Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga. ------> INNA
Obserwatorzy
sobota, 23 sierpnia 2014
niedziela, 4 maja 2014
News
Założyłam nowy blog, na którym będą zamieszczane recenzje książek. Wszystkich zainteresowanych zapraszam ------------> TUTAJ
PS: Jeśli nie jesteście pewni czy dana książka będzie wam odpowiadać, a wiecie, że ją przeczytałam spokojnie możecie poprosić o recenzje w komentarzu.
Pozdrawiam i życzę miłego końca weekendu :*
PS: Jeśli nie jesteście pewni czy dana książka będzie wam odpowiadać, a wiecie, że ją przeczytałam spokojnie możecie poprosić o recenzje w komentarzu.
Pozdrawiam i życzę miłego końca weekendu :*
wtorek, 11 marca 2014
Epilog
„Jeśli chce się być szczęśliwym, nie wolno gmerać w pamięci.”
Emil Cioran
Po
śmierci mojej mamy byłam szczerze przekonana, że już nigdy w życiu nie będę w
stanie się uśmiechnąć. Myślałam, że do końca życia będę musiała walczyć z żalem
ogarniającym mnie ilekroć tylko pomyślę o tym, że jej już tu nie ma. Pewnie do
dziś zmagałabym się z wewnętrznymi demonami, gdyby nie ci wszyscy wspaniali
ludzie, którzy jakimś cudem znaleźli się na mojej drodze.
Po paru
latach spokojnie mogę powiedzieć, że moje życie jest naprawdę wspaniałe i mimo,
że nie jest idealne to staram się aby było choć do tego zbliżone. Świtnym
przykładem na to jest dzisiejszy dzień.
Boże
Narodzenie, które znów spędzamy w domku letniskowym. Tradycyjnie wraz z Niallem
idziemy na spacer. Wędrujemy w milczeniu wsłuchując się w skrzypiący pod
naszymi nogami śnieg. Uwielbiam te momenty kiedy znajdujemy się daleko od
jakiejkolwiek cywilizacji i nie musimy martwić się tym, że za chwilę mogą
znaleźć nas fotoreporterzy. W tej chwili najważniejsze jest ciepło jego dłoni i
to co za chwilę mu powiem.
Dochodzimy
do spróchniałej ławki, która pokryta jest cienką warstewką białego puchu. Nie
siadamy na niej, bo wiemy, że mogłaby tego nie przeżyć. To ja pierwsza się
odzywam.
-Wiesz,
że bardzo cię kocham? – pytam spoglądając wprost w jego jasnoniebieskie oczy, w
których na dźwięk tych słów nieprzerwanie od pięciu lat pojawiają się iskierki
radości.
-Oczywiście,
że wiem. Inaczej nie wyszłabyś za mnie. – Uśmiecha się szeroko co oczywiście
odwzajemniam. Jesteśmy małżeństwem od dwóch lat. Jak dziś pamiętam ten dzień, w
którym zjadały mnie nerwy, ale wiedziałam, że robię dobrze. Nie chciałam nikogo
innego. Zdawałam sobie sprawę z tego, że zbyt długo nie wytrzymam bez niego i
choć wiedziałam, że nie będzie łatwo ze względu na zawód jaki wykonuje
postanowiłam, że wytrwam to tylko po to, aby cieszyć się jego obecnością.
Szalałam na jego punkcie i nic nie było w stanie tego zmienić. Nawet utrata
pamięci, która sprawiła, że przez pewien czas wydawało mi się, że jest dla mnie
całkowicie obcą osobą. Do dziś nie znam wszystkich tych pięknych chwili, które
razem przeżyliśmy, ale to nie przeszkadza nam w tworzeniu nowych.
-Dlaczego
nie powiesz tego samego? – pytam uśmiechając się jeszcze szerzej. Wcale nie
musi mnie zapewniać o swoich uczuciach, bo doskonale wiem, że są równie silne
jak mojej. Próbuję ukryć zdenerwowanie wtulając się w niego.
-Bo coś
cię dręczy i wiem, że to tylko wstęp do tego co chcesz mi powiedzieć. – szepcze
uspokajająco do mojego ucha.
-Tęsknie
za Maxem.
-Przecież
widzieliście się zaledwie dwa tygodnie temu.
-Tak,
wiem, ale chciałabym, aby był tutaj.
-Przecież
wiesz, że z trzymiesięcznymi bliźniętami trudno jest podróżować.
-Rzeczywiście
masz rację.
-Jeśli
tylko chcesz to sylwestra możemy spędzić w Polsce. – Doskonale wie jak tęsknie
za swoją ojczyzną.
-Jesteś
pewien? – pytam.
-Oczywiście.
– Niewiele zastanawiając się zaczynam smakować jego ust, których dotyk chyba
nigdy mi się nie znudzi. Niezadowolona zauważam, że chłopak sztywnieje.
-O co
chodzi? – pytam zdziwiona.
-To nie
jest to co chciałaś mi powiedzieć. – stwierdza lekko marszcząc brwi.
-Martwię
się, że Harold i Lou w końcu się złamią i zrezygnują z walki. Przez tyle lat
nie mają spokoju, Paparazzi wiecznie ich śledzą i zadają niewygodne pytania. To
wszystko moja wina, bo to właśnie ja namówiłam ich do ujawnienia się. Gdyby
nie…
-Tak
miało być. Oni właśnie tego chcieli, aby ludzie dowiedzieli się o ich miłości
ty jedynie dodałaś im odwagi aby to zrobić. Jesteś naprawdę niesamowita.
-Mam
nadzieje, że kiedyś będą mieli spokój.
-Może
za dziesięć lat kiedy One Direction przestanie istnieć… Ale wiem, że nie to cię
martwi. Pewnie denerwujesz się nową wystawą. – Kurs malowania ukończyłam już
bardzo dawno. Co prawda nie wygrałam konkursu, który otwarłby mi drogę do
zaistnienia, ale mimo to moje obrazy zostały zauważone i zdobyłam pracę marzeń.
-Tym
też, ale jeśli coś nie wyjdzie nie będę się przejmować. Ja muszę powiedzieć ci
coś bardzo ważnego, ale trochę boję się jak na to zareagujesz.
-Skarbie.
Przecież wiesz, że nie ważne co powiesz i co zrobisz zawsze będziesz dla mnie
najważniejsza. Nigdy nie przestanę cię kochać.
-A czy
twojej miłości starczyłoby jeszcze dla jednej małej istotki? – pytam spokojnie,
choć w środku aż cała buzuje z podenerwowania.
Czuję
jak moja ręka wysmykuje się z jego dłoni. Jest oniemiały i z szeroko otwartymi
oczy wpatruje się we mnie. Przez moment mam wrażenie, że chłopak za chwilę
zemdleje, bo robi się strasznie blady, ale w tym samym momencie, w którym chcę
nim potrząsnąć, a moje nerwy sięgają zenitu on budzi się z otępienia.
Jeszcze
przez chwilę zaszczyca mnie lekko rozbieganym wzrokiem, a zaraz potem uśmiecha
się szeroko. Opiera swoje czoło o moje w ten sposób, że nie widzę nic poza jego
zaszklonymi, błękitnymi tęczówkami. Tak jakbym wcześniej widziała cokolwiek
innego…
-Czyli
to oznacza…? – słyszę jak jego głos lekko drży pod wpływem emocji.
-Tak
Niall. Jestem w ciąży. – szepcze.
Zanim
zdążę się zorientować co tak naprawdę się dzieje chłopak podrywa mnie w górę i
zaczyna kręcić kółka. Wirujemy tak parę sekund śmiejąc się wniebogłosy. Dla
postronnego obserwatora wyglądamy jak całkowicie nieodpowiedzialna para, która
nie jest jeszcze gotowa na to, aby opiekować się potomkiem. Jednak my wiemy, że
mimo tego, że jesteśmy już dorośli to nie możemy utracić cząstki dziecka, która
pozostaje w każdym z nas do końca życia. Wtedy wszystko jest bardziej kolorowe.
„Miłość to raptem słowo. Słowo z kina, z książki, z kolorowego pisma.
Tak wielu ludzi wierzy, że wystarczy je wypowiedzieć i już będzie dobrze, bo
ono uleczy, uratuje, oczyści. A to tylko słowo. Łatwo je wypowiedzieć, równie
łatwo unieważnić. Ale spróbuj je przekształcić w prawdziwe, trwałe uczucie,
zmień je w ściany domu, który stać będzie latami, niczym nie zagrożony i da ci
szczęście, bezpieczeństwo, poczucie sensu i radości z każdej spędzonej wspólnie
chwili. To jest trudne, a często niemożliwe. Nie wielu to umie. Naucz się tego.”
Dorota Terakowska – Ono
****************************************************************************
Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że musieliście tak długo czekać!
Czas leci tak szybko, że to czasami zdaje się to być nierealne i tak właśnie nadszedł ten okrutny czas kiedy trzeba zakończyć tego bloga, które prowadziłam i tak bardzo długo, bo ponad rok.
Nawet dobrze, że tak długo zwlekałam z epilogiem, bo w innym przypadku pewnie w tym momencie zalewałabym się łzami, a tak to jestem już na to nastawiona, ale mimo wszystko trochę smutno, że już nic nie będzie.
Ogromne podziękowanie dla wszystkich osób, które kiedykolwiek weszły na tego bloga, dla tych, którzy obserwują, czytają oraz masa buziaków dla tych, którzy komentują.
Bez was ludziska ten blog istniałby góra miesiąc. Gdyby nikt tutaj nie wpadał nie byłoby sensu maltretowania klawiatury.
I już tradycyjnie jak zawsze wam powtarzam: Wy również wnosicie coś do tego i innych blogów, bo bez was większość pewnie nie istaniałaby.
Wielkie dzięki za to, że w ogóle chciało wam się czekać, a potem czytać posty i choć wiem, że nic nie było idealne to i tak zawsze zostawialiście dla mnie parę miłych słów. :)
Chciałam, aby ten epilog zrobił na was piorunujące wrażenie, żeby był z jakimś przekazem, ale niestety nie udało mi się. Ogólnie ciężko mi się go pisało... ;/
151 obserwatorów
106528 wyświetleń
62 posty
1447 komentarzy
Gdyby ktoś chciał przeczytać coś innego mojego autorstw: (Jezu jak to poważnie zabrzmiało!)
Zapraszam:
this-is-not-i.blogspot.com
i-am-taken.blogspot.com
poniedziałek, 3 marca 2014
Siemanoooo!
Wiem, że okropnie dawno nic tutaj nie napisałam. Obiecałam epilog na, który chyba jeszcze parę osób czeka, ale podejrzewam, że większość się poddała.
Przepraszam bardzo, ale jakoś ostatnio ciężko mi się pisze. W dodatku kiedy sobie przypomnę, że po epilogu nie będzie już tutaj nic to jest jeszcze gorzej.
Ale nie po to do was piszę.
Chodzi o to, że w końcu coś mi się tam udało napisać, ale chciałabym zawrzeć tam wszystko czego jesteście ciekawi. Chcę wpleść tam odpowiedzi na wasze pytania dotyczące dalszych losów bohaterów tak aby nie zostawić was z niedosytem. Nie wiem czy zrozumieliście mnie. Np: ktoś albo na asku, albo pod ostatnim rozdziałem pytał się o to czy Torii wygrała konkurs malarski i właśnie w epilogu odpowiem na to.
Piszcie o wszystkim w komentarzach. Czekam do godziny 18.
Zapraszam na mojego nowego bloga >>>TAKEN<<<
Przepraszam bardzo, ale jakoś ostatnio ciężko mi się pisze. W dodatku kiedy sobie przypomnę, że po epilogu nie będzie już tutaj nic to jest jeszcze gorzej.
Ale nie po to do was piszę.
Chodzi o to, że w końcu coś mi się tam udało napisać, ale chciałabym zawrzeć tam wszystko czego jesteście ciekawi. Chcę wpleść tam odpowiedzi na wasze pytania dotyczące dalszych losów bohaterów tak aby nie zostawić was z niedosytem. Nie wiem czy zrozumieliście mnie. Np: ktoś albo na asku, albo pod ostatnim rozdziałem pytał się o to czy Torii wygrała konkurs malarski i właśnie w epilogu odpowiem na to.
Piszcie o wszystkim w komentarzach. Czekam do godziny 18.
