomoże. – odzywa się chłopak. – Pójdę już i spróbuję z nim porozmawiać.
                -Jestem z ciebie dumna. – mówię uśmiechając się. Po chwili mocno przytula mnie do siebie.
                -Dziękuję. – mówi.
                -To ja dziękuję. Ja zbyt wiele ci nie pomogłam.
                -Nie prawda. Samo to, że mnie wspierasz jest dla mnie czymś wyjątkowym. Dałaś mi siłę do działania.
                Znów się do niego uśmiecham i odchodzę. Idę w kierunku domu, w którym mieszka mój ojciec.
~*~
                Nie przyglądam się domu. Po prostu nie mogę. Ilekroć na niego spojrzę od razu przypomina mi się ten moment, w którym otwarłam drzwi, a za nimi ujrzałam Nialla. Chyba już do końca życia nie zapomnę tego obrazu.
                Bez pukania, ani dzwonienia wchodzę do środka. Jestem na niego za bardzo zdenerwowana, aby bawić się w dobre maniery.
                -Jestem! – krzyczę. Po chwili mężczyzna wychodzi z salonu. – Zadowolony? Mogę już iść? – pytam go o pozwolenie, ale i tak robię to co chciałam, czyli kieruję się z powrotem do wyjścia.
                -Czekaj. – mówi, a ja automatycznie zatrzymuje się. – Nie chcę aby to tak wyglądało.
                -Niby jak?
                -Tak jakbyś odbywała jakąś karę. Umówmy się tak, że nie będę zmuszał cię do wrócenia tutaj. Tak długo jak tylko Niall będzie się na to zgadzał możesz u niego mieszkać. Nie musisz meldować się u mnie co trzy dni. Chcę żebyś przychodziła tu z własnej woli. Tak, aby porozmawiać, albo zrobić coś co nie będzie tak bezosobowe i bezuczuciowe jak to co dzieje się teraz.
                Wzdycham głęboko. Jego nagła zmiana postawy zadziwia mnie. Może i nie uśmiecha mi się szczere rozmawianie z nim, ale w końcu to mój ojciec. Jedyna rodzina, która mi została. Gdybym nie dała mu szansy na pewno za parę lat miałabym o to wyrzuty sumienia.
                -OK. ale teraz muszę już iść. – mówię nie odwracając się. Nie może sobie pomyśleć, że udobruchał mnie.
~*~
                -O cześć. – mówię trafiając na Nialla w korytarzu. Miałam nadzieję, że w jakiś sposób uda mi się prześlizgnąć do mojego pokoju niezauważona. Tam zabarykadowałabym się i rozmyślała. Niestety pech chciał inaczej.
                -Witaj. – mówi uśmiechając się, a mi kolana miękną. Do tego stopnia, że niby przypadkiem musze złapać się futryny. – Byłaś u Jonathana?
                -Tak. – odpowiadam krótko. Wymijam go i idę do w stronę schodów.
                -Tak szybko się mnie nie pozbędziesz. – mówi i łapie mnie w talii. Przez to podskakuję w miejscu. Chcę uciekać, ale zarazem to jest jedyne miejsce, w którym aktualnie chce przebywać. Delikatnie odwraca mnie w swoją stronę, a ja mam wrażenie, że powoli zapominam o tym jak się oddycha. – Co się dzieje? – pyta.
                -Lubię cię. Boję się, że za bardzo. – Nie posłuchałam Louisa. Mogłam powiedzieć wszystko. Wymyśleć kłamstwo, dotyczące tego, że pokłóciłam się z Jonathanem, albo mam zły dzień. Niestety przez jego bliskość nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. – Wiem, że wcześniej zapewniałam cię o tym, że nie poczuje do ciebie nic więcej, ale teraz… Przepraszam. Jestem idiotką, która sama nie wie czego chcę. – mówię coraz szybciej i chaotyczniej.
                -Ciii… - odzywa się chłopak kładąc palec wskazujący na moich wargach. Czuję jak moje ciało zalewa fala ciepła. Doprowadza mnie do stanu, w którym nie wiem jak się nazywam. – Skoro mnie lubisz, to chyba dobrze. – Widzę, że nie tylko ja jestem w rozsypce. Mimo, że chce to ukryć to jego głos drży. Odsuwa się ode mnie i od razu ogarnia mnie przejmujące zimno. Po prostu odchodzi nie spoglądając na mnie. Wiem, że zrobił to dla naszego dobra. W innym przypadku pewnie nawet ja nie wytrzymując pocałowałabym go.
~*~
~7 listopad~
                Trzeba nazywać się Victorią Star, aby nie zdążyć na zajęcia, na które wyszło się trzy godziny wcześniej. Co zadecydowało o tym, że tak szybko uciekłam z domu? Niall Horan – we własnej osobie. Boję się, że będzie nadzwyczaj niezręcznie i musze w jakiś sposób się do tego przygotować.
                Z lekkim wahaniem popycham drzwi. Wiem, że zajęcia już trwają i zapewne swoim spóźnieniem zwrócę na siebie uwagę.
                -No proszę panna Star znów nie na czas. – mówi madam Smith (kto w XXI wieku każe się tak nazywać) Dziś w jej kreacji składającej się z sukienki do kolan przyozdobionej niezliczoną ilością cekinów królowała zieleń.
                -Przepraszam. – mówię.
                -Rozumiem, że każdy jest w innej sytuacji życiowej, ale nie powinna pani lekceważyć tych zajęć. Tylko wybrani mają przywilej uczestniczenia w nich. Jeśli nie poprawi pani swojego zachowania zapewne wiele tysięcy innych osób byłoby bardzo chętnych w zajęciu pani miejsca.
                -Rozumiem. – odpowiadam i modlę się, aby przestała dawać mi kazanie. Siadam na swoim miejscu i staram się skupić na tym co mówi.
                -…będę państwu podawać różne zdania lub cytaty. Natomiast państwa zadaniem będzie narysowaniem obrazu, który będzie to odzwierciedlał. Nie robię tego dla kaprysu. Wszystkie prace będą zbierane. Pod koniec roku jury obejrzy je i ten kto będzie najlepszy już po pierwszym roku będzie mógł zaistnieć w świecie malarstwa. Nagrodą jest miejsce na trzy wasze dzieła w największym pokazie roku tutaj w Londynie. Jest to dla was niepowtarzalna szansa. Radze nie zmarnować jej.
2 godziny później…
„Czasami najtrudniej jest uwierzyć w prawdę”
Carlos Ruiz Zafón - Pałac Północy
               
