„Może są po prostu tylko przyjaciele,
ludzie, którzy będą przy tobie, kiedy ci coś dolega, i pomogą ci,
byś nie czuł się zbyt samotny. Może to ludzie, dla
których warto przeżywać strach, mieć nadzieję... i żyć. Być może
są to ludzie, za których warto umrzeć, kiedy trzeba.
Nie ma dobrych przyjaciół. Nie ma złych przyjaciół.
Są jedynie ludzie, których pragniesz i z którymi chciałbyś
być - ludzie, którzy mają swoje miejsca w twoim sercu.”
~9 październik~
Perspektywa Jonathana
Kierowałem się do wyznaczonej wcześniej kawiarni. Może to
dziwne, ale nie mogłem doczekać się tego spotkania. Magda była jedną z moich
najlepszych przyjaciółek. Choć wiem, że niezbyt pała do mnie serdecznością, to
i tak mam nadzieję, że uda nam się normalnie porozmawiać. W końcu dochodzę na
miejsce. Od razu zauważam brak brunetki. Siadam przy jednym z wolnych stolików.
Boje się, że kobieta się nie pojawi. Mimo to cierpliwie czekam. Mija dokładnie
pół godziny i moja cierpliwość zostaje wynagrodzona. Magda kiwa głową na
powitanie i siada naprzeciwko mnie.
-Cieszę się, że przyszłaś.
-Musiałam, bo jest ważna sprawa do załatwienia. To dotyczy
Amelii. – na jej twarzy maluję się przejęcie. Ta sprawa musi być bardzo ważna.
-Słucham.
-Am zostawiła trzy listy. Dla mnie, jej córki, jest też dla
ciebie. Zostawiła je u mnie i powiedziała, że w razie gdyby coś jej się stało,
to te listy mają trafić do adresatów. – nie do końca dochodziło do mnie to co
powiedziała. Dlaczego Amelia miałaby zostawić dla mnie list? Przecież już tak
długo nie utrzymujemy kontaktów. Myślałem, że o mnie zapomniała. – mam go przy
sobie. Nie możesz zwlekać z przeczytaniem go, ponieważ mniej więcej domyślam
się, co tam jest napisane. Musisz, go przeczytać dopóki jesteś jeszcze w
Polsce. To ważne, nie lekceważ tego. – po tych słowach zaczęła wstawać.
-Poczekaj. Może porozmawiamy.
-Wierz mi nie mam na to najmniejszej ochoty i czasu. – choć
prawda była bolesna, to cieszyłem się, że zdobyła się na szczerość. Z żalem
patrzyłem jak wychodzi.
Zawiedziony wróciłem do hotelu. Usiadłem wygodnie na łóżku i
otwarłem kopertę, na której widniało moje imię. Zacząłem lekturę.
Drogi Jonathanie!
Pewnie dziwisz się dlaczego
piszę ten list. Przecież przez te wszystkie lata bardzo się od siebie
oddaliliśmy. Są pewne sprawy, które powinnam ci już dawno wyjawić, ale nigdy
się na to nie zdobyłam, bo nie byłam na tyle odważna.
Po pierwsze. Bardzo za tobą
tęsknie. Każdego dnia mam nadzieję, że pojawisz się tu w Polce i wszystko się
ułoży, albo, że wykonasz choć jeden telefon z życzeniami świątecznymi. Jednak
tak się nie dzieje. Może i to lepiej… Przez ten długi okres czasu, kiedy cię
nie widziałam nadal bardzo cię kochałam. To uczucie jest tak silnie, że nie da
się o nim tak po prostu zapomnieć.
Po drugie. W czasie kiedy ty
wyjechałeś ja dowiedziałam się o tym, że jestem w ciąży. Być może już
przypadkowo spotkałeś Victorię. To właśnie owoc naszej miłości. Powinnam ci o
niej już dawno powiedzieć, ale nigdy nie byłam na tyle silna. Proszę cię
zaopiekuj się nią. Choć może wydawać się twarda jak skała to ma ona tez
uczucia. Potrzebuje miłości i ciepła. Szczególnie przez to, że cierpi na
bulimie i samookaleczanie. Jeśli tylko będziesz mógł, to proszę cię przygarnij
ją do siebie. Wiem, że tylko ty i Magda jesteście w stanie stworzyć dla niej dobre
warunki dla życia. Magdzie nie chcę zawracać tym głowy.
To by było wszystko co
chciałam ci przekazać. Pamiętaj, że życzę ci jak najlepiej i pragnę żebyś był
szczęśliwy. Jeszcze raz proszę cię zaopiekuj się naszą córką, to jest dla mnie
najważniejsze.