Zapraszam na mojego nowego bloga >>>TAKEN<<<
czwartek, 30 stycznia 2014
Rozdział 8
"Zawsze jestem pewien tego,co robię. Czasami
nie jestem tylko pewien,czy to wszystko,co robię,będzie miało szczęśliwe
zakończenie."
Maggie Stiefvater – Ukojenie
~20 grudzień~
Przez parę sekund staję jak słup
soli. Nie mogę uwierzyć, że Niall jest zdolny do zrobienia czegoś takiego.
Zawsze wydawał mi się być potulnym blondynkiem, który nie jest w stanie
skrzywdzić nawet muchy. W milczeniu przyglądam się temu, dopóki na twarzy
Irlandczyka nie ląduję pięść Damiana.
-Niall!!! – krzyk wyrywa mi się
z ust i podbiegam do nich usiłując rozdzielić ich. Nie wiem nawet jakim cudem
udaję mi się to zrobić. Pewnie zorientowali się kto tak wokół nich podskakuje i
krzyczy, dlatego nie chcąc zrobić mi krzywdy zrezygnowali. Łapię jego twarz w
dłonie sprawdzając, czy jest cały. Zauważam jedynie na jego policzku lekkie
zaczerwienienie pewnie później będzie miał siniaka, ale najważniejsze, że to
nic poważnego. Dopiero wtedy kiedy jestem już o niego spokojna zauważam w jak
bardzo niezręcznej sytuacji się znaleźliśmy. Szybko od niego odskakuje. – Co wy
wyprawiacie?! Zachowujecie się gorzej niż ludzie pierwotni!
-Sorry, ale nie mogę patrzeć na
to jak ten brutal chodzi sobie szczęśliwie po ulicy! – mówi zbulwersowany
Niall.
-Skąd ty w ogóle wiesz kto to
jest? – pytam także nieźle podbuzowana.
-Damian. Wystarczyło, że
zobaczyłem go jeden raz na zdjęciu i zapamiętałem bydlaka. – wydobywają się
jego słowa przez zaciśnięte usta.
-To nie powód aby rzucać się na
ludzi! – krzyczę.
-Ktoś musiał w końcu mu dać
nauczkę.
-Najpierw Max teraz ty. –
mruczę. – Idziemy.
-Jeszcze bardziej lubię tego
gościa. – przerywa i spogląda na Dana. – Jeszcze z tobą nie skończyłem.
-Niall na litość boską! Co w
ciebie wstąpiło. – Łapię go za rękaw i staram się odciągnąć od chłopaka.
-Torii chciałbym z tobą
porozmawiać. – Pierwszy raz od momentu naszego spotkania odzywa się Damian.
-Myślę, że nie ma takiej
potrzeby. – mówię i nadal szarpie blondyna.
-Nie poddam się tak łatwo! –
krzyczy kiedy się oddalamy. Choć Niall nie wie o czym w tym momencie mówimy, bo
nie rozumie naszego języka to nie odwracając się pokazuję chłopakowi środkowy
palec. Choć jestem na niego bardzo zła to niemal uśmiecham się widząc to.
-Czym jesteś starszy tym
głupszy. – odzywam się po paru metrach.
-Nawet nie wiesz ile razy śnił
mi się moment kiedy zabijam gnoja.
-Zaczynam się ciebie bać. –
Spoglądam na niego zdziwiona. Jestem pewna, że z własnej woli nigdy w życiu nie
żywiłby takiej nienawiści do drugiego człowieka. To wszystko moja wina.
-Nie martw się tobie nigdy nie
zrobiłbym czegoś takiego.
-Naprawdę doprowadził mnie do
tak dużej rozsypki, że nie byłam w stanie się pozbierać?
-Kiedy ja cię poznałem sprawa
już była przedawniona, ale nadal pamiętam wyraz twojej twarzy, kiedy zobaczyłem
cię pierwszy raz. Widziałem, że coś jest nie tak. Już wtedy chciałem się z tobą
zaprzyjaźnić. Nawet nie śmiałem marzyć, że dojdzie do czegoś większego.
-A jednak stało się. –
stwierdzam.
-Tak, a to były najpiękniejsze
miesiące mojego życia. Mimo to cieszę się, że teraz nadal jesteś ze mną. – Ze
zdziwieniem czuję, że moje policzki zaczynają robić się coraz cieplejsze.
-Może wstąpimy przy okazji do
Maxa. Zrobimy mu niespodziankę. – Staram się zmienić temat.
-Pewnie. Od dzisiaj wielbię
gościa.
-Za to ty masz u mnie takiego
minusa jak stąd do Londynu.
~*~
-No oczywiście. Kto mógłby u
ciebie być jak nie Marta. – mówię bez pukania otwierając drzwi jego pokoju.
Miałam nadzieję, że przyłapię ich na całowaniu. (Chciałabym widzieć ich
zaczerwienione i zmieszane twarze.) Natomiast oni wpatrują się w siebie, a dziewczyna
siedzi na jego kolanach. Przez chwilę patrzą się na mnie jak na zjawę.
Blondynka podrywa się z miejsca i podbiega do mnie. Szybko przytulam ją do
siebie. Naprawdę tęskniłam za jej niewinnością.
-Czuję się zazdrosny. – oznajmia
Max przybijają piątkę z Niallem. – Mimo to w ogóle się was nie spodziewałem.
-Dlatego złożyłam ci wizytę. –
mówię rzucając mu się w ramiona. – Tęskniłam małpiszonie. – szepcze tak aby
tylko on usłyszał.
-Ja też wariatko. Kto zdrowy na
umyśle wyjeżdża do miejsca przeszło tysiąc kilometrów stąd nie informując
nikogo o tym.
-Ja. – stwierdzam z uśmiechem. –
Co u was słychać gołąbki? – pytam podchodząc do biurka i bez żadnego
skrępowanie przeglądając jego papiery.
-Zostaw to rzeczy prywatne. –
mówi chłopak, ale wiem, że te słowa nie są całkowicie serio.
-Taaa, bo na pewno strzeżesz
dostępu do… - spoglądam na kartkę. – replikacji DNA. – Przerywając tą czynność
kładę się na jego łóżku. – A no tak, zapomniałam. Marta to Niall. NIall to
Marta. – mówię po angielsku wiedząc, że dziewczyna doskonale posługuje się tym
językiem.
-Nie uwierzysz kogo dziś
spotkaliśmy. – odzywa się blondyn w kierunku Maxa. Zanim zdążę zorientować się
o co tak naprawdę mu chodzi jest już za późno. Widzę jak mów przyjaciel robi
się niemal purpurowy.
-Dlaczego go powstrzymałaś?
Należało się skurczybykowi. – mówi chłopak.
-Po pierwsze nie chcę być
świadkiem morderstwa. Po drugie Niall później żałowałby tego. Po trzecie trzeba
nauczyć się w życiu przebaczać.
-Gdybyś tylko wszystko
pamiętała. Jestem pewien, że w życiu nie powiedziałabyś czegoś takiego.
-Skąd możesz wiedzieć jaka
byłabym teraz? Może akurat zmieniłabym się do takiego stopnia, że chciałabym
odbudować z nim przyjaźń.
-OK. Nie musisz go nienawidzić i
rzucać się tak jak Niall, ale za nic w świecie nie dopuszczę do tego abyście
przyjaźnili się. Ten pacan znów cię skrzywdzi!
-Ten pacan ma imię.
-Dla mnie stracił je w tym samym
dniu, w którym cię zdradził. – stwierdza.
-Ochłoń, a my w tym momencie
złożymy wizytę Magdzie. – mówię i wychodzę razem z Niallem.
Kobieta na mój widok cieszy się
jeszcze bardziej niż Max. Od razu robi nam kawę i siadamy przy małym stoliczku
w przytulnym salonie. Wypytuje nas o wszystko, a jej twarz niemal promienieje.
~24 grudzień~
Jeszcze dobrze nie zdążyłam się rozpakować,
a już ruszyłam w kolejną trasę, a mianowicie do domku letniskowego nad jeziorem
należącego do mojego ojca. Chłopacy w czasie drogi opowiedzieli mi o tym, że
wszystkie ich rodziny w miarę możliwości zjeżdżają się tam co roku. Nawet krewni
Zayna, którzy nie obchodzą tego święta. Podobno rok temu już uczestniczyłam w
tym wydarzeniu. Najgorsze jest to, że wszyscy już mnie znają, a ja nie będę
wiedziała z kim mam doczynienia.
Budzę się dokładnie w tym
momencie kiedy samochód staje. Jeśli jest to możliwe to w tym miejscu jest o
wiele więcej śniegu niż w Polsce. Wynika to pewnie z tego, że to miejsce
znajduję się z dala od jakiejkolwiek elektryczności. Drewniany domek
imponujących rozmiarów, molo oraz dróżka to jedyne oznaki tego, że człowiek
znalazł drogę do tego miejsca.
-Ostatnio to był twój pokój. –
stwierdza Louis otwierając drzwi. – Nie chciałaś jechać, ale przekonaliśmy cię,
że w przeciwieństwie do innych będziesz miała go na wyłączność. – Wnosi moje
walizki do środka i chcę zostawić mnie samą kiedy zatrzymuję go.
-Lou jak sprawa z Harrym? –
pytam szeptem. Chłopak spogląda na mnie i lekko domyka drzwi.
-Porozmawiałem z nim szczerze.
Doszliśmy do wniosku, że to coś więcej niż przyjaźń, ale na razie zostaniemy na
tym etapie. To wszystko jest okropnie skomplikowane. Nienawidzę tego, że nasze
relacje tak bardzo się zepsuły. Wiemy, że jeśli tylko zrobimy krok do przodu to
nie będziemy do końca szczęśliwi. To całe zainteresowanie naszymi osobami wszystkiemu przeszkadza. Boję się
pomyśleć co stałoby się gdyby świat się o tym dowiedział. Może niektórym
homoseksualistom pomogłoby to, ale
zarazem byłby to największy skandal wszechczasów.
-Najważniejsze, że postawiliście
sprawę jasno.
-Tak. – Kiwa potwierdzająco
głową. – Jak z Niallem?
-Nie posłuchałam cię. –
Spuszczam głowę. – Powiedziałam mu wszystko. Nie mogłam tego w sobie dusić. Na
początku było niezręcznie, ale później wszystko wróciło do normy. Tak jakby o
tym zapomniał.
-Na pewno nie zapomniał, ale
wie, że to jest dla ciebie niewygodne. Choć jednemu z nas udało się. – mówi i
wychodzi z pokoju.
~*~
~25 grudzień~
Głowa pulsuje mi od hałasu i
nadmiernej ilości nowopoznanych nazwisk. Uwielbiam widok tak licznych i
wesołych rodzin. Wynika to pewnie z tego, że zawsze byłam jedynaczką. Pewnie
bawiłabym się w najlepsze gdyby nie to, że jestem kompletnie wyczerpana. Bez
przerwy myślę o mojej mamie, która przecież powinna siedzieć teraz pośród nas.
-Idziemy na spacer? – pyta Niall.
Czasami mam wrażenie, że jest moim aniołem stróżem.
-Tak. – szepcze, ale wiem, że z
ruchu moich warg jest w stanie wyczytać to o co mi w tej chwili chodzi.
Ubieramy ciepłe kurki i
wychodzimy. Owiewa nas lodowate powietrze, ale cieszę się błogim spokojem.
-W tamtym roku też poszliśmy na
spacer.
-Myślałam, że nienawidziliśmy
się tak bardzo, że to nie wchodziło w grę.
-Pamiętaj. To ty mnie
nienawidziłaś. Ja nigdy nie pomyślałem o tobie w ten sposób. W dodatku wtedy
obydwoje byliśmy bardzo przybici. Moja rodzina nie pojawiła się tutaj dlatego
byłem smutny i razem z tobą siedziałem w kuchni. W końcu kiedy mieliśmy dość
wyszliśmy.
-Co robiliśmy dalej? – pytam.
-Poszliśmy do lasu i znaleźliśmy
ławkę. Włączyłaś mi jakąś polską piosenkę. Wtedy pierwszy raz normalnie
rozmawialiśmy.
-Normalnie? To znaczy jak?
-Nie denerwowałaś się i nie
dogryzałaś mi przy każdej okazji. Wiedziałem o tym, że w głębi serca jesteś
całkowicie inna niż się wydajesz, ale nie wiedziałem, że różnica jest aż tak
diametralna. O widzisz to w oddali?! To właśnie tam! – Wskazuje palcem na sylwetkę czegoś co majaczy daleko i rzeczywiście może być to ławka. Po chwili znajdujemy się na tym
miejscu. Niall odgarnia śnieg i każe mi usiąść.