Z mocno bijącym sercem przepisuję te słowa na moją kartkę. Dlaczego akurat ten cytat? Jakim cudem tak idealnie pasuję do mojego życia?
                -To będzie na tyle. Do zobaczenia w poniedziałek. Proszę pamiętać, że lepiej przyłożyć się do pracy.
                Szybko zabieram swoje rzeczy i wybiegam stamtąd nie dbając o to, że pewnie większość ludzi przygląda mi się z zaciekawieniem. Na dworze siadam na pierwszej lepszej ławce, którą napotkam. Nie mogę złapać oddechu.
Spokojnie. Przecież to tylko parę głupich słów.
Nie myśl o tym, że będziesz musiała  przeczytać je z jakieś milion razy zanim dasz radę cokolwiek namalować.
Nie przypominaj sobie o tym, że w domu czeka na ciebie Niall, który nie wiadomo w jaki sposób będzie się zachowywał.
Po prostu staraj się oddychać.
BŁYSK
I NASTĘPNY
Podrywam się z miejsca i biegnę w stronę drogi.
PAPARAZZI
Staram się znaleźć jakąkolwiek taksówkę, ale jak na złość w zasięgu mojego wzroku nie znajduje się żadna. Przyśpieszam mając nadzieję, że nikt mnie nie goni. Po paru metrach kiedy jestem na tyle zmęczona, że wszystko robi się dla mnie obojętne odnajduję żółty pojazd. Nie patrząc czy akurat jadą samochody przebiegam przez ulice. To nic, że prawie zostałam potrącona. Liczy się to, że jestem już bezpieczna podając adres kierowcy i prosząc, aby starał się pośpieszyć.
Opieram głowę o siedzenie. Staram się uspokoić przyśpieszony oddech. To nic nie daję. Za dużo się dzieje. Myśli kłębią się w mojej głowie. Mam wrażenie, że za chwile utworzy się z nich mieszanka wybuchowa i stanie się katastrofa. Choć trochę się boję to mimo wszystko chcę już być w domu.
Parę minut później samochód staje. Płace kierowcy i wybiegam w stronę budynku. Po paru minutach jestem już w środku. Zamykam za sobą drzwi i wpatruję się w przestrzeń.
-Torii? – odzywa się Niall wchodząc na korytarz. Nie zwracając uwagi na to jak wczoraj było niezręcznie i nie powinnam tego robić w tym momencie, bo mogę wszystko pogorszyć podchodzę do niego i mocno się wtulam. Nic nie mogę poradzić, że jedynie jego ramiona dają mi tak wielkie poczucie bezpieczeństwa, którego akurat teraz okropnie mocno potrzebuje. – Wszystko w porządku? – pyta po paru minutach, a ja czuję jego ciepły oddech na szyi.
-Po prostu mam gorszy dzień. – odpowiadam szeptem i odsuwam się od niego. – A co u ciebie?
-Dopiero co wróciłem z audycji radiowej.
-Jak było? – pytam.
-Na pewno nie nudno. – mówi z uśmiechem.
-Co słychać u Lou?
-Wszystko w porządku. Czemu pytasz?
-Ostatnio wydawał się być nieobecny.
-Chyba powoli wraca do formy. Zanim się obejrzymy w pełni będzie sobą.
~*~
                Kiedy najgorsze już za mną kładę się na łóżku chwilę patrząc w sufit. Wszystko jest już w porządku. Nic się między nami nie zmieniło. W dodatku z tego co mówi Niall, Louis zachowywał się normalnie, czyli jego rozmowa z Harrym musiała dobrze wypaść.
                Podnoszę się i otwieram okno. Choć na dworze panuję chłód to i tak uwielbiam kiedy wpada do mojego pokoju. Od razu czuję się bardziej pobudzona.
                Biorę kartkę, na której pośpiesznie napisałam parę słów. Parę minut zajmuje mi zastanowienie się nad tym co też takiego namalować. Decyduję, że najlepiej będzie jeśli użyje ołówka.
                Moim początkowym planem było narysowanie czegoś co byłoby związane z tym, że straciłam pamięć i bardzo trudno jest mi żyć ze świadomością, że nie wiem wszystkiego, ale ktoś kto nie wie w jakiej jestem sytuacji na pewno nie zrozumiałby tego. Wybrałam bardzie ogólny temat.
                Po pół godzinie na mojej kartce widniała młoda kobieta o bujnych lekko falowanych włosach z przerażeniem patrzała na swoje odbicie w lustrze, w którym jej twarz była ozdobiona licznymi zmarszczkami, a pozostałości włosów miała upięte w kok. Mimo to była radosna. Chciałam przez to pokazać, że choć wszyscy bardzo boimy się starości, a potem śmierci to to kiedyś nadejdzie i wcale nie musi oznaczać czegoś złego.
                Po jakimś czasie odzywa się mój telefon. Jestem zadziwiona imieniem, które jest na nim wyświetlane, ale i tak odbieram.
                -Halo? – mówię.
                -Torii. – szepcze Max.
                -Mówisz jakby zza grobu. – mówię poważnym tonem lekko zdziwiona tym w jaki sposób się ze mną wita.       
                -Przestańmy się w końcu na siebie gniewać. – stwierdza.
                -Ty się na mnie gniewasz, a niby z jakiego powodu?
                -W ogóle mnie nie słuchasz.
                -To tak jak ty. Tyle tylko, że mój problem jest o wiele bardziej skomplikowany. Wiesz ostatnio zastanawiałam się, czy ty aby na pewno jesteś moim przyjacielem.
                -No oczywiście, że się zastanawiałaś. W końcu nie pamiętasz tego jak wspierałem cię po tym jak ten dupek cię skrzywdził, albo co gorsza namieszał ci w głowie mówiąc, że okłamuję cię.
                -Przestań! Po prostu potrzebuję cię, ale nie wiem czy nadal mogę na tobie polegać.
                -Torii błagam cię! Oczywiście, że możesz na mnie polegać. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i nie ważne o co się pokłócimy zawsze będziemy się wspierać. Nikt i nic nie może tego zmienić. To uczucie jest za silne.