Zawsze
kochająca
Amelia
Czyli dziewczyna, którą widziałem na cmentarzu jest moją
córką. Chyba dobrze o tym wiedziałem, ale nie chciałem dopuścić tej myśli do
siebie. Zamiast tego wypchnąłem to z podświadomości i po prostu zapominałem.
Ten list poruszył mną do głębi. Przez te wszystkie lata
Amelia nadal mnie kochała. Miała nadzieję, że wrócę, a ja nie zrobiłem
kompletnie nic. Rzuciłem się w wir pracy i zapomniałem. Teraz niestety jest już
za późno. Wszystko stracone. Jedyne co mogę zrobić, to zaopiekować się naszą
córkę. Wiem, że nie będzie to łatwe, ale mam pewne doświadczenie z
nastolatkami, więc myślę, że dam sobie radę. Tylko teraz nasuwam mi się
pytanie. Jak na tą wiadomość zareaguję dziewczyna? W ogóle mnie nie zna i
będzie zmuszona przeprowadzić się do całkowicie innego i obcego miasta. Wątpię
żeby była szczególnie zadowolona.
W życiu nie powiedziałbym, że choruję na bulimie, czy
samookaleczanie. Wydawała się taka normalna, jakby nie dręczyły ją żadne
problemy. Pomyśl Jace! A jak niby mają wyglądać takie dziewczyny? Mają chodzić
ubrane jak Gotki i być cały czas przygnębione? Raczej nie.
Perspektywa Magdy
W tym samym czasie.
-Hej kochanie! Już jesteś? – powiedział Frank widząc mnie w
kuchni. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
-Tak. Nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać z NIM. A poza
tym jeszcze nie przeczytałam listu od Amelii.
-Myślę, że trochę go zawiodłaś, kiedy ostatnio go widziałem
strasznie się cieszył, że się spotkacie.
-Musisz przyznać, że mu się należało.
-Może i tak, ale powinnaś dać mu szansę.
-Szkoda tylko, że ja mam inne zdanie. – po tych słowach
wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do sypialni. Potrzebowałam spokoju.
Kochana Magdo!
W
większości chyba wiesz co znajduję się w tym liście, ale w razie gdybyś zapomniała
wolę ci to powtórzyć.
Pierwsza
i najważniejsza sprawa. Wiesz, że Victoria jest dla mnie wszystkim. Proszę cię
nie pozwól aby trafiła do domu dziecka. Chcę żeby była szczęśliwa. Jeśli Jace
nie zgodzi się jej przygarnąć, to proszę ci zajmij się nią. Kiedy skończy 18
lat będzie mogła z konta wypłacić pieniądze i kupić sobie własne mieszkanie,
albo opłacić studia. Do tego czasu chciałabym, abyś o nią zadbała. Ona naprawdę
potrzebuję dużo miłości i ciepła.
Wiesz,
że Cię bardzo kocham. Jesteś dla mnie tak ważna jak Vicky. Zawsze kiedy Cię
potrzebowałam byłaś obok mnie. Spokojnie mogę nazwać Cię moją siostrą, której
nigdy nie miałam. Cieszę się, że chociaż jednej z nas udało się w sprawach
sercowych. Frak jest dobrym facetem,
dlatego dbaj o niego.
Wiem,
że na pewno wolałabyś, aby ten list był dłuższy, ale większość informacji już
ci przekazałam, więc nie ma sensu tego powtarzać. Pamiętaj kocham Cię!
Amelia.
~10 październik~
Perspektywa Victorii
Pierwsze
co poczułam po przebudzeniu to okropny ból brzucha oraz moich kończyn. Żołądek
po długiej przerwie jeszcze dobrze się nie przyzwyczaił do wymiotów, a moje
nogi powyginane były pod różnym kątem. Dziwiłam się jak w ogóle mogłam tak
spać. Nadal ledwo przytomna próbowałam znaleźć mój smartfon. W końcu znalazłam go na podłodze, z cichym
jękiem nachyliłam się jeszcze bardziej w tamtym kierunku i wzięłam przedmiot do
ręki. Okazało się, że dostałam jedną wiadomość o trzeciej w nocy od Max’a.
Jeśli jednak byś
czegoś potrzebowała, to daj znać. Spotkajmy się o 10, pójdziemy na jakąś
kawę, OK.?
Uśmiechając się do siebie odpisałam chłopakowi.
Czyżby ktoś nie miał
co robić? Lista randek się skończyła, a może dałeś sobie z tym spokój? ;)
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Dziwiłam się, że
chłopak już nie śpi. Ostatnią wiadomość wysłał bardzo późno.
Moja lista randek jest
tak długa, że chyba nigdy się nie skończy. Po prostu chcę spędzić miłe chwilę z
przyjaciółką. Nie uważasz, że ostatnio bardzo rzadko się widujemy?- napisał
Skąd ta zmiana? Pewnie
szkoda ci mnie, wiesz, że nie lubię kiedy ktoś się nade mną użala…;/
Dobrze wiem, obiecuję,
że nie będzie mi ciebie szkoda. ;)
OK. w takim razie
przyjdź po mnie o 9:45. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
Już nie mogę się
doczekać. Do zobaczenia xx
Po odczytaniu ostatniej
odpowiedzi znów się uśmiechnęłam. Wprost uwielbiałam trzymać ludzi w napięciu,
a szczególnie Max’a. Chłopak wielokrotnie próbował to zmienić, ale w końcu dał
za wygraną. Stwierdził, że nikt nie wygra z moim uporem.
Podeszłam do mojej szafy i
wyciągnęłam z niej rzeczy, które miałam zamiar założyć, a mianowicie: szare
przecierane jeansy, tego samego koloru t-shirt z napisem do tego czarną kurtkę
i buty. Właśnie w takiej stylizacji czułam się najlepiej. W łazience
rozczesałam swoje poplątane włosy, na twarz nałożyłam krem poprawiający koloryt
skóry, a rzęsy grubo wytuszowałam. W czasie przerw między tymi czynnościami co
chwilę spoglądałam na żyletkę leżącą na umywalce. Strasznie kusiło mnie aby jej
użyć. Zirytowana tym, że tak mały przedmiot jest w stanie zawładnąć nade mną
schowałam ją do szafki. Byłam zadowolona z siebie, że udało mi się wygrać tą
niemą walkę.
Schodząc po chodach na dół cały
czas wmawiałam sobie, że moja mama poszła już do pracy i niedługo wróci.
Próbowałam wypchnąć z mojej podświadomości, że już nigdy jej nie ujrzę.
W kuchni przygotowałam dwie
kanapki z dżemem wiśniowym oraz kakało. Z jedzeniem powędrowałam do salonu i
włączyłam telewizor. Akurat leciał program muzyczny i jakaś piosenka One
Direction. Pośpiesznie zmieniłam program. Pewnie niedługo będę widziała ich
przez większość dnia, po co mam to wszystko przedłużać. Coś czuję, że będę ich
miała dość. Już tak jest. Oni są wszędzie. W Internecie, w radiu, w telewizji,
na bilbordach. Gdzie się człowiek nie obejrzał oni tam byli. Można było dostać
szału. Kompletnie nie wiem, co ci wszyscy ludzie w nich widzą. Tak jak inni są
rozkapryszonymi gwiazdami. Ich fanki na okrągło powtarzają, że
najbardziej kochają ich za to, że sodówka nie uderzyła im do głowy. Kompletnie
się z nimi nie zgadzam. Wystarczy popatrzeć na ich ciuchy, samochody czy domy.
Na pierwszy rzut oka widać, że od czasów swoich przesłuchań do X-factora bardzo
się zmienili, ale głupie i zaślepione fanki wiedzą lepiej. Cieszę się, że nie udało im się mnie złapać w swoje sidła otumanienia.
Jak zawsze mój przyjaciel pojawił
się punktualnie. Chciał mnie przytulić, ale szybko go odepchnęłam. Przecież
miał się nade mną nie użalać. Zarzuciłam na siebie płaszcz i wyszliśmy na dwór,
gdzie panował nieprzyjemny chłód wywołany wiatrem.
Po około 10 minutach doszliśmy do
naszej ulubionej kawiarni o nazwie „Brown Caffe”. Od kiedy tylko pamiętam
zawsze tu przychodziliśmy. Zaczęło się od tego, że starsza siostra Max’a
pracowała tu i zawsze mieliśmy wszystko tańsze i choć Julia wyjechała na studia do Niemczech, to tradycja pozostała. Myślę, że
to nie jedyny powód do tego, że tu wracamy, kiedy tylko tu człowiek wejdzie od
razu ogarniają go wspomnienia i miła atmosfera, częściowo spowodowana palącym
się drewnem w kominku i pięknym wystrojem.
Tradycyjnie podchodzimy do
naszego ulubionego czteroosobowego stolika z widokiem na ulicę. Odruchowo
spoglądam w tamtym kierunku. Nie widzę nic ciekawego. Same pędzące samochody i
biegający ludzie. Na dodatek wszystko jest szare i ponure. Widząc ciemnoszare
chmury mogę być pewna, że za chwilę zacznie padać.
Po niedługim czasie podchodzi do nas
Dorota- tutejsza kelnerka. Ma ona 25 lat, średniej długości brązowe, proste włosy
oraz duże orzechowe oczy. Zawsze chodzi radosna i uśmiechnięta. Czasami wdaje
się z nami w pogawędkę, głównie z Max’em, bo ja nie jestem tak otwarta jak on
na nowe znajomości.
-Cześć, co podać? – pyta dziewczyna.
-Hej, ja poproszę kawę i kawałek szarlotki. – powiedział mój
przyjaciel.
-A ja tylko kawę.
-OK. za chwilę wracam. – mówi brunetka pisząc coś w notesie,
potem odchodzi.
-No dalej mów o co chodzi, bo dłużej nie mogę wytrzymać z
ciekawości. – mówi chłopak kiedy tylko zostajemy sami.
-Jakoś już nie chcę mi się o tym opowiadać.
-No weź Torii!!!
-Przecież tylko żartuję. Wiesz, że uwielbiam się z tobą
droczyć. – mówię lekko się uśmiechając.
-No to nawijaj.
-Po pogrzebie dowiedziałam się, że matka zostawiła jakieś
trzy listy. Okazało się, że dla mnie Magdy i mojego ojca.
-Pierdolisz! Twojego ojca?! Czy ja się przesłyszałem?– ze
zdziwienia szeroko otworzył oczy, z resztą tak samo jak ja. Chyba nigdy w życiu
nie słyszałam jak Maksymilian przeklina.
-Mówię serio. W moim liście głównie był poruszony jego
temat. Okazało się, że już jako dzieci się znali, a później ze sobą chodzili.
Mieli się pobrać, ale brakowało im kasy, a żadne z nich nie miało pracy.
Dlatego Jace, bo tak ma na imię pojechał do Londynu, aby trochę dorobić. W
międzyczasie mama dowiedziała się, że jest w ciąży, ale nic mu o tym nie
powiedziała. W końcu Jonathan coraz rzadziej się z nią kontaktował, aż pewnego
dnia przestał dawać jakiekolwiek znaki życia.
-WOW, serio!
-Wyglądasz na zawiedzionego.
-To przez to, że zawsze jako dziecko wyobrażałem go sobie
jak jakiegoś super bohatera, który zostawił swoją rodzinę przez to, że musi
ratować świat.
-Ale już nie jesteś dzieckiem i dobrze wiesz, że super
bohaterowie nie istnieją.
-Pomijając mnie ten gatunek jest już na wymarciu. –
powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Ohoh ktoś tu ma za wysokie ego.
-Nie prawda. Wiesz może gdzie on teraz jest i czym się
zajmuję.
-Aktualnie jest w Polsce.
-No co ty?!
-Pamiętasz tego dziwnego gościa z cmentarza, który szukał
Magdy?
-To on?
-No. Wpisałam w Google jego imię i nazwisko, ale w życiu
nie pomyślałabym, że wyskoczy tak dużo wyników.
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że jest jakimś tajnym agentem.
-Oh Max proszę cię od czasu do czasu użyj mózgu, to naprawdę
nie boli. Gdyby nim był, jak sama nazwa wskazuję jest tajny, dlatego nie byłoby tyle o nim w necie. Na pewno ukrywałby się pod innym nazwiskiem.
-To kim on w końcu jest?
-Menagerem zespołu One Direction. – po tych słowach chłopak
wybuchł śmiechem. Może dla niego to było zabawne, ale nie dla mnie.
-Przecież ty ich nienawidzisz. – wydyszał między przerwami
napadów.
-No WOW, serio? Nie wiedziałam! Dzięki, że mnie o tym
poinformowałeś. – rzuciłam mu wściekłe spojrzenie.
-Ale przecież to wcale nie oznacza, że będziesz musiała się
z nimi spotkać.
-Właśnie jest na odwrót. W liście było napisane, że jeśli on
mnie przyjmie to mam z nim zamieszkać w Londynie, bo niby mam nie zwalać się na
głowę Magdzie. Jestem pewna, że ich spotkam, chyba będą musieli czasami
przychodzić do swojego menagera, prawda?
-Chciałbym ci współczuć, ale raczej współczuję im. Kiedy się
tam pojawisz, to będzie jedna wielka krwawa jatka. Pamiętaj, że kiedy tylko
wydarzy się coś ciekawego, to dzwoń do mnie z relacjami. Chcę być na bieżąco.
-Hola, hola, to jeszcze nic pewnego. Na szczęście. Nie
wiadomo, czy on się na to zgodzi.
-Wierz mi pewnie targają nim tak wielkie wyrzuty sumienia,
że na pewno cię przygarnie pod swoje kochające, ojcowskie skrzydła.
-Przecież on nie ma skrzydeł. – odparłam podnosząc jedną
brew do góry.
-Vic, przecież to taka przenośnia! Naprawdę mogłabyś
częściej używać mózgu, to naprawdę nie boli.
-Ej, przecież to moje słowa.
-OK. cytuję słowa Victorii Star. Tak w ogóle to wiesz, że
chyba będę za tobą tęsknił.
-Chyba?
-No dobra, na pewno. Vicky.
-Nie mów tak na mnie. Dobrze wiesz, że to mnie wkurza.
-Czasami lubię się z tobą poprzekomarzać.
-Ja przynajmniej nie mam na imię jak pies.
-Ja też.
-To co już zapomniałeś o tym co się stało w parku?
-Oświeć mnie, bo nie pamiętam.
-Pewna kobieta zawołała: „Max do nogi”, a ty się obróciłeś i
powiedziałeś, że nie jesteś psem, żeby ona się tak do ciebie odzywała…
-Dobra, dobra pamiętam już.
-… potem jeszcze bardziej jej pyskowałeś, aż w końcu
oberwałeś torebką.
-To bardzo bolało!!!
-Szkoda, że nie miałam wtedy aparatu. Na dodatek po chwili
do kobiety podbiegł owczarek niemiecki, a tobie gały wyszły na wierzch. – na
wspomnienie tego wydarzenie uśmiechnęłam się do siebie.
-Przestań mi o tym przypominać. Przez to będę miał uraz do końca życia.
-Wiesz, jakoś nie wyobrażam sobie życia z dala od tych
wszystkich miejsc i od ciebie.
-Oh na prawię się wzruszyłem!
-Ja mówię serio.
-Słucham, słucham nie codziennie zdarza się taka chwila, w
której królowa Victoria mówi coś bez dogryzania.
-Już mi się jakoś odechciało tych wyznań. – wstałam i
zaczęłam się kierować w stronę domu. Chłopaka to nie zdziwiło. Zawsze tak
robiłam, kiedy uważałam, że rozmowa jest skończona, po prostu wstawałam i
odchodziłam.
~ten sam dzień
godzina 19~
Mimo, że pewnie nawet sąsiedzi
słyszeli głośny hałas dochodzący z mojego domu, to mi niemiłosiernie ciążyła
cisza. Cały czas w podświadomości miałam, że jestem sama w tym ogromnym domie
potocznie zwanym szałasem. Kiedy z telewizora dobiegły do mnie pierwsze nuty
piosenki Donatan- „Nie lubimy robić” jak najszybciej podbiegłam do odbiornika i
wyłączyłam go. Nienawidziłam tej piosenki z całego serca. Nie dość, że jej
słowa są niezrozumiałe to teledysk całkowicie do dupy. Nie miałam nic innego do
roboty. Co prawda mogłabym wziąć się za odrabianie lekcji, albo naukę, ale nie
miałam tego w zwyczaju, a moje oceny w ogóle mnie nie obchodziły. Prościej
mówiąc wszystko miałam gdzieś.
Jedyne zajęcie, które mogło
oderwać mnie od tych chorych przemyśleń to malowanie. Poszłam do swojego
pokoju. Pierwsze co zrobiłam to otworzyłam okno. Niektóre farby śmierdziały
tak, że człowiek mógłby się udusić, a ja chyba tego nie chciałam. Niemal z
nabożnością wzięłam pędzel w ręce i nakreśliłam pierwszą linię. Zanim to
zrobiłam już dobrze wiedziałam co chcę namalować. Jak dziś pamiętam, że kiedy
miałam sześć, a może siedem lat mama wzięła mnie w pewne piękne miejsce, które
wyglądało jak opuszczony park. Wokół na drzewach jak i pod nimi można było
dojrzeć różnokolorowe liście. Najbardziej w pamięci utkwił mi jedyna działająca
latarni i posąg anioła, który pokryty był już lekko zielonawym nalotem, co
świadczyło, że od dłuższego czasu już nikt nie dba o to miejsce, a szkoda. Obok
latarni stała ławka. W rzeczywistości była pusta, ale ja postanowiłam, że
umieszczę na niej mężczyznę w kapeluszu. Nigdy nie dowiedziałam się co to za
miejsce i gdzie się ono znajduję. Wielokrotnie pytałam się o nie mamę, ale ona
spoglądała tylko na mnie zdziwiona i mruczała pod nosem coś w stylu, że nie
powinna mi pokazywać tego miejsca. W końcu dałam za wygraną. Wielokrotnie
chciałam to miejsce odtworzyć na płótnie, ale dopiero dziś tak naprawdę udało
mi się to zrobić do końca. Zawsze w swoim umyśle doszukiwałam się jakiejś
dziury w pamięci, która nie pozwoliła mi kontynuować tego dzieła. Zadowolona po
skończonej pracy spojrzałam na moją pracę. Gdzie nie gdzie dodałam jeszcze
trochę pomarańczowej farby i gotowe. Spojrzałam
na zegarek. Godzina 23. No nieźle. Tak bardzo wciągnęło mnie moje zajęcie, że
nie zdawałam sobie sprawy jak ten czas szybko leci oraz jaki przejmujący chłód
panuję w moim pokoju. Pośpiesznie zamknęłam okno i w mojej głowie znów zaczęły
rodzić się różne myśli dotyczące mojej rodzicielki. Próbując to zignorować
poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wychodząc spod kabiny ogarnął
mnie nieprzyjemny chłód, który coraz częściej mi towarzyszył. Pośpiesznie
wytarłam swoje wilgotne ciało i ubrałam piżamę składającą się z wygodnych
spodni od dresu i spranego podkoszulka.
Po trzech godzinach dałam za
wygraną. Nie mogłam zasnąć, dlatego wstałam, ze swojej szafki nocnej wyciągnęłam
paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Od dawna tego nie robiłam. Chyba inne
czynności dawały mi większą ulgę. Większą ochotę miałam na przecięcie mojej
skóry i patrzenia jak powoli krew ucieka z mojego organizmu, ale szybko
odegnałam od siebie te myśli i skupiłam się na nikotynie, która wkradała się do
moich płuc. Z zaciekawienie
wpatrywałam się w różnorodne samochody przejeżdżające ulicami Warszawy.
Oczywiście było ich o wiele mniej niż za
dnia, ale i tak ich ilość była imponująca. Czyli nie jestem jedyną osobą, która
cierpi na bezsenność. Spojrzałam w górę na niebo. Czy moja matka tam jest?
Niektórzy twierdzą, że dobrzy ludzie po śmierci idą do nieba. Inna teoria jest
taka, że zmieniają się w gwiazdy, aby wspierać i obserwować swoich bliskich. Ja
na ten temat nie miała zdania. Miałam tylko nadzieję, że moja rodzicielka nadal
istnieje, że po śmierci jej dusza nie zamieniła się w pył wywiany gdzieś przez
bezlitosny wiatr. Myślę, że dopóki ja o niej pamiętam ona też istnieje.
Choć niebo nie jest zachmurzone,
to przez wszystkie światła lamp widać je niewyraźnie. Postanowiłam, że jeśli
kiedykolwiek znajdę się w takim miejscu, gdzie bez problemu je dojrzę, to
namaluje je. W końcu nazywam się Star. Muszę być jakoś związana z nimi.
*******************************************************************
Hej!
Dość długo zastanawiałam się, czy dodać już ten rozdział czy nie. Normalnie od razu po napisaniu dodaję nowy, ale teraz tak nie zrobiłam. Dlaczego? Otóż statystyki rosną. Przybywa obserwatorów i wejść, ale liczba komentarzy maleje. I teraz pytanie dla was. Dlaczego? Czy zrobiłam coś źle, czy już piszę na prawdę aż tak źle, że nie da się tego czytać, a co dopiero komentować? Wiem, że ok. 20 komentarzy to nie jest mało, ale czasami pojawiało się o wiele więcej. Rozumiem, że nie wszyscy mają czas aby cały czas komentować, ale nie wymagam od was referatów. Zwykłe podobało się czy nie i to wszystko. Oczywiście, że daje wam takie kazanie to nie znaczy, że przestanę pisać. W ogóle nie ma takiej opcji. Chociaż miałabym to publikować, dla zaledwie 1 osoby to nie poddam się, bo nie chcę jej zawieść. Po prostu bardzo zależy mi na waszej opinii. Niektóre rozdziały pisze parę dni, później wybieram do nich odpowiednie obrazki, czy gify. Nie powiem, że to jest łatwe, bo wtedy bym skłamała, a na końcu wychodzi, że niektórym osobą nie chcę się poświęcić nawet minuty aby zostawić jeden króciutki komentarz, który tak strasznie mnie uszczęśliwia. DLATEGO BARDZO PROSZĘ, KAŻDY KTO TO CZYTA NIECH SKOMENTUJĘ.
Dobra muszę trochę wyluzować. Być może trochę przesadzam, ale strasznie boje się, że powtórzy się sytuacja z mojego pierwszego bloga (już nie istniejącego), którego nie komentował kompletnie nikt. Tylko czasami ktoś wpadł, żeby trochę pospamować. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo mnie to bolało.
Sorry za te filozofię, ale ja już tak po prostu mam, że jak coś mnie gryzie to muszę to z siebie wyrzucić, bo inaczej będzie mnie to dręczyło przez bardzo długi czas.
Dla tych co jeszcze nie wiedzą założyłam nowego bloga. Nie jest to opowiadanie, ale będę zamieszczać tam moje przemyślenia na temat różnych rzeczy np: muzyka, czy moda. Postaram się coś napisać o 1D. --------->[klik]
Jeśli macie jakiekolwiek pytania do mnie lub bohaterów to możecie je zadawać tu:
http://ask.fm/StarLight12345
Jeśli macie jakiekolwiek pytania do mnie lub bohaterów to możecie je zadawać tu:
http://ask.fm/StarLight12345
Tym, którzy komentują dziękuję z całego serca za miłe słowa. Gdyby nie wy pewnie już bym nic tu nie publikowała.
Pozdrawiam xx
omomomomooo ...
OdpowiedzUsuńRozdział jest supeerrr świetny <3
I znów pozostaje czekanie mi na następny ;)
Rozdział jest na prawdę piękny! Nie mogę się doczekać rozpoczęcia przygody Vicky z 1D, dlatego z niecierpliwością czekam i pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńAda :***
Rozdział jest zajebisty, i po co ty się zastanawiałaś czy go dodać. Ale dodałaś i bardzo dobrze zrobiłaś, bo jest rewelacyjny *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na Cd, pozdrawiam <3
P.s
Na moim blogu turnback-time.blogspot.com pojawił się rozdział 2 , a na truly-deeply-love najnowszy rozdział już 9 :)
super opowiadanie! :-)
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę doczekać się następnego rozdziału. :-)
Jak Ty to dziewczyno robisz! Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że tak fajnie piszesz. ;)
Cudny *_* nie mogę się już doczekać pierwszego spotkania Vicky z 1D ;) strasznie mi się podoba ten rozdział, jest wspaniały tak jak każdy ;> pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńprzepraaaaszam, ze nie komentuje, ale czytam ^^ nie mam niestety czasu na dlugi komentarz, za co baaaardzo przepraszam jeszcze raz, jednak no, wybaczysz, racja? :) rozdzial cudowny, przy tym gifie przedstawiajacy ulice zapelniona samochodami oderwalam sie na chwile od czytania i zamyslilam sie porzadnie hah :D co do pisania, to swietny rozdzial, super piszesz (: zycze duzo weny i pozdrawiam xoxo
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńCzekam nn!:)
Blackerose :)
Opowiadanie jest super :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej. Jestem ciekawa z którym chłopakiem będzie :)
:) nie wiem co napisać... Może po prostu, że coraz ciekawsze jest to opowiadanie? Nie mogę się doczekać momentu spotkania jej z ojcem, czy wyjedzie czy zostanie, a jak wyjedzie, to czy zaprzyjaźmi się z chłopakami, czy jak to powiedział Max 'będzie to jedna krwawa jatka'?
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i życzę weny!!!!!! xx
Super, czekam nn!
OdpowiedzUsuńBlackerose :)
fajne :)
OdpowiedzUsuńświetny *-* i następnym razem nie zastanawiaj się czy dodać czy nie. dodawaj od razu !!!
OdpowiedzUsuń/Maddie
To zaledwie 4 rozdział a ten blog już pokochałam < 3 czekam na więcej !!! ; ***
OdpowiedzUsuńzapraszam : wildworld69.blogspot.com/
Bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńPoczytałabym jeszcze.. *.*
No cóż, czekam na kolejny <3
letmefeeloursicklove1d.blogspot.com
Awww, świetne! :)
OdpowiedzUsuńJa komentuję, komentuję!
I jeszcze mam taką sprawę...
Jakoś tak niewygodnie się czyta, gdy tekst jest wyśrodkowany...
Chyba nawet lepiej wizualnie wygląda wyjustowany, więc może byś zmieniła? :P
Nie nie narzucam, tylko proponuję. :)
Jeszcze raz:
Ogółem rozdział feeenomenalny! <3
Czekam na kolejny i pozdrawiam! <3
no jestem ciekawa co dalej z nią będzie, pisuj c:
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać aż spotka 1D.Mam nadzieje ,że niedługo dodasz nowy rozdział :p
OdpowiedzUsuńUwielbiam Maxa! Dlaczego ona wyjeżdża i zostawia go w Polsce? Może on pojedzie z nią? :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to bardzo mi się podoba każda z perspektyw. Każda jest na swój sposób magiczna i wzruszająca. Cieszę się, że Vicky przezwycięża swój 'nałóg'. Oby tak dalej!
Jestem głodna kolejnych rozdziałów. Pisz szybko, proszę!~:)
Boski... czekam na hejty vicky skierowane do 1D. Haha, już nie mogę się ich doczekac, a blog jesy po prostu genialny. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńdziś niezwykle krótko i treściwie bo wręcz padam na twarz, bo wstrętnym dniu (tylko iść i się powiesić, dosłownie) rozdział jest bardzo fajny i chyba moim ulubionym na tym blogu :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale próbowałam wymyślić jakiś długi i mający sens komentarz, lecz niestety jak zwykle nie wyszło mi.
OdpowiedzUsuńRozdział jest Cudowny, Genialny, Zajebisty, Świetny, Fantastyczny, Fenomenalny, Perfekcyjny, Idealny, Wspaniały, Interesujący!
Czekam na next i życzę Ci dużo weny!! *.*
Świetne opowiadanie! Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdzial, piszesz swietnie<333
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ! bardzo mi sie podoba. odwiedzam twój blog regularnie ! :)
OdpowiedzUsuńhttp://szmaragdowytalizman.blogspot.com/ zapraszam nowy 9 ! :)
KOCHAM KOCHAM , BOŻE... KOCHAM. <3
OdpowiedzUsuńhttp://szansazonedirection.blogspot.com/
Genialny rozdział <3 Spodoabło mi się jak piszesz, tak pozytywnie inaczej :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :3
Zapraszam na mojego bloga, właśnie pojawił się IV rozdział http://lovestorymyboys.blogspot.com/ :P
Cześć! Ostatnie dwa rozdziały są normalnie boskie! Przepraszam tylko, że trzeciego nie skomentowałam, ale dopiero teraz go przeczytałam oraz za komentarz z dużym opóźnieniem. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz. Jednak zdaję sobie sprawę, że jak założysz zakładką ,,czarna lista'' będę w pierwszej trójce, jak nie na pierwszy miejscu. Ciekawy pomysł z biologicznym ojcem jako menagerem One Direction. Wyczuwam akcję, gdyż Victoria jak sama powiedziała, nie przepada za nimi. Ciekawa jestem czy to się zmieni i w jaki sposób? Powiem Ci, że jesteś jedną z czwróki dziewczyn, których opowiadania czytam i chciałabym pisać w taki sposób jak one, w tym też Ty. Pozdrawiam, życzę głowy pękającej od pomysłów i czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper piszesz, naprawdę! Masz wielobarwny język i Twój blog bardzo mnie wciągnął. Gratuluję talentu!
OdpowiedzUsuń'' Wokół wszystko płonęło. W powietrzu unosił się gęsty, czarny dym, który z powodu swego ciemnego zabarwienia ograniczał pole widzenia. Dom ginął w płomieniach ognia, zostawiając po sobie jedynie zesmolone szczątki.
Chłopak o jasnozielonych tęczówkach utkwił swe bezradne spojrzenie w oczach dziewczyny, z których wydobywał się ogrom łez. Harry przyciągnął ją do siebie, tak że ich ciał nie dzieliła już żadna przestrzeń.
- Nie bój się - wyszeptał jej do ucha swoim aksamitnym głosem. ''
SERDECZNIE ZAPRASZAM NA iskierka-nadziei2.blogspot.com i pięknie proszę o komentarz oraz jeżeli blog Ci się spodoba o dodanie się do obserwatorów :)
Pozdrawiam cieplutko!
cherry xx
fajne opowiadanie, bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńsuper pisz dalej ;D
OdpowiedzUsuń