-Możesz powiedzieć o czym
dokładniej rozmawialiśmy?
-Przed wyjściem na spacer tak
naprawdę igrałem z ogniem. Powiedziałem, że ślicznie wyglądasz bez makijażu. Co
najbardziej mnie zdziwiło to to, że tylko podziękowałaś. Spodziewałem się tego,
że będziesz bardzo wkurzona. Na dworze nie odzywałem się za dużo. Byłem smutny
w dodatku wiedziałem, że irytuje cię moje ciągłe gadanie. Wtedy stało się coś
dziwnego. Zaczęłaś wypytywać się o moje życie. O to jak się czułem kiedy
okazało się, że będę w zespole. To było niesamowite, bo wcześniej szczerze
brzydziłaś się One Direction. Później zapytałem, czy mogę być twoim
przyjacielem. Stwierdziłaś, że skoro już razem się ze sobą użalamy to może być.
–Uśmiecham się do siebie wyobrażając sobie jakby to wyglądało.
-Co było dalej?
-Zaraz po tym jak zdobyłem twoje
zaufanie wszystko spieprzyłem.
-Jak?
-Pocałowałem cię.
-Ty już wtedy…?
-Tak, ale jeszcze nie
wiedziałem, że to właśnie to. Słuchaj mam coś dla ciebie. Dałem ci to rok temu
w sylwestra jako prezent bożonarodzeniowy. W czasie wypadku został uszkodzony,
ale udało mi się go odzyskać i naprawić. – Z kieszeni wyciąga jakiś mały
przedmiot. Okazuję się, że to pierścionek z ważką wysadzaną cyrkoniami.
Przynajmniej wmawiam sobie, że to tylko cyrkonie.
-Jest śliczny. – szepcze
oczarowana.
-Jest twój. – mówi wkładając mi
go delikatnie na palec. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz. – Może lepiej idźmy
już. Jeszcze trochę i zamarzniemy.
-Jestem jak najbardziej za.
Dziękuję.
-Drobiazg. – odpowiada. – I tak
już wcześniej był twój.
-Dlaczego akurat ważka? – pytam.
-Nie wiem. Po prostu czułem, że
to do ciebie pasuję. Ptak byłby za bardzo oklepany. Ważka też potrafi latać, a
chciałem aby to był symbol wolności.
-Czekaj. – mówię starając się go
zatrzymać. Robi to o co mnie prosi. – Nie mam dla ciebie żadnego prezentu, ale
wiem co może ci to wynagrodzić.
-Co? – pyta.
-Pocałuj mnie. – mówię. Staram
się zdobyć na spokojny ton, ale gdzieś tam w oddali słychać lekkie drżenie
mojego głosu.
-Nie mówisz serio. – Na jego
twarzy pojawia się uśmiech. Chcę iść dalej kiedy mocno ściskam jego dłoń.
-Przecież wiem, że tego chcesz.
– stwierdzam przybliżając się do niego.
-Nie chcę abyś robiła coś z
przymusu. – mówi mocno przełykając ślinę i kręcąc głową jakby nie wierząc w to co dzieje się
w tym momencie.
-Może tego chcę? – Przybliżam
się do niego coraz bardziej. Myślałam, że to będzie coś bezstresowego. Dotknę
jego ust i po sprawie. Zamiast tego mam wrażenie, że za chwilę utonę w błękicie
jego tęczówek, a ciepło jego ciała pochłonie mnie. Widzę zdenerwowanie i
pragnienie wypisane na jego twarzy. Wiem, że jeszcze przez sekundę waha się,
ale już po chwili nasze usta się odnajdują. Robi mi się słabo dlatego łapię się
jego barków. Niemal od razu chłopak odsuwa się ode mnie. Na początku nie
rozumiem co się dzieje. Dopiero później uśmiecham się szeroko.
-Chyba żartujesz! To miał być
pocałunek? – Łapię jego twarz w dłonie i łapczywie wpijam się w jego wargi.
Chłopak obejmuję mnie w talii i przyciąga do siebie tak, że jesteśmy niemal
jednością. Wcześniej ten krótki pocałunek jedynie oszołomił mnie, to była
jedynie zapowiedź tego co dzieje się teraz. Mam wrażenie, że jeszcze nigdy w
życiu nie czułam się równie dobrze jak teraz. Przypominając sobie te wszystkie
chwile, w których miałam ochotę złączyć nasze wargi jeszcze mocniej na niego
napieram. Czuję się jakbym zamieniła się w wygłodniałe zwierzę. Nawet nie wiem
kiedy chłopak na chwilę odrywa się ode mnie tak, abyśmy mogli zaczerpnąć trochę
powietrza. Potem gwałtownie przypiera mnie do drzewa. Tylko przez sekundę udaję
mi się poczuć zimną i chropowatą strukturę kory. Później potrafię skupić się
tylko na nim i na jego dłoniach błądzących po moim ciele. Przygryza moją dolną
wargę i przenosi się na moją szyję. Składa na niej delikatne pocałunki, a z
moich ust wydobywa się zduszony jęk. Automatycznie odchylam głowę do tyłu.
Potem znów łapię jego policzki w dłonie i składam już delikatniejszy pocałunek
na jego wargach. Z nadal zamkniętymi oczami stoimy stykając się swoimi czołami.
-Dziękuję. – odzywa się w pewnym
momencie chłopak. – To był najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem. –
Wiem, że w tej chwili powinnam się odsunąć. Tak po prostu wypadałoby, a ja
muszę pamiętać, że to zaledwie podarunek, który sprawił nam wiele przyjemności,
ale nie może znaczyć nic więcej. Otwieram oczy i zaczynamy oddalać się od
siebie. Mam ochotę krzyczeć.
-Wracamy? – pytam szeptem, bo
wiem, że w innym wypadku mój głos niebezpiecznie mocno zacząłby drżeć.
-Lepiej tak, bo za chwilę
będziemy jak eskimosi. – Widzę, że stara się przywrócić luźną atmosferę
pomiędzy nami dlatego uśmiecham się lekko. Pomijam fakt, że przez to co stało
się przed chwilą jestem tak rozgrzana, że gdybym wylądowała w kupce śniegu
pewnie roztopiłabym ją. Przez resztę drogi Niall cały czas coś mówi, ale nie
słucham go. Nie mam pojęcia, czy to, że pozwoliłam mu na pocałunek było czymś
złym. Wiedziałam, że od dawna tego pragnął, ale nie wiedziałam, że to zrobi
taki mętlik w mojej głowie. Na wspomnienie tego jak dobrze się czułam moje
policzki robią się jeszcze bardziej rumiane. Mam nadzieję, że chłopak tego nie
zauważy, bo zapewne domyśliłby się czego są one skutkiem.
~31
grudzień~
Czasami moment przed
przebudzeniem łapię się na tym, że dotykam swoich ust. Tak jakbym chciała sprawdzić,
czy przez to co wydarzyło się w czasie Wigilii coś się w nich zmieniło.
Mimowolnie pod powiekami odtwarzam obraz jego oszałamiających tęczówek.
Prędzej spodziewałabym się, że to właśnie na nim to wydarzenie zostawi większe
piętno. Natomiast okazuję się, że zbytnio nie przejął się tym. Chyba naprawdę
bardziej potraktował to jako rzecz materialną. Albo co gorsza poznał kogoś. Jak
to co gorsza? Przecież ma prawo być szczęśliwy! W pełni na to zasługuje! Tylko
dlaczego mnie to w ogóle nie cieszy?
Dziś Sylwester. Przyjechał nawet
Max razem z Martą. Ten wieczór miał być jednym z tych, które zapamiętam do
końca życia. Jednak okazało się, że zachorowałam. Katar i gorączka nie
opuszczają mojego organizmu i w czasie kiedy ważne dla mnie osoby będą się
bawić w najlepsze ja będę leżeć samotnie w łóżku i znów użalać się nad sobą i
nad tym co straciłam przez wypadek. Z trudem wstaję z łóżka. Owijam się
szlafrokiem i schodzę na dół.
-Nie polepszyło się? – pyta
Niall jak zwykle w kuchni przetrząsając zawartość lodówki.
-Chyba jest jeszcze gorzej niż
wczoraj. – mówię i wzdycham słysząc mój przekształcony głos.
-Szkoda. Miałem nadzieję, że
jakoś dasz radę jechać.
-Też tak myślałam, ale to byłoby
bez sensu. Nie mam siły prawie na nic.
-Zjedz to i weź tablety. Wracaj
do łóżka. Niepotrzebnie się męczysz.
Wykonuje jego polecenia i już po
chwili próbując opanować lekkie drgawki leże pod ciepłą kołdrą. Mija parę minut
kiedy zasypiam.
Parę godzin później…
Po otwarciu oczu okazuję się, że jest już
ciemno. Dziwię się, że przespałam tyle czasu. Wnioskując po tym jak jest cicho
pewnie wszyscy już dawno są na miejscu. Nie chcąc mnie budzić zostawili liścik.
Trochę mnie to smuci, bo kiedy jak kiedy, ale na pewno nie dziś chcę być
samotna. Od razu mam wrażenie, że następny rok będzie jeszcze gorszy od
poprzedniego.
Ponownie schodzę na dół i czuję,
że jest odrobine lepiej. Niemal na kogoś wpadam i mam wrażenie, że dostane
zawału. Spoglądam w górę i widzę przerażone dobrze mi znane tęczówki.
-Boże Niall!!!!!!!!!!! Co ty tu
robisz!? Myślałam, że to jakiś włamywacz!
-Przecież nie mogłem zostawić
cię samej.
-Ale… Powinieneś być z nimi i
dobrze się bawić.
-Na pewno tak by nie było. Cały
czas miałbym wyrzuty sumienia z powodu tego, że jesteś tu sama. Dzwoniłbym do ciebie
co parę minut. Chyba lepiej, że jestem tu na miejscu. – Przez parę sekund
patrzę na niego nie wiedząc co powiedzieć. Dopiero po chwili rzucam mu się na
szyję ze łzami w oczach.
-Uwielbiam cię. – mówię. – Tak w
ogóle to, która jest godzina?
-Coś po 20.
-A ty cały czas jesteś tutaj. –
wzdycham. – Przeze mnie masz spieprzonego Sylwestra.
-Nawet nie wiesz jak
bardzo się mylisz. W czasie kiedy spałaś ułożyłem specjalny scenariusz.
-O serio? W takim razie słucham.
-Usiądziemy w salonie. Ty
najpierw weźmiesz leki, abyś jakoś przetrwała do północy. Owinę cię kocem.
-Nudy!!! – przerywam mu.
-Czekaj to nie koniec. Mam dla
ciebie niespodziankę.
-Tylko nie mów, że to kolejny
prezent tym razem z okazji rozpoczęcia nowego roku!
-Nie spokojnie.
-W takim razie zaczynajmy. –
oznajmiam.
Przenosimy się do wcześniej
wspomnianego pomieszczenia. Niall podaje mi medykamenty i okrywa kocem dzięki
czemu czuję ciepło, ale wcale ono nie wynika z nowej warstwy, która okrywa moje
ciało.
-Za chwilę wrócę. – mówi i znika
tylko po to aby sekundę później usiąść obok mnie z jakimś przedmiotem, którego
na początku nie potrafię rozpoznać. – Stwierdziłem, że wielki czas to wywołać.
– przerywa. – Mam nadzieję, że nie będziesz zła. – W tym samym momencie podaje
mi album fotograficzny.
-Czy to jest to o czym myślę?
-Nie wiem. Nie jestem Edwardem.
Nie potrafię czytać w myślach.
-Bardzo dobrze. Ed wcale nie
jest taki seksowny jak wszyscy sądzą.
-Za to ja jestem? – pyta z
łobuzerskim uśmiechem. Podnoszę brwi do góry i udając zaciekawioną mierze jego
sylwetkę.
-OK. Niech ci będzie.
-Tak też myślałem. Koniec
gadania. Otwieraj. – Tak też robię. Delikatnie unoszę okładkę i od razu zdaję
sobie sprawę z tego, że wcale się nie myliłam. Na pierwszym zdjęciu jestem ja.
Widzę, że to zostało zrobione z
zaskoczenia, bo nie patrzę się w obiektyw. Jestem zamyślona i zarazem smutna.
Na następnym znów jestem ja w tym samym miejscu tyle tylko, że unoszę wzrok.
Pewnie patrzę na to co dzieje się w telewizji. Koniuszki moich ust unoszą się
ku górze. Przedkładam kartkę i widzę Nialla pochylonego nade mną. Coś do mnie
mówi. Myślałam, że na swojej twarzy dojrzę choć trochę zniechęcenia, albo
obrzydzenia. Zamiast tego widzę czystą ciekawość. Później spoglądam na zdjęcie,
które najwyraźniej zostało zrobione w muzeum figur woskowych. Chłopak szeroko
uśmiecha się do obiektywu i obejmuje mnie w talii. Natomiast ja wyglądam jakbym
minutę wcześniej przewróciła oczami. Ewidentnie jestem znudzona. To chyba jedno
jedynie zdjęcie, na którym z mojej twarzy można wyczytać negatywne emocje. Na
następnych choć nie uśmiecham się szeroko to w moich oczach są iskierki
radości, które potwierdzają, że tylko ukrywałam to, że mam dobry humor. Coraz
częściej pojawiają się zdjęcia razem z chłopakami z One Direction, aż na jednym
z nich w końcu zagościł szeroki uśmiech. Potem jest już tylko lepiej.
Zatrzymuję się dłużej przy fotografii, na której Niall rozmawia z kimś, a ja
przyglądam mu się. Jednym słowem jestem w niego wpatrzona jak w obrazek.
Ciekawa jestem czy byłam świadoma tego, że ktoś uwiecznił tą chwilę. Później
już razem pozujemy do zdjęć. Najczęściej uśmiechnięci od ucha do ucha.
Wyglądamy jak najlepsi przyjaciel, ale kiedy widzę inne zdjęcie z tej samej
sesji od razu nachodzą mnie wątpliwości, czy to tylko przyjaźń. Stoimy zwróceni
do siebie twarzami, zapewne jesteśmy objęci, nie wiem tego, ponieważ fotografia
skupia się na naszych twarzach. Niall uśmiecha się delikatnie, a ja znów
wpatruję się w niego oniemiała. Nie jestem w stanie się wyprzeć uczucia, które
wtedy do niego żywiłam. Tylko osoba naprawdę głupia nabrałaby się na to.
Następne zdjęcia to jedynie potwierdzenia tego co już wcześniej wywnioskowałam.
Na jednym jestem wtulona w jego ramie. Od razu przypomina mi się sytuacja z
samolotu i jego słowa: „Oszaleje przez ciebie kobieto.” Na pewno chodziło mu o
to co działo się na tym zdjęciu. Jeszcze dalej widzę jak się całujemy i szybkim
ruchem zamykam album. Dopiero teraz zauważam, że mój oddech jest przyśpieszony.
-Przepraszam. – odzywa się
blondyn. – To za dużo jak na jeden raz. – Chcę zabrać przedmiot z moich rąk,
ale nie pozwalam mu na to.
-Później dokończę. – mówię.
-Ja tylko chciałem pokazać ci
naszą miłość. Tak bardzo przepraszam.
-Spokojnie. Nic się nie stało.
Wiesz co? Udało ci się.
-Cieszę się. Mam nadzieję, że
jakoś zobrazowało to moje uczucie do ciebie.
-O tym się jeszcze przekonamy.
To co teraz robimy panie wielce zorganizowany?
-Film. – odpowiada krótko
wstając z miejsca obok mnie.
-Uuuu cienko! Myślałam, że jakaś
romantyczna kolacja!
-Już raz taką zorganizowałem i
nie byłaś zbytnio zadowolona, ale jeśli tak bardzo chcesz to zawsze można coś
wykombinować.
-Nie! Spokojnie, żartowałam
tylko. Jaki to będzie film?
-„Szkoła uczuć”
-Jeszcze trochę i zacznę rzygać
tą miłością. To wszystko będzie twoja wina!
-Na początku też tak mówiłaś, a
później dosłownie się na mnie rzucałaś. – mówi z uśmiechem,
-Nie wierze ci.
-Mam wielu świadków, którzy bez
problemu mogą to potwierdzić. Poza tym jak już wiadomo historia lubi się
powtarzać. Przypomnę ci to wtedy kiedy będziesz już we mnie szaleńczo
zakochana. – Nie odpowiadam nic. Jestem zdziwiona i mam wrażenie, że
zapomniałam jak się używa języka. Na szczęście choć Niall na pewno to zauważył
to nie skomentował tego. Bez słowa usiadł obok mnie.
Film opowiada historie
dziewczyny, która wyróżniała się spośród innych w niezbyt pozytywny sposób.
Była córką pastora i jej rówieśnikom niezbyt przypadła do gustu jej pobożność i
to, że nie przejmuje się rzeczami materialnymi. Natomiast chłopak – London był
typem bad-boya. Miał popularnych i bogatych przyjaciół. Gdyby nie to, że w
ramach kary musiał wziąć udział w sztuce pewnie nigdy w życiu nie zamieniłby
słowa z Jamie. Para poza szkołą spotyka się coraz częściej. Raz przypadkowo, a
następnym razem już celowo. Między nimi rodzi się piękne uczucie, które
sprawia, że chłopak zaczyna dostrzegać naprawdę ważne wartości w życiu.
Niestety życie to nie bajka i okazuję się, że Jamie jest chora na białaczkę i
niedługo umrze. Ukochany jest załamany, ale po pewnym czasie godzi się z tym i
robi wszystko, aby wypełnić wszystkie życzenia dziewczyny. Nawet po jej śmierci
wspomina te wszystkie rzeczy, które nawet nieświadomie, ale dla niego zrobiła.
Typowy film o miłości, ale mimo
widząc jak chłopak pomaga jej kiedy nawet nie ma siły wstać od razu przypomina
mi się Niall, który przecież nie ma żadnej nadziei na to, że kiedykolwiek znów
będziemy kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, a mimo to pomaga mi.
Widzę jak niby ukradkiem ociera
łzy. Uśmiecham się do siebie i opieram głowę o jego ramie wpatrując się w
napisy końcowe. Chłopak wydaję mi się spięty co trochę mnie dziwi. Dopiero
później zdaje sobie sprawę z tego, że to być może wynika z mojej bliskości.
Po pokazie fajerwerek znów
siadamy w salonie. Niall rozpala ognisko i w milczeniu siedzimy patrząc na
tlący się promień.
Nowy rok.
Jesteśmy o rok starsi.
Możemy mieć nadzieję na to, że
będzie lepszy od poprzedniego.
Może być motywacją do tego, aby
coś zmienić w swoim życiu.
Nawet nie wiem kiedy moje
powieki opadają, a ja zasypiam. Jedyne co jeszcze świta w moim umyśle to to, że
chyba jeszcze nigdy nie miałam lepszego Sylwestra.
-Jest jeszcze nadzieja. – W tym samym momencie puszcza mnie i zanim którykolwiek z pozostałej czwórki zorientuje się co się dzieje ja już przepycham się obok wianuszka gapiów nie zdobywając się nawet na słowa przeprosin. Moje usta w tej chwili potrafią jedynie ułożyć się w jedno słowo: NIALL, które wypowiadam coraz głośniej, aż zaczynam krzyczeć.
-Pewnie poznajecie, że to Niall, ale wolę żeby każdy był pewien w stu procentach. Namalowałam to jeśli wierzyć dacie tuż po tym jak poznałam go. Nie teraz po stracie pamięci, ale o wiele wcześniej. Choć nie pamiętam z tego wydarzenia nic to wiem, że na pewno ten moment kiedy zobaczyłam cię pierwszy raz nie był mi całkowicie obojętny.
Zakochać się
Myślałam, że wiem jak to jest
Ale z Tobą to tak jakby pierwszy dzień mojego życia
Lekko drżącymi dłońmi naciskam na przycisk i pojawia się kolejny obraz. Na nim znów znajduje się chłopak, ale tym razem jego twarz nabrała kolorów dzięki farbom.
Później wszyscy spoglądają na autentyczne zdjęcie, na którym wpatruję się w Nialla, który coś mówi. Chciałam je przerysować, ale nie udało mi się dobrze uchwycić wyrazu mojej twarzy.
Zapierasz mi dech w piersiach
Kiedy na mnie patrzysz
Następne to jedno z wielu zdjęć, które zostało zrobione w parku. Nasze twarze są bardzo blisko siebie, ale nie na tyle, że nie możemy patrzeć sobie w oczy.
-To zdjęcie podoba mi się najbardziej. Chyba dzięki niemu pojęłam to jakie uczucie do siebie żywiłam. – odzywam się kiedy na ekranie pojawia się nasze wspólne zdjęcie. Niall obejmuje mnie w pasie. – Chyba nigdy wcześniej nie uśmiechałam się tak szeroko. – mówię, a moje kąciki ust podnoszą się do góry.
-To były tylko te najważniejsze zdjęcia z czasów kiedy jeszcze wszystko pamiętałam. Jest ich o wiele więcej. Zresztą sam wiesz. Przypomnij mi o tym, abym oddała ci album z nimi.
-Teraz zobaczysz parę szkiców, które na pewno cię zdziwią, ale mam nadzieję, że nie odstraszą. Wykonywałam, że w czasie kiedy wróciłam do Polski po wypadku. Obiecałam sobie, że nigdy w życiu ich nie zobaczysz, ale chcę być jak najbardziej autentyczna, dlatego byłam zmuszona je pokazać.
Ale jakoś byłeś inny od tego co znałam
-Niall wiem, że pewnie w tym momencie uważasz mnie za nieodpowiedzialną idiotkę, ale nigdy nie byłeś i nie będziesz dla mnie tylko przyjacielem. Przez bardzo długi czas wypierałam się tego i wielokrotnie wspominałam ci o tym, ale jak kiedyś powiedział ktoś bardzo mądry jedynie mój umysł zapomniał, ale ciało nie. To prawda, ja nadal cię potrzebuję. I Niall, ja… kocham cię. – Ostatnie słowa wypowiadam drżącym głosem. Dziwię się, że jeszcze nie opuściłam mikrofonu.
Z napięciem czekam co stanie się dalej. Wcześniej byłam tak zestresowana, że w ogóle nie zwróciłam uwagi na to, że panuje tutaj kompletna cisza, którą przerywa jedynie kończąca się piosenka w tle. Nie wiedziałam, że wszyscy przyglądają mi się z otwartymi ustami. Swoją uwagę skupiłam na nim i tylko nim. Czekam chwilę wpatrując się w niego, ale nie dostaję żadnej reakcji. Jest jak reszta ludzi. Oniemiały.
Bo jestem oniemiała
(sposób w jaki się uśmiechasz, w jaki dotykasz mojej twarzy)
Zapierasz mi dech w piersiach
(to coś co robisz, a ja nie potrafię tego wytłumaczyć)
Przebiegłabym milion kilometrów by usłyszeć jak wymawiasz moje imię
Kochanie
Nie mam pojęcia, czy Larry jest prawdziwy, czy też nie. W ogóle mnie to nie obchodzi. Chłopacy czują do siebie pociąg TYLKO I WYŁĄCZNIE na potrzeby opowiadania.
Chyba na siłę przeciągam ten moment. Nadal nie potrafię uwierzyć w to, że to już ostatni rozdział.
Okropnie bałam się, że będę płakać. Kiedy parę miesięcy pomyślałam o tym, że ten blog będzie musiał zostać kiedyś zakończony to robiło mi się strasznie smutno. Dzisiaj jedynie coś mnie ściska w gardle, ale jest OK. Chyba mam tą świadomość, że już nic więcej nie mogę zrobić jeśli chodzi o tą historie.
Pewnie o wiele gorzej czułabym się gdyby to był mój ostatni blog, a ja rezygnowałabym z pisania.
Szczególnie chciałabym podziękować tym czytelnikom, którzy są ze mną mimo tego, że ta historia stała się nużąca i ma trochę za dużo rozdziałów. (nie zaprzeczając, bo sama wiem jak jest) oraz tym, którzy dopiero nie dawno trafili na tego bloga i starali się nadrobić ogrom tych rozdziałów.
Na prawdę jesteście niesamowici!
Pamiętajcie, że wy też macie wkład w tworzenie moich wszystkich opowiadań. Jesteście dla mnie jak paliwo bez, którego strasznie trudno jest mi pisać. Jest to dla mnie wręcz niemożliwe.
Mam nadzieje, że obejrzycie parusekundowe promo mojego nowego bloga. Mam nadzieje, że dzięki niemu staniecie się jego czytelnikami, a jeśli nie to jest jeszcze zwiastun, który chyba trochę lepiej kreśli fabułę.
http://www.youtube.com/watch?v=_cMsbTma4ZE
Jeśli macie ochotę to wpadnijcie na mojego tumblra
http://starlight12345.tumblr.com/
Dopiero pod epilogiem podsumuje wszystko ;)
Do następnej notki :*
~25 luty~
Z pozoru to dzień jak co dzień,
ale kiedy wracam z kursu okazuje się, że jednak nie.
Postanowiłam, że zrobię sobie
długi spacer dlatego kiedy jestem już na naszej ulicy jest później niż zwykle.
Nikomu nie życzę zobaczenia tego co wtedy zauważyłam. Najpierw w oczy rzucił mi
się ciemny dyn, który pnie się coraz wyżej, ale to nie on wystraszył mnie
najbardziej. Najgorszy był widok gorących języków ognia, które uderzały coraz to wyżej taj jakby chciały dosięgnąć nieba szkoda, że po drodze muszą niszczyć dosłownie wszystko. Mięśnie odmawiają mi
posłuszeństwa, więc jedyne co mogę robić przez parę minut to stać i z
przerażeniem przyglądać się temu co się tam rozgrywa.
Przy ogromnych rozmiarów domu
stoją 3 pojazdy straży pożarnej wokół, których biega wielu funkcjonariuszy.
Obok mnie przepycha się grupka zaciekawionych ludzi, która chcę podejść bliżej,
aby zobaczyć co się tam dzieje. Właśnie w tym samym momencie zauważam cztery
dziewczyny wyglądające na około 15 lat. Przytulone do siebie szlochają. Fanki.
Ten widok działa na mnie
pobudzająco. Zbieram się do biegu, który dłuży mi się niemiłosiernie.
-To nic nie da. – odzywa się
ktoś z boku przy okazji łapiąc mnie za ramie. Chcę się od niego uwolnić ale
zauważam znajomą twarz.
-Louis dlaczego tak mówisz?
-Próbowaliśmy, ale nikt nie chcę
nas tam wpuścić. Nie wierzą nam, że jesteśmy jego przyjaciółmi. – odzywa się
Zayn nadal wpatrując się w płomienie.
-Na jakim oni świecie żyją!!!
Chłopacy ja nie mogę tak stać!
-Ale nie możesz też nic zrobić.
– stwierdza Harry, który ku mojemu zdziwieniu nie płacze. – Nie możesz wejść w
płomienie i próbować go ratować.
-Kto tak powiedział? Mogę
wszystko. Jeśli go już tu nie ma, to moje życie nie jest już nic warte.
-Co ty w ogóle wygadujesz? Nie
myślisz racjonalnie! – mówi Louis.
-Zrobię to! Gdyby to był Harry
to nie pobiegłbyś tam? – pytam trochę ciszej. Widzę zmianę zachodzącą na jego
twarzy. Tak jakby od razu zrozumiał mnie. – Tak też myślałam. – Ponownie próbuję
uwolnić się z jego uścisku, ale to nic nie daje. – Lou proszę.
-Torii, ja obawiam się, że to
bez sensu. Skoro jeszcze go stamtąd nie wyciągnęli to jest
bez sensu.-Jest jeszcze nadzieja. – W tym samym momencie puszcza mnie i zanim którykolwiek z pozostałej czwórki zorientuje się co się dzieje ja już przepycham się obok wianuszka gapiów nie zdobywając się nawet na słowa przeprosin. Moje usta w tej chwili potrafią jedynie ułożyć się w jedno słowo: NIALL, które wypowiadam coraz głośniej, aż zaczynam krzyczeć.
Wiem, że zwracam tym na siebie
uwagę, ale jedyne na czym mogę się skupić to na tym, aby jak najszybciej
upewnić się, że z nim wszystko w porządku. Moje serce wali jak młot, ale nie
jest to skutkiem biegu. Jeszcze chyba nigdy tak bardzo się nie bałam. Gdyby on
umarł to byłby koszmar. Nie wybaczyłabym sobie tego, że nie było mnie obok
niego. Ból byłby na tyle mocny, że żałowałabym tego, że nie umarłam razem z
nim.
Dobiegam do taśmy, która wyznacza granice dostępu ludzi.
Chce ją przejść, ale zatrzymuje mnie policjant.
-Nie wolno pani.
-Ale ja tu mieszkam!
-Prawie wszystkie fanki zebrane
tutaj są właścicielami tego domu.
-Jestem Victoria Star!!!
Naprawdę tu mieszkam!!! – jeszcze bardziej zdenerwowana na całe gardło
wykrzykuje te słowa.
-To prawda Greg. –
Niespodziewanie pojawia się obok nas jakiś starszy mężczyzna, który raczej
powinien być na emeryturze, ale mimo to ubrany jest jak jego kolega. – Pan
Horan poinformował nas o tym, że panna Star również tu mieszka.
-W takim razie zapraszam. – mówi
lekko zmieszany mężczyzna.
-Co z nim? – pytam przestępując
z nogi na nogę.
-Wszystko w porządku. Udało mu
się wydostać w ostatniej chwili.
Nie czekając dłużej biegnę w
kierunku karetki, z której niespodziewanie wyłania się chłopak, którego
szukałam. Jego twarz jest lekko zakopcona, ale wygląda na całego i zdrowego.
Kiedy mnie zauważa uśmiecha się szeroko. Łzy ulgi zaczynają napływać mi do oczu
i znów zrywam się do biegu. Kiedy stoję już w jego objęciach wstrząsa mną szloch, którego nie potrafię pohamować.
-Ciiii… już dobrze. – szepcze blondyn.
Dopiero po paru minutach jestem zdolna do mówienia.
-Ja myślałam, że jesteś w
środku! Chciałam odnaleźć cię, ale bałam się, że jest już za późno! Niall nie
rób mi tego nigdy więcej! Już raz myślałam, że cię straciłam, a ty znów
straszysz mnie.
-Tak wiem, ale nasz dom. –
Oczywiście mojej świadomości nie umknęło to, że powiedział „nasz dom”.
-To nic wielkiego. Wole mieszkać
na ulicy niż stracić ciebie.
~25 maj~
-To znów on? – pyta Niall
przebierając t-shirt i spoglądając złowrogo na mój telefon.
-Tak. – odpowiadam krótko.
-Obiecuję, że jak tylko zagramy
ten koncert to od razu wzywam policję, albo zrobię coś aby dał ci spokój.
-Nie ma takiej potrzeby. – mówię
cicho. – On nie robi nic złego.
-Czy ty w ogóle wiesz co mówisz?
Nękanie kogoś to jest coś niezgodnego z prawem i nie będę dłużej tego
tolerował.
-On chce tylko się spotkać.
-Nawet o tym nie myśl. – Dawno
nie widziałam go w takim stanie. Sama
nie wiem jak opisać emocje, które są wypisane na jego twarzy. Coś pomieszane z
przejęciem, strachem oraz troską.
-Dlaczego?
-Bo boję się, że namiesza ci w
głowie do tego stopnia, że będziesz chciała do niego wrócić.
-Jesteś zazdrosny? – Wiem, że
igram z ogniem, ale co z tego?
-Tak i to bardzo. – Szybkim
krokiem podchodzi do mnie i klęka przede mną. Kładzie ręce na moich kolanach. –
Kocham cię. Przecież wiesz. – jego głos od razu staje się łagodniejszy.
Spoglądam w jego oczy i od razu zapominam o czym wcześniej rozmawialiśmy.
Oczywiście, że wiedziałam o tym. Mówił to wielokrotnie, ale przeważnie było to
wracanie do przeszłości. Miałam wrażenie, że kocha dawną mnie, dlatego kiedy
Paul wpada do garderoby oznajmiając, że zaczynają za pięć minut i Niall wstając
całuje mnie w policzek nie robię nic. Słyszę zatrzaskujące się drzwi, ale nadal
patrzę w miejsce, w którym niedawno znajdował się on. Dopiero teraz zauważam,
że mój oddech jest lekko przyśpieszony. Tyle miesięcy bałam się. Byłam niepewna
co mam robić dalej. Ilekroć go widziałam miałam ochotę dotknąć jego wąskich,
różanych ust. Ostatkiem sił powstrzymywałam się od tego. Bałam się, że wszystko
zepsuje, natomiast on ten cały czas czeka na mnie. Nie ma pojęcie co czuję. Nie
wie, że co noc wspominam nasz jedyny pocałunek, który pamiętam.
Podnoszę się z miejsca i idę w kierunku kulis gdzie siedzi przynajmniej
30 osób w tym mój ojciec, który czujnym okiem śledzi to co dzieje się na
scenie. Jest tu tak głośno, że nikt nawet nie próbuję się porozumieć wszyscy co
jakiś czas odrywają się od swojej pracy i z uśmiechem na twarzy przyglądają się
temu jak chłopacy cieszą się tym co robią. Oczywiście mój wzrok kieruję się od
razu w stronę Nialla, który ubrany jest w czarny t-shirt w gwiazdki i tego
samego koloru spodnie. Jego nieodłącznym artefaktem jest gitara elektryczna, na
której gra chyba sprawia mu więcej szczęścia niż śpiewanie. Przyłapuje mnie na
przyglądaniu mu się i uśmiecha się do mnie na ułamek sekundy. Potem znów zwraca
się w stronę publiczności, która w większości składa się z piszczących na jego widok dziewczyn. Tak jak zazwyczaj w głowie zapala mi się czerwona lampka i
czuję ukłucie zazdrości, które muszę zdusić w zarodku, bo inaczej mogłabym
zrobić coś kompletnie nieodpowiedzialnego.
Po jakimś czasie koncert się kończy chłopacy kłaniają się i idą w naszym
kierunku. Od razu ląduje w ramionach o dziwo Harryego, któremu udało się
wyprzedzić Nialla. Widzę jak zniecierpliwiony blondyn stoi za nim i posyła mu
groźne spojrzenia, których nie może zobaczyć. Wiem, że kręconowłosy robi to
specjalnie.
-Już skończyłeś? – pyta się w końcu nie wytrzymując.
-Tak. Jest twoja.
-Przecież wiem. – Moment później przyciąga mnie do siebie i chowa swoją
twarz w mojej szyi przez co czuje lekkie łaskotki.
-Jeszcze trochę i mnie udusisz. – szepcze.
-Spokojnie nie dopuszczę do tego.
-Idź się przebrać. Widzę, że jesteś zmęczony, a nie chcę tego robić za
ciebie.
-Hmmm nie powiem, że to nie jest kuszące.
-Przestań tylko spadaj!
Tak też robi z uśmiechem na twarzy otwiera drzwi do garderoby, do
których przez najbliższe piętnaście minut nie mam dostępu, ponieważ jak
twierdzi Harry wstydzi się. Nawiasem mówiąc skoda, że tylko w tym miejscu, bo u
nas w domu już nie raz próbował pokazać się bez jakiejkolwiek bielizny.
W drodze do domu patrzę przez okno i podziwiam Londyn. Jedno z
największych miast świata, które z pozoru jest krzykliwe i tętniące życiem, ale
ma w sobie szyk i elegancje.
-Niall? Śpisz? – pytam.
-Jeszcze nie. – odpowiada unosząc powieki.
-Mam pytanie.
-Słucham.
-Co by było gdybym znów się w tobie zakochała? – pytam i przygryzam
wargę czekając na jego odpowiedź, która prędko nie przychodzi. W końcu uśmiecha
się i mówi:
-To byłoby coś najpiękniejszego co mogłoby mnie spotkać, ale przestałem
nawet o tym marzyć. Wiem, że nie mam szans. Modlę się o to, abyś trafiła na
porządnego faceta, który sprawi, że będziesz tak szczęśliwa jak dawniej ze mną.
-Nie wiedziałam, że aż tak bardzo mnie kochasz. – szepcze, bo ze
wzruszenia ścisnęło mi gardło.
-Bardzo, czyli jak?
-Do tego stopnia, że przestałeś dbać o swoje dobro. Jesteś w stanie
pogodzić się z tym, że mogę pokochać kogoś innego. To najlepsza i
najpiękniejsza miłość jaka kiedykolwiek może się pojawić.
~26 maj~
-Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie pojedziesz tam. Koniec kropka!!! –
krzyczy oburzony chłopak po tym jak powiedziałam, że lecę do Polski, aby
porozmawiać z Damianem.
-Nie mogę tego odkładać do końca życia i tak kiedyś nastąpi ta chwila.
Załatwię to i po sprawie!
-Dobra w takim razie jadę z tobą.
-Nie ma mowy! Nie dopuszczę do tego, abyście znów zaczęli skakać sobie
do gardeł!
-Czyli nigdzie nie jedziesz!
-Niby dlaczego!? Nie jesteś moim ojcem, królem, a nawet chłopakiem! Nie
masz prawa mi tego zabronić!
-Rzeczywiście! Masz racje. Przez chwilę miałem nadzieję, że jesteś
chociaż moją przyjaciółką. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo jestem
naiwny. Nie wiedziałem, że jesteś zdolna do tego aby mnie tak wykorzystać i do
niego wrócić. Najwyraźniej utrata pamięci jednak cię zmieniła.
-Czyli mam rozumieć, że nie mam po co do ciebie wracać? – pytam
zdziwiona.
-Nie mam zamiaru dłużej być twoją zabawką. – odpowiada nawet na mnie nie
patrząc.
-Dobrze w takim razie pójdę się już spakować. – Staram się być twarda,
ale tak naprawdę żeby nie upaść mocno ściskam poręcz. Wpadam do mojego już
byłego pokoju i jak najszybciej potrafię zbieram wszystkie moje rzeczy. W
międzyczasie starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Przez tak długi
czas mieszkania z Niallem nigdy się nie pokłóciliśmy, a on nie sądził, że w
jakikolwiek sposób go wykorzystuje. To jest jak cios prosto w serce, które
dopiero teraz tak naprawdę potwierdziło to, że nie czuję do niego tylko to co
do przyjaciół. Gwałtownym ruchem ciągnę za sobą walizkę, która zatrzymała się
przy listwie obok schodów. Z wielkim trudem ściągam ją na dół i kiedy stawiam
stopę na podłodze pojawia się blondyn, który zapewne słyszał moje usilne
starania, ale specjalnie nie pofatygował się. – Żegnaj. – mówię starając się na
ton jak najbardziej przepełniony jadem. Nie patrzę na niego więcej tylko
wychodzę z domu uprzednio na komodzie zostawiając kluczyki.
Dopiero kiedy dochodzę do uliczki zdaję sobie sprawę z tego co tak
naprawdę się stało. W jednej chwili nasza przyjaźń i chyba najsilniejsza miłość
jaka kiedykolwiek widziałam runęła w gruzach. Mój oddech przyśpiesza tak, że
zaczynam dyszeć jakbym przebiegła przynajmniej pięć kilometrów sprintem.
Drżącymi dłońmi łapie komórkę i dzwonię po taksówkę idąc w kierunku drogi
głównej przy, której kazałam zatrzymać się kierowcy. Próbuję nie myśleć o tych
wszystkich okropnych słowach, które powiedział chłopak, ale to nic nie daję one
nadal odbijają się echem w mojej głowie. Do tego stopnia, że mam ochotę uderzyć
nią w mur byleby to zniknęło. Te same słowa słyszałam parę miesięcy temu, kiedy
jeszcze Zayn ostrzegał mnie przed tym, żebym przypadkiem nie skrzywidziła
blondyna. Wtedy tak nie przejęłam się tym tak bardzo. Liczyło się tylko to, że
Irlandczyk akceptuję moja obecność, choć wcale nie musiał. Teraz wszystko
diametralnie się zmieniło.
Wsiadam do pojazdu i staram się skupić na widokach, które prezentuje
Londyn, ale nie udaję mi się w żaden sposób zrelaksować. Prawie w ogóle nie
stresuje się tym jak przebiegnie moja rozmowa z Damianem. To tak jakbym
denerwowała się przebywaniem w towarzystwie Maxa. Może gdybym wszystko
pamiętała w życiu nie zdobyłabym się na przebaczenie mu, ale sądzę, że na to
zasługuję. Pewnie w ten sposób sprawie, że poczuje się wyzwolony. Dawny Damian,
którego pamiętam i obecny to te same osoby, które nikogo by nie skrzywdziły.
Możliwe, że nasz związek trafił na okres, w którym chłopak po prostu był
zagubiony.
***
Dopiero po paru godzinach kiedy słońce już dawno skryło
się za horyzontem, a wszyscy pasażerowie pogrążeni są w głębokim śnie pozwalam
długo wstrzymywanym łzą popłynąć po moich policzkach. Jestem głupia. Dopiero
teraz zaczęłam żałować tego co zrobiłam. Specjalnie lecę na spotkanie z osobą,
która w przeszłości zraniła mnie tak bardzo, że stałam się całkowicie kimś
innym przez to naraziłam moją przyjaźń z Niallem osobą, która nigdy w życiu
mnie nie zawiodła. To Damian powinien przyjechać do Londynu. Dlaczego nie
pomyślałam o tym wcześniej? Komu chciałam udowodnić, że kiedy wezmę sprawy w
swoje ręce wszystko się wyjaśni?
Dość tego! Nie będę się mazać
jak głupie dziecko. Zrobię to co mam do zrobienia. Wrócę do Londynu, a tam
wymyślę coś aby Niall ponownie mi zaufał, a co najważniejsze wybaczył. W końcu
to nie możliwe, aby tak silne uczucie, które przetrwało już najgorsze mogłoby
zostać zniszczone przez głupią kłótnie. Wstaje z miejsca i idę do łazienki. Tam
zmywam tusz do rzęs, który pozostał na moich policzkach. Nakładam tylko trochę
korektora i wracam na swoje miejsce. Tam zamykam oczy. Jestem już o wiele
spokojniejsza. Najważniejsze, że mam plan, który muszę zrealizować.
~27 maj~
Ponownie naciskam dzwonek i od razu nachodzi mnie myśl, że być może on
już tu nie mieszka. Moje wątpliwości zostają rozwiane zaraz po tym jak drzwi
się poruszają, a za nimi staje chłopak z piaskowymi włosami rozwianymi we
wszystkie strony oraz oczami tak bardzo zaspanymi, że można je dojrzeć przez
jedynie nieduże szparki. Kiedy po chwili do jego mózgu dochodzi obraz, który
widzi od razu staje się bardziej żywy. Od razu przyciąga mnie do siebie.
-Co ty tu robisz? – pyta, a ja właśnie pluje sobie w twarz, że po drodze
zapomniałam wymyśleć jakiejś sensownej wymówki. Przecież nie mogę powiedzieć
mu, że idę do Damiana, bo za nic w świecie nie wypuści mnie z domu.
-Chciałam cię odwiedzić. – mówię z uśmiechem na twarzy. – A co już mi
nie wolno?
-Oczywiście, że wolno, ale nie o tak wczesnej porze.
-9.00 to nie wczesna pora.
-Może dla innych ludzi tak, ale nie dla mnie.
Chłopak prowadzi mnie do kuchni gdzie zaparza dwa duże kubki kawy.
-Coś się dzieje. Widzę to. – mówi badawczo mi się przyglądając.
-To nic takiego.
-Gdyby nie było nic to bym się nie czepiał.
-OK. pokłóciłam się z Niallem.
-No co ty?! Nie wierze!
-A jednak.
-Wy nigdy się nie kłóciliście. Niall zawsze ci ustępował.
-Najwyraźniej znudziło mu się, ale spokojnie już chyba nawet wiem jak to
naprawię. A co u ciebie i Marty? – staram się zmienić temat.
Parę godzin później…
-Spotkajmy się za godzinę w parku. – mówię odbierając telefon, który
znów odezwał się tuż po tym jak znalazłam się w moim dawnym domu. Dobrze, że
tak się stało, bo pewnie znów zaczęłabym wspominać Nialla i te parę dni, które
spędziliśmy w tym domu.
-Od kiedy jesteś w Polsce? – pyta zdziwiony chłopak.
-Od niedawna. Jeśli dziś się nie pojawisz to wiedz, że nie będziesz miał
następnej szansy. Nie będę na ciebie czekała wiecznie mam jeszcze inne
ważniejsze sprawy do załwtwienia.
-Na pewno będę. Do zobaczenia.
Rzucam się na łóżko i spoglądam na małe gwiazdki, którymi usiany jest
mój sufit. Zdecydowanie to lepiej wygląda w nocy.
Tak naprawdę nie mam pojęcia jak zacząć rozmowę z nim. Ja przekazać mu
wszystko tak, aby czegoś opacznie nie zrozumiał. To dziwne, bo gdyby nie to co
słyszałam wielokrotnie od innych ta rozmowa w ogóle nie miałaby sensu. W końcu
przestaje się tym zadręczać, przecież to mój przyjaciel. Nie mogę denerwować się
rozmową z nim. Po prostu powiem to co leży mi na sercu i koniec. Wszystko się
kiedyś ułoży.
Wstaje z łóżka i przebieram się w czarną przewiewną spódniczkę i jasny
t-shirt. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do tego, że w Polsce jest o wiele
cieplej. Włosy spinam w luźnym koku na czubku głowy. Nakładam lekki makijaż i
jestem już gotowa. Mam nadzieję, że paparazzi nie dowiedzieli się jeszcze o
tym, że opuściłam Londyn. Od paru miesięcy nieźle mi dokuczają. Chyba cały czas
starają się w jakiś sposób znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie gdzie ja
i Niall zostaniemy przyłapani w jednoznacznej sytuacji. Dziwię się, że jeszcze
nie odpuścili.
Wychodzę na dwór i dopiero teraz zwracam uwagę na to jak we wszystkich
ogrodach jest kolorowo. Dotąd byłam tak zajęta, że gdzieś w podświadomości
starałam się uniknąć myśli o tym, że w Wielkiej Brytanii prawie zawsze jest
ponuro, a w ogrodach mało gdzie można zauważyć różnokolorowe kwiaty. Chyba
właśnie przez to najbardziej kocham Polskę. Nie ważne, że prawdopodobnie na
stałe zostanę za granicą zawsze będę wracać tutaj. Do mojej ojczyzny. Po to,
aby czas choć minimalnie zwolnił oraz żebym mogła nasycić się promieniami Słońca.
Dochodzę do parku i prawie staję oniemiała. Wszędzie jest pełno dzieci
oraz ludzi wyprowadzających psy na spacer. Wszystko jest jeszcze piękniejsze i
tętni życiem. Czuję się jak w jakiejś magicznej krainie. Tylko dlaczego dopiero
teraz zwracam na to uwagę? Pewnie przez to, że wcześniej nie znałam innego
świata. Po zimie następowała wiosna, a po niej lato. Taka była kolej rzeczy.
Nie wiedziałam, że gdziekolwiek tętniąca życiem wiosna nie dużo może różnić się
od ponurej jesieni.
Siadam na ławce, która już kiedyś stała się moją ulubioną, bo miałam z
niej idealny widok na plac zabaw i radosne nie świadome tego zła na ziemi
dzieci. Zawsze to poprawiało mi humor.
-Przepraszam za spóźnienie. – mówi lekko zdyszany chłopak, który nie
wiadomo nawet skąd znajduje się obok mnie.
-Dopiero co przyszłam.
-Dziękuję ci bardzo, że pofatygowałaś się i przyjechałaś aż tutaj. Tak
naprawdę to ja powinienem polecieć do Londynu i błagać się na kolanach o
przebaczenie.
-Słuchaj. Nie mam za dużo czasu. Jutro wracam. Nie wiem jak to się w ogóle
stało, że byliśmy razem, ale chcę wiedzieć jedno. Dlaczego mnie zdradziłeś? Co
ci się we mnie nie podobało?
-Byłaś niesamowita i nadal jesteś. Kocham cię, ale nie w ten sposób jaki
chłopak kocha dziewczynę. Jesteś dla mnie jak siostra. Wtedy byłem o wiele
młodszy. Myślałem, że mogę mieć każdą. Bawiłem się uczuciami wielu dziewczyn,
ale w taki sposób, że ty i Max nie wiedzieliście o tym. Gdzieś w podświadomości
wiedziałem, że to jest złe i bałem się, że was stracę. Kiedy na moich oczach
stawałaś się kobietą nie mogłem wyjść z podziwu. Obudziła się we mnie ta druga
strona. Dopiero później oprzytomniałem i zrozumiałem co tak naprawdę zrobiłem,
ale w ogóle nie starałem się zdobyć twojego zaufania ponownie. Zauważyłem, że
tylko w stosunku do Maxa zachowujesz się normalnie. Po prostu siałaś postrach w
szkole, dlatego nikt nie miał odwagi do ciebie się zbliżyć. Moja zdrada nie
miała nic wspólnego z tym, że znudziłaś mi się. Choć wiem, że narobiłem wiele
głupstw to chyba dobrze, że wszystko stało się tak jak stało, bo inaczej nie
wiem jaki byłbym teraz.
-Czy ty siebie słyszysz? Dobrze, że stało się tak jak się stało!!!? Ty
pieprzony egoisto! Ani przez chwilę nie pomyślałeś o tym co działo się ze mną.
Wiesz, że przez ciebie wpadłam w bulimie, jakby nie było dość to okaleczałam
się. – Wyciągam w jego stronę nadgarstek ozdobiony bladymi bliznami.
-Ja nie wiedziałem…
-Gdyby nie Niall najprawdopodobniej nie siedziałabym tutaj, bo albo
jedno, albo drugie wykończyłoby mnie.
-Jestem cholernym głupkiem. – Chowa twarz w dłonie, a ja jestem
zdziwiona jego reakcją. Prędzej spodziewałabym się tylko zdziwienia i tekstu,
który mówi, że to wszystko moja wina, bo miałam za słabą psychikę. Natomiast on
zaczyna płakać. – Przepraszam. – szepcze z nadal ukrytą twarzą.
-Masz ogromne szczęście, że straciłam pamięć. Słysząc to co mówili
chłopacy nie mogłam uwierzyć w to, że byłeś w stanie zrobić mi coś takiego.
Ciesz się, że w mojej głowie nadal jesteś tym niewinnym chłopakiem, którego
znam tyle lat. Nie mogę powiedzieć, że ci wybaczam, bo to tak jakbym
odpowiadała za kogoś innego, ale także nie nienawidzę cię. Wiem, że bardzo zależy
ci na tym, abyśmy utrzymywali kontakt. Kto wie może kiedyś Max wybaczy ci i
znów będziemy tą samą zgraną paczką. Jednak na razie lepiej schodź mu z drogi.
Postaram się go jakoś udobruchać.
-Jesteś moim aniołem. – mówi i przytula mnie do siebie, a ja nawet przez
sekundę nie czuje odrazy, ani nie mam ochoty odsunąć się od niego. Już dość
wycierpiał i myślę, że odkupił swoje winy.
-Dobra koniec mazania się. – odzywam się, bo czuję, że do moich oczu
także napływają łzy. – Mamy jeszcze trochę czasu, więc możemy go spędzić
wspólnie.
-Proponuje kręgle.
-Jestem jak najbardziej za. – odpowiadam z uśmiechem. Wstajemy z miejsca
i idziemy w kierunku kręgielni.
-Dobrze ci się mieszka w tym Londynie? – pyta.
-Wiesz na początku kiedy obudziłam się w szpitalu byłam w niezłym szoku.
Dobrze, że był przy mnie Max, bo inaczej chyba zaczęłabym tam krzyczeć tak, że
zamknęliby mnie w jakimś szpitalu psychiatrycznym. Jak wiesz na jakiś czas
wróciłam do Polski, ale musiałam dowiedzieć się paru rzeczy i znów poleciałam
do Wielkiej Brytanii. Zadomowiłam się tam do tego stopnia, że naprawdę dobrze
mi tam. Mam naprawdę zabawnych przyjaciół i co najważniejsze dostałam się na
ten prestiżowy kurs, o którym słyszałam kiedyś w telewizji, ale ani przez
chwilę nie pomyślałam, że kiedykolwiek będę brała w nim udział.
-WOW gratuluję. Wiedziałam, że osiągniesz wiele, ale, że aż tyle.
-A u ciebie wszystko w porządku?
-Tak, tylko ta sprawa z tobą przez cały czas nie dawała mi spokoju.
-Przestańmy już o tym mówić.
-OK.
-Jak tam z twoimi sprawami sercowymi.
-Często chodzę na randki, ale przeważnie przyjaźnimy się tylko. Jeszcze
nie znalazłem tej, która zawróciłaby mi w głowie. Słyszałem, że Max już znalazł
tą jedyną.
-Tak. Też byłam w niezłym szoku. Nasz rozchwytywany podrywacz zakochany
po uczy. Nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić.
-A twój chłopak? – pyta.
-Nie mam chłopaka. – odpowiadam.
-Zapominałem, że jego pewnie też nie pamiętasz.
-Co prawda już prawie wszystko wróciło do normy. Mieszkam z nim, a on
próbuję mi wytłumaczyć wszystko co działo się kiedyś.
-Czyli jesteście razem?
-Tak, to znaczy nie… To wszystko jest bardzo, bardzo skomplikowane.
-Rozumiem. Zakład, że wygram? – mówi po otwarciu przede mną drzwi
budynku.
-Nie masz ze mną szans!
-To się jeszcze okaże.
~28 maj~
Znów wsiadam na pokład samolotu. Ktoś pomyślałby, że jestem durna,
ponieważ przebyłam tyle tysięcy kilometrów tylko po to, aby być na miejscu
zaledwie jeden dzień. Najchętniej zostałabym tam na dłużej, ale wiem, że nie
mogę. Mam plan, który muszę jak najszybciej zrealizować, ponieważ w każdej
chwili mogę się rozmyśleć, albo co gorsza stchórzyć. Na dodatek już za dwa dni
One Direction wyrusza w trasę po Europie, nie mam zamiaru śledzić tego w jaki
sposób się przemieszczają. Jutrzejszy koncert będzie idealny do tego, aby
zrobić to co planowałam.
Dziś zauważam tą diametralna różnicę pomiędzy Londynem, a Warszawą.
Chodzi mi tutaj w dużej mierze o pogodę i o to, że w Polsce mimo wszystko czas
i tak płynie wolniej. Wysiadam z taksówki i niepewnie idę w kierunku domu.
Naciskam dzwonek, a drzwi otwierają się przede mną. Widzę moje ojca, z którego
twarzy uśmiech znika na widok mojej walizki.
-Mogłabym u ciebie zostać dziś na noc? – pytam łagodnym głosem. Modle
się o to, aby tylko się zgodził.
-Oczywiście. – odpowiada uchylając drzwi szerzej. Wchodzę do środka i
wiem, że za chwile zapyta co tu takiego robię. Jednak cieszę się, że naprawiłam
swoje stosunki z nim, ponieważ wcześniej wolałabym nocować na ulicy niż zwrócić
się do niego o pomoc.
-Pokłóciłaś się z Niallem?
-Tak. – niemal szepcze. Coś ściska mnie w gardle kiedy przypominam sobie
ostry wyraz jego twarzy.
-To coś poważnego?
-Byłam wczoraj w Polsce. – mówię.
-O to poszło?
-Nie do końca. Wiesz kim jest Damian, prawda?
-To do niego pojechałaś?
-Tak. Mam dość tego, że wszyscy go oskarżają o to co mi się stało. Było
minęło, każdy popełnia błędy, a ja stwierdziłam, że czas zakończyć jego męki.
Poza tym nie pamiętam nic z tego co czułam kiedy mnie zranił, więc dlaczego
nadal ma ponosić o to karę?
-Jestem z ciebie dumny. – mówi z uśmiechem i całuję mnie delikatnie w
czoło. – Nie każdy potrafi przebaczać.
-Tu nie ma co mówić o przebaczaniu. Ja nawet nie pamiętam co miałabym mu
przebaczyć.
-Co nie zmienia faktu, że to piękny gest. Zgaduję, że Niall nie chciał,
abyś wyjeżdżała do niego?
-Tak. Wydaję mi się, że jest trochę zazdrosny.
-Nie dziwię mu się. On najlepiej wie jak cierpiałaś, w dodatku bardzo
cię kocha i na pewno się boi, że gdy pogodzisz się z Danem to wrócisz do niego.
-To jakiś absurd. Nie wyobrażam sobie być w związku z Damianem.
-Ale blondyn o tym nie wie.
-Jutro postaram się wszystko mu wyjaśnić. Mam nadzieję, że mi się uda.
Dzisiaj muszę odpocząć, bo prawie padam z nóg.
-Chyba nie musze pokazywać ci gdzie jest twój pokój. Jesteś głodna?
-Nie. Jedyne czego potrzebuję to ciepłego prysznica i łóżka.
-W takim razie dobranoc.
-Tak, do zobaczenia jutro.
~29 maj~
Choć gorąca kawa parzy mi język to wypijam ją w zaskakująco szybkim
tępię. Miałam wstać dziś wcześniej, aby zdążyć ze wszystkimi przygotowaniami.
Niestety zaspałam, a do koncertu zostało zaledwie 10 godzin. Szkoda tylko, że wcześniej nie miałam siły, ani czasu
aby zrobić wszystko, a w tym momencie pomyśleć o tym co takiego wypada
powiedzieć.
Łapie w dłonie dość duży album i znajduje zdjęcie, które
szczególnie mi się spodobało kiedy zobaczyłam je pierwszy raz. Zręcznymi
palcami staram się je odtworzyć na kawałku płótna.
***
Dopiero teraz udało mi się wszystko złożyć w całość. Koncert zaczyna się
za 3 godziny, a mi niemiłosiernie
burczy w brzuchu. Na głowie nadam mam coś co wczoraj tworzyło kaskadę
opadających, prostych blond włosów. Boję się, że nie zdarzę. Wtedy wszystko
legnie w gruzach.
***
Siedząc w taksówce jem kanapkę, którą zrobiłam zanim wyszłam. Została 1 godzina do koncertu. Teraz bardziej
niż wcześniej boję się. Wielokrotnie byłam świadkiem tego co dzieję się godzinę
przed całym show. Nie przemyślałam tego, że niezwykle trudno będzie mi dostać
się za kulisy. Fanki będą piszczeć i krzyczeć. Odkładam kanapkę, bo wiem, że
nie będę w stanie połknąć ani kawałka więcej. Nie mogę się poddać. Muszę
spróbować. Jeśli się nie uda to przynajmniej będę wiedziała, że zrobiłam
wszystko co było w mojej mocy.
***
Wrzaski i krzyki ze wszystkich stron. Chyba nawet cieszę się, że wszyscy
są tak bardzo poruszeni, bo nie chcę aby ktokolwiek mnie zauważył. Martin jeden
z ochroniarzy już z daleka zauważa mnie. Od razu wpuszcza mnie do środka, a ja
posyłam mu lekki uśmiech. Nigdy wcześniej nie zwracałam na niego szczególnej
uwagi. Mógłby mnie zignorować i stwierdzić, że mnie nie zna, w końcu mój ojciec
nic nie wie o tym co chcę zrobić, więc nie wydał mu wyraźnego polecenia
dotyczącego tego, że mogę wejść za kulisy.
Za 5 minut One Direction
wejdzie na scenę. Zdążyłam idealnie. Akurat kiedy przejdę przez garderobę i
inne pomieszczenia oni będą już zajmować się show. Niall na razie nie może mnie
zauważyć.
Naprawdę żałuję, że nie mam w tej chwili przy sobie aparatu, bo z
radością uwieczniłabym miny wszystkich, którzy znajdują się tuż za sceną. Nikt
z nich nie spodziewał się mojej wizyty. Widzę jak mój ojciec wstaje z miejsca i
łapiąc mnie za łokieć wyprowadza trochę dalej, tak aby zamienić ze mną parę
słów.
-Co ty robisz? – pyta.
-Proszę nie przeszkadzaj mi w tym. – mówię i jak na zawołanie w moich
oczach pojawiają się łzy. – To moja jedyna szansa, aby coś mu pokazać.
Przynajmniej tutaj mam gwarancje, że mi uwierzy. – Widzę ja na jego twarzy
pojawiają się sprzeczne emocje i modlę się tylko o to, aby za chwilę nie
zawołał któregoś z ochroniarzy, aby odstawił mnie do domu.
-Dobrze. Tylko błagam nie rób czegoś głupiego.
-Kocham cię. – Jestem tak szczęśliwa, że nie panuję nad tym co robię,
ani mówię. Rzucam mu się na szyję i wtulam się w niego. Szybko się odsuwam i
biegnę w stronę mężczyzny, który jest odpowiedzialny za to co jest wyświetlane
w tle.
-Dobry Wieczór panie Peter. – mówię zamykając za sobą drzwi, które nie
przepuszczają żadnych dźwięków, dlatego panuje tutaj cisza, która przerywana
jest pojedynczymi stuknięciami w klawisze. Odwracając się do mężczyzny na swoją
twarz przywołuje szeroki uśmiech. – Przepraszam, że panu przepraszam, ale mam
ogromną prośbę. Jeśli ją pan spełni będę wdzięczna do końca życia. – Mężczyzna
z niedużą ilością włosów na głowie i koszulą w niebieską kratą spogląda na mnie
pytająco. Jeszcze nigdy nie słyszałam, aby był jakoś szczególnie rozgadany. –
Kiedy chłopacy zejdą ze sceny zaraz po skończeniu koncertu mógłby pan
wyświetlić moją prezentacje?
-Czy twój ojciec wyraził na to zgodę? – pyta głębokim głosem. Nie mogę
powiedzieć mu, że nie zgodził się konkretnie na to, dlatego kłamię.
-Tak.
-W takim razie nie ma sprawy.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję. To jest dla mnie ogromnie ważne. – Podaję
mu pendrive, którego podłącza do innego komputera i ustawia odpowiednią
ostrość. – Jest jeszcze jeden szczegół. Ma pan jeszcze ten cudowny przycisk,
który sprawi, że obraz będzie się zmieniał. Będę bardzo dużo mówiła, a obrazy
muszą pojawiać się w idealnych momentach. – Mężczyzna otwiera szufladę i
wyciąga dokładnie ten przedmiot, o który mi chodziło. – Jest pan niesamowity.
Osobiście poproszę tatę aby podwyższył panu pensje. Co słychać u pana córki
Melanie? Dostała się na wymarzone studia?
-Pamiętasz jak nazywa się moja córka? – pyta. – Tak dostała się na
medycynę.
-Oczywiście, że pamiętam. Pewnie myślał pan, że jestem kolejną zadufaną
w sobie nastolatką, która ma bogatego ojca. – mówię z uśmiechem, a sądząc po
jego oczach wielkości pięciozłotówek mam racje. – Będę się już zbierać. Jeszcze
raz bardzo dziękuję. – Kiedy otwieram drzwi oszałamiają mnie te wszystkie
dźwięki, które dochodzą do moich uszu. Dopiero po chwili przebudzam się i zdaję
sobie sprawę z tego, że koncert dobiegł do końca, a ja już za parę sekund będę
musiała wyjść na scenę. Nigdy nie lubiłam kiedy ktoś zwracał na mnie nadmierną
uwagę, a teraz sama skazuje się na to. Dla niego mogę poświęcić się w ten
nieznaczny sposób.
Wzmożone wrzaski zwiastują to, że chłopacy znaleźli się już poza sceną.
Po dosłownie trzech sekundach słyszę znajomą melodie i łapiąc mikrofon w dłonie
wychodzę na środek sceny. Hałas nadal jest nieznośny, ale o wiele cichszy niż
wcześniej. Chyba nie tylko chłopacy są zdziwieni moją obecnością.
-Hej wszystkim. – odzywam się. – Pewnie już doskonale wiecie kim jestem
dlatego nie będę się przedstawiać. Sorry, że wam przeszkadzam, ale jestem tu po
to, aby komuś uświadomić, że jest dla mnie tak ważny jak nikt inny. Tak Niall
tu chodzi o ciebie. – mówię w końcu wyłapując go oniemiałego pomiędzy fankami
oraz ochroniarzami. – Gdybym miała ładny głos to pewnie zaśpiewałabym tą
piosenkę, którą właśnie słyszycie w tle, bo idealnie odzwierciedla
moje uczucia. Niestety nie mam takiego talentu, dlatego skupiłam się na tym co
w miarę mi wychodzi. – Naciskam przycisk i na ogromnym ekranie pojawia się
prezentacja, którą starałam się robić parę godzin wcześniej. Rozbrzmiewa
muzyka, a na ekranie pojawia się namalowana przeze mnie twarz Nialla.
(przeczytaj tekst piosenki, PIOSENKA)
To
tak jakbym znała Cię od zawsze
I przysięgam, że śniłam o Tobie
Przez te wszystkie niekończące się noce, kiedy byłam sama
To tak jakbym spędziła wieczność na poszukiwaniach
I teraz wiem, że było warto
Z Tobą czuję się jakbym w końcu była w domu
I przysięgam, że śniłam o Tobie
Przez te wszystkie niekończące się noce, kiedy byłam sama
To tak jakbym spędziła wieczność na poszukiwaniach
I teraz wiem, że było warto
Z Tobą czuję się jakbym w końcu była w domu
-Pewnie poznajecie, że to Niall, ale wolę żeby każdy był pewien w stu procentach. Namalowałam to jeśli wierzyć dacie tuż po tym jak poznałam go. Nie teraz po stracie pamięci, ale o wiele wcześniej. Choć nie pamiętam z tego wydarzenia nic to wiem, że na pewno ten moment kiedy zobaczyłam cię pierwszy raz nie był mi całkowicie obojętny.
Zakochać się
Myślałam, że wiem jak to jest
Ale z Tobą to tak jakby pierwszy dzień mojego życia
Lekko drżącymi dłońmi naciskam na przycisk i pojawia się kolejny obraz. Na nim znów znajduje się chłopak, ale tym razem jego twarz nabrała kolorów dzięki farbom.
-Twoich portretów znalazłam
bardzo wiele, ale wybrałam tylko tych parę, bo dopiero później jak sądzę znajdą
się dla ciebie ciekawe rzeczy.
Na następnym obrazie jest
zbliżenie na jego tęczówki, które znów są namalowane ołówkiem. Pewnie już wtedy
nie potrafiłam dobrać odpowiedniej barwy.
Bo jestem oniemiała
Kiedy do mnie mówisz
Kiedy do mnie mówisz
Później wszyscy spoglądają na autentyczne zdjęcie, na którym wpatruję się w Nialla, który coś mówi. Chciałam je przerysować, ale nie udało mi się dobrze uchwycić wyrazu mojej twarzy.
Zapierasz mi dech w piersiach
Kiedy na mnie patrzysz
Następne to jedno z wielu zdjęć, które zostało zrobione w parku. Nasze twarze są bardzo blisko siebie, ale nie na tyle, że nie możemy patrzeć sobie w oczy.
Udaje Ci się mnie rozbroić
Światło mojej duszy przebija się przez ciało
Światło mojej duszy przebija się przez ciało
-To zdjęcie podoba mi się najbardziej. Chyba dzięki niemu pojęłam to jakie uczucie do siebie żywiłam. – odzywam się kiedy na ekranie pojawia się nasze wspólne zdjęcie. Niall obejmuje mnie w pasie. – Chyba nigdy wcześniej nie uśmiechałam się tak szeroko. – mówię, a moje kąciki ust podnoszą się do góry.
Nie mogę nic poradzić, tylko
zrzec się
Wszystkiego dla Ciebie
Wszystkiego dla Ciebie
-To były tylko te najważniejsze zdjęcia z czasów kiedy jeszcze wszystko pamiętałam. Jest ich o wiele więcej. Zresztą sam wiesz. Przypomnij mi o tym, abym oddała ci album z nimi.
Myślałam, że będę potrafiła Ci
się oprzeć
Myślałam, że jestem silna
Myślałam, że jestem silna
-Teraz zobaczysz parę szkiców, które na pewno cię zdziwią, ale mam nadzieję, że nie odstraszą. Wykonywałam, że w czasie kiedy wróciłam do Polski po wypadku. Obiecałam sobie, że nigdy w życiu ich nie zobaczysz, ale chcę być jak najbardziej autentyczna, dlatego byłam zmuszona je pokazać.
Naciskam przedmiot i wszyscy
widzą na jednej planszy reprodukcje: oczu, nosa, ust i policzków.
Ale jakoś byłeś inny od tego co znałam
-Na początku wszystko było w
porządku, ale z czasem było coraz gorzej. Nie mogłam spać, kiedy tylko
zamykałam oczy widziałam twoją twarz przed oczami. To w dużej mierze
zadecydowało o tym, że wróciłam do Londynu. Tak nie przesłyszałeś się. Nie
chodziło tylko o to, aby dowiedzieć się prawdy o moim dawnym życiu.
Nie widziałam jak się zbliżałeś
Zaskoczyłeś mnie i…
Zaskoczyłeś mnie i…
-Niall wiem, że pewnie w tym momencie uważasz mnie za nieodpowiedzialną idiotkę, ale nigdy nie byłeś i nie będziesz dla mnie tylko przyjacielem. Przez bardzo długi czas wypierałam się tego i wielokrotnie wspominałam ci o tym, ale jak kiedyś powiedział ktoś bardzo mądry jedynie mój umysł zapomniał, ale ciało nie. To prawda, ja nadal cię potrzebuję. I Niall, ja… kocham cię. – Ostatnie słowa wypowiadam drżącym głosem. Dziwię się, że jeszcze nie opuściłam mikrofonu.
Ukradłeś moje serce zanim mogłam
powiedzieć "nie"
Z napięciem czekam co stanie się dalej. Wcześniej byłam tak zestresowana, że w ogóle nie zwróciłam uwagi na to, że panuje tutaj kompletna cisza, którą przerywa jedynie kończąca się piosenka w tle. Nie wiedziałam, że wszyscy przyglądają mi się z otwartymi ustami. Swoją uwagę skupiłam na nim i tylko nim. Czekam chwilę wpatrując się w niego, ale nie dostaję żadnej reakcji. Jest jak reszta ludzi. Oniemiały.
-Dziękuję,
że mnie wysłuchaliście. – mówię i już mam zejść ze sceny z pochyloną głową,
kiedy gdzieś kątem oka rejestruję ruch. Od razu odwracam się w tamtym kierunku
i widzę Nialla, który idzie w moim kierunku. Co najdziwniejsze wszystkie fanki,
które dotychczas go okrążyły rozstępują się przed nim. W końcu chłopak zbiera
się do biegu. Teraz to ja stoję jak słup soli nie wiedząc co zrobić. Nie wiem,
czy zacznie wyzywać mnie od nienormalnych, czy też powie, że już się na mnie
nie gniewa. Zdecydowanie wolę tę drugą wersje.
Spodziewałam
się wszystkiego, ale na pewno nie tego, że weźmie moją twarz w swoje dłonie
wyszepcze z uśmiechem: „Ja też cię kocham moja wariatko” i pocałuje mnie tak
jak nigdy wcześniej.
Bo jestem oniemiała
(sposób w jaki się uśmiechasz, w jaki dotykasz mojej twarzy)
Zapierasz mi dech w piersiach
(to coś co robisz, a ja nie potrafię tego wytłumaczyć)
Przebiegłabym milion kilometrów by usłyszeć jak wymawiasz moje imię
Kochanie
*****************************************************************************************
Takie małe wyjaśnienie żeby nie było żadnych niedopowiedzeń. Nie mam pojęcia, czy Larry jest prawdziwy, czy też nie. W ogóle mnie to nie obchodzi. Chłopacy czują do siebie pociąg TYLKO I WYŁĄCZNIE na potrzeby opowiadania.
Chyba na siłę przeciągam ten moment. Nadal nie potrafię uwierzyć w to, że to już ostatni rozdział.
Okropnie bałam się, że będę płakać. Kiedy parę miesięcy pomyślałam o tym, że ten blog będzie musiał zostać kiedyś zakończony to robiło mi się strasznie smutno. Dzisiaj jedynie coś mnie ściska w gardle, ale jest OK. Chyba mam tą świadomość, że już nic więcej nie mogę zrobić jeśli chodzi o tą historie.
Pewnie o wiele gorzej czułabym się gdyby to był mój ostatni blog, a ja rezygnowałabym z pisania.
Szczególnie chciałabym podziękować tym czytelnikom, którzy są ze mną mimo tego, że ta historia stała się nużąca i ma trochę za dużo rozdziałów. (nie zaprzeczając, bo sama wiem jak jest) oraz tym, którzy dopiero nie dawno trafili na tego bloga i starali się nadrobić ogrom tych rozdziałów.
Na prawdę jesteście niesamowici!
Pamiętajcie, że wy też macie wkład w tworzenie moich wszystkich opowiadań. Jesteście dla mnie jak paliwo bez, którego strasznie trudno jest mi pisać. Jest to dla mnie wręcz niemożliwe.
Mam nadzieje, że obejrzycie parusekundowe promo mojego nowego bloga. Mam nadzieje, że dzięki niemu staniecie się jego czytelnikami, a jeśli nie to jest jeszcze zwiastun, który chyba trochę lepiej kreśli fabułę.
http://www.youtube.com/watch?v=_cMsbTma4ZE
Jeśli macie ochotę to wpadnijcie na mojego tumblra
http://starlight12345.tumblr.com/
Dopiero pod epilogiem podsumuje wszystko ;)
Do następnej notki :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)