                -Dziękuję. – szepcze, bo czuję łzy wzbierające w moich oczach. To takie wspaniałe wiedzieć, że ktoś tak bardzo się o mnie troszczy.
                -Nie masz za co. To u nas normalne. Gdybyś naprawdę potrzebowała pomocy to spokojnie możesz zwrócić się do Nialla. Jemu chyba jeszcze bardziej zależy na twoim szczęściu.
                -Wszystko byłoby prostsze gdyby nie to, że mój problem głównie polega właśnie na nim.
                -Co takiego?
                -Ja już nie wiem co czuję…
                -Chyba żartujesz! – przerywa mi poruszony. – Ty naprawdę to powiedziałaś, czy mi się coś przesłyszało?!!!
                -Serio, ja już nie wiem Max.
                -Jesteś na 100% pewna, że to nie tylko zwykła sympatia.
                -Nie wiem. Może tak, ale na początku chyba nie uśmiechałam się kiedy tylko go widziałam, moje serce nie przyśpieszało…
                -Matko! Historia naprawdę lubi się powtarzać!
                -O czym ty w ogóle mówisz?
                -Kiedyś też mówiłaś, że nie wiesz co do niego czujesz. Parę miesięcy zapierałaś się, że to tylko przyjaźń. Potem już nie wytrzymałaś i poszłaś o krok dalej. Wszyscy wiedzieli, że go kochasz, tylko ty nadal się wahałaś. – Nie wiem co powiedzieć. To wszystko jest bardzo mało realistyczne.
                -Nie przesadzajmy. To na pewno tylko moje głupie wyobrażenia. To wszystko się nie powtórzy.
                -Możliwe. – stwierdza.
                -Co słychać u Marty? – muszę zmienić temat, bo wiem, że nie przetrwam dalszej rozmowy na temat wiadomej osoby.
                -Sama się zapytaj. – mówi i po chwili słyszę jej głos.
                -Siemanooo!!! – krzyczę.
                -Następnym razem uprzedź mnie zanim tak wybuchniesz. Przez ciebie ogłuchnę. – mówi smutnym głosem.
                -Spokojnie. Nie ważne, czy będziesz głucha, czy też nie Max na pewno będzie cię nadal kochał. Zapewne w tym momencie się rumieni, ale nie zaprzeczy, bo wie, że to prawda. – Po drugiej stronie słyszę dźwięczny śmiech dziewczyny. Wiem, że na pewno nie myliłam się. – Wytrzymujesz z tym wariatem? – pytam.
                -Odkąd się pokłóciliście nie jest łatwo… Hej! Przestań! – krzyczy.
                -Maksymilianie!!! Daj jej dokończyć!!!
                -Max całymi dniami myślał co u ciebie słychać i nie wiedział, czy ma zadzwonić. – słyszę jej przyśpieszony oddech, dlatego wnioskuje, że ucieka przed chłopakiem. Wyobrażając to sobie uśmiecham się do siebie.  – Gdybym go dziś nie namówiła pewnie nigdy by tego nie zrobił.
                -Jesteś naszym aniołem. – mówię i w tej samej chwili słyszę jej pisk, który zwiastuje, że telefon znów trafił w ręce właściciela. – Najpierw pozwalasz mi z nią rozmawiać, a później bezczelnie nam przeszkadzać. Zdecyduj się człowieku.
                -Gdyby nie mówiła rzeczy, o których nie powinna…
                -Od kiedy to są rzeczy, o których nie powinnam wiedzieć? – przerywam mu i wiem, że trafiłam w jego czuły punkt, bo nie odzywa się. –Dobra moje gołąbeczki. Dalej sobie tam gruchajcie, a ja zmykam.
                -My nie gruchamy…
                -Tak wiem. Robicie bardziej nieprzyzwoite rzeczy. Bye!!! – rozłączam się zanim zdąży zaprotestować.
~19 grudzień~
                Dziś pierwszy raz spadł śnieg, a ja dopiero teraz uzmysłowiłam sobie jak krótki czas dzieli mnie od świąt Bożego Narodzenia.
                W czasie miesiąca działo się bardzo wiele. Już całkowicie zadomowiłam się u Nialla, ale powoli zaczynam się bać, że bardzo trudno będzie mi się odzwyczaić od jego porannego widoku krzątającego się po kuchni i zniewalającego uśmiechu, którym wita mnie zawsze kiedy tylko zauważy mnie stojącą. Nawet nie pytając się robi mi kawę, która jakimś cudem jest lepsza niż tak, którą zrobię sama. Dzięki niemu wstaje mi się jakoś przyjemniej. Mam świadomość, że jest ktoś dla kogo bez względu co się stanie jestem ważna.
                Jeśli chodzi o moje stosunki między Jonathanem to naprawdę się poprawiły. Moje wizyty stały się coraz częstsze i co najważniejsze dłuższe. Mój ojciec otwarł się przede mną i całe szczęście zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Chyba udało mi się zapomnieć o tym co miało miejsce parę tygodni temu.
                Do Maxa staram się dzwonić chociaż co tydzień. Uwielbiam słuchać jego uradowanego głosu. To niesamowite jak można stawać się coraz bardziej szczęśliwym.
                Czwórka chłopaków z One Direction robi nam najczęściej niezapowiedziane wizyty. Zawsze żartują, że mają nadzieje kiedyś zobaczyć nas na czymś więcej niż ciągłym szczerzeniu się do siebie. Naprawdę ich lubię, bo choć Niall jest naprawdę radosną osobą to razem ze swoimi przyjaciółmi tworzy bombę szczęścia.
                Mój kurs mija w zastraszającym tempie. W końcu robię to co najbardziej kocham. Jedyne co mnie niepokoi to to, że kiedy oddaje swoje prace pani Smith tylko na mnie spogląda i odkłada ją na bok. Nie wiem co tak naprawdę o tym wszystkim myśli przez co trochę się denerwuję.
                Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku gdyby nie to, że już od paru dni bez przerwy myślę o mamie i o tym, że te święta spędzę bez niej. Nie płacze. Choć naprawdę bym chciała, bo zatrzymywanie tego wszystkiego sprawia mi jeszcze większy ból.
                -Niall. Ja muszę wyjechać na parę dni. – oznajmiam, a chłopak od razu przerywa jedzenie i zwraca się w moją stronę.
                -Gdzie? – pyta.
                -Do Polski. Nigdy nie byłam na grobie mojej mamy. Dopiero teraz jestem na to gotowa.
                -Kiedy?
                -Jak najszybciej. – odpowiadam zdziwiona, że tak spokojnie zareagował na tą wiadomość. Chwyta za telefon i wybiera jakiś numer. Uważnie przysłuchuję się jego słowom i okazuję się, że zarezerwował bilety. Właśnie BILETY nie bilet. Liczba mnoga, nie pojedyncza. Dopiero teraz pojmuje jego opanowanie. – Ale… - mówię kiedy kończy rozmowę. – Nie musisz tego dla mnie robić. Masz prace. Jobnathan na pewno będzie zły.
                -Po pierwsze to zbliżają się święta dlatego mam już wolne. Po drugie zawsze chciałem jechać do Polski i zobaczyć miejsce, w którym się wychowałaś. Nie przepuszczę takiej okazji.
~*~
                Nawet nie składając ubrań wrzucam je do walizki. Jestem na niego nieźle wkurzona. Nie pomyślał o tym, że na lotnisku trzeba być godzinę wcześniej. W efekcie musimy bardzo się śpieszyć aby być tam na czas. Wybiegam na korytarz ciągnąc za sobą ciężką walizkę. Niall nawet nie wiem kiedy pojawia się obok mnie i przechwytuje przedmiot ode mnie znosząc go po schodach. Łapię swoją torbę podręczną i idę w jego ślady.
                -Masz wszystko? – pytam.
                -Tak. Taksówka za chwilę podjedzie. – W tym samym momencie słyszymy trąbienie i uśmiechając się do siebie wychodzimy z domu.
~*~
                Wszystko dzieję się bardzo szybko, a my już jesteśmy na pokładzie samolotu, który jeszcze nie wystartował. Spoglądam na chłopaka i całuję go w policzek.
                -Choć bardzo mnie wkurza to, że wszędzie za mną chodzić to i tak dziękuję ci za to, że ze mną jesteś.
                -Do usług. – Uśmiecha się szeroko. Po starcie samolotu kiedy wszystko się uspokaja opieram się o chłopaka i wtulam się w jego rękę. – Kiedyś na prawdę nie wytrzymam. – szepcze.
~*~
                -Torii. – słyszę jego cichy szept, ale przez chwilę mam wrażenie, że to tylko sen. Wręcz marzę aby tak było. – Jesteśmy na miejscu. – kontynuuje, a ja już nie mam wątpliwości, że to dzieje się naprawdę. Powoli otwieram oczy i widzę uśmiechniętą twarz chłopaka. Może gdyby to był ktoś inny to ta jego ciągła radość irytowałaby mnie, ale chyba nikt nie jest w stanie doczepić się do tego.
                Kiedy wracasz po dłuższym okresie czasu do swojego ojczystego kraju i naokoło słyszysz język polski to uczucie jest nie do opisania. Mam ochotę skakać, choć w życiu nie pomyślałabym, że aż tak bardzo stęsknię się za tym miejscem.
~*~
                -Oto mój dom. – mówię kiedy wychodzimy z taksówki i wyciągamy bagaże. Widzę jak Niall stara się pochłonąć każdy szczegół, który tu się znajduję, kiedy dobrze przestudiuje ten budynek swój wzrok przenosi na inny. – Może wejdziemy do środka? – pytam po chwili.
                -Pewnie. – mówi.
                Po otwarciu drzwi ze zdziwieniem czuję zapach mojej mamy. Nie wiem jak to możliwe, ale mam nadzieję, że już nigdy nie ulotni się, a to miejsce będzie idealne do tego, aby wrócić wspomnieniami wstecz i poczuć się tak jak dawniej. Zauważam, że nic się nie zmieniło. Wszystko stoi na swoim miejscu. Wynika to pewnie z tego, że Jonathan nie ma odwagi czegokolwiek tutaj dotknąć.
                -Ślicznie tu. – odzywa się Niall.
                -Dzięki. Pokazać ci najpierw dom, czy chcesz odpocząć?
                -Nie jestem zmęczony. – stwierdza. Biorę go na wycieczkę po budynku. Chyba największą uwagę zwraca na to co znajduję się w moim pokoju. Staram się przytłumić głos, który mówi mi, że jestem dla niego odrobinę za bardzo ważna.
~*~
~20 grudzień~
                -Boję się. – szepcze wpatrując się w śniadanie, na które w ogóle nie mam ochoty.
                -Spokojnie. Będę przy tobie jeśli będzie trzeba to złapię cię za rękę.
                -Wiem, że będziesz mnie wspierał, ale boję się tego, że kiedy ciebie przy mnie zabraknie to nie dam sobie rady.
                -Już parę razy udowodniłaś, że jednak potrafisz. To jak idziemy?
                -Tak chcę mieć to już z głowy.
                Ubieramy się ciepło i wychodzimy na dwór gdzie jest o wiele więcej śniegu niż w Wielkiej Brytanii. Już do tego stopnia przyzwyczaiłam się do tamtego kraju, że wcześniej nie zauważałam tej różnicy.
                Do cmentarzu dochodzimy bardzo szybko. Jest nam zimno dlatego żałujemy, że nie pojechaliśmy tramwajem. Idziemy szybko tak aby rozgrzać się. Po przejściu przez obskurną bramę od razu moje serce zaczyna szybciej bić. Widok wszystkich nagrobków sprawia, że coś ściska mnie w gardle. Wielokrotnie pojawiałam się na tym cmentarzu, ale jeszcze nigdy nie myślałam, że w przyszłości będzie tu leżeć moja mama. Najgorsze jest moment kiedy zauważam małe tabliczki, na których piszę, że dziecko zmarło zaraz po urodzeniu, albo parę miesięcy później. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym jak to jest być matką, ale na pewno po takim przeżyciu nie jedna nie wytrzymuje.
                -Vicky wiesz gdzie trzeba iść? – pyta niespodziewanie Niall.
                -Tak. – szepcze. Marta już wcześniej powiedziała mi gdzie mam się kierować. Już nie raz byłam bliska tego, aby tu przyjść, ale zawsze w ostatnim momencie rezygnowałam. Tym razem byłoby podobnie, ale mam przy sobie Horana i to pozwala mi myśleć, że jestem silniejsza.
                Przechodzimy całą alejkę, a ja nie staram się patrzeć na znicze, które tlą się słabym światłem i gdzieniegdzie tandetne plastikowe kwiaty, które głównie kojarzą się z tym miejscem. Czuję się naprawdę źle. Nie mam pojęcia jak przetrwałam pogrzeb. Niektórzy sądzą, że właśnie tak uroczystość pomaga człowiekowi najbardziej. Uświadamia sobie, że to już koniec i ma przywilej pożegnania się z bliską osobą. Ja jestem całkowicie odmiennego zdania. W moim przypadku jedynie czas potrafi wyleczyć rany, a pogrzeb wszystko dodatkowo utrudniłby.
                W końcu dochodzimy do koniec cmentarza i skręcam w prawo tak jak mi kazano. Ręce zaczynają mi się trząść, bo wiem co za chwilę zobaczę. Widząc jej imię i nazwisko wygrawerowane pozłacanymi literami mam wrażenie, że za chwilę zemdleje. Całe szczęście, że nie zostało tutaj wtopione zdjęcie, bo wtedy całkowicie załamałabym się. Teraz przynajmniej mam jeszcze okruszek nadziei, że to tylko zbieg okoliczności, że to całkowicie inna osoba leży parę metrów pod ziemią. Mój oddech przyśpiesza kiedy widzę datę jej urodzin. To byłby już przesada.
                Torii weź się w garść. Nie jesteś już małym dzieckiem. Ona nie żyje. Już nigdy jej nie zobaczysz. Nie poczujesz jej zapachu, ani ciepła ciała. Taka jest kolej rzeczy, ktoś umiera, aby ktoś inny mógł się narodzić. Ciebie też to czeka. Uspokój się i pogódź z tym, bo nic nie możesz na to poradzić.
                Widząc oszałamiającą liczbę zniczy od razu czuję się odrobinę lepiej. Cieszę się, że nie jestem jedyną osobą, która za nią tęskni. Fakt miała multum znajomych i prawie tylu samych przyjaciół. Pomagała wielu pacjentom, którzy na pewno o niej nie zapomnieli.
                Ze swojej kieszeni wyciągam pędzelek. Jest strasznie zmarnowany i stary, ale to pierwszy, który od niej dostałam. Kładę go obok czerwonych róż, które tak bardzo uwielbiała. Przez chwilę myślę, że prawdopodobnie dostała je od Jonathana. To byłoby bardzo miłe.
                Jeszcze raz spoglądam na jej imię i nazwisko. Nie wytrzymuję i wybucham płaczem. Obracam się w kierunku Nialla i wtulam się w niego. To żałosne. Jest jak moja przyzwoitka. Czeka na mnie, a kiedy tylko jest mi źle podchodzę do niego i dostaje wsparcie. To niesamowicie egoistyczne, ale w tej chwili potrafię tylko myśleć o tym, że już nigdy nie będę mogła do niej powiedzieć: mamo.
                -Ciii… Możemy stąd iść jeśli tylko chcesz. – szepcze i wprost do ucha.
                -Tak. Proszę. – Wiem, że jeśli jeszcze raz spojrzę w tamtym kierunku to nie będę już w stanie utrzymać się na nogach. Irlandczyk nadal oplata mnie ramieniem i rusza, a ja razem z nim. Zamykam oczy, aby nie patrzę na pozostałości tego co zostaje po człowieku kiedy umiera. Kiedy wychodzimy poza bramę tego miejsca świat staje się nieco głośniejszy, a ja bardziej opanowana. – Znów dziękuję. – mówię lekko zachrypniętym od płaczu głosem.
                -Nie ma za co. – Całuję mnie w czoło. – Po to tu właśnie byłem.
                -Jesteś niesamowity. – szepcze wyczerpana.
                -Wiem. Wszyscy mi to powtarzają. To co idziemy? Zrobię ci wielki kubek kakao. Na pewno poprawi ci humor.
                -Ciągle zapominam o tym jak dobrze mnie znasz. – Delikatny uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Nic nie mogę poradzić na to, że jego obecność tak na mnie działa.
                -Kiedyś przyzwyczaisz się do tego.
                Wyplątuję się z jego objęć. Najchętniej całą drogę przebyłabym właśnie w takiej pozycji, ale wiem, że nawet w Polsce są paparazzi, którzy tylko czekają na taki akt z naszej strony.
                Obydwoje milczymy. Zastanawiam się o czym w tym momencie myśli chłopak. Już mam się go o to zapytać kiedy przed nami zauważam idącego Damiana. Na początku jestem szczęśliwa, że znów go widzę. Dopiero później przypomina mi się, że jestem na niego zła. W dodatku nie wiem jak na jego widok zareaguję Niall. Coraz bardziej zbliżamy się do siebie, a moje serce przyśpiesza.
                Nawet nie wiem kiedy Horan podbiega do niego i uderza go pięścią. 
******************************************************************************
Przepraszam za te wszystkie błędy, które są, ale już nie miałam czasu sprawdzać tego rozdziału, bo i tak wystarczająco długo czekaliście.
Mam ochotę wyściskać te wszystkie osoby, które mimo takiej ilości rozdziałów nadal czytają to opowiadanie, a co najważniejsze komentują. 


Chyba nie rozszarpiecie mnie kiedy powiem, że to przedostatni rozdział?
Ale za to następny będzie bardzo, bardzo obszerny 
 


34 komentarze:

  1. JAK TO PRZEDOSTATNI? jak ja to przeżyję O.o no więc tak to było świetne, cudowne, niesamowite itd. masz ogromny talent :) TEŻ CHCE TAK PISAĆ xd do następnego xx jesteś niesamowita :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak.. Jak to przed ostatni :''''''( Jestem smutan :( Bardzo fajny rozdział ale nadal jestem smutna :''(

    OdpowiedzUsuń
  3. czemu przedostatni? :(
    ten jest świetny :D *.*
    czekam z niecierpliwością nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Rozdział jest niesamowity, popłakałam się czytając go, a jak przeczytałam ze zostały tylko 2 rozdziały do końca to już nie powstrzymywałam łez.
    Chciałabym Cie bardzo przeprosić ze nie dodawałam komentarzy pod ostatnimi czterema rozdziałami, ale nie wiedziałam nic o ich istnieniu bo na blogerze mi się nie wyświetlało. Dziś pomyślałam właśnie o tobie i twoich blogach i zdziwiło mnie to ze na Who I am? dodajesz często, a tu nie. Wiec postanowiłam zajrzeć na tego bloga i9 zauważyłam ze jest aż 7 rozdziałów. Musiałam nadrobić od 3 rozdziału. Przeczytałam i wewnątrz mnie są ogromne emocje. Jestem strasznie związana z twoim blogiem i nie chce mi się wierzyć, ze nachodzi jego koniec. Jestem Ci bardzo wdzięczna za to ze napisałaś to opowiadanie i mam nadzieje ze jednak postanowisz go pisać dalej. PAMIĘTAJ TWOJE BLOGI NIGDY MI SIĘ NIE ZNUDZĄ.!♥
    Dziękuje Bardzo ♥
    Kocham Cię ♥
    iI z ogromna niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/?m=1 Zapraszamy ;) JAK TO OSTATNI!!!???

    OdpowiedzUsuń
  6. Caaaaaała radość z dodania rozdziału ulotniła się wraz z przeczytaniem "przedostatni rozdział". Ale i tak lepiej, że wiem iż teraz czekam na epilog niż, gdybym znowu miała dostać zawału, jak to było przy INYL....

    Najbardziej zdziwił, zdenerwował i zainteresował mnie wątek Harry'ego z Lou. Martwi mnie jak to zakończysz.
    Tori fajnie podeszła do swojego cytatu. Sama myślę, że bym na to nie wpadła :)
    Nawet nie chce myśleć, jak czuł się Niall w tych wszystkich sytuacjach, kiedy Victoria "wykorzystywała" go jak misia czy ochroniarza przed światem. To musi być straszne uczucie :(
    Oczywiście sam wpis jak zwykle mi się podoba. Wiem, że pisze to praktycznie pod każdym rozdziałem, no ale co poradzę :D
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie nie rób mi tego, kocham to opowiadanie!!! nie kończ go jeszcze!!!! prosze!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. już koniec ? :cc czemu ten blog jest super :D czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  9. Emocje wciąż jeszcze świeże więc powiem tylko tyle... KOCHAM CIĘ.
    przepraszam.......

    OdpowiedzUsuń
  10. Ło kurwa!! No zajebiste!! Masz talent skarbie!!! Jesteś kolejny Coelho, King, albo Szekspir!! Szacunek!! :-D
    ~Pattie

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwierz czytanie tych rozdziałów jak dla mnie jest samą przyjemnością :D mogłabym twoje rozdziały czytać co raz :* oooooooo własnie jak to przedostatni?? a rozdział cud,miód,malina haha nic odjąć nic dodać :P I powiem Ci,że z jednej strony nie mogę się doczekać następnego rozdział,a z drugiej nie chcę,bo jak ja przeżyję bez twoich rozdziałów o Victorii i Nialllu :'( kocham :* <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Pod koniec rozdziału sama się popłakałam ! Ta historia jest taka piękna ! Boziu przedostatni ? Będzie mi brakować przygód Vicky i Nialla. Jeju ! Masz taki niewyobrażalny talent ! Więcej takich historii. Nie będę się zbytnio rozpisywać mimo iż kilka razy pisałaś że uwielbiasz długie komentarze. Powiem jeszcze tylko jedno jak dla mnie nawet gdybyś pisała o Niallu i Vicky jeszcze kolejną część to ja bym została :) pokochałam tą parę od razu. Ten blog doprowadził mnie juz tyle razy do łez że powinnaś dostać jakąś nagrodę bo chyba jesteś mistrzem w pisaniu tyłu wzruszających rozdziałów w jednym opowiadaniu ! Uwielbiam cię ! Założę się ze jak dodasz ostatni rozdział to czytając go będę ryczeć jak głupia bo to juz będzie koniec TEJ historii, dobrze że piszesz inne opowiadania które są równie doskonale ! Jednak do tego juz się mega przywiązałam ! Miałam się nie rozpisywać i jak zwykle więcej o całości i o tobie niż samym rozdziale ! To już chyba jakiś moja tradycja :D więc już całkiem na koniec dodam że końcówka jest zajebista ! NIALLER RZUCIŁ SIĘ NA DANIELA Boże jakie emocje ! KOCHAM CIĘ i zawsze możesz liczyć na to przeczytam każdego twojego bloga mimo że nie zawsze komentuje bo czasem po prostu jestem zbyt leniwa. Przepraszam ! Jednak przy tej historii staram się dodawać komentarze pod każdym rozdzialem (jednak chyba kilka razy moje lenistwo zwyciężyło), niestety nie jestem z tym opowiadaniem od początku :c Jezu to chyba mój najdłuższy i najnudniejszy komentarz ever ! Jeśli to na serio czytasz to przepraszam że Cię zanudziłam xD Życzę dużooooo weny na końcówkę tego i kolejne blogi ;) / Lulu

    OdpowiedzUsuń
  13. WOW rozdział jest niesamowity <3 czyli następny to będzie ostatni czy jeszcze jeden i epilog? jestem ciekawa jak zakończysz to opowiadanie <3/Add

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będzie jeszcze rozdział i epilog :)

      Usuń
  14. NO WLASNIE ?! JAK TO PRZEDOSTATNI ?! CO TO MA BYĆ ? JA TO TAK BARDZO KOCHAM ;((( <33
    JEJCIU PROSZĘ NIE :C X D <3

    OdpowiedzUsuń
  15. pisze komentarz już trzeci raz. mam nadzieje, że tym razem się nie usunie. no więc... przez ciebie rozbolał mnie brzuch, i strasznie się zestresowałam. uwielbiam te momenty, kiedy dwoje bohaterów ma się pocałować, a tu PUFF jedno z nich odchodzi bez słowa, tylko dlatego, że dba od dobra tej drugiej osoby. Niall- szacun, stary ;) a poza tym, to te emocje, to co piszesz, jest niesamowite... wciągnęło mnie na maxa... a scena na cmentarzu... poruszyło mnie zaangażowanie i wsparcie Niall dla Torii, gdy ta płacze, lub przeżywa jakieś sytuacje... A on wciąż ma nadzieje, że ta w końcu odwzajemni jego uczucia, i powie mu że go kocha... a ja mam nadzieje, że dziewczyna odzyska pamięć, i przypomni sobie te wszystkie wspaniałe momenty przeżyte z Niallem... Żadne z nich nie zasłużyło na taką tragedię jak utrata pamięci dziewczyny, i całkiem zasłużyli na powrót wspomnień... jeszcze jedno. bardzo mi przykro, że to już przedostatni rozdział, ponieważ bardzo się zżyłam z tą historią, a szczególnie z główną bohaterką bo ta ma prawie identyczny charakter co ja. Myślę, że ta historia na długo pozostanie w mojej pamięci. a i odnośnie Hazzy i Lou. mam nadzieję że nie będą razem, że to tylko... w sumie nie wiem co to może być... ale ja jestem całą sobą przeciwko. Niewiem kto wymyślił tę plotkę, a tym bardziej wątpię w jej autentyczność, ale według mnie to bzdura... ale nie będę ci przecież mówić co masz pisać... no i to tyle... trzymaj się, całusy i weny :* i ten niesamowity moment, kiedy już mam swój pseudonim, i pierwszy raz używam go w komentarzu. swoją drogą to chyba mój drugi komentarz na ty blogu, bo większość rozdziałów czytam na telefonie, a nienawidzę pisać komentarzy na nim... ACH, nie musiałam tego pisać... no cóż, całusy :**
    #Maia

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny! Jak zwykle. Przed ostatni?! JAk to?!
    TORTURY! TORTURY TORTURY! x 1000000...

    OdpowiedzUsuń
  17. Przed ostatni??? Szkoda :(((((

    Zapraszam:
    http://same-mistake-again-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. CHOLERAAA ! JAK TO PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ ?? JA TAK KOCHAM TEGO BLOGA NOO ! ;( MAM NADZIEJE ŻE ONI BĘDĄ RAZEM I, ŻE ON GO ZNOWU POKOCHA DO KOŃCA ! <3 rozdział GENIALNY jak zwykle <3 haha biedactwo z tego Damianka (czujesz ten sarkazm?) hahaha dobrze mu tak xd a Horan to po prostu jest MEGAA <3 KOCHAM TEGO BLOGA TAK SAMO JAK "Who I Am" i mam nadziej że na tamtym jeszcze bardziej mnie zaskoczysz chodź to będzie bardzo trudne ale wierze w ciebie <3 także ten tego noo... BĘDĘ PŁAKAĆ ;(( ALE JAKOŚ WYTRZYMAM <3 UWIELBIAM CIĘ ALE TY O TYM DOSKONALE WIESZ <3 pisz następny boo chyba długo nie wytrzymam <3 ;**

    OdpowiedzUsuń
  19. Co przedostatni rozdział?!? Będę strasznie tęsknić za tym opowiadaniem.. Rozdział był cudowny, taki słodki i smutny. Końcówka była wspaniała, biedna Torii i jeszcze Niall rzucił się na Damiana :D . Czekam na następny rozdział. Chcę go już przeczytać, a z drugiej strony nie chcę aby to opowiadanie się skończyło... -M

    OdpowiedzUsuń
  20. coooooooo PRZED OS TA TNI ?!!!
    ZWARIOWAŁAŚ ! weź tu zaufaj człowiekowi to Ci powie że to przed ostatni rozdział . ekstra. ZABIJE CIE GRRRRRRR.
    cieszy mnie reakcja Nialla na widok Damiana xd ale mam nadzieje że oni (Tori i Niall) zejdą się już w końcu i że ten rozdział tak jak mówisz będzie bardzo obszerny no i kurde.. przecież to nie może być koniec ;((
    czekam na następny oby był jak najszybciej <3
    a błędy mi nie przeszkadzają ;D
    do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak to przedostatni rozdział ?! Serio jestem uzależniona od tego bloga ;(

    OdpowiedzUsuń
  22. Oooo Niall i Tori :3 Lou i Harry :3 końcówka XDD ale przedostatni ?! no way ! tak nie można ! co ja mam niby robić jak skończy się to opowiadanie :C ?

    OdpowiedzUsuń
  23. Hejo! ;)
    Chcesz mieć świetny zwiastun, jedyny w swoim rodzaju? Zamów tutaj, a na pewno będziesz zadowolona <3
    http://zamow-zwiastun.blogspot.com/

    PS.Rozdział jest cudowny i pod żadnym pozorem nie kończ go!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  24. Bożee jaki cudny :) Szczególnie Niall i Tori :3 Mimo, że komentuję pierwszy raz kocham to opowiadanie <3

    Jak masz czas to wpadnij do mnie <3
    http://blackniallhoran.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Kocham to opowiadanie <3
    Przysięgam, że się popłaczę przy ostatnim rozdziale :'(

    OdpowiedzUsuń
  26. CUDOWNE!

    http://never-say-goodbye-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Rozdział NIESAMOWITY! Jak czytam to mam wrażenie, że tam jestem, ze jestem jednym z bohaterów. Twoje opowiadanie niesamowicie wciąga, nie można się od niego oderwać. Muszę przyznać, że uzależniłam się od tego bloga. Nie wiem czy zniosę to, że jeszcze jeden rozdział, epilog i KONIEC. Jeszcze to do mnie nie dotarło, że koniec jest już blisko, ale może to lepiej, że kończysz? Przecież, jeśli pisałabyś historię, która stawałaby się nudna i monotonna, to nie skończyłabyś z klasą. Jaki byłby w tym sens? A tak, to pozostawisz lekki niedosyt, ale wszyscy będą postrzegać Cię, jako idealny materiał na pisarza.
    PS. Kiedy dodasz rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Pszepraszam, że nie komentowałam tal długo, ale problemy z internetem to nie żarty... :( No, to teraz nadrobię zaległości. Ten blog jest jednym z moich ulubionych w całym życiu, a Ty mi mówisz, że to przedostatni rozdział? Taaaki smuteg ;_; Co z tego, że obiecujesz, że będzie długi? Ja bym wolała, żeby był krótszy, ale żeby potem było jeszcze ze dwadzieścia kolejnych... Ale trudno, Twoja decyzja, szanuję ją i wciąż uwielbiam Twoją twórczość :) A tak przy okazji, jak Ty to robisz, że to, co piszesz tak mi się podoba? Czytałam już dużo opowiadań, które mi się podobały, ale tylko kilka zachwyciło mnie tak, jak to. Niall, który uderzył Daniela... Potrafię nawet to sobie wyobrazić. Reakcję Victorii, minę Horana... Super. Scena na cmentarzu taka smutna, a z drugiej strony taka cudowna, ten Niall, który ją pociesza... I ten pędzelek, pierwszy, który Tori miała. Właśnie od mamy, to wzruszające. Ale zanim całkiem się tu rozkleję, kończę już. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Cię moim zupełnie bezsensownym wywodem, ale taka już jestem. Muszę powiedzieć to, co mi leży na serduchu. Mam nadzieję również, że nie pomyślisz sobie, że jestem kompletnie nienormalna, bo ja tak tylko czasami :) Horace Love <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  30. Jejku jaka ja jestem na siebie zła,że nie zaczęłam czytać tego wcześniej! Bo czytałam wcześniej o El i Lou i była łagodnie mówiąc zła na cb. Potem jakoś mi się nudziło i pomyślałam że jednak wpadnę i tu taka niespodzianka. Nie wiedziałam że to takie cudowne opowiadanie. To jak opisujesz te wszystkie uczucia bohaterów, szkoda że ja nie mam takiego talentu! Kurde,że jeszcze trafiłam na to,że to przedostatni rozdział, jaki ja mam zapłon! Wiesz co teraz jak skończe pisać to lece czytać ''Who I am'' (chyba dobrze napisałam?) nie chce znowu robić tak samo. Co do opowiadani, chyba nigdy bym nie wpadała na taki pomysł! Och jaka szkoda że straciła pamięć, nie pamięta tego wszystkiego :/ No i te kłótnie z Harrym, po prostu bomba :) Sama nie wiem co napisać, bo mi odebrało mowę. Piszesz świetnie i tego ci bardzo zazdroszcze!
    Czekam na następny i nadal jestem na sb zła :(
    Kudre, strasznie sie rozpisałam ale myślę że dotrwałaś do końca.
    Weny! :)
    Ps. Czekam na wpis na Taken ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, to bardzo wiele dla mnie znaczy xx