I chodź ucieknijmy stąd,
nie chcę już oddychać tym zatrutym powietrzem!
chodź ucieknijmy stąd,
nikt nie będzie mówił nam co dla nas jest najlepsze
Chodź ucieknijmy stąd,
nie patrząc czy ma to jakikolwiek sens,
chodź ucieknijmy stąd,
czeka jeszcze na nas tyle miejsc
nie chcę już oddychać tym zatrutym powietrzem!
chodź ucieknijmy stąd,
nikt nie będzie mówił nam co dla nas jest najlepsze
Chodź ucieknijmy stąd,
nie patrząc czy ma to jakikolwiek sens,
chodź ucieknijmy stąd,
czeka jeszcze na nas tyle miejsc
Kamil Bednarek - Choć ucieknijmy
stąd
~13 październik~ 1:06
Jak mnie tylko zawiozą do domu to
po prostu ich uduszę. Teraz nie mam na to siły. Moje powieki powoli opadają. W
końcu daję za wygraną. Nadal lekko drżę, ale nie, aż tak bardzo jak przedtem.
Na sobie mam skórzaną, kurtkę Mayn’a? Nie ważne jak ma na imię. Ważne, że ten
kawałek materiału choć trochę daje mi ciepła. Nawet nie wiem kiedy odpływam.
Przed tym obiecuję sobie, że kiedy będę już w domu to dam popalić temu
żałosnemu zespolikowi.
Parę godzin wcześniej
-C-o-o? Ni-e-e-e.
-To dlaczego tak mówisz?
-Z-i-i-m-m-m-m-nnnooo mi debilu!!!
-I tylko dlatego do mnie dzwonisz?
-Nie!!!
-To o co chodzi?
-Czy ty musisz być taki tępy?
-Rzeczywiście to bardzo ważna sprawa, która nie może czekać
do następnego dnia. Tori, czy ty na pewno nie jesteś pijana?
-Nie głupku. Oglądałam ten ich cały zajebisty Londyn z tymi
dziwakami.
-No i co z tego?
-Napadli na nas paparazzi i musieliśmy uciekać, po drodze
wszyscy się rozłączyli i na szczęście znalazłam jednego z nich i kiedy go już
dogoniłam to powiedział, że musi szukać reszty. Czaisz to, że mnie zostawił i
już od dwóch godzin po mnie nie wracają.
-To twoja wina.
-Moja wina!!!???
-Tak, to ty w końcu wymyśliłaś ten chory plan, żeby
uprzykrzać im życie. Gratulację udało się. Najwyraźniej mają cię na tyle dość,
że postanowili, że cię tam zostawią.
-To nie jest śmieszne!
-Ja mówię całkowicie poważnie.
-Przecież mi chodziło o to, aby odesłali mnie do Polski. Co
ty za bzdury wygadujesz? Oni nie mogą mnie zostawić. – mimo to zaczęłam mieć
pewne obawy, a co jeśli jednak Max się nie myli i to właśnie tu umrę. Na pewno
te gwiazdeczki nie pójdą za to do więzienia, bo mają tyle kasy, że na pewno
będę mogli kogoś przekupić, to samo dotyczy Jace’a. Ciekawe co napiszą na moim
nagrobku. „Umarła śmiercią tragiczną”? Możliwe, przecież zamarznięcie jest
tragiczne. Pomyśleć, że mogłabym być teraz w cieplutkim domu i wygłupiać się z
Max’em, a nie rozmawiać przez ten bezosobowy przedmiot potocznie zwany
telefonem. W bardzo ekstremalnych warunkach. Może i moje życie jest bez sensu,
ale nie mam zamiaru umierać w wieku 17 lat, być może jeszcze wszystko się
ułoży.
- Jak się może
wszystko ułożyć, skoro ty jesteś już sierotą i ogólnie to jesteś zerem. Jesteś
z góry skazana na porażkę. Nigdy niczego nie osiągniesz. –mówił głos w
mojej głowie. Wcześniej jeszcze miałam nadzieję, że tak do końca oszalałam, ale
właśnie w tym momencie ona uleciała.
-Max co ja mam robić?
-Może po prostu do nich zadzwoń, pani inteligentna.
-Jak mam do nich zadzwonić skoro nie mam do nich numerów
telefonu, panie inteligentny?
-Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć, pani przemądrzała.
-Panie przemądrzały może pomyślałbyś jak mi pomóc, bo wątpię
aby chciałoby ci się wydawać pieniądze na wiązankę.
-Jakie ty masz wygórowane wymagania. Powiadasz, że wiązankę
byś chciała?
-Nie teraz na to czas! Weź rusz tą głową, bo serio będziesz
musiał się pofatygować o jakieś kwiatki na mój grób! – chciałam jeszcze dodać,
że na pewno tęskniłby za mną, ale momentalnie ucichłam, bo usłyszałam jakiś
szmer, który po chwili zamienił się w dość głośne stąpanie czyiś nóg. Na domiar
złego na jednej z dróżek prowadzących do miejsca, w którym aktualnie się
znajduję zauważyłam tajemniczą postać. Bez wątpienia był to mężczyzna, widać to
było po jego dobrze rozbudowanych ramionach i wysokiej sylwetce. Moje serce
zaczęło szybciej bić. Najnormalniej w świecie bałam się. Czyli to tak mam
skończyć? Gościu mnie zgwałci, a później zamorduję. Na dodatek moje zwłoki
pochowa gdzieś w lesie i dopiero za jakieś 200 lat znajdą mnie jacyś goście,
którzy będą chcieli wybudować właśnie w tym miejscu autostradę. Potem jako
mumia trafię do muzeum. Cóż przynajmniej Max zaoszczędzi na tej nieszczęsnej
wiązance.
Co z
tego, że świecą te cholerne lampy, skoro coraz mocniej padający deszcz jeszcze
bardziej utrudnia mi widoczność. Może i to lepiej. Wcale nie mam ochoty patrzeć
na moje przyszłego zabójcę. W życiu nie myślałam, że będę postawiona w takiej
sytuacji. Kompletnie nie wiem co mam teraz zrobić. No bo wyobraźcie to sobie.
Siedzę na jednej z ławek kompletnie pustego parku, a do mnie zbliża się jakiś
podejrzany typ. Od razu nasuwa się pytanie. Uciekać? A może to tylko moja chora
wyobraźnia i ten facet przyszedł tylko na spacer i nie ma zamiaru zrobić mi
krzywdy? Nerwowo rozglądam się po parku. Nie ma nikogo. Jeśli będę wołać o
pomoc nikt mi nie pomoże. Jestem zdana tylko i wyłącznie na siebie, a mężczyzna
z każdą sekundą jest coraz bliżej.
Zanim
podchodzi do jednej z pobliskich lamp mój instynkt samozachowawczy bierze nade
mną górę. Niemal zeskakuję ze swojego dawnego miejsca i biegnę w nieznanym i
kierunku. Słyszę jeszcze prawie niesłyszalny zaniepokojony głos Max’a wydobywający
się z mojego telefonu, który przed chwilą upuściłam. Cholera! Trzeba było się
rozłączyć, teraz biedak przypadkowo może usłyszeć mój ostatni w życiu krzyk. To
daje mi motywację do tego, aby biec jeszcze dalej. Jednak nie jest to takie
proste, ponieważ jestem przemarznięta, a nadal padający deszcz sprawia, że
grunt pod nogami utrudnia mi i tak już niemiły bieg.
Chcąc
sprawdzić, czy choć trochę zmniejszyłam dystans pomiędzy mną, a mężczyzną
oglądam się. To właśnie jest błąd. Okazuję się, że biegnie za mną. No to teraz
już po mnie. Wszelka nadzieja na to, że te straszne przypuszczenia są fałszywe, uleciały. Usilnie staram się zmusić moje mięśnie do jeszcze bardziej wydajnej
pracy, ale przychodzi mi to z marnym skutkiem.
Z każdą sekundą mam coraz mniej sił.
Z każdą sekundą
jestem coraz bliżej własnej śmierci.
Nie to,
że nie było tak wcześniej, ale byłam tego nieświadoma. Miałam przed sobą
jeszcze sporo życia, ale teraz już jestem pewna, że dzisiaj umrę.
Niespodziewanie
skręcam w prawo. Mam nadzieję, że w ten sposób uda mi się zmylić mojego
prześladowcę. Niestety nie przewidziałam tego, że na mojej drodze mogą znaleźć
się korzenie masywnych drzew, które mogą stać się moim największym wrogiem.
Każdy
myśli, że w sytuacjach ekstremalnych takich jak pożary, czy powodzie da sobie
radę. Przecież w szkole cały czas powtarzamy ewakuację, mamy nawet lekcję
samoobrony, ale żadna z tych rzeczy nie przydaję się kiedy nadchodzi
niebezpieczeństwo. Wtedy człowiek zaczyna działać instynktownie. Niemal jak
zwierzę walczy o swoje przetrwanie. Właśnie
w tej chwili przekonuję się o tym najbardziej. Nie myślę racjonalnie,
tylko staram się za wszelką cenę uciec mojemu przyszłemu zabójcy.
Kiedy
myślę, że jakimś cudem udało mi się osiągnąć mój cel. Niespodziewanie
przewracam się. Odruchowo z mojego gardła wydobywa się pisk, który tylko niepotrzebnie
zwraca na mnie uwagę. Jestem zła na siebie. Próbuję wstać, ale nie mogę. Nie
mam już na to siły. Wcale nie chcę się poddawać, ale chyba nie mam innego
wyjścia. Słyszę jak mężczyzna zbliża się. Sądząc po szybkości z jaką jego stopy
odbijają się od ziemi biegnie.
Pewnie
na moim miejscu większość ludzi zaczęło by płakać i błagać o ułaskawienie, ale
ja nie robię ani jednej, ani drugiej rzeczy. Nadal trzęsącymi się dłońmi
odgarniam włosy z mojej twarzy, aby być w stu procentach pewną tego co widzę.
Na szczęście księżyc zdecydował się właśnie w tym momencie bardziej oświetlić
ziemię. Z ulgi mam ochotę skakać. Przede mną nie stoi żaden nieznany mężczyzna,
tylko ten mulat, którego prawdopodobne imię to Zenon. Mój spokój ginie śmiercią
błyskawiczną, kiedy uświadamiam sobie, że być może dla niego to, że się znamy
nie liczy się. Może chcę zrobić mi krzywdę. Przecież tak naprawdę nie znamy się
zbyt dobrze.
Moje
obawy zostają rozwiane jak jesienne liście przez podmuch wiatru, kiedy chłopak
się odzywa.
-Wiesz większość dziewczyn biega za mną. Twoja reakcja była
niemałym dla mnie zaskoczeniem.
-Nie wiedziałam, że to ty głupku. Trzeba było się odezwać.
Co ty sobie myślałeś, że od razu zachciało mi się bawić w berka?! – nie dość,
że chłopak nieźle mnie zdenerwował, to jeszcze nie potrafiłam samodzielnie
wstać. Widząc rozbawioną minę chłopaka myślałam, że za chwilę wybuchnę, a jeszcze
z jakieś dziesięć minut wcześniej prawie umierałam ze strachu. Nadal nie
przestawając się ze mnie śmiać wyciąga rękę, którą niechętnie, ale ujmuję.
Niestety jestem już tak wyczerpana, że mam ogromne trudności z utrzymaniem się
na nogach, gdyby nie Zenon, który już bez szyderczego uśmiechu na ustać
podtrzymuję mnie na pewno znów zaliczyłabym bliskie spotkanie z ziemią.
-Przecież jesteś cała mokra. – mówi.
-Naprawdę? Dziękuję, że mnie poinformowałeś. Nie wiedziałam,
że po paru godzinach siedzenia w deszczu można być mokrym. Tak w ogóle to gdzie
tak długo byliście. Liam powiedział, że jak tylko was znajdzie to po mnie wrócicie.
Aż tak bardzo zgubiliście się, że wielkie poszukiwania trwały tak długo? Czy
zrobiliście to specjalnie, a ty jako jedyny zlitowałeś się nade mną. Czego się
tak szczerzysz? – pytam kiedy widzę jego śnieżnobiałe zęby w całej okazałości.
-Myślałem, że skoro jesteś zmęczona i wystraszona to dasz
sobie spokój z przygryzkami, ale najwidoczniej się myliłem. Odpowiadając na
twoje pytanie to. Tak niestety tak długo musieliśmy szukać się nawzajem, bo Harry,
Louis i Niall postanowili się zabawić, a ja razem z Liam’em nie wiedzieliśmy,
do którego z klubów się wybrali. W końcu jakieś paparazzi zauważyli ich tam i
tak znaleźliśmy nasze zguby. Dopiero wtedy Liam’owi przypomniało się o tobie.
-Niby taki odpowiedzialny i w ogóle, ale widzę, że nie jest
dużo mądrzejszy od reszty. Jak można zapomnieć o tym, że zostawiło się
dziewczynę w zupełnie obcym miejscu, zupełnie samą i na dodatek w kraju, w
którym w każdej chwili może padać deszcz?!
-Uwierz mi teraz ma strasznie wyrzuty sumienia. Dasz radę
iść sama, czy nadal mam cię podtrzymywać? – zapytał.
-Dam radę sama. – chciałam aby te słowa zabrzmiały
przekonująco, ale niestety tak się nie stało. Być może wynikało to z tego, iż
bałam się, że znów stracę równowagę. Posłusznie puścił mnie i zadowolona z
siebie niemal się uśmiechnęłam. Jednak moja radość nie trwała zbyt długo. Po
chwili zaczęłam cała drżeć z zimna. Jak na złość owiewał mnie ze wszystkich
stron lodowaty wiatr. Widząc to mulat ściągnął z siebie kurtkę i nałożył ją na
moje ramiona. Wiem, że powinnam zaprotestować mówiąc, że teraz będzie jemu
zimną, albo przynajmniej podziękować. Wielokrotnie widziałam takie sceny w
filmach. Jednak nie powtórzyłam tego gestu.
Po
chwili milczenia chłopak sięgnął do kieszeni swoich przecieranych jeansów i
wyciągnął z nich tajemniczy przedmiot, który później okazał się zbawienny. Już
przez jakiś czas brakowało mi nikotyny, a teraz byłam tak blisko zaspokojenia
tej potrzeby. Jak gdyby nigdy nic zapalił jednego papierosa i zaciągnął się nim.
Mógłby mnie chociaż poczęstować! Odchrząknęłam głośno.
-Co jest? – zapytał.
-Przecież jesteś niepełnoletnia!
-No i co z tego!!!
-Nie chcę żeby było na mnie, że cię psuję.
-Jakbyś wcześniej nie zauważył, to ja już wcześniej paliłam.
Jestem uzależniona, a nie, że od razu tak bez powodu chciałabym sobie zapalić.
-Spoko rozumiem. – widziałam niepewność w jego ruchach, ale
to się nie liczyło. Chłopak w końcu podał mi skręta.
-Dzięki, Zenon. – odparłam kiedy poczułam nikotynę w moich
płucach. Czułam, że chłopak przygląda mi
się.
się.
-Zenon? – zapytał, a po chwili zaczął się śmiać. Rozumiem,
że ich cały zespół jest nienormalny, ale żeby śmiać się z własnego imienia to
już przesada. No wyobraźcie sobie w szkole nauczyciel woła cię do odpowiedzi, a
ty zaczynasz się śmiać. Psychiatryk gwarantowany.
Dopiero po chwili przypominam sobie te straszne wydarzenia, które miały wczoraj miejsce. Niemal czuję na swojej skórze zimną i nieprzyjemną ciecz. No tak pewnie się przeziębiłam.
Zawsze kiedy zachorowałam pojawiała się koło mnie matka, gotowała mi zupki oraz podawała najróżniejsze medykamenty, byle bym tylko jak najszybciej wróciła do zdrowia. Skoro jej zabrakło to kto się mną teraz zajmie?
Chcę sprawdzić godzinę, ale w mojej dłoni zamiast telefonu pojawia się biały kawałek papieru, na którym niedbałym i lekko niechlujnym pismem jest coś napisane.
Znalazłem ten telefon w parku, chyba go upuściłaś. Pozwoliłem sobie zabrać swoją kurtkę, bo chyba nie będzie Ci już potrzebna.
*************************************************************************************
***
Pierwsze co czuję kiedy jestem na pograniczu snu, a jawy to niewyobrażalny ból głowy i nieprzyjemna suchość w ustach. Z ogromnym trudem podnoszę swoje powieki. Mija chwila zanim znów widzę normalnie. Chcę wstać, ale po chwili od razu z tego rezygnuję, ponieważ po całym moim ciele rozpływa się ból kości. Coś musi być nie tak! Przecież nigdy tak się nie czułam.Dopiero po chwili przypominam sobie te straszne wydarzenia, które miały wczoraj miejsce. Niemal czuję na swojej skórze zimną i nieprzyjemną ciecz. No tak pewnie się przeziębiłam.
Zawsze kiedy zachorowałam pojawiała się koło mnie matka, gotowała mi zupki oraz podawała najróżniejsze medykamenty, byle bym tylko jak najszybciej wróciła do zdrowia. Skoro jej zabrakło to kto się mną teraz zajmie?
Chcę sprawdzić godzinę, ale w mojej dłoni zamiast telefonu pojawia się biały kawałek papieru, na którym niedbałym i lekko niechlujnym pismem jest coś napisane.
Znalazłem ten telefon w parku, chyba go upuściłaś. Pozwoliłem sobie zabrać swoją kurtkę, bo chyba nie będzie Ci już potrzebna.
Zayn
Gdyby nie to, że chłopak wspomniał o kurtce pewnie nie wiedziałabym o kogo chodzi. Usilnie próbował wbić mi w głowę swoje imię, ale najwyraźniej niezbyt mu to wyszło. Jestem ciekawa, czy kiedykolwiek je zapamiętam. W tej chwili byłam pełna podziwu, dla tych wszystkich fanek, które pamiętały o nich chyba wszystkie najważniejsze rzeczy, a pomyśleć, że ja mam trudności z zapamiętaniem ich imion. To nie moja wina. Po prosu ich rodzicie starali się utrudnić mi życie nadając im takie imiona.
***
-Tori musisz się obudzić. - czuję lekkie szturchanie w bok, ale ignoruję to. Mam nadzieję, że ten ktoś odpuści sobie i pójdzie. Uwielbiam spać, a jeśli ktoś próbuję przerwać mi tą czynność zawsze gorzko tego żałuję. - to na prawdę nie są żarty. Masz wysoką gorączkę i jeśli nie weźmiesz leków będziesz musiała jechać do szpitala. - Co ja mam gorączkę? Przez to, że nadal jestem zaspana nadal dobrze nie kontaktuję o co chodzi. Po chwili przypominam sobie co czułam kiedy obudziłam się. Myślałam, że tylko się przeziębiłam, najwyraźniej byłam w błędzie. Zgadnijcie czyja to wina? Oczywiście nie nikogo innego jak przewspaniałych One Direction, którzy są jeszcze bardziej zapatrzeni w siebie niż wcześniej myślałam. Rozumiem, że mnie nie lubią, ale żeby kompletnie o mnie zapomnieć i na parę godzin zostawić w parku. To się w głowie nie mieści. To jest po prostu chore!
Gwałtownie otwieram oczy. Chyba pierwszy raz mam nadzieję, że zobaczę tych mięczaków, tylko po to, aby po chwili dać im w kość. Niestety przede mną stoi mój ukochany tatuś razem z kobietą o płomiennie rudych włosach. Najbardziej dziwią mnie ich wyrazy twarzy. Martwią się o mnie. Czyli jest aż tak źle?
-Dajcie mi te tabletki i idźcie sobie. - mówię obojętnym tonem. Clarissa podaję mi trzy kapsułki i szklankę wody. Pośpiesznie połykam leki i z powrotem kładę się.
-Gdybyś tylko czegoś potrzebowała, to krzycz. Clarissa cały czas będzie w domu. Ja muszę jechać razem z chłopakami na podpisywanie płyt. Wrócę późno, ale jeśli nie polepszy się to jak najszybciej macie mnie o tym poinformować. Lepiej nie zwlekać, to może być coś poważnego.
-Podziękuj za to swoim kochanym chłopcom.
-Już podziękowałem. - Zaraz, zaraz, czy ja w jego głosie usłyszałam sarkazm?
*************************************************************************************
Hej!
No i jest 9. Macie tu trochę więcej Zayn'a. Kompletnie ten rozdział mi się nie podoba, u mnie to nic nowego, ale ten wyjątkowo mnie odstrasza. Aż wstyd to publikować, ale jak już obiecałam, że dziś dodam, no to dodaje.
Dziękuję za przeszło 13.500 wejść na bloga, tak niby przypadkowo spojrzałam na tą liczbę i mnie zatkało. Lubię takie miłe zaskoczenia :D
Proszę nie pytajcie się w komentarzach kiedy następny rozdział, bo sama nie wiem. Zawsze kiedy jestem już pewna jakiejś daty, to z boku dodaję informację na ten temat. Dlatego nie pytajcie się, bo i tak nie odpowiem.
Dziękuję, że nadal ze mną jesteście :*
Oczywiście rozdział genialny, co do tego nie ma wątpliwości. Uwielbiam to przekręcanie imion przez Tori, no jest po prostu świetne! Zawsze chce mi się płakać ze śmiechu jak to czytam :D
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że to nie Niall wrócił po nią do parku. Ale Zayn też dobry ! :D
Na koniec powiem tyle, kocham to opowiadanie ♥ Tak samo jak to poprzednie. ♥ I Ciebie też kocham ! :D
Rozdział jak zwykle... Suuuuuuper
OdpowiedzUsuńJak mi jest teraz szkoda Tori, biedna zachorowała.
Ciekawe co na to chłopcy??
Czekam na nn:*
Blackerose:)
HAHAHAHAH ja ja kocham jak przekręca ich imiona. Mam cichą nadzieje ,że Tori będzie z Harrym. Rozdział genialny ;) czekam na naxta AAAAAAAAAAAAAAAA I udanej majóweczki/ Add
OdpowiedzUsuńSuuuuuper!!!! Ja na jej miejscu to juz bym ich zabiła :D Teraz tak myślę ze Niall się bardzo przejmie... Czekam na nexta i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńRozdzial boski <3 Kompletnie nie rozumiem tego ze nie jestes z niego zadowolona.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Tori. Chlopcy zachowali sie jak dupki. Jak mogli o niej zapomniec? A 3 z nich najzwyczajniej w swiecie poszla sie bawic :o Mam nadzieje ze Tori nie grozi nic powaznego ;)
Weny zycze :*
Awww.....to jest Cudowne! Genialnie, Fantastycznie, Fenomenalnie, Świetnie, Wspaniale, Perfekcyjnie napisany rozdział!
OdpowiedzUsuńHaha, biedna Tori! Ale jak Liam mógł o niej zapomnieć?!
Czekam na następny rozdział i życzę Ci dużo weny! :3 xx
Zenon- dobre.
OdpowiedzUsuńBiedna Tori... Jak chłopcy się mogli tak zachować? Ja bym ich chyba zaszczeliła na miejscu Viktorii. Chociaż NIE ja ich KOCHAM <3
Rozdział genialny! Z resztą jak zawsze :)
Pozdrawiam i życzę weny :***
Olcia :D
Normalnie cudo:-) na początku nie mogłam się przekonać do Victorii, ale dwa ostatnie rozdziały były po prostu boskie:-) trzymam kciuki, aby jak najszybciej wyzdrowiała i udusiła chłopaków, a Liama pierwszego za to, że o niej zapomniał:-)
OdpowiedzUsuńMinessota
Zajebisty <3
OdpowiedzUsuńChłopaki przegieli, zostawili ja samą.
Myślałam w duszy, że Niall'er ruszy tyłek i pomoże Tori.
Czekam na next-a ;)
<3
Fajny roździał, bardzo dobrze się to czytało :)
OdpowiedzUsuńzapraszm do mnie: dreamsforeverx.blogspot.com
Może z racji tego iż jestem tu pierwszy raz to zacznę od szablonu: przecudny :** Kiedyś się starałam taki zrobić ale mi nie wychodzi, no niestety. Nie mam do takich rzeczy talentu :)
OdpowiedzUsuńA teraz zajmę się rozdziałem:P
Strasznie mi się podoba to, że piszesz go w czasie teraźniejszym :). Fajnie się czyta, myślałam, że byłoby dziwnie ale nie. Ogólnie to większość autorów teraz pisze tak, więc może pomyśle i ja też zacznę heh :P
No po prostu jaram się Zenonem:)
A tekst: Rozumiem, że cały ich zespół jest nienormalny ale żeby się śmiać z własnego imienia to już przesada.
Rozwalił mnie:)
I już lubię Tori, lubię takie bohaterki uparte, stawiające na swoim a sytuacja pomiędzy nią a Malikiem nie jest ani zbyt słodka ani zbyt gorzka, idealna:**
Świetnie masz dziewczyno opisy zazdroszczę! Czytałam z zapartym tchem jak dziewczyna uciekała przed jak jej się zdawało kimś kto chciał jej zrobić krzywdę.
Normalnie wczułam się w tą scenę, lepiej jej opisać nie mogłaś :D
Czekam na następny rozdział <333
Nie wierzę w to, że nie skomentowałam dwóch poprzednich rozdziałów! Strasznie cię za to przepraszam! Nie mam pojęcia jak to się stało. Ale uwielbiam to opowiadanie, a Tori jest niesamowita. Ogólnie twoi bohaterzy są bardzo barwni i jestem w nich zakochana. Szczególnie w Maksie! Pisz szybciutko kolejny, bo coś mi się wydaje, że namieszasz między nią a Zaynem. Cóż, to nie Niall, ale on mam nadzieję też będzie miał swój moment :)
OdpowiedzUsuńWeny, weny i weny! <3
Naprawdę bardzo dobrze piszesz, blog jest przecudowny. Sama treść opowiadania jak i jego wygląd! Przecudowny! Czekam na dalszą część! Pozdrawiam i zapraszam do siebie na prolog: bemyinspiraation.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAh jej, świetny. Tak jak każdy, więc już po prostu brak mi epitetów na twoje rozdziały ;D masz taki talent cholero, że ci kurde kurde zazdroszczę xd biedna Tori, teraz będzie się kurować. A chłopcy postąpili bardzo brzydko zostawiając ją samą w obcym mieście. Na jej miejscu dałabym im wpierdziel, co pewnie dziewczyna zrobi ;) czekam z niecierpliwością na następny, dodaj najszybciej jak tylko możesz ;*
OdpowiedzUsuńŚwietne, cudowne, fantastyczne i mogłabym tak w nieskończoność *,* Lepiej opisać tego wszystkiego chyba nie mogłaś ;d Już się zastanawiam jaką zemste szykuje dla chłopaków Tori ;) Nie mogę się doczekać następnego ;*
OdpowiedzUsuńhttp://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/
Zajebiste , ale dzis jest 08.05 a nie ma nowej częsci . Smutno mi , no ale trudno czekam na next . ; *
OdpowiedzUsuńJa myślałam że przyjdą po nią wszyscy a ona się obrazi i nie będzie się do nich odzywać ale pomysł z Zaynem też jest super :D Rozdział świetny jak zawsze :>
OdpowiedzUsuńuwielbiam to :P
OdpowiedzUsuń