Obserwatorzy

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 2

„- Przyjaźń - według mojej definicji - zasadza się na dwóch rzeczach - powiedział nagle. - Szacunku i zaufaniu. Oba czynniki są niezbędne. I muszą działać w obie strony. Można do kogoś żywić głęboki szacunek, ale bez zaufania przyjaźń się rozpada.”
Stieg Larsson - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet



~25 grudzień 2012~
                -Vicky!? – krzyczy Harry.
                -Czego?
                -Nic chcę się upewnić, czy aby na pewno nadal jesteś potulna jak baranek.
                -Pfff na pewno nie dla ciebie. – mówię, starając się aby mój ton był surowy. Nie mam zamiaru być grzeczną dziewczynką. To by było wbrew mojej naturze. Postaram się tylko być trochę milsza dla inny. Nic więcej
                -Torii możemy porozmawiać? – pyta Niall z poważną miną.
                -Pewnie. Mów.
                -W cztery oczy.
                -OK. to choć. – prowadzę go do mojego pokoju i spostrzegam, że idzie za nami Harry.
                -Głuchy jesteś czy co? Niall powiedział w cztery oczy, a nie w sześć. O ile nauczyli cię liczyć, bo z tego co wiem miałeś niemałe problemy z tabliczką mnożenia.
                -Skąd to wiesz? – zapytał zszokowany brunet.
                -Powiedzmy, że mam swoje źródła.
                -Gemma? Po co ja też was zapoznawałem. – w akcie desperacji uderza się w czoło.
                Wchodząc razem z Irlandczykiem do mojego tymczasowego pokoju o mały włos, a przeprosiłabym go za bałagan. Przecież ja nigdy tego nie robiłam. Moje zdanie było takie, że w ten sposób ujawniam swoją artystyczną duszę.
                -A więc o co chodzi? – pytam się siadając na stosie ubrań, które pewnie później będę musiała wyprasować.
                -Pamiętasz to miejsce, do którego zabrałem cię zamiast do szkoły.
                -Oczywiście.
                -A pytałaś się o nie Magdy. – uśmiechnęłam się słysząc jak przekręca polskie imię.
                -Nie. Ostatnio bardzo rzadko z nią rozmawiałam. Kompletnie wypadło mi to z głowy.
                Pomiędzy nami zapadła cisza. W innym wypadku chłopak po prostu wyszedłby, ale najwyraźniej miał mi coś jeszcze do powiedzenia.
                -O co chodzi? – zapytałam. Widząc jak Niall bawi się swoimi palcami widziałam, że bardzo trudno mu wypowiedzieć te słowa.
                -Jak to jest być zakochanym? – powiedział na jednym wydechu.
                -Czyli ty nigdy nie byłeś…
                -Nigdy. – smutnym wzrokiem spogląda na mnie.
                -Ja… miałam chłopaka, ale nie wiem, czy go kochałam.
                -To po prostu powiedz jak się wtedy czułaś.
                -Uwielbiałam z nim przebywać. Kochałam dostawać od niego SMS-y na dobranoc. Ogólnie wcześniej przez bardzo długi czas byliśmy przyjaciółmi, więc wiedzieliśmy o sobie wszystko. Nie musieliśmy zadawać sobie zbędnych pytań i to najbardziej mi się podobało. Nie wiem, czy za bardzo go wyidealizowałam, czy on serio tak dobrze grał, ale niestety później okazał się wielkim dupkiem jakich na świecie niemało.
                -Co on co zrobił?
                -On… Ja poszłam do niego, a on był z inną dziewczyną. W łóżku. To… to mnie zabolało. Myślałam, że to uczucie jest prawdziwe, ale po jakimś czasie poczułam ulgę. Mimo to czasami nachodzą mnie myśli, że jestem bez sensu i to przez to on mnie zdradził.
                -Wcale nie jesteś bez sensu. – odparł i po chwili przytulił mnie. Nie wiem jak ale złapał mnie za okaleczony nadgarstek. Poczułam przeszywający ból. Nie mogłam powstrzymać cichego jęknięcia, które nie uszło uwadze chłopaka. – Co jest? – zapytał.
                -Nic. – odparłam starając się nie krzyczeć, kiedy jeszcze bardziej ścisnął mój nadgarstek.
                ON SIĘ DOMYŚLIŁ.
                Powolnym ruchem podwinął cienki materiał szarego sweterka. Moje serca zaczęło bić jak oszalałe. Miałam ochotę go powstrzymać, ale nie miało to sensu. On już wiedział. Zamknęłam oczy. Nie chciałam widzieć jego miny. Usłyszałam jak gwałtownie wciąga powietrze.
                -Co ci się stało? – zapytał. Nawet nie wiem po co. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że to nie był żaden żałosny wypadek, że te rany zadane są specjalnie i to przeze mnie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na bandaż, spod którego prześwitywały różowawe plamki krwi. – To przez niego? – widziałam łzy tworzące się w jego oczach. Jeszcze moment i polecą w dół jego policzków. Poczułam okropne ukłucie w sercu. Zadałam mu ból. Nie chciałam, aby kiedykolwiek się o tym dowiedział. Tym bardziej teraz, kiedy dopiero co staliśmy się przyjaciółmi. Bałam się, że on mnie zostawi. Uzna mnie za kogoś szalonego z kim nie warto się zadawać.
                -Nie mów Jonathanowi. Błagam.
                -Przecież dobrze wiesz, że tego tak nie zostawię.
                -Proszę nie mów mu.
                -Tori ty potrzebujesz pomocy. Sama możesz sobie nie poradzić.
                -Dam sobie radę.
                -W jaki sposób? Znów się okaleczysz? Dziewczyno to nie jest zwykła grypa, którą możesz zwalczyć lekami. Potrzebujesz pomocy u psychologa.
                -Wiedziałam. Teraz pewnie uważasz mnie za wariatkę.
                -O nie tego nie powiedziałem!
                -Ale wyraźnie dałeś mi to do zrozumienia.
                -Nie prawda. Uważam tylko, że potrzebujesz pomocy.
                -Przecież wiem. Już się leczyłam. Przez parę miesięcy było dobrze, ale teraz znów się posypało.
                -Jak myślisz, dlaczego?
                -A ty co psycholog? Skąd ja to mam wiedzieć. Jedyne czego jestem teraz pewna to to, że czuję się lepiej.
                -To stąd ta zmiana? Dałaś upust bólowi i przez to jesteś łagodniejsza. Tori, ale tak nie może być cały czas. To jest złe. Przecież możesz się zabić.
                -Słuchaj. Wcześniej brałam udział w wielomiesięcznej terapii, więc mnie teraz nie pouczaj, bo dobrze wiem, jakie są konsekwencje tego co robię! Chciałabym przestać, ale czasami tracę nad sobą panowanie! – wstałam i nerwowo chodziłam po pokoju. Cisza trwała parę minut dopóki Niall nie wstał. Myślałam, że za chwilę wyjdzie, skrycie o tym marzyłam, ale on tylko podszedł do mnie i przytulił. Nadal nie mogłam go rozgryźć. Był dla mnie zagadką. Najpierw daje mi kazanie, by zaraz potem przytulić mnie. Po chwili zapomniałam o wszystkim, nawet o moich największych problemach. Liczyły się tylko ramiona mojego nowego przyjaciela. To, że mam jeszcze jednego przyjaciela nie oznacza, że Max przeszedł na drugi plan. Nadal strasznie za nim tęsknię i myślę jak pomóc mu w jego sprawach miłosnych. Nie mogę patrzeć na to jak cierpi.
                Jeśli chodzi o blondaska. Nie da się słowami opisać mojej radości wypływającej z tego, że tak bardzo mnie wspiera. Choć nadal mam wrażenie, że uznaje mnie za psycholke, to cieszy mnie to, iż mnie przytulił. Mały gest, ale tak bardzo podniósł mnie na duchu.
                -Vicky, niszczy mnie świadomość, że krzywdzisz samą siebie. Gdybyś wiedziała, że coś się dzieje, że to ponownie się zdarzy. Przybiegnij do mnie jak najszybciej. Postaram ci się pomóc. Jak na razie nikomu o tym nie będę mówić, ale musisz obiecać mi, że w razie czego nie będziesz się wahać.
                -Obiecuję. – nie miałam innego wyjścia jak wyszeptać te słowa. W innym przypadku musiałabym poddać się leczeniu. To nie byłoby takie złe gdyby nie to, że swoje choroby chcę utrzymać w tajemnicy. Na dodatek moim psychologiem była moja matka, nie wyobrażam sobie tego, aby ktoś zajął jej miejsce.

~31 grudzień~
                Czuję się tak jakbym odzyskała moje dawne życie. To lepsze życie. Beztroskie, bez zadawania sobie bólu oraz bez nienawiści do siebie i własnego ciała. Zapomniałam o tym, że z Damianem kiedykolwiek łączyło mnie coś więcej niż przyjaźń. Pewnie wszyscy są ciekawi co sprawiło taką wielką przemianę. Wbrew pozorom nie okaleczałam się więcej choć czasami miałam na to ogromną ochotę. Włączałam muzykę i zapominałam. Wiem, że powinnam wtedy biec do Niall’a, ale nadal nie oswoiłam się z tym, że on wie. Po wszystkim byłam z siebie ogromnie dumna. Wbrew temu, że w życiu spotkało mnie wiele fałszywych ludzi, to dziś spokojnie mogę powiedzieć, że znalazłam prawdziwych przyjaciół. Nadal nie mogę nadziwić się temu, że jestem w stanie przyznać Harry’emu, że jego loczki są urocze, albo razem z Louis’em obierać marchewki i to wszystko bez kłótni. Wiadomo, że nadal sobie dogryzamy, ale mamy z tego więcej śmiechu niż złości. Chłopacy mają wiele wad, ale przecież idealność jest nudna.
                Już od paru dni w naszym domku letniskowym odbywają się dokładne przygotowania do Sylwestra. Z tego co wiem ma pojawić się około 100 osób. Słysząc tą liczbę złapałam się za głowę. Zaczęłam krzyczeć na chłopaków, że są nienormalni, ale oni przyjęli to z uśmiechem i stwierdzili, że w tamtym roku zaprosili 150 osób i wszystko było w porządku.
                Mimo tego, że powinnam być w imprezowym nastroju, to wcale tak nie było. Najchętniej położyłabym się do łóżka i zasnęłabym. Mam już dość dmuchania kolorowych balonów, zawieszania szarf oraz kupowania różnorodnych przekąsek. Myśląc, że chłopacy będą w tej samej sytuacji nie mogłam bardziej się mylić. Nasze drogie One Direction szczególną wagę przywiązującą do muzyki już zaczynali szaleć. Pewnie w innym wypadku dołączyłabym do nich, ale w obecnej sytuacji nie miałam na to humoru.
                Widząc godzinę 17 jęknęłam w duchu. Przeszedł czas na przygotowanie. W końcu muszę jakoś prezentować się przed tą setką ludzi, która zapewne wpadnie tu jak stado dzików o 19.
                Parę dni zajęło mi przeszukiwanie moich wszystkich ubrań. W końcu stwierdziłam, że nie mam nic nadającego się do ubrania na taką imprezę. Z żalem pomyślałam o mojej srebrnej sukience, którą niedawno wyrzuciłam. Po konsultacjach z chłopakami zgodnie stwierdziliśmy, że czas wybrać się na zakupy. Na szczęście nasz wypad obył się bez zbędnego przedłużania. Już w pierwszym sklepie znalazłam sukienkę, wprost uszytą dla mnie.
                Wyciągając ubranie z szafy stwierdziłam, że lepiej nie mogłam trafić. Może i do wystawnych nie należała, ale właśnie ta prostota mnie w niej urzekła. Była jedną z tych małych czarnych nadających się na każde okazje. Podobało mi się w niej to, że cały przód wyłożony był cekinami, które pięknie mieniły się pod wpływem nawet najmniejszego promienia światła.
                Najgorsze zaczęło się wtedy kiedy przyszedł czas na ułożenie mojej fryzury. Kompletnie nie miałam pomysłu co mogę zrobić. W końcu zrobiłam z nich lekkie fale. Po wykonaniu mojego tradycyjnego makijażu składającego się z dużej ilości kredki do oczu i tuszu byłam gotowa, ale tylko fizycznie. Co innego działo się z moja psychiką, która nie miała nawet najmniejszego zapału do imprezy.
                Największym dla mnie zdziwieniem było to, że kiedy zeszłam na dół pojawili się już pierwsi goście. Niebywałe było dla mnie to, że potrzebowałam aż tyle czasu aby przygotować się.
                W korytarzu zobaczyłam dwie dziewczyny. Jedną ubraną w morelową sukienkę wykonaną z koronki. Na jej głowie znajdowała się burza brązowych loków, których mógł jej pozazdrościć Harold. Druga trochę od niej niższa miała na sobie białą sukienkę z czarnym paskiem w talii, po którym następowało lekkie rozkloszowanie. Obydwie były o wiele wyższe ode mnie i niebywale piękne.
                -Tori poznaj moją dziewczynę Daniell. Daniell to Victoria. – zaczął Liam.
                -Hej. – uśmiechnęłam się do brązowowłosej.
                -A ja jestem Eleanor, miło mi cię poznać. – odezwała się druga.
                -Mi ciebie również.
                -Eleanor jest moją dziewczyną. – odparł dumnie Louis obejmując ją w talii.
                -Oh jak mogłam pominąć ten mały szczegół!? 
                -Nie drocz się ze mną kochanie. – powiedział pocierając ich nosy.
                Miałam wrażenie jakbym miała za chwilę zwymiotować. Nie przez to, że to tak ohydnie wyglądało. Chyba w głębi serca zazdrościłam im. Naprawdę robię postępy. Przyznaję się do takich rzeczy, których w życiu nie dopuściłabym do swoich myśli. Jedyne czego jestem pewna to to, że przed nikim innym nie przyznałabym się do tego. To by była lekka przesada.
                Po chwili wszyscy usłyszeliśmy kolejny dzwonek do drzwi.

**********************************************************************************
Siemka! :*
Jak tam mijają wam wakację?
Mi jest trochę smutno, bo widzę, że jest strasznie dużo obserwatorów, a komentarzów zaledwie 16. Nie wymagam od was, że macie pod każdym rozdziałem pisać mi referaty. Chodzi mi tylko o to, żeby od czasu do czasu coś napisać.
Pewnie za chwile ktoś napiszę, że chodzi mi tylko o komentarze i "masz 16 i jeszcze ci mało", ale zrozumcie, że kiedy widzę taką liczbę w stosunku do 81 obserwatorów to nie jest fajnie.

Mimo wszystko dziękuję tym, którzy starają się komentować :*

Jeszcze jedna sprawa. Wpadajcie TUTAJ

xx

20 komentarzy:

  1. Awww. Niesamowite. Mam nadzieje że zaiskrzy coś pomiędzy Tori a Niallem.
    Czekam na nn <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak! W końcu!
    Doczekałam się rozdziału :D
    Fajnie jakby między Tori i Horan'kiem coś tam zaiskrzyło ;)
    Ogóle Niall bardzo uroczo zachował się w stosunku do Vicky. Myślę, że potrzeba jej takiej osoby.

    Wiesz w sobotę wyjeżdżam na kolonie i nie wiem czy złapie tam wi-fi, więc jak dodasz jakiś rozdział do 27 lipca (wtedy wracam), to nie będę mogła go skomentować ;(
    Piszę to, bo chcę abyś wiedziała, że nie mam Cię w dupie i nagle przestałam komentować...

    No cóż. Do następnego! ;* ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. PRZEPRASZAM! Na prawdę przepraszam cię za to, że w ogóle nie komentowałam twojego opowiadania, chociaż tak na prawdę je czytałam. Masz OGROMNY talent, ty nawet nie wiesz jak ja ci go zazdroszcze :( A co do rozdziału to jestem w stu procentach pewna, że Niall się pytał o to zakochanie tylko dlatego, że on tak na prawdę coś czuję do Tori. Heh, chcę żeby byli razem :) Będzie wymyślanie nazwy tej pary :D. Czekam na następny bezcelerowy rozdział ! :)

    Pozdrawiam, Arbuzowa

    OdpowiedzUsuń
  4. Amazing *.*
    Chce ,więcej !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. nrodfkmslcnnneoowekpsneofkm0qirjefopd0qnimkefao BOŻE <3
    jaka ta scena pierwsza była słodka! Nialler to jednak potrafi być genialny.
    rozdział jest oczywiście super. wreszcie zaczyna się trochę układać. WRESZCIE! :D cieszy mnie to ogromnie.

    co do komentarzy - nie wiem co się dzieje, ale u mnie na blogu też jest ich teraz strasznie mało :c ludzi chyba wywiało z blogspota ;<

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział. W ogóle uwielbiam twój blog jest super <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. Czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę krótki ale i tak bardzo fajny :) Weny życzę ;) Kiedy next ? <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle jestem bardzo zadowolona ,końcówka jest świetna hmm ciekawe czy ktoś pocałuje Vicki o północy? <3
    ;) Lubię Twój styl pisania. Chce już wiedzieć z kim będzie Tori!!! mam nadzieje,że w najbliższym czasie to wyjdzie. Pozdrawiam/ Add

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiem, że wolałabyś krótkie komentarze, niż ich brak, ale wiesz, że ja inaczej nie potrafię. Naprawdę uwielbiam twoje opowiadanie, ale czasem po prostu nie mogę wymyślić słów, które opisywałyby to, jak się czuję po przeczytaniu któregoś rozdziału. Tak było z poprzednim, przepraszam, że nie zostawiłam po sobie wtedy żadnego śladu, ale w sumie nie wiedziałam, co napisać, bo: "Wow, widzę, że się za kumplowała z Gemmą, super" mi nie pasuje. Uwielbiam pisać wywody i mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę. Troszkę mi szkoda, że Niall i Vicky nie są razem po tym całym pocałunku, ale przyjaźń to też dobry plan. Tylko nie swataj jej z Haroldem, bo złamiesz mi tym serce!
    Podoba mi się sposób, w jaki przedstawiłaś ich przyjaźń. Lubię, gdy Niall jest taki opiekuńczy i stara się jej pomóc. Cieszę się też, że wreszcie się dowiedział, że ona się cięła, bo ktoś musi to przerwać! Ich rozmowa o tym, jak to jest być zakochanym jest śliczna, naprawdę, taka naturalna. :)
    Ciekawi mnie też co z Maxem i jego wybranką? Bardzo chce wiedzieć, co się u nich dalej wydarzy i oczywiście nie mogę się doczekać sylwestra!
    Czekam niecierpliwie na kolejny, zawsze, pamiętaj o tym! <3
    +++Zapraszam na czternasty już rozdział na moim blogu i ładnie proszę o komentarz :) http://letsworkthroughit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Yeep czekanie się opłacało ;)
    Rozdział wciągający i fantastyczny - jak każdy.
    Cieszę się z tego powodu, iż Niall wszystko zauważył, jednak ona ma w połowie rację, bo dopóki sama nie zrobi tego pierwszego kroku i nie zaprzestanie swego samookaleczenia swego ciało - to po prostu będzie źle a on na prawdę nie wpłynie na nią. No chyba, że.. - Wszystko się może zdarzyć, ale cóż nie wierzę w tego typu Happy Endy. Wracając: Widzę, że ładne haki ma Vicky na Harrego - po jej ciętej ripoście w jego stronę chciałabym ujrzeć wówczas jego "zdruzgotaną" minę - pewnie bezcenna. Do tego czasu dużo się wydarzyło. Można by powiedzieć, że sami bardzo dobrze znamy główną bohaterkę. Często osądzamy jej los licząc, że tak będzie - Ty jednym słowem przekraczasz nasze granice, mówiąc, że to po prostu nie koniec. Ciągle budujesz napięcia, wprowadzasz bardzo "intrygujące" wydarzenia - z czego jestem bardzo zadowolona. Miłość na prawdę jest piękna. Vicky kiedyś się o tym przekona - może wyjedzie jej to na dobre, a może na złe ? To Ty masz tę szalę, to właśnie Ty rozpiszesz jej co uczyni - to jest na prawdę cudowne, że możemy widzieć, postępować tak w " naszych " sytuacjach. Przecież w prawdziwym świecie one również mają zdarzenia - nie zapominajmy o tym. Smutne jest to, że gdy ktoś raz złamie osobę, pozostawi po sobie wieczny ślad. Mam jednak nadzieję, że podniesie się, przestanie okaleczać cudownego ciała - to jest bezsensu. Bezsensem jest krzywdzenie samego siebie w ramach ponoszenia czyichś win. Bezsensem jest cierpienie za kogoś. Kurwa, spierdoliłeś coś ? Podnieś marne czoło i ratuj ludzki wrak..

    " Jeśli się dowiesz jak to jest
    Zobaczysz, że nie jest takie proste
    Nie przestawaj, póki nie osiągniesz celu
    Stąd gdzie stanąłeś, lub zacznij od nowa
    Mówiłam, postaraj się trochę bardziej i zobaczysz kim masz być
    uwierz w swoje sny
    Które widzisz, kiedy śpisz.

    Pewnego dnia wzniesiemy się na tym wietrze, sam wiesz.
    Pewnego dnia zatańczymy z tymi lwami
    Pewnego dnia uwolnimy się z tych kajdan i znów zaczniemy latać.. "


    Pozdrawiam Cię kochana ;*
    Dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  12. dobra, trafiłam tu przypadkiem i strasznie się z tego cieszę! Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego! Fajnie, że Niall i Tori nie są razem ... znaczy nie! Oni później muszą być razem, ale niech się trochę ze sobą podroczą ^^
    Ale to było świetne, jak zobaczył, że ma blizny, takie słodkie *-*
    Prowadzisz takie naturalne rozmowy, delikatne i lekkie. Nie no, masz OGROMNY talent, czego strasznie ci zazdroszczę.
    Kiedy next? ^w^
    Pd. Zapraszam na love--is--pain.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Swietny <3 Udanych wakacji! :-*

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowity rozdział, ciekawe kto będzie nastepnym gościem ;) juź nie moge się doczekać kolejnego rozdziału ♥♥
    Ann

    OdpowiedzUsuń
  15. Jednym słowem:
    GENIALNE <3

    my-judgement-is-clouded-1d.blogspot.com
    Olcia :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej. Nominowałam Twojego bloga do The Versatile Blogger. Zasłużyłaś na to. Więcej o zasadach u mnie, na love-of-accident.blogspot.com
    Ściskam, Maarit :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Super!






    Czekam na next!!
    Szybko proszę ;**

    OdpowiedzUsuń
  18. Matko! Czy to na pewno Tori?! Obieranie marchewek z Lou to pestka ale Tori chwaląca loki Hazz'y?! Jeeejciu. Cieszę się że Niall już wie że Tori się tnie , bo nareszcie jest ktoś kto będzie ją wspierał w walce z tą chorobą.
    Rozdział, MIODZIO!! Czekam na NEXT!

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo fajne ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Czekam na dalszy rozwój akcji między Tori a Niallem! :D Co tu dużo mówić? Rozdział super :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, to bardzo wiele dla mnie znaczy